•Rozdział 74•

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Jedźmy nad jezioro! - Krzyknął entuzjastycznie Oikawa.

- Przecież nie umiesz pływać. - Mruknęłaś, opierając się plecami o ramię Ushijimy.

- Ty się nie odzywaj! - Wskazał na ciebie oskarżycielsko palcem, na co wywróciłaś oczami - Jedziemy i koniec kropka!

- Ciekawe kiedy? Mamy niedługo trzy testy, które do najłatwiejszych nie należą. - Przypomniałaś, podnosząc wskazujący palec do góry - Materiału jest w cholerę, więc radziłabym ci się uczyć, a nie planować jakieś wyjazdy.

- Tak, Ai ma rację. - Pokiwał głową Semi, odrywając na chwilę wzrok od komórki.

- Też tak uważam. - Poparł go Tendō.

- I ja. - Ushijima oparł brodę na twoim ramieniu.

Skrzyżowałaś ramiona pod biustem i uśmiechnęłaś się kpiąco. Tooru spojrzał z nadzieją na Iwaizumi'ego, a on westchnął, spuszczając głowę.

- I tak zostałeś już przegłosowany, moje poparcie ciebie nic by nie dało, więc wiesz... - Wzruszył ramionami - Poza tym, Ai ma rację, te testy będą jednymi z trudniejszych.

- Iwa-Chan~! Nawet ty przeciwko mnie?! - Spytał płaczącym tonem i usiadł na kolanach, na podłodze.

- Zaczyna się. - Mruknęłaś, zamykając oczy.

- Dlaczego wszyscy są przeciwko mnie?! Jestem aż takim złym przyjacielem?! - Spytał, podnosząc dłonie ku górze i szeroko je rozstawił.

- Nie jesteś moim przyjacielem. - Parsknął śmiechem Wakatoshi, na co uszczypnęłaś go w udo - Bolało.

- Daj mu się wyżyć. - Rozłożyłaś dłoń i czekałaś, aż szatyn się uspokoi.

Jego humorek trwał jeszcze pół godziny, do momentu, w którym Iwaizumi się nie rozzłościł i przywalił mu z całej siły w tył głowy. Skrzywiłaś się na ten dźwięk, ale nie odezwałaś się. Iwa miał nam wszystkim kontrolę.

- Po twoim zachowaniu stwierdzam, że za dużo czasu spędzasz w towarzystwie Bokuto, jego emo mode na ciebie przeszedł. - Uśmiechnęłaś się delikatnie - Ogranicz naśladowanie go, bo Iwaizumi będzie cię prał częściej, niż zwykle.

- Ale ja chce nad jezioro!

- Nie pojedziemy nad jezioro! - Podniosłaś głos, na co szatyn się skulił i udawał, że płaczę.

Zacisnęłaś szczęke i zrobiłaś zirytowaną minę.

~•••~

*parę dni później*

- Taaak! Ai-Chan, chodź zobacz! Ta woda jest taka ciepła! - Krzyczał Tooru, wskakując do jeziora.

- Zamknij się, chce się uczyć! - Warknęłaś na niego, a potem wbiłaś wzrok w podręcznik do języka japońskiego.

Siedziałaś pod drzewem w cieniu, a reszta brała kąpiel w jeziorze. Robiłaś notatki, zaznaczałaś najważniejsze informacje i tym podobne, ale przez piski Tooru nie byłaś w stanie się skupić.

- Ai? Nie idziesz się kąpać? - Ushijima wyszedł z wody i podszedł do ciebie.

- Nie podchodź. - Mruknęłaś, przekręcając kartkę na następną stronę - Jesteś mokry, zamoczysz moje podręczniki.

- Chodź do nas, nie siedź tutaj sama. - Próbował cię przekonać.

- Nie. Jak chcesz, to idź. Ja mam zamiar się uczyć, nie chce mieć złych ocen.

- Jesteś bardzo mądra, poradzisz sobie nawet bez nauki. No chodź. - Wyciągnął dłoń.

Spojrzałaś na nią i westchnęłaś, a następnie trzepnęłaś go w głowę książką o twardej okładce.

- Baaka~ - Przeciągnęłaś - Mówiłam już coś i zdania nie zmienię, daj sobie spokój. Daj mi się uczyć.

- Ai~ - Klęknął obok ciebie.

- Nie.

- Kochanie~ - Schylił się do ciebie.

- Nie. - Odsunęłaś się od niego, czytając kolejną stronę.

- Skarbie~ - Chciał pocałować cię w szyję, ale grzmotnęłaś go w głowę.

- Skarb trzeba zakopać, sądzisz, że już tak spieszno mi do grobu? - Podniosłaś jedną brew.

- Wiesz, że nie o to mi chodziło. - Jęknął żałośnie.

- Na chwilę obecną mnie to nie obchodzi. Proszę, daj mi chwile ciszy i spokoju. - Spuściłaś głowę - Chce się uczyć, nie bawić. Proszę, okaż choć trochę zrozumienia.

- No dobrze, ale pod jednym warunkiem. - Wystawił palec wskazujący ku górze.

- Jakim? - Spytałaś z westchnieniem.

- Pocałuj mnie. - Zarządał.

Położyłaś dłoń na jego karku i schyliłaś ku sobie, wpijając się w jego usta, nieco zbyt brutalnie.

- Masz i daj mi już spokój. - Wygoniłaś go machnięciem dłoni.

- Jeszcze wrócę. - Rzekł, wstając.

- Nie licz na więcej, Bakatoshi. - Zaśmiałaś się cicho.

~•••~

- No dalej, Ai-Chan! Nie robisz dzisiaj nic, prócz uczenia się! - Oikawa starał się wyciągnąć cię z domu.

- Zostaw mnie, muszę się uczyć. - Odepchnęłaś jego dłoń, którą złapał cię za nadgarstek.

- Ale Ai-Chan! Mogłabyś się chociaż trochę rozerwać, odkąd przestałaś udawać jesteś strasznie sztywna! - Pociągnął cię za nadgarstek dosyć mocno, aż coś ci w nim strzeliło.

- Czy do ciebie nie dociera najprostsze zdanie, do cholery jasnej?! - Podniosłaś głos, wyrywając swój nadgarstek, który zaczął cię boleć - Przyjechaliśmy tu z twojej pieprzonej zachcianki! Ja mam ważniejsze rzeczy do roboty, nuż opierdalanie się i zabawa! - Wywarczałaś zdenerwowana.

- Ale, Ai-Chan... - Tooru przełknął ślinę.

- Żadne pieprzone Ai-Chan! Zostaw mnie już w spokoju! - Wydarłaś się naprawdę groźnie - Wyjdź stąd. - Dodałaś już ciszej, lecz tak samo ostro.

Siatkarz wyszedł, trzaskając drzwiami, a ty opadłaś z powrotem na łóżko. Złapałaś w dłoń książkę i przyjrzałaś się jej. Byłaś cholernie słaba z biologii, więc musiałaś się jej uczyć najwięcej. Oikawa tego nie rozumiał, bo był dobry z każdego przedmiotu. Trudno było mu wyobrazić sobie, że musiałby nadrabiać jakiś materiał, ale on mógł sobie to jedynie wyobrazić, ty byłaś zmuszona do nauki przez samą siebie, chciałaś być dobrze wykształcona, mieć pewną przyszłość.

W końcu jednak pomyślałaś, że przesadziłaś i nie powinnaś była krzyczeć na szatyna. Strzeliłaś sobie dłońmi w policzki, by ochłonąć i podniosłaś się. Wyszłaś z pokoju i zaczęłaś szukać Oikawy.

- Tendō. - Zwróciłaś na siebie uwagę czerwonowłosego - Widziałeś Oikawe?

- Coś zrobił? - Spytał Iwaizumi, który koło was przechodził, jednak się zatrzymał.

- Po prostu mam do niego sprawę. - Wytłumaczyłaś spokojnie.

- Wyszedł parę minut temu. - Czerwonowłosy wskazał kciukiem na drzwi.

- Dzięki.

Wyszłaś szybko z domku i stanęłaś, nie wiedząc, w którą stronę masz iść. Skierowałaś się w pierwszą lepszą stronę, aż dotarłaś na małe wzniesienie, na którym rosło dość duże drzewo. Zobaczyłaś pod nim siedzącego Oikawe, syknęłaś pod nosem i ruszyłaś w jego stronę. Odkąd nie zwróciłaś się na wyjazd nad jezioro, siatkarz zachowywał się dziwnie. Podeszłaś do niego i stanęłaś przed nim, chowając dłonie do kieszeni bluzy.

- O co ci chodzi, co? - Spytałaś prosto z mostu.

- O nic. - Podniósł głowę i spojrzał na ciebie - Po prostu dotarło do mnie, że nie powinienem ci przeszkadzać.

- Gówno prawda. - Warknęłaś, wprawiając chłopaka w zakłopotanie - Widać, jak cholera, że coś się dzieje. I to na pewno nie to, o czym mówisz.

- Ahh, zawsze byłaś spostrzegawcza, Ai-Chan~ - Uśmiechnął się blado i pokręcił głową - Pewnie nie odpuścisz, póki ci nie powiem, co?

- Naprawdę wymagało to od ciebie dużo myślenia. - Prychnęłaś - Czekam na szczerą odpowiedź.

Tooru oparł głowę o drzewo i spojrzał w niebo, które powoli zaczynało przybierać barwy granatu.

- Nie wiem od czego mam zacząć, to nie jest zbyt komfortowy temat, a szczególnie dla mnie. - Powiedział, zamykając oczy - Do tego nie wiem, jak zareagujesz.

- Może i według innych jestem mądra, ale w myślach nie czytam. Mów jaśniej. - Poleciłaś.

- No dobra, powiem wprost. Zakochałem się.

Zmarszczyłaś brwi.

- To chyba dobrze, prawda?

- I tak i nie.

- No... - Westchnęłaś - A co to ma wspólnego ze mną? Mam pomóc ci zdobyć tę dziewczynę?

- Problem w tym, że jej nie da się już zdobyć. - Uśmiechnął się, a w jego oczach zobaczyłaś smutek.

- Ma chłopaka? - Dopytywałaś.

- Gorzej...Narzeczonego. - Spuścił wzrok.

Otworzyłaś szerzej oczy i zgryzłaś policzek od środka.

Co?

- Przykro mi. - Odwróciłaś głowę w bok - Nie wiem, jak mam ci pomóc.

- Jeśli chcesz mi pomóc, to... - Zerknęłaś na niego, a on jakby magicznym sposobem znalazł się tuż przy tobie - Pocałuj mnie.

Patrzyłaś na niego osłupiała, mrugałaś powoli i leniwie. Twoje serce zaczęło pracować znacznie szybciej, przez strach. Strach przed tym, że będziesz musiała go odrzucić. W pewnym momencie ogarnęła cię złość, wtedy, gdy złapał cię w talii i pochylił nad tobą.

- To są chyba jakieś jaja. - Warknął Iwaizumi, który poleciał za tobą i chciał już do was iść.

- Zostaw. - Tendō złapał go za ramię - Zobaczymy, jak to się potoczy.

- Nie, jeśli ich nie rozdzielimy, Ushijima to zobaczy i będziemy w czarnej dupie.

- Nie będziecie. - Wzdrygnęli się i odwrócili, patrząc na zielonowłosego - Od dawna wiedziałem, że Oikawe coś ciągnie do Ai, ale ja jej ufam.

Nie miałaś pojęcia, że was obserwują, a mimo to poczułaś się upokorzona.

- Czy ty masz mnie za jakąś szmatę, która całuje pierwszego lepszego faceta?! - Zbulwersowałaś się, aż poczerwieniałaś ze złości.

- Ai...Kocham cię, odkąd się poznaliśmy, nigdy chociaż na chwilę nie pomyślałem o innej dziewczynie.

Widząc łzy w jego oczach, sama się rozpłakałaś. Pokręciłaś głową i cofnęłaś się kilka kroków.

- Oikawa zrozum, ja...Ja cię nie kocham, tak? - Wzięłaś głęboki wdech - Może gdybyś kilka lat temu zrobił jakiś krok w tym kierunku, pokazał, że ci zależy, to...

- Czy sam fakt, że się o ciebie martwiłem nie wystarczał? Zawsze byłem przy tobie, bo nie chciałem żebyś cierpiała, a on...On potrafi cię tylko ranić. - Podniósł dłoń, wskazując nią w losowe miejsce.

- Oikawa, przestań, proszę cię...

- Nie! - Zdenerwował się - Co on ma, czego ja nie mam?!

Zamilkłaś, nie wiedząc, co masz powiedzieć.

- Dlaczego? - Spytałaś spokojnie - Dlaczego tak nagle z tym wyskoczyłeś? Przecież masz świadomość tego, że Ushijima jest moim narzeczony, że go kocham, a pomimo tego, powiedziałeś mi to wszystko. Dlaczego nie zostawiłeś tego dla siebie? Naprawdę myślałeś, że to coś zmieni? - Po twoim policzku spłynęła łza - Sądzisz, że teraz o tym zapomnę i będę się zachowywać, jakby to wszystko nie miało miejsca? Nie da się tak!

- Ai...

- Wiesz, że teraz już nic nie będzie takie samo? - Zacisnęłaś palce na swojej bluzie - Naprawdę chciałeś, żeby nasza przyjaźń się skończyła? Jak ty sobie to do cholery wyobrażasz?! Za każdym razem, gdy będę w twoim towarzystwie, będę miała tą pierdoloną świadomość, że cię ranię, a ty będziesz cierpiał z dnia na dzień jeszcze bardziej! Nie chce tego, rozumiesz?! - Wydarłaś się na niego i podniosłaś głowę ku niebu, próbując ochłonąć.

Tooru położył dłoń na twoim ramieniu, a potem usłyszał cichy plask. Trzepnęłaś jego dłoń i zgryzłaś policzek od środka.

- Nienawidzisz mnie teraz, prawda? - Spytałaś retorycznie.

- Dziewczyna, którą kocham, jest zakochana w moim wrogu. To nie jest dla mnie łatwe.

- Ja już nie mam na to siły. - Opuściłaś dłonie ze zrezygnowaniem i odwróciłaś się - W gorsze gówno nie mogłeś nas wpakować. - Pokręciłaś głową, odchodząc.

******************************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro