•Rozdział 82•

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*rok później*

- Ohayo, Ai-chan! - Chizuru cię uściskała, co odwzajemniłaś.

- Ohayo. - Odsunęłaś się kawałek od niej i schowałaś dłonie do kieszeni kurtki - Idziemy?

Białowłosa pokiwała głową i obie ruszyłyście się przejść. Uważnie stawiałaś kroki, by nie poślizgnąć się na oblodzonym chodniku. Idąc z Chizuru, obserwowałaś ośnieżone drzewa i starałaś się ogrzać swoje dłonie.

- Dawno nie wychodziłyśmy nigdzie, stęskniłam się za tym. - Rzekła z uśmiechem.

- Tak...Ja też...Chyba.

- Oi, ostatnio jesteś jakaś dziwna. Wszystko dobrze? - Zatrzymała cię, kładąc dłoń na twoim ramieniu.

- Um...Tak, wszystko dobrze. - Westchnęłaś - Możemy już iść dalej? Stojąc w miejscu, będzie nam zimno.

- Nie, póki nie powiesz mi, co się stało? - Jej twarz była poważna - Jakieś problemy w związku? W rodzinie? A może pokłóciłaś się z chłopakami?

Odwróciłaś wzrok. Przeszłyście kawałek, aż usiadłaś na ławce, uprzednio strącając z niej śnieg.

- Ostatnio Ushijima dziwnie się zachowuje. - Oparłaś łokcie na swoich udach, garbiąc się - Mało się odzywa, nie spędzamy już tak dużo czasu razem. - Przymrużyłaś oczy, zaczynając bawić się palcami.

- Może ma gorsze dni? - Oparła się wygodniej - Wiesz...Nie możesz oczekiwać, że będzie okazywał ci uczucia bez przerwy.

Spojrzałaś na nią.

- Nie oczekuję tego, on robił to sam z siebie. - Chizuru pokiwała głową, nie wiedząc, co ma powiedzieć.

- Może poproszę Iwe, żeby z nim porozmawiał? - Zaproponowała, a twoja twarz momentalnie zrobiła się zirytowana.

- Gdybym chciała, żeby z nim porozmawiał, sama bym go o to poprosiła. Poza tym, nie jestem takim nieudacznikiem, żeby posługiwać się innymi. - Prychnęłaś - Kiedy tylko wrócę do domu, po prostu go zapytam.

- Dobry pomysł. - Przytaknęła ci.

- Oczywiście, że tak. Trochę cię już znam, więc twoje pomysły są...Wybacz, ale są bezużyteczne.

- No wiesz co? Ranisz. - Burknęła, wywracając oczami.

- Mówię tylko prawdę, o co się wkurzasz? - Kompletnie jej nie rozumiałaś.

- O nic. - Westchnęła - Wiesz co? Na razie o tym nie myśl, będziesz się tym przejmować, kiedy wrócisz do domu. Teraz skup się na mnie, idziemy do kawiarni? - Spytała z uśmiechem.

- Okej. - Przytaknęłaś.

~•••~

- Nawet nie próbuj. - Ostrzegłaś Chizuru, która zrobiła ze śniegu kulkę - Jeśli mnie tym rzucisz, oddam ci. - Powiedziałaś poważnie, wskazując na nią palcem.

Byłyście przez domem twoim i chłopaków, bo dziewczyna miała cię odprowadzić. Nawet nie miałyście pojęcia, że oni wszystko obserwują z piętra.

- Ah tak? - Spytała z głupim uśmiechem - A co ty mi możesz zrobić, hm?

Zmrużyłaś oczy i patrzyłaś, jak rzuca w ciebie śnieżką. Wystawiłaś przed siebie rozłożoną dłoń, w którą uderzyła śnieżka i rozprysła się na boki. Ty pozostałaś niewzruszona, z resztek, które zdołałaś zacisnąć w pięści, zrobiłaś pocisk. Zamachnęłaś się, Chizuru nie miała nawet chwili do zastanowienia, a śnieżka rozbiła się na jej twarzy. Straciła równowagę i wpadła w zaspe, którą była za nią.

Otrzepałaś zmarznięte dłonie i chciałaś odejść w wielkim stylu, ale...Poślizgnęłaś się. Przejechałaś na tyłku kilka metrów i uderzyłaś w średnie drzewo. Zamrugałaś kilkukrotnie i już chciałaś wstać, aż nagle spadło na ciebie multum śniegu.

Zaczęłaś kręcić głową, żeby otrzepać się z nadmiaru śniegu. Podniosłaś się i zażenowana spojrzałaś na Chizuru, która śmiała się wniebogłosy, trzymając za brzuch. Podeszłaś i stanęłaś przed nią.

- C-Co? - Spytała, ocierając łzy rozbawienia.

Pochyliłaś się i kładąc jej dłoń na czole, popchnęłaś ją do tyłu, przez co znowu zniknęła w zaspie. Wypuściłaś powietrze, które było dobrze widoczne i skrzyżowałaś ramiona pod biustem.

- Głupia. - Wywróciłaś oczami, wtedy Chizuru kopnięciem podcięła twoje nogi.

Upadłaś z głośnym hukiem, odbijając się od oblodzonego chodnika. Leżałaś tak chwilę, patrząc w niebo. Zamknęłaś oczy i przetarłaś twarz dłońmi. Czując ból z tyłu głowy, powoli podniosłaś się do siadu i rozmasowałaś obolałe miejsce.

- Zabije cię. - Mruknęłaś, podnosząc na nią wzrok - Lepiej, żeby Bóg miał cię w opiece.

- To ja spadam! - Krzyknęła i pobiegła w stronę swojego domu - Do zobaczenia!

Kiedyś w miarę się ogarnęłaś, poszłaś do domu. Na starcie zobaczyłaś Ushijime, który stał ze skrzyżowanymi ramionami na torsie.

- Co? - Spytałaś nieco ostrym tonem.

- Chcesz być chora? - Podniósł brwi, skanując cię wzrokiem od góry do dołu.

- N... - Zacięłaś się - Wiesz co? Tak, chce być chora. - Zdjęłaś mokrą kurtkę - Może wtedy nieco bardziej się mną zainteresujesz. - Odłożyłaś wszystko na bok i przeszłaś obok niego, idąc do pokoju.

- O co ci chodzi? - Poszedł za tobą i na wypadek zamknął drzwi.

- O nic, jak zwykle o nic. - Pokręciłaś głową i otworzyłaś szafę, by wyjąć cieplejsze rzeczy - W końcu ja się denerwuje zawsze o to, o co nie trzeba. - Wymamrotałaś pod nosem.

- Ai... - Zaczął łagodnie.

- Proszę, daj mi na chwilę spokój. - Zdjęłaś koszulkę i założyłaś ciepłą bluzę bez kaptura - Nie chce się kłócić.

- Nie musimy się przecież kłócić. - Zamknął ci szafę przed nosem, gdy chciałaś wziąć dresy.

Głęboko westchnęłaś, zamykając oczy, a gdy je otworzyłaś, spojrzałaś na zielonowłosego.

- Chce po prostu wiedzieć, dlaczego ostatnio inaczej się zachowujesz? - Spytałaś wprost.

- Inaczej? W jakim sensie? - Niezbyt cię rozumiał.

- Ciągle siedzisz zamknięty w pokoju, albo robisz coś na telefonie. Kiedy wyskakuje z propozycją o wyjście gdzieś, bo przecież ty nie zapytasz, zbywasz mnie, mówiąc, że nie masz czasu. Tak jest już od dwóch miesięcy, kiedy ty znajdziesz ten pieprzony czas, co? - Zobaczył w twoich oczach ból.

Siatkarz patrzył na ciebie zdumiony, w sumie to nawet nie odczuł tego, że zaczął cię ignorować.

- Gdybym to ja tak zrobiła, zaraz miałbyś pretensje. - Starałaś się uspokoić - Więc co? Łaskawie mi powiesz, o co chodzi?

- Nie wiedziałem, że aż tak to odczujesz. - Potarł zakłopotany kark - Nie zrobiłem tego specjalnie.

Nie odezwałaś się, czekałaś na dalsze słowa.

- Po prostu...Ostatnio jestem czymś bardzo zajęty. Nie mogę ci tego powiedzieć, bo to... Tajemnica.

- Tajemnica, tak? - Twoja powieka drgnęła - Tak znikąd masz... - Pokręciłaś głową - A z reszta, nieważne. Co ja się będę niepotrzebnie produkować. - Machnęłaś na to wszystko ręką i otworzyłaś szafę, wyciągając swoje dresy.

- Ai, proszę cię, nie obrażaj się. - Jęknął zrezygnowany.

- Spokojnie, nie jestem tobą. - Rzekłaś kpiąco.

- No to...Może chciałabyś gdzieś pójść? - Spytał z nadzieją.

- Mam dużo spraw do załatwienia, więc wybacz. - Założyłaś spodnie - Nie mam zbytnio czasu, muszę zająć się klubem. - Na twoje usta wpełzł ironiczny uśmiech - Powodzenia w tej twojej tajemnicy.

Zabrałaś potrzebne zeszyty i przybory do pisania, podkreślania, i wyszłaś z pokoju. Zapukałaś do Tendō, który niemal od razu ci otworzył.

- Mogę u ciebie posiedzieć? - Spytałaś, przyciskając do piersi zeszyty.

- Znowu się pokłóciliście? - Podniósł brwi, jednak nie odpowiedziałaś - Jasne, że możesz. Wchodź śmiało. - Przepuścił cię w drzwiach - Ja ci nie będę przeszkadzał, bo i tak miałem iść spać.

- Jeśli idziesz spać, to zawsze mogę iść do salonu. Nie chce ci przeszkadzać.

- Nie, nie, spoko. - Uśmiechnął się, kładąc na łóżku - Jesteś grzeczna i mi nie przeszkadzasz. - Parsknął śmiechem - Dobranoc.

- Oh...Dobranoc. - Odpowiedziałaś i otworzyłaś zeszyt.

**************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro