•Rozdział 45•

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siedziałaś z brodą opartą na dłoniach i obserwowałaś przebieg meczu, faktycznie Shiratorizawa nie odpuściła sobie treningów po twoim odejściu i bardzo cię to cieszyło. Byli niesamowici, zarówno w ataku, bloku, jak i odbiorze. Do serwów też nie było się co przyczepiać, były bezbłędne i cholernie silne. Kolejny atak Wakatoshi'ego zakończył się zdobyciem przez niego punktu...Dziesiątego z kolei. Patrzyłaś na niego z podziwem i zachwytem, co widział Oikawa.

- Może to i lepiej, że do siebie wrócili? - Szatyn szturchnął Iwaizumi'ego - Ai wygląda na szczęśliwą.

- I to jest najważniejsze. - Hajime pokiwał głową - Ale teraz o tym nie myśl, najważniejszy jest mecz.

- Masz rację, trzeba się skupić na wygranej.

- Chłopcy... - Zaczęłaś, nie patrząc na nich - Obgadujecie mnie, gdy siedzę obok was? - Spytałaś rozbawiona - Trochę dyskretniej to róbcie.

Obaj siatkarze poczerwienieli ze wstydu i już więcej się nie odezwali. Koniec końców Karasuno przegrało obydwa sety i nieco przybici, zasiedli na ławkach. Wstałaś i ruszyłaś w stronę Ushijimy, który stał do siebie tyłem. Położyłaś mu dłonie na ramionach i stanęłaś na palcach, całując jego kark, ale zaraz wytarłaś usta dłonią.

- Ale się spociłeś. - Mruknęłaś, a on odwrócił się do ciebie - Trzymaj. - Rzuciłaś mu ręcznik na twarz.

- Dzięki. - Kiwnął ci głową i wytarł twarz oraz kark - I jak? Dobrze nam poszło? - Spytał, przyglądając ci się.

- Bardzo dobrze. - Uśmiechnęłaś się - Kiedy twoje serwy tak się poprawiły? - Usiedliście na parkiecie na przeciwko siebie.

- W dniu, w którym zerwaliśmy... - Zaczął, wzdychając i podniósł na ciebie wzrok - Byłem zdenerwowany i wyżywałem się na piłce. Jakoś tak wyszło - Wzruszył ramionami.

- Czyli, że wyszło ci na dobre, tak? - Podniosłaś dłoń i poczochrałaś jego fryzurę - Dobrze się spisałeś. Moje gratulacje.

- Dziękuję. - Zamknął oczy i westchnął.

- Teraz będzie chwila przerwy i Karasuno będzie grało przeciwko mojej drużynie. - Powiedziała, patrząc przez ramię na zawodników - Potem znów przerwa i wy będziecie grać przeciwko nam.

- Karasuno się nieźle zmęczyło, więc Aoba Johsai nie ma trudnego zadania.

- Nie powinieneś lekceważyć żadnego przeciwnika, mogą cię zaskoczyć.

- Skoro tak mówisz...

~•••~

- No cóż mogę powiedzieć... - Spojrzałaś na drużynę - Jest to mecz sparingowy, więc nie dołujcie się, jeśli coś pójdzie nie tak...Wszystkie błędy można poprawić. - Mówiłaś, a wszyscy cię słuchali - Jednakże życzę wam powodzenia i jak najwięcej asów serwisowych. - Uśmiechnęłaś się i przytuliłaś każdego z nich.

- Wygramy dla ciebie, Ai-Chan! - Iwaizumi poczochrał twoja fryzurę, na co zachichotałaś.

- Wierzę w to.

- Zawodnicy! Na boisko!

Jeszcze raz rzuciłaś miłe słowa w stronę chłopców i usiadłaś na ławce obok trenera, który czekał na rozpoczęcie meczu. Z początku gra była spokojna, ataki były delikatne, a serwy mało efektowne. No, było spokojnie, a przynajmniej do zdobycia pierwszego punktu. Punkt zdobyła Shiratorizawa, co zdenerwowało całe Aoba Johsai. Czerwona lampka zapaliła się u Oikawy i Iwaizumi'ego. Po piątym punkcie zaczęli grać bardziej agresywnie.

Wzięłaś głęboki wdech, obserwując jak Ushijima przebija się przez blok Iwaizumi'ego i Kyōtani'ego. Kolejny punkt dla Orłów, już szósty z kolei. Może i kondycja zawodników z Seijoh była bardzo dobra, ale brakowało im czegoś, co w tej chwili miała Shiratorizawa. Zaufanie. Każdy z drużyny Orłów był w pełni skupiony i pewny, że jego przyjaciel stoi w danym miejscu. W Aoba Johsai tego brakowało, co chwilę oglądali się za siebie w obawie, że danego zawodnika nie będzie w wyznaczonym miejscu. Byli zdezorientowani, ale i biła od nich determinacja.

W pewnym momencie Shirabu i Goshiki w tym samym czasie rzucili się po piłkę, a wtedy nieszczęśliwie zderzyli się ze sobą. Patrzyłaś na to wszystko ze skupieniem wymalowanym na twarzy, chłopcy się podnieśli, jednak czarnowłosy widocznie odczuwał duży ból. Gdzieś zrobili błąd, jakby w jednej sekundzie całe zaufanie zniknęło. Rozejrzałaś się, jednak wydawało się, że nikt nie zwrócił na to zbytniej uwagi.

- Zaraz wrócę, trenerze. - Wstałaś i skierowałaś się na drugą stronę boiska, obchodząc je wokół - Trenerze. - Zaczęłaś, przysiadając się do starszego mężczyzny.

- Oh...Witaj, Ai. Co cię do mnie sprowadza?

- Goshiki zderzył się przed chwilą z Shirabu...I... - Zerknęłaś na wspomnianego wcześniej zawodnika - Powinien trener go zdjąć, widać, że nie czuję się dobrze.

- Nie zauważyłem żadnych zmian, nie sądzę, by trzeba było go zdejmować. Przez to Shiratorizawa może przegrać, rozumiem, że dla ciebie teraz ważne jest zwycięstwo twojej drużyny, ale...Co ty robisz? - Spytał zdziwiony, gdy podniosłaś dłonie.

- Czas dla Aoba Johsai! - Krzyknął sędzia, wskazując na ciebie.

- Lepiej niech trener go o to zapyta, bo taki mały uraz może okazać się czymś większym, sama wiem to po sobie. I źle mnie trener zrozumiał, w tym meczu nie liczę na wygraną Seijoh, obie drużyny są dla mnie bardzo ważne. Przykro mi, że trener tak powierzchownie mnie ocenił, do widzenia. - Skłoniłaś się wpas i odeszłaś do swojej drużyny, zostawiając starszego mężczyznę ze zdziwieniem na twarzy.

Kiedy podeszłaś do chłopców, żaden z nich nie pytał o powód, dla którego wzięłaś czas. Uzupełnili płyny i przygotowali się psychicznie na dalszą grę, pierwszy set niedługo miał się zakończyć, niestety, ale niekorzystnie dla twojej obecnej drużyny. Przerwa dobiegła końca, a na boisko wrócili siatkarze, ku twojemu zadowoleniu Goshiki został na ławce. Martwiłaś się, żeby czasami naprawdę coś poważnego mu się nie stało.

- Kiedyś bardzo ucierpisz na swojej dobroci. - Trener Seijoh spojrzał na ciebie - Okazujesz zbyt wiele serca dla innych, przez co na pewno niektórzy będą chcieli to wykorzystać.

- Będę się tym martwić, gdy faktycznie się to stanie. - Powiedziałaś i oparłaś brodę na dłoni - Na razie najważniejszy jest mecz.

~•••~

Przymknęłaś oczy i spuściłaś głowę, gdy ostatni, zwycięski punkt przeszedł na stronę Shiratorizawy. Niby mecz sparingowy, ale dla chłopców był naprawdę ważny. Powoli się podniosłaś i rozłożyłaś ramiona, a przybity Iwaizumi stanął przed tobą, więc objęłaś go i przytuliłaś. Nie kłamiąc, spodziewałaś się takiego wyniku, było ci szkoda drużyny Seijoh, ale miałaś małą nadzieję, że jednak wygrają. Byli tak blisko zwycięstwa, poróżniły ich zaledwie dwa punkty, w obu setach.

- Tooru-San...Nie płacz teraz. - Uprzedziłaś go, gdy odsunęłaś się od Hajime, a on zgryzł policzek od środka - Byliście niesamowici, jak zwykle z resztą, te dwa punkty...Następnym razem wygracie.

- Przestań... - Zacisnął pięści i odsunął się od ciebie - To twoja wina! Gdybyś ich nie trenowała, wygralibyśmy z palcem w nosie! - Łzy spłynęły po jego policzkach, gdy na ciebie krzyczał.

- Tooru-San... - Zaczęłaś spokojnie, podnosząc dłonie - Nie daj się ponieść emocjom...Doskonale wiesz, że to nigdy nie wychodzi ci na dobre.

- Zamknij się! Mówię pieprzoną prawdę! Od początku powinnaś trenować tylko nas! - Patrzyłaś na niego ze spokojem, przywykłaś do jego humorków, ale nie spodziewałaś się jego późniejszych słów.

- Huh? Czyli, że byłam ci tylko potrzebna do treningów i wygranych? - Spytałaś, krzyżując ramiona pod biustem.

- Dokładnie tak! - Pojawiał głową i wytarł łzy wierzchem dłoni.

- Oikawa! - Upominał go Iwaizumi - Nie krzycz na nią!

- Nie będziesz mi mówił, co mam robić! Jestem kapitanem i mam tu więcej do gadania, niż ty!

- Tooru-San! Jak możesz tak mówić do własnego przyjaciela?! - Zdenerwowałaś się, a reszta drużyn przyglądała się tej scenie.

- Nie wtrącaj się, ty tym bardziej nie masz nic do gadania! Moja drużyna przegrała przez ciebie i doskonale o tym wiesz!

- Co proszę? - Spytałaś przez zęby - Twoja drużyna? Mówiłam ci coś na ten temat... - Zacisnęłaś pięści - Znów będziesz zachowywał się jak pieprzony, zadufany w sobie laluś, tak?! Drużyna nie należy do nikogo!

- Gówno prawda! Wiesz co?! - Spojrzał na ciebie zdenerwowany - Dla naszej drużyny byłoby lepiej, gdybyś odeszła! Pewnie powiedziałaś im wszystko, co było potrzebne, żeby nas zniszczyć!

- To nie jest prawda! - Próbowałaś się bronić - Nigdy bym tego nie zrobiła!

Oikawa zaśmiał się gorzko i posłał ci spojrzenie pełne pogardy, w tej chwili rządziła nim złość, sam nawet nie panował nad tym, co mówił.

- Jesteś naprawdę naiwna, ale nie potrafisz kłamać.

Pokręciłaś głową ze zrezygnowaniem i wzięłaś głęboki wdech, pomimo tego, iż miałaś świadomość, że to pod wpływem emocji, to zabolało cię to.

- Przepraszam. - Powiedziałaś głośno - Nigdy złego słowa o was nie powiedziałam, ale jeśli uważasz, że to moja wina, to ja nie zamierzam się kłócić...To naprawdę nie jest potrzebne. - Twój ton głosu z każdym kolejnym słowem stawał się coraz bardziej spokojny - Ale trochę mi przykro, że tak myślisz. Mniejsza o to, pożegnajcie się z resztą, niedługo musimy wyjechać. - Zwróciłaś się, tym razem do reszty i odeszłaś w stronę wyjścia z hali.

- Jejku...Wielki Król jest taki podły dla swoich poddanych. - Prychnął Tsukishima - Ale nie sądzę, by ta dziewczyna była na tyle głupia, by dać sobą pomiatać. - Westchnął i zerknął na Tobio - Hej, Królu, coś nie tak? - Spytał kpiąco.

- Nic. - Prychnął i odwracając się, odszedł.

- Wielki Król nie potraktował dobrze Ai-Senpai, tak nie można! - Zbulwersował się Hinata.

- Masz rację, Hinata. - Sugawara mu przytaknął.

- To jak ją potraktowałeś było podłe. - Warknął Iwaizumi - Włożyła tyle serca w naszą drużynę i tyle nam pomagała...Jesteś okropny, nie zależy ci na niczym innym, niż wygrana! - Pokręcił głową i odszedł.

Wakatoshi, który słyszał wszystko, postanowił za tobą pójść. Nie chciał zostawiać cię samej w takiej sytuacji, wyszedł i od razu rzuciłaś mu się w oczy. Stałaś przy ławce i patrzyłaś w gwiazdy,, gdyż było już bardzo późno.

- Ai. - Odwróciłaś głowę w stronę Wakatoshi'ego.

******************************************

A jednak! Dałam radę się wyrobić!

Uff.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro