•Rozdział 72•

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Może łaskawie wytłumaczyć, co miałaś na myśli, podczas rozmowy z Hayato? - Skrzyżował ramiona na torsie.

Momentalnie twój wzrok z fałszywego szczęścia, stał się poważny i znudzony. Oparłaś się plecami o ścianę i skrzyżowałaś ramiona pod biustem.

- Lepiej będzie, jak sobie usiądziesz. - Mruknęłaś, wodząc za nim wzrokiem, gdy siadał na łóżku.

- No? Słucham. Tylko bez kłamstw. - Dał nacisk na trzy ostatnie słowa.

- Zależy. Od czego mam zacząć?

- Dlaczego udajesz kogoś, kim nie jesteś? - Zmarszczył brwi.

- Ah...O to ci chodzi. - Pokiwałaś głową - Z czystego strachu. - Wzruszyłaś ramionami - Nikt prócz Oikawy, Hayato i Iwy nie zaakceptował mnie, gdy byłam sobą. Krótko mówiąc, ludzie mnie nienawidzili.

- Ale jakimś cudem oni cię zaakceptowali, więc czemu się zmieniłaś? - Spytał po chwili ciszy.

- Może zacznę od początku, żebyś zrozumiał. Jednak proszę o zachowanie tego dla siebie... - Usiadłaś na podłodze i położyłaś dłonie na podciągniętych kolanach - Kiedy byłam dzieckiem, z rodzicami często wyjeżdżaliśmy do dziadków na wieś, od strony taty oczywiście. Rodzice mojej mamy nas nienawidzili, tak samo, jak mojego ojca. Miałam wtedy sześć lat, bawiłam się w salonie, gdzie dziadek trzymał różne zabytkowe rzeczy z czasów jakiejś wojny.

Ushijima uważnie słuchał każdego twojego słowa, chciał wiedzieć wszystko, niezależnie od tego, jak bolesne to było.

- Byłam dzieckiem, niczego nieświadomym z resztą...A przynajmniej tak sobie tłumaczę. - Wbiłaś wzrok w podłogę - Kiedy wszyscy byli na dworze i żegnali się ze sobą, ja zapomniałam swojego misia i wróciłam po niego. - Zacisnęłaś pięść - Przez przypadek uderzyłam maskotką w korek od gazu przy kuchence i odkręciłam go, nie był dobrze zabezpieczony, potem wsiedliśmy do samochodu i wróciliśmy do domu. - Skrzywiłaś się nieco - Na następny dzień zadzwonił do nas dziadek...Cała kuchnia wybuchła, gdy babcia chciała coś zrobić przy kuchence, nie pamiętam tego dokładnie. - Pokręciłaś głową.

Zielonowłosy rozszerzył oczy ze zdziwienia, a twój głos powoli zaczął się załamywać.

- Babcia zmarła na miejscu...Przeze mnie, przez tego pieprzonego pluszaka, po którego się wróciłam. Ukochana babcia Hayato, którą darzył niezwykłą miłością, z wzajemnością oczywiście. - Twoje oczy się zaszkliły - Oczywiście na początku nie miałam pojęcia, że to była moja wina. Matka mnie uświadomiła w dosyć...Dosadny sposób, nie szczędziła sobie gorzkich słów. Bolało, musiałam przyznać, choć było to nic w porównaniu z tym, co czuł dziadek, Hayato...Tata.

Wytarłaś oczy kantem dłoni, siąkając nosem. Musiałaś powiedzieć mu wszystko, albo teraz, albo nigdy. Nie mogłaś wycofać się, gdy zaszłaś już tak daleko.

- Po tym wszystkim nie byłam już tą samą wesołą dziewczynką, zamknęłam się w sobie i stałam się niedostępna, dla każdego, bez wyjątków. Odseparowałam się od rodziny, zerwałam wszelkie kontakty w przyjaciółmi, bałam się, że mogę komuś zrobić krzywdę. Między innymi dlatego nie miałam za złe córce partnera mojej matki, gdy odkręciła gaz. Wiedziałam, jak przerażona była, rozumiałam ją, aż za dobrze.

Odchyliłaś głowę do tyłu, opierając się o ścianę i wzięłaś głęboki wdech.

- Byłam taka aż do połowy pierwszej klasy gimnazjum, wtedy Oikawa i Iwa postanowili zareagować i starali się zmienić mój charakter na bardziej wesoły, potem do tego doszła matka. Dała mi wybór, albo się zmienię, albo wszystko powie Hayato. Nie chciałam, żeby mnie znienawidził, więc zaczęłam udawać. Na początku było cholernie trudno, jednak z czasem ludzie zaczęli mnie akceptować, a ja przestałam być sobą. Po prostu stłumiłam prawdziwą siebie i zamknęłam ją gdzieś w środku, chroniąc od ludzkiej nienawiści i bolesnego odrzucenia.

Siatkarz przetarł twarz dłońmi, będąc w szoku. Po prostu w szoku. To wszystko, co mówiłaś, nie był sobie w stanie nawet tego wyobrazić.

- Wykreowałam swoje drugie ja, które wszyscy pokochali, w tym i ty. - Przeniosłaś na niego smutny wzrok - Nikt, prócz rodziny i właśnie Oikawy oraz Iwy nie zna mojej prawdziwej strony. Chciałam pozbyć się jej na zawsze, żeby uszczęśliwić ważne dla mnie osoby. Ja nie chciałam źle, naprawdę. - Powiedziałaś, usilnie próbując się nie rozpłakać.

Wakatoshi wstał i popatrzył w twoje załzawione oczy. Westchnął i kręcąc głową, po prostu wyszedł. Patrzyłaś tępo w ścianę, całkowicie zszokowana, ale i zrozpaczona. Schowałaś twarz w dłoniach i zapłakałaś, zaciskając z całej siły palce na swojej skórze. Wiedziałaś, że tak się to skończy. Dlatego wolałaś kłamać, ale uszczęśliwiać innych. Niestety, ale swoim kosztem.

- Nie płacz, nie powinnaś.

Poczułaś, jak miękki materiał spada na twoje ciało. Ushijima usiadł obok ciebie i przyciągnął cię do siebie, opierając brodę na twojej głowie i zaczął głaskać cię po plecach.

- Przepraszam...Tak bardzo cię przepraszam. - Wtuliłaś twarz w jego tors, zaczynając jeszcze bardziej płakać.

Słone łzy lały się po twoich policzkach, podczas gdy chłopak szeptał ci słowa otuchy i co jakiś czas ucałowywał twoją skroń.

- Postaraj się uspokoić. - Rzekł łagodnie - Mam do ciebie jedną prośbę. - Dodał, gdy nieco się ogarnęłaś.

- J-Jaką?

- Bądź sobą. - Potarł kciukami twoje policzki - Bądź dla mnie sobą, dobrze?

Patrzyłaś na niego, jak oczarowana. Siąknęłaś nosem i wtuliłaś policzek w jego dłoń, uśmiechając się przez łzy.

- Kocham cię, Wakatoshi. - Przytuliłaś go z całej siły.

- Tak. Ja też cię kocham.

Odsunęłaś się po chwili i na niego spojrzałaś. Wzięłaś wdech i zamknęłaś oczy, przekrzywiłaś głowę i zachichotałaś. Momentalnie zesztywniał, a jego policzki zrobili się różowe. Nigdy nie widział u ciebie tak szczerego, a zarazem poruszającego uśmiechu, to było coś. Sam również się uśmiechnął i ucałował twój nos.

- Niezależnie o tego, jaka będziesz i tak będę cię kochał. Już zawsze. - Przejechał palcem po pierścionku, który znajdował się na twoim palcu.

~•••~

- Czyli co? Ai-Chan wraca do bycia gburkiem, tak? - Spytał przez telefon Oikawa.

- Zgadza się. - Ushijima kiwnął głową, choć szatyn nie mógł tego widzieć.

- W sumie...Lepiej żeby była gburkiem, ale szczęśliwym, niż wesołkiem, który robi wszystko na siłę i przez to cierpi.

- Niechętnie, jednak muszę przyznać ci rację. - Burknął zielonowłosy.

- To żeś mnie zdziwił, nie powiem. - Oikawa odwrócił się z telefonem w stronę Iwaizumi'ego - Oi, Iwa-Chan. Dawna Ai-Chan wraca na dobre.

- Serio? - Ushijima usłyszą zgłuszony głos czarnowłosego - Na szczęście.

Ushijima pożegnał się z atakującym i westchnął, patrząc na ciebie, gdy weszłaś do pokoju. Od razu zauważył twój poważny wyraz twarzy, co wcześniej dla niego było dosyć rzadko spotykanym zjawiskiem.

- Wróciłam. - Powiedziałaś i zamknęłaś za sobą drzwi - W sklepie nie było czekolady, więc kupiłam ci batona. - Podniosłaś siatkę na jednym palcu, pokazując mu zakupy - I jakieś picie.

- Dziękuję. - Delikatnie się uśmiechnął i usiadł na łóżku, odkładając telefon na szafkę nocną.

- Nie ma za co. - Wypakowałaś zakupy na biurko - Czytasz? - Podniosłaś do góry książkę, która leżała na blacie - Chłopak Hayato mi ją przyniósł.

- O ile nie jest o gejach, mogę przeczytać. - Kiwnął, kładąc się wygodniej na łóżku.

- Niczego nie mogę ci obiecać. Łap. - Rzuciłaś mu batonika, którego złapał - Tak w ogóle to jesteś głodny? - Podeszłaś do niego.

- Niezbyt. - Otworzył słodycz i zaczął jeść.

- Nie wydaje mi się. - Po zakończeniu tego zdania, chłopakowi zaburczało w brzuchu.

- Burczenie w brzuchu jeszcze nic nie znaczy. - Mruknął, zgniatając w dłoni papierek po batoniku.

- Chodź ze mną do kuchni, zrobię coś do jedzenia.

Byłaś aktualnie w jego domu, bo Seitaro gościł u Hayato, więc nie chciałaś im przeszkadzać. Zeszłaś z piętra na parter, a Zielonowłosy podążał za tobą. Usiadł w kuchni przy stole, podczas gdy ty szukałaś składników na smażony ryż.

- Naprawdę udawałaś taką wesołą? - Spytał nagle, opierając brodę na dłoni.

- Tak. Ale naprawdę jestem szczęśliwa, że mnie taką akceptujesz.

- Nie byłbym w stanie cię zostawić, nie ponownie. W końcu gdybym chciał to zrobić, nie oświadczałbym ci się.

- W sumie racja. - Pokiwałaś głową, gotując ryż - Um...Dziękuję. - Rzekłaś nieco za sztywno.

- Za co? - Siatkarz wstał i powoli podszedł, stając za tobą.

- Za to, że mnie kochasz. To mysi być trudne.

- Przesadzasz. - Objął cię w talii i położył głowę na twoim ramieniu, wtulając się w twoje ciało - Nie musisz dziękować za miłość.

- Mam do ciebie prośbę. - Zaprzestałaś kroić mięso i przykręciłaś gaz na mniejszy, by ryż nie przypalił się w garczku.

- Mów śmiało.

- Czy...Mógłbyś nie mówić nic Hayato? Naprawdę boję się jego reakcji, gdyby się o tym dowiedział...To mogłoby zniszczyć całą naszą relację. Znienawidziłby mnie. Do tej pory myśli, że się zmieniłam tylko dlatego, że wstrząsnęła mną śmierć babci.

- Oczywiście. Dla ciebie wszystko. - Pocałował cię czule w skroń.

- Dobrze, a teraz czy mógłbyś już mnie puścić? Krępujesz moje ruchy, a nie chce sobie ukroić palca, chyba rozumiesz?

- Jasne. - Puścił cię i zajął wcześniejsze miejsce.

W ciszy przygotowałaś posiłek, a gdy skończyłaś, rozdzieliłaś wszystko na cztery miski. Dwie położyłaś na stole, a do dwóch pozostałych włożyłaś widelce. Nie mogłaś znaleźć pałeczek.

- Twoi rodzice są w pokoju? - Spytałaś, na co kiwnął głową - Zaraz wrócę.

Wzięłaś miski i poszłaś na górę, zatrzymując się przed dużymi, drewnianymi drzwiami. Zapukałaś, a gdy usłyszałaś pozwolenie, weszłaś.

- Dobry wieczór. - Skinęłaś głową.

- Oh, witaj kochana! - Mama Wakatoshi'ego spojrzała na ciebie z iskierkami w oczach - W czymś ci pomóc?

- Ja...Zrobiłam kolacje. - Podniosłaś nieco wyżej dwie miski.

Kobieta przez chwilę była cicho, ale ostatecznie ucieszyła się z twojej pomocy. Przyjęła miski z wdzięcznością, a ty życzyłaś im smacznego i wyszłaś, schodząc na dół. Jak się później okazało, siatkarz nie ruszył jedzenia, póki nie wróciłaś, co cię zaskoczyło. Zjedliście w ciszy, a gdy skończyliście, zielonowłosy ponownue wprawił cię w zdumienie.

- Bardzo dobrze gotujesz. - Pochwalił cię, gdy zbierałaś naczynia i włożyłaś je do zlewu, by je umyć.

- Miło to od ciebie słyszeć. - Kąciki twoich ust drgnęły.

Ushijima wiedział, że będzie musiał przyzwyczaić się do twojego prawdziwego charakteru, jednak był zdania, że nieważne jaki masz charakter, ważne, byś była szczęśliwa. To było dla niego najważniejsze.

- Ai?

Odwróciłaś głowę w jego stronę, zakręcając wodę.

- Tak?

- Ten tatuaż... - Przeniósł wzrok na twoje biodro, gdzie pod ciuchami skrywałaś malunek - Zrobiłaś go z myślą o babci?

- Tak. - Pokiwałaś głową - Kochała piwonie.

******************************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro