•Rozdział 50•

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Co? - Spytałaś nieobecnie - Co oni robią?! Grajcie do cholery, a nie! Bawicie się w podawanie! - Krzyczałaś na telewizor, żywo gestykulując rękoma.

- Wygląda na to, że wygrałem zakład. - Ushijima przyglądał ci się z rozbawieniem i skrzyżował ramiona na torsie.

- Gówno prawda! Oni tylko żartują, na pewno zaraz strzelą tę cholerną bramkę! - Krzyknęłaś, a z końcem twoich słów rozbrzmiał gwiazdek - No chyba jaja sobie robicie. - Rzekłaś zrezygnowana i opadłaś smutna na kanapę.

- Wygrałem, kochanie. - Wyszeptał ci do ucha i zgryzł jego płatek.

Przeszedł cię dreszcz, ten przyjemny. Odchylił twoją głowę do tyłu i złożył mokry pocałunek na linii twojej szczęki. Mruknęłaś, zamykając oczy i postanowiłaś poczekać na to, co dalej ma zamiar zrobić. Powoli położył cię na brzuchu i odgarnął włosy, składając pocałunki na twoim karku, potem przeniósł je na twoje plecy, gdy podwinął twoją koszulkę. Leżałaś z głową opartą o przedramiona i skupiałaś się na każdym czynie zielonowłosego, ten zaś zassał twoją skórę na talii, by zostawić w tamtym miejscu malinke, potem kolejną zrobił w innym miejscu, a następnie kolejną i kolejną. Jęknęłaś cicho w poduszkę, mocno się czerwieniąc i zacisnęłaś powieki.

Ushijima powoli ściągnął z ciebie spodnie i zaczął obdarowywać pocałunkami twoje uda, oraz pośladki. Niby wszystko było super, ale do czasu, gdy nie złapał cię porządny skurcz w podbrzuszu. Ponownie jęknęłaś, ale tym razem z bólu, co rozpoznał Ushijima. Podniósł cię i oparł o swój tors, a ty zaczęłaś głęboko oddychać, gdy poczułaś się jeszcze gorzej.

- Ai, wszystko w porządku?

- Niedobrze mi... - Mruknęłaś i zerwałaś się, chcąc pobiec do łazienki, ale grzmotnęłaś na podłogę, gdyż Ushijima zamiast całkowicie zdjąć twoje spodnie, zsunął je do kostek - Cholera jasna. - Zrzuciłaś spodnie i pobiegłaś do toalety, zamykając drzwi.

Kolejny raz tuląc muszle klozetową, zwymiotowałaś. Na kolanach podeszłaś do zlewu i zwilżając odrobię dłoń, umyłaś sobie usta, powtarzając kilkukrotnie czynność. Spuściłaś wodę i usiadłaś pod ścianą, kładąc czoło na podciągniętych ramionach.

Co jest ze mną nie tak?

- Ai? - Usłyszałaś pukanie do drzwi - Wpuść mnie.

- Zaraz wyjdę... - Mruknęłaś nieobecnie - Tylko...Po prostu daj mi chwilę.

- Na pewno wszystko dobrze?

- Tak. - Twój głos nie brzmiał zbyt pewnie - Po prostu zrobiło mi się chwilowo słabo.

- Tym bardziej powinnaś mnie wpuścić, jeśli zasłabniesz, a drzwi będą zamknięte...

- Nie są zamknięte. - Wybełkotałaś, a Ushijima od razu wszedł do środka.

Klęknął przed tobą i złapał cię za dłonie. Nie miałaś pojęcia dlaczego tak nagle cię złapało, ani czy to było coś poważniejszego, choć nie spodziewałaś się jakiejś choroby.

- Może powinniśmy pojechać do lekarza?

- Nie sądzę, nic mi nie jest. Przecież każdemu może zrobić się niedob... - Nadęłaś policzki i gwałtownie się poruszyłaś, a siatkarz westchnął i odsunął się, byś mogła podejść do toalety.

Dzielnie wszystko zniósł, trzymając twoje włosy i smarując cię dłonią po plecach. Znów przepłukałaś usta wodą, a potem poszłaś do pokoju Ushijimy, który kazał położyć ci się pod kołdrą. Zniknął na chwilę, a ty nieco się skuliłaś, by zniwelować w choć małym stopniu bóle brzucha i nudności. Wakatoshi w tym czasie przygotował herbatkę z cytryną i w trakcie jej przygotowywania, zadzwonił do twojego brata.

- Heloł? - Spytał głupiutkim głosem Hayato.

- Cześć, słuchaj, czy Ai wcześniej miała nagłe zwroty głowy i wymiotowała? - Spytał, mieszając herbatę.

- Raz, a co? Czy coś się stało? Źle się czuję? - Hayato od razu stał się poważny.

- Nie, znaczy...Tak. Zwymiotowała i słabo się czuję.

- Okej...Zaraz po nią przy...

- Nie, nie musisz. Zajmę się nią, spokojnie. Chciałem tylko się zapytać.

- No dobra, ale jakby coś się działo, od razu masz dzwonić.

- Oczywiście...Na razie.

- Cześć. - Hayato się rozłączył, ale od razu zaczął rozmawiać o tym z Seitaro.

Ushijima zabrał kubek z parującym płynem i chowając telefon do kieszeni, skierował się do swojego pokoju. Wszedł do środka i od razu napotkał twoje zamglone tęczówki, jakbyś kompletnie odpłynęła.

- Ai? Na pewno wszystko dobrze? - Spytał i odłożył herbatę, a następnie usiadł na łóżku.

Martwił się i nie dało się tego ukryć, było to widać od razu. Jego zmartwiony wyraz twarzy i smutne tęczówki, zaczął głaskać cię po policzku i głowie, dzięki czemu powoli uspokajałaś swoje szybkie bicie serca i przyspieszony oddech. Wyjęłaś dłoń spod ciepłej kołdry i złapałaś nią jego większą odpowiedniczkę, a następnie splotłaś wasze palce razem.

- Jeśli gorzej się poczujesz, natychmiast mi o tym powiedz, dobrze? - Spytał, schylając się do ciebie - Nie chce, żebyś cierpiała.

- Ushi... - Pociągnęłaś nosem i odkryłaś kołdrę - Połóż się ze mną.

- Skoro chcesz.

Ułożył się na boku, a ty wtuliłaś się w jego tors, obejmując ciasno. Zamknęłaś oczy i zaciągnęłaś się zapachem jego perfum, przez co mimowolnie się uśmiechnęłaś.

- Masz śliczne perfumy. - Szepnęłaś.

- Cieszę się, że ci się podobają. - Trzymał brodę tuż przy czubki twojej głowy i patrzył nieobecnie w ścianę - Ai...

- Hm? - Mruknęłaś sennie.

- Jeśli jeszcze raz tak nagle ci się pogorszy...Jedziemy do szpitala.

- Nie...Nie chce do szpitala. Nie znowu. - Mówiłaś, tuląc się do niego mocniej - Proszę...Ushi...Ja nie chce. - Mówiłaś coraz ciszej - Chce zostać przy tobie.

- Dobrze, będziesz przy mnie. - Zamknął oczy i pocałował cię w skroń na dobranoc.

~•••~

- Nie, Ai, jedziemy do szpitala. Jesteś cała blada. - Powiedział, biorąc cię na ręce.

- Nic mi nie jest, puść mnie. - Wyrwałaś mu się i stanęłaś o własnych siłach, ale musiałaś podpierać się o swojego chłopaka - Po prostu...Źle się czuję, każdemu się zdarza.

- Czy ty siebie widzisz? Wyglądasz jak trup! Jedziemy do szpitala i bez dyskusji.

- Dobra! - Poddałaś się - Ale najpierw idę zwymiotować. - Mruknęłaś i poczłapałaś do toalety, potem Ushijima mógł słyszeć te typowe dla wymiotowania dźwięki, na co delikatnie się skrzywił.

Zdjął z wieszaka twoją kurtkę i czekał cierpliwie, aż do niego zejdziesz. Długo to nie trwało, bo po kilku minutach wróciłaś, jednak trzymając przy ustach mały, zwilżony ręcznik.

- Co się stało? - Spytał, łapiąc się delikatnie w talii i zaczął przyglądać się twojej twarzy.

- To nic...Uderzyłam się po prostu w zęby i krew mi zaczęła lecieć.

- Ai, musisz bardziej uważać.

- Wiem, wiem, jestem lekkomyślna i takie tam... - Mruknęłaś, wywracając oczami - Możemy już jechać?

- Tak, moja mama nas zawiezie.

- Dobrze. - Ubrałaś kurtkę i dalej trzymając ręcznik przy ustach, wyszłaś na zewnątrz i wsiadłaś z Ushijimą do auta.

- Ai, kochanie, jak się czujesz?

- Dob... - Poczułaś jak Wakatoshi dźgnął cię łokciem w bok - Uh...Nie za dobrze. - Wyjęczałaś, krzywiąc się.

- Dobry Boże, jedziemy jak najszybciej. - Odpaliła auto i ruszyła.

- N-Niech się pani nie spieszy, nie ma potrzeby. - Zaczęłaś, ale kobieta okazała się bardziej uparta, niż przypuszczałaś.

- Ależ jest potrzeba! Musimy się upewnić, czy nic ci nie jest!

I tak minęła ci droga do szpitala, na szczęście długo to nie zajęło. Na lekarza również długo nie czekałaś, więc już po chwili siedziałaś w jego gabinecie. Oczywiście Ushi i jego mama siedzieli na korytarzu. Kiedy zapytał cię o objawy, wszystko wytłumaczyłaś.

- Rozumiem...Czy coś jeszcze?

- Dzisiaj, zanim tu przyjechałam...Zaczęłam wymiotować krwią. Tylko błagam, niech pan nie mówi tego nikomu z rodziny, nie chce, żeby się martwili! - Złożyłaś dłonie jak do modlitwy.

- Nie jestem co do tego pewny, moim obowiązkiem jest poinformowanie twojej rodziny.

- Niedługo będą moją osiemnaste urodziny, będę już pełnoletnia, więc nie będzie miał pan już tego obowiązku. Proszę wstrzymać się ten miesiąc... - Poprosiłaś.

- Eh...Niech będzie. - Pokiwał głową - Zważywszy na twój wcześniejszy wypadek i połamane żebra...Możliwe, że to jest tego przyczyną.

- To było szmat czasu temu.

- Czas nie ma tu nic do rzeczy, nawet po kilku latach mogą pojawić się nagłe objawy, w twoim wypadku jest to krwawienie z ust. Przepiszę ci leki...Pastylki i zastrzyki.

- Zastrzyki? - Spytałaś zdziwiona.

- Tak...Z tego co widzę w twojej karcie... - Przyjrzał się dokumentom - Nie chorowałaś wcześniej na nic poważnego, ale dla pewności przeprowadzimy parę badań. Mogłabyś jeszcze raz przedstawić mi objawy?

- Ból głowy...Zawroty głowy, czasami mam szum w uszach...Wymioty...

- Dobrze, przeprowadzimy badania i stwierdzimy, co ci dolega. - Staruszek uśmiechnął się do ciebie miło i wstał - Zapraszam do innej sali.

Wstałaś i poszłaś razem z lekarzem.

******************************************

Czwarty rozdział w ciągu dnia...

Ma ktoś ochotę na jakiś maraton?

Oczywiście, jeśli ktoś chciałby taki, wtedy zrobiłabym kilkudniową przerwę od wstawania rozdziałów, by jak najwięcej ich przygotować.

To jak? Ktoś coś? Jakiś maraton?

A jak tak, to na ile rozdziałów?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro