•Rozdział 48•

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Seitaro! Jesteś moim chłopakiem, ale za to nawet Ai cię zamorduje i nie będę wtedy w stanie ci pomóc! - Obudziłaś się, słysząc krzyki z dołu.

- Ale co w tym złego? Nie wygląda przecież tak źle!

- To nieistotne, przecież to jej chłopak!

- Oh...Wrócili do siebie? No to nieźle.

Wyszłaś zaspana z pokoju i zeszłaś na dół, gdzie siedzieli obaj chłopcy. Ci podnieśli na ciebie wzrok, a Seitaro poczerwieniał nieco na policzkach.

- O czym gadacie? - Spytałaś, ziewając i zakrywając usta dłonią.

- O-O niczym takim! - Seitaro gwałtownie wstał - Chcesz coś na śniadanie?

- Szybko się zadomowiłeś. - Parsknęłaś śmiechem - Nie, żebym miała coś przeciwko, a skoro już proponujesz...To faktycznie, głodna jestem.

- Dobra! Idę zrobić śniadanie! - I pobiegł do kuchni.

- Znowu mnie obgadywaliście? - Zapytałaś, zerkając na swojego brata.

- Nie... - Odparł wymijająco - Coś ty. - Machnął lekceważąco dłonią.

- Głucha jeszcze nie jestem. - Walnęłaś się obok niego na kanapę - Waka-Chan był wściekły, ale za kilka dni będzie wszystko okej, w końcu to była zmywalna farba. - Widziałaś, jak Hayato robi się blady - Prawda?

- Tak trochę...Seitaro nie za się na farbach i...

- No chyba robisz sobie ze mnie jaja. - Wstałaś i pobiegłaś do przedpokoju, by ubrać buty - Nie wiem, kiedy wrócę! - Wróciłaś się jeszcze na górę po kurtkę, czapkę i rękawiczki.

Potem wróciłaś na dół i wybiegłaś z domu, kierując się w stronę najbliższego i najbardziej wyposażonego sklepu. Weszłaś do środka i zaczęłaś szukać działu z farbami. Kiedy stanęłaś przed odpowiednią półką, stanęłaś jak wmurowana. Kilkadziesiąt odcieni zielonego, twoja powieka drgnęła. Wzięłaś odcień, który wydawał ci się najbardziej adekwatny do naturalnego koloru Ushijimy. Chciałaś iść do kasy, ale wróciłaś się, biorąc jeszcze jedną farbę na zaś. Zapłaciłaś przy kasie i chowając farby do kieszeni kurtki, skierowałaś się w stronę domu swojego chłopaka.

- Ushi, to ja. - Powiedziałaś do domofonu, a brama się odsunęła.

Weszłaś na teren domu, a następnie do środka, gdzie od razu powitały cię ramiona Ushijimy. Zamrugałaś zdziwiona nagłym atakiem czułości ze strony chłopaka, ale odwzajemniłaś gest.

- Mam coś dla ciebie. - Chciałaś się odsunąć, ale ci na to nie pozwolił.

- Lepiej teraz na mnie nie patrz.

- Przecież nie mogę ciągle na ciebie nie patrzeć, chce ci pomóc, mam nawet farbę. - Tym razem odsunęłaś się ze skutkiem i wyjęłaś z kieszeni opakowania, potrzasając nimi.

- Ale przecież to ma zejść, zmywalna farba, czy coś. - Wskazał palcem na swoje włosy.

- Heh...Bo widzisz...Jakoś tak wyszło, że Seitaro... - Pokręciłaś czubkiem buta po podłodze - Wziął złą farbę i...Raczej prędko się nie zmyje. - Wytłumaczyłaś.

- Co? - Spytał zirytowany - Jakim trzeba być kretynem, żeby...Ugh! - Złapał się za głowę.

- Spokojnie, spokojnie, Waka-Chan! Twoja dziewczyna jest genialna i ci w tym pomoże! - Wskazałaś kciukiem z szerokim uśmiechem na siebie.

Ushijima uśmiechnął się delikatnie i zabrał od ciebie kurtkę, którą odwiesił na wieszak i poszedł razem z tobą do toalety.

- No dobra... - Odpakowałaś farby - Muszę to rozrobić, potrzebna mi miska, łyżka i rękawiczki...A nie, są w zestawie.

- Okej, zaraz wszystko przyniosę. - Ushijima zniknął za drzwiami łazienki.

Kiedy wrócił, miał ze sobą potrzebne rzeczy i postawił je na pralce. Kazałaś mu usiąść w wannie, bo po stołek nie chciało ci się iść. Siedział tyłem do ciebie, więc zaczęłaś rozrabiać farbę. Kiedy już to zrobiłaś, przyjrzałaś się chwilę chłopakowi. Podeszłaś i schyliłaś się, sięgając dłońmi do jego koszulki i gwałtownie pociągnęłaś ją do góry.

- Co robisz? - Spytał, podnosząc dłonie, by ułatwić ci ściągnięcie jego koszulki.

- Spokojnie, przecież cię nie zgwałcę. - Prychnęłaś kpiąco - Nie chce uwalić ci koszulki. - Wytłumaczyłaś i rzuciłaś koszulkę na na kosz - Dobra, siedź spokojnie, a ja nałożę ci farbę na włosy.

- Dobrze.

~•••~

Siedziałaś na brzegu wanny, susząc włosy Ushijimie. Ten siedział spokojnie z zamkniętymi oczami, będąc w pełni zrelaksowany, a ty jeździłaś palcami po jego włosach. Już z początku wydawało ci się, że coś jest nie tak, ale dopiero po wysuszeniu zauważyłaś, co się stało. Różowy zmieszał się z jasnym zielonym i powstał...Jakiś dziwny odcień...Żółtego? Blondu?

- Ushi... - Zaczęłaś delikatnie.

- Hm? - Mruknął, opierając tył głowy o twoje udo, gdyż siedziałaś bokiem na brzegu.

- Coś poszło nie tak...

- Serio? Jaki tym razem kolor mam? Niebieski? Czerwony? A może biały?

- Blond... - Rzekłaś krótko i od razu poczułaś, jak Wakatoshi cały się spiął - Przepraszam! - Przytuliłaś się do niego.

- Nic się nie stało. - Zamknął oczy u westchnął.

- Może...Pójdziemy po prosto do fryzjera? Jest zimno, więc możesz założyć czapkę, nikt nie zauważy.

- To chyba lepszy pomysł.

Wstał i wyszedł z wanny, by przejrzeć się w lustrze. Wpatrywał się chwilę w swoje odbicie i przetarł twarz dłońmi, nie wiedząc jak na to zareagować.

- Zrobiłaś to specjalnie? - Spytał, podnosząc brew.

- Nie! No skąd! Chciałam dobrze! - Wtuliłaś twarz między jego łopatki i objęłaś go w pasie.

- Jesteś pewna? - Patrzył w odbicie i na twoje dłonie, leżące na jego odkrytym brzuchu.

- Tak. Jak tylko dowiedziałam się od Hayato, że ta farba nie jest zmywalna, podbiegłam do sklepu, naprawdę przepraszam. - Ucałowałaś skórę na jego plecach, a Ushijima mimowolnie westchnął z zadowolenia - Idziemy do tego fryzjera?

- Fryzjer może poczekać.

Odwrócił się do ciebie i przycisnął usta do twojej szyi, odchyliłaś głowę nieco w bok. Twoje serce niemiłosiernie szybko biło przez co i twój oddech stał się szybszy. Niby chciałaś tej czułości, ale...Coś cię blokowało. Położyłaś dłonie na jego torsie i delikatnie go od siebie odepchnęłaś, dotykając dłonią szyi.

- Zrobiłeś mi malinke...Znowu?! - Zbulwersowałaś się i walnęłaś pięścią w jego tors, na co się zaśmiał - Idziemy do fryzjera, bo ten blond zeżre ci mózg już do końca. - Złapałaś go za dłoń i zaprowadziłaś do jego pokoju - Ubierz się i idziemy.

- Ale...

- Nie ma żadnego ale, ubierasz się i idziemy! - Wyszłaś z jego pokoju i zbiegłaś na dół długo na niego nie czekałaś.

- Już możemy iść.

- Zapomniałeś o czapce.

- Oh...Racja, dzięki. - Przyjął od ciebie czapkę i założył ją na swoją głowę.

Złapałaś za jego dłoń i poszliście w stronę najbliższego salonu fryzjerskiego, zaczął padać śnieg. Patrzyłaś w niebo, a płatki wpadały ci w oczy, przez co jego mrużyłaś.

- Ohayo~! - Spojrzałaś w stronę głosu, który usłyszałaś.

To ten sam różowowłosy, który obsługiwał cię w kawiarni. Miło się uśmiechnęłaś i skinęłaś głową.

- Ohayo.

Minęliście go, a Ushijima jeszcze kątem oka go obserwował.

- Kto to? - Spytał, schylając się do twojego ucha.

- Kto? Ten chłopak? - Pokiwał energicznie głową - Jak wracałam do domu, to byłam w kawiarni, akurat miał swoją zmianę.

Ushijima się nie odezwał, szedł spokojnie i próbował nie dawać po sobie poznać, że nie podobał mu się ten kelner.

******************************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro