•Rozdział 34•

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- I co, Ai-Chan? Jak nam poszło?! - Goshiki patrzył na ciebie wyczekująco, tak jak i reszta drużyny.

Spojrzałaś po wszystkich i skrzyżowałaś delikatnie dłonie pod biustem, wzdychając i odwracać głowę w bok.

- Jesteście gorsi niż w momencie, w którym zaczęłam was trenować.

Nastąpiła cisza, podczas której każdy z zawodników, za wyjątkiem Kuroo, który wstydził się na ciebie patrzeć, przyglądał ci się ze zdziwieniem. Mrugali szybko, chcąc przyswoić twoje słowa, aż w końcu postanowili się odezwać.

- Co?! - Krzyknęli jednocześnie.

Ich koszulki poprzez pot przyklejały się do ich ciał, po skroniach spływały małe kropelki potu, a oni sami ciężko dyszeli.

- Co robiliście podczas mojej nieobecności? - Spytałaś, podnosząc jedną brew - Obijaliście się, prawda?

Chłopcy spuścili głowy, nawet Wakatoshi.

- Pytam się o coś. - Zmrużyłaś gniewie oczy - A kiedy ja się o coś pytam, wy macie odpowiedzieć do cholery! - Podniosłaś głos.

To nie tak, że lubiłaś się na nich wyrzywać. Po prostu nie chciałaś, żeby przez ciebie stracili kondycje i przestali grać w siatkę. Uważałaś, że nie byłaś tego warta nawet w najmniejszym stopniu, a najważniejsze było teraz to, by oni się rozwijali sportowo.

- Przepraszamy, Ai-Chan! - Krzyknęli, schylając głowy w geście skruchy.

Wzięłaś głęboki wdech i oparłaś dłonie o biodra, kręcąc ze zrezygnowaniem głową.

- Jesteście największymi kretynami i najbardziej nieodpowiedzialnymi osobami, jakie było dane mi poznać. - Mówiłaś, patrząc im hardo w oczy - Momentami jesteście naprawdę beznadziejni i tępi, czasami się zastanawiam czy posiadacie tak wspaniały narząd, jakim jest mózg... - Przewróciłaś oczami - Ale i tak kocham was jak rodzinę, kretyni.

Wszyscy spojrzeli na ciebie z iskierkami w oczach, na co parsknęłaś śmiechem. Machnęłaś na nich dłonią, by wrócili do ćwiczeń. Choć byli wycieńczeni, to nie mieli zamiaru ci się sprzeciwiać.

- Ai-San momentami jest naprawdę straszna. - Powiedział cały blady Kuroo, który nie był w stanie wytrzymać twojego spojrzenia.

Tendō parsknął na jego słowa.

- Tak ci się tylko wydaje, ona chce dla nas jak najlepiej. Jest naprawdę dobrą przyjaciółką i menagerką. Poprzednie menagerki nawet w połowie o nas tak nie dbały, jak ona.

- Słyszałem, że kiedyś była menagerką Aoba Johsai.

- Tak, dobrze słyszałeś. Przez nią nasza szkoła po raz pierwszy w historii przegrała z Aoba Johsai...Ale teraz wiemy dlaczego. Skubana ma rękę do chłopaków. - Mówił, pszyspieszając biegu.

- T-Tendō...Proszę, zwolnij biegu. Nie nadążam. - Mówił, ocierając pot z czoła.

- Słabiutko u ciebie z kondycją. - Zagwizdał czerwonowłosy - Będziesz musiał więcej ćwiczyć, Ai-Chan tak łatwo ci nie odpuści.

- Tymi słowami nie pomagasz. - Powiedział i zatrzymał się - Tak właściwie to zastanawiam się...Ai-San podoba się naszemu kapitanowi? - Spytał zaciekawiony.

- Huh? - Blokujący odwrócił głowę i zobaczył jak rozmawiasz z Ushijimą, który na ustach miał delikatny uśmiech - Tak, są parą od jakiegoś czasu. - Mówił, przyglądając im się - Więc sobie odpuść i nie rób nadziei.

- C-Co? Nie! To nie tak jak myślisz! - Zrobił się czerwony i zaczął energicznie gestykulować dłońmi - Mnie nawet nie interesują dziewczyny! - Powiedział, ale zaraz zatkał sobie usta dłonią - O jejku! - Wypiszczał, niemal paląc się ze wstydu.

Usłyszałaś to, więc zwróciłaś głowę w stronę owej dwójki. Na twoich ustach pojawił się mały, głupi uśmieszek. Pokręciłaś z rozbawieniem głową i wróciłaś spojrzeniem do Ushijimy.

- Za tydzień mamy mecz treningowy, więc musicie być dobrze przygotowani. - Kontynuowałaś temat, który chłopak sam zaczął - Dobrze by było, gdybyście jednak wygrali te mecze. Niby to nie są zawody, ale wiesz...

- Tak, tak. Rozumiem. - Przytaknął, rozciągając nadgarstki w tył i na boki - Będziemy dzisiaj grać, czy wracamy do punktu wyjścia?

- Punktu wyjścia? - Spytałaś, marszcząc brwi - Nie wiem o czym mówisz... - Powiedziałaś, a zaraz po tym w głowie miałaś siedzących na ławce chłopców - Aa...O to ci chodzi. - Mruknęłaś - Nie, dzisiaj pozwolę wam zagrać. Darujmy sobie te wszystkie zapiski. - Pokazałaś mu swoje dłonie - Jeszcze nieco ręce mnie bolą.

Zielonowłosy potajemnie złapał za twoją dłoń i szybko ją ucałował w ten sposób, by nikt tego nie zobaczył. Oczywiście ty byłaś pewna, że wszyscy to widzieli i zaczęłaś się na niego wydzierać, żeby nie robił takich rzeczy publicznie. Twoje policzki były czerwone, miałaś je nadęte, a brwi zmarszczone. Wyglądałaś śmiesznie i uroczo jednocześnie. Siatkarz położył ci dłoń na głowie i przymknął oczy, uśmiechając się.

- Waka-Chan, musisz liczyć się z tym, że ktoś może sobie nie życzyć takiego czegoś. - Zganiłaś go, tupiąc nogą - Dla kogoś, kto nie jest w związku, taki widok nie jest przyjemny, naprawdę.

- Mówisz to tylko dlatego, że czułaś się tak samo będąc jeszcze singielką? - Spytał, podnosząc jedną brew.

- Tak! - Spojrzałaś w sufit - Nie można patrzeć tylko na siebie, Waka-Chan.

- No dobrze, już dobrze. Spokojnie. - Chłopak stanął do reszty tyłem, skutecznie cię zasłaniając - A teraz? Nikt cię nie widzi.

Zmrużyłaś powieki i wskazałaś na niego palcem, rozchylając usta.

- A od kiedy ty, przepraszam bardzo, taki do okazywania uczuć chętny? - Spytałaś podejrzanie, a chłopak widocznie nieco się zmieszał.

- Każdy musi wiedzieć, że jesteś...

- Każdy wie, że z tobą chodzę. Nawet dyrektor. - Przerwałaś mu.

- Więcej pomysłów nie mam. - Wzruszył ramionami i schylił się ku tobie.

- Nie ma mowy. - Ty także się schyliłaś jednak po to, by przed nim uciec - W domu.

Kapitan westchnął, nie rozumiejąc tego, dlaczego nie chciałaś pozwolić mu się pocałować. Chociaż w sumie jak się tak teraz nad tym zastanowić, to dawny Wakatoshi nawet nie uśmiechał się publicznie, a teraz był gotów pocałować ją w najbardziej zatłoczonym miejscu. To nie było normalne, dopiero teraz uświadomił sobie, jak bardzo go zmieniłaś.

Wesołym krokiem poszłaś w stronę kantorka, z którego wyjęłaś piłkę i wróciłaś do chłopców, rzucając im ją.

- Gramy! - Powiedziałaś z uśmiechem, a wtedy zadzwonił twój telefon - Halo?

- Ai-Chaaan! Zgadnij co?! - Od razu rozpoznałaś Oikawe.

- No co?

- Kyaaaa! Przyjeżdżamy do was! Cieszysz się, prawda?! - Wypiszczał, nieco uszkadzając twój słuch.

- Kiedy? - Spytałaś, a chłopcy patrzyli na ciebie.

- Za tydzień! Na mecz treningowy! Tym razem uda nam się zmierzyć! Zniszczymy twoją drużynę.

- Mhm...Nie sądzę. - Powiedziałaś kpiąco.

- Albo mam wrażenie, albo twoje ego od tamtego wypadku wzrosło! Podoba mi się to, Ai-Chan!

- Tak, tak. Tylko po to dzwoniłeś?

- No oczywiście, że nie! Przekaż Wakatoshi'emu, że zabieram cię do siebie. - Wywróciłaś oczami na jego słowa - Jesteś moją jedyną przyjaciółką! Nie oddam cię temu zgredowi!

- Powinieneś pójść do Shiratorizawy. - Wymamrotałaś i od razu usłyszałaś dźwięk zakończonego połączenia.

- Oikawa? - Ushijima spojrzał na ciebie.

- Skąd wiesz?

- Powinieneś pójść do Shiratorizawy. - Prychnął pod nosem.

- Też cię kocham. - Puściłaś mu oczko i rozpoczęłaś mecz.

******************************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro