•Rozdział 65•

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*weekend*

- Zostaw... - Mruknęłaś, gdy Ushijima chciał ściągnąć cię z łóżka.

- Ai, wstań żesz. - Zrzucił cię z łóżka, na co jęknęłaś.

- Jesteś podły. - Burknęłaś, wtulając się w podłogę - Ale tutaj też mi dobrze... - Zamknęłaś oczy.

- Wstawaj. - Ushijima odwrócił cię na plecy i łapiąc za dłonie, starał się pociągnąć twoje ciało do góry - Nie bądź uparta.

- Człowieku, jest siódma rano, w sobotę. Zostaw. Idę spać. - Odepchnęłaś jego dłonie i położyłaś się.

- Ai... - Mruknął ostrzegawczo.

- Spadaj. - Wsunęłaś się pod łóżko, wiedząc, że chłopak się tam nie zmieści - Rzuć mi poduszkę i koc z łaski swojej.

- Sama sobie weź. - Prychnął, próbując jakoś wyciągnąć cię spod łóżka.

- Dobra, goń się. - Westchnęłaś - Kiseki! - Zagwizdałaś, a psiak wlazł do ciebie pod łóżko, więc teraz było ci zdecydowanie cieplej - Dobry piesek, chociaż ty mnie kochasz. - Powiedziałaś rozczulonym głosem, irytując Ushijime.

Chłopak postanowił dać za wygraną, a raczej z pozoru i wyszedł z pokoju na chwilę. Miał nadzieję, że gdy wróci, ty będziesz leżała na łóżku i tym razem da radę postawić cię na nogi. Niestety, ale się bardzo przeliczył. Gdy wrócił, od razu zauważył brak kołdry i jednej z poduszek. Podczas gdy on się denerwował, ty sobie słodko spałaś pod łóżkiem, przytulając do siebie psa.

~•••~

Chłopcy oglądali mecz w salonie, a ty zaczęłaś powoli się budzić. Kiedy już kontaktowałaś, podniosłaś się gwałtownie, ale coś było nie tak. Odbiłaś się czołem od drewna i runęłaś spowrotem na poduszkę. Przekleństwa z twoich ust wylatywały z szybkością karabinu maszynowego i były tak głośne, że chłopcy w salonie je usłyszeli.

- Oho, Ai-Chan się obudziła. - Parsknął Oikawa - I chyba nieźle o coś przygrzmociła. - Dodał, gdy kolejne niecenzuralne słowa dotarły do jego uszu.

Wyszłaś z pokoju masując dłonią swoją głowę i zatrzymałaś się, gdy przechodziłaś obok salonu. Ushijima zerknął na ciebie, a ty prychnęłaś i poszłaś do kuchni.

- Pokłóciliście się? - Spytał Tendō.

- Nie, sama wlazła po łóżko. - Wzruszył ramionami.

- Gdybym miał do wyboru spać z tobą, albo spać pod łóżkiem, to też wybrałbym to drugie. - Oikawa parsknął śmiechem.

Zielonowłosy wywrócił oczami i wygodniej oparł się na kanapie. Wróciłaś do salonu z woreczkiem lodu, który przykładałaś sobie do czoła. Usiadłaś na fotelu i nie patrząc na resztę, dołączyłaś do oglądania meczu. Tendō szturchnął Wakatoshi'ego, a gdy ten na niego spojrzał, blokujący kiwnął głową w twoją stronę.

- Jak jest na ciebie zła, to nieważne czyja to wina, powinieneś przeprosić.

- Kiedy ja nie mam za co, to ona wlazła pod łóżko. - Rzekł, patrząc uporczywie w telewizor.

- Słuchaj, jak ją przeprosisz i to tak ładnie, to na pewności wybaczy ci to, czego nie zrobiłeś. - Tendō sam parsknął śmiechem na swoje słowa.

- Nie przeproszę jej, bo nie mam za co, rozumiesz?

- Możecie się zamknąć? - Spytałaś, przerzucając swoje nogi przez jedno podłokietnij fotela, a o drugi oparłaś się plecami - Nie słyszę komentatora.

- Ai...Chodź na chwilę. - Ushijima wstał, ale ty ani rusz - Ai.

- Cicho. - Uciszyłaś go, marszcząc brwi.

Wakatoshi miał dość, złapał cię w pasie i podnosząc, wyszedł z salonu na taras. W drodze na zewnątrz towarzyszyły mu twoje przekleństwa, nie dlatego, że zrobił coś wbrew twojej woli, po prostu przez jego gwałtowny ruch, uderzyłaś się w obolałe czoło.

- Postaw mnie. - Zarządałaś.

- Już, już...Spokojnie. - Postawił cię, a ty rzuciłaś w niego workiem wypełnionym lodem, który oczywiście bez problemu złapał - O co się złościsz?

- O nic, oddaj worek. - Wyciągnęłaś dłoń w jego stronę.

- Jeśli mi odpowiesz na wcześniejsze pytanie, to ci go oddam.

- Ushi, proszę... - Jęknęłaś żałośnie - To mnie cholernie boli. - Burknęłaś, wskazując na zaczerwienione czoło.

Zielonowłosy podszedł do ciebie i bardzo delikatnie przyłożył ci lód do czoła, na co odetchnęłaś z ulgą.

- Jak mogłaś zapomnieć, że leżysz pod łóżkiem? - Pokręcił ze zrezygnowaniem głową, a ty zrobiłaś zirytowaną minę - No już...Nic nie mówiłem. - Przytulił cię do siebie.

Zamknęłaś oczy, opierając połowę twarzy o jego tors. Delikatnie objęłaś go w talii i zacisnęłaś palce na jego bluzie. Worek z lodem zsunął ci się z czoła i opadł na jego ramię, więc poczekałaś, aż jeszcze trochę się zsunie i gdy to zrobił, nie musiałaś już przytrzymywać go dłonią. Po prostu oparłaś czoło o worek, który był pomiędzy tobą, a Ushijimą.

- Nie ruszaj się teraz. - Wymruczałaś - Nie chce mi się trzymać tego worka, więc się nie ruszaj.

Siatkarz wywrócił oczami z uśmiechem i pogłaskał cię po głowie, po czym cicho ziewnął, chowając twarz w zagłębieniu twojej szyi.

~•••~

Nuciłaś cicho pod nosem, szkicując w swoim zeszycie, z którego korzystałaś jeszcze za czasów liceum. Wszystkie notatki na temat każdego zawodnika, uwagi, opisy treningów... Strony były już nieco zużyte, ale cóż się dziwić, skoro zeszytu używałaś praktycznie każdego dnia? Ushijima mówił coś do ciebie od kilkunastu minut, ale chyba dalej nie zauważył, że go nie słuchałaś. W pewnym momencie uderzyła w ciebie poduszka. Ołówek wypadł ci z dłoni i straciłaś równowagę, przez co przechyliłaś się zbyt gwałtownie na fotelu do tyłu. Ushijima przymknął jedno oko, widząc jak grzmotnęłaś z hukiem o podłogę.

- Co się... - Mruknęłaś cicho, znacznie szybciej mrugając - Chciałeś mnie zabić? - Spytałaś, patrząc w sufit.

- To było niechcący, chciałem zwrócić na siebie twoją uwagę. - Wakatoshi zszedł z łóżka i klęknął obok ciebie.

- Nienormalny jesteś. - Powiedziałaś i spróbowałaś się podnieść, jednak jedyne do czego doprowadziłaś, to przechylenie się na drugi wraz z krzesłem - Głupi też.

- Poczekaj, pomogę ci. - Podniósł cię i usadził na podłodze.

- Dlaczego wy wszyscy się tak nade mną znęcacie? - Spytałaś z głośnym westchnieniem - A to Oikawa lutnie mi drzwiami od samochodu, a to ty mnie z krzesła wywalisz...Aż taka zła jestem? - Spojrzałaś w oczy Ushijimy, robiąc najbardziej niewinną minę na jaką było cię stać.

- C-Co? Nie! Oczywiście, że nie. Kochanie, ja naprawdę nie chciałem. - Złapał twoją twarz w dłonie - Nie jesteś taka zła.

Podniosłaś brwi na jego słowa, robiąc minę idiotki.

- Znaczy, nie o to mi chodziło. Chciałem powiedzieć, że jesteś najlepszą dziewczyną pod słońcem, lepszej sobie nie mogłem wymarzyć.

Nadęłaś policzki i spuściłaś wzrok, by po chwili szeroko się uśmiechnąć i skraść całusa atakującemu. Twoje wahania nastroju czasami doprowadzały cię do szału, ale nie tylko ciebie. Aż dziwne, że Ushijima tyle z tobą wytrzymał, podziwiałaś go za to. Objęłaś jego kark dłońmi, niby się do niego przytulając. Schyliłaś się do jego ucha.

- Następnym razem to ty spadniesz z krzesła, a ja się już o to postaram. - Wyszeptałaś, nawijając na palec kosmyk jego włosów - Nie znasz dnia, ani godziny, kochanie. - Dałaś nacisk na ostatnie słowo.

******************************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro