~12~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lie

Spojrzałam z niedowierzaniem na chłopaka, który stał przede mną.

Spokojnie, to wina alkoholu.

-C-co?-nie miałam pojęcia jak zareagować na jego słowa.

-Bądź moja- powtórzył.

-Jesteś pijany, idź spać.

-Podnieca mnie to, że chodzisz w moich ubraniach-szepnął.

Moje policzki zapłonęły i to dosłownie.

-Nie wiesz co mówisz-próbowałam się odsunąć, ale ręka chłopaka mnie zatrzymała.

-Lubię cię i wiem, że to za wcześnie, ale cię lubię-zaczął, a po chwili dodał-bardzo lubię.

Moje serce zabiło szybciej, a oddech stał się nierównomierny.

Cholera.

Spokojnie, zapomni o tym.

Co z tego, że będziesz cały czas o tym myśleć.

Kurwa.

Spojrzałam w jego piękne oczy. Były takie pełne tajemnic i te iskierki, które w nich się znajdowały.

Nie wiem ile tak patrzyliśmy sobie w oczy, ale przeszkodził nam dzwonek wydobywający się z telefonu blondyna.

Wyciągnął telefon z przedniej kieszeni po czym wyciszył go. Spojrzał na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami.

Mogłabym patrzeć na nie godzinami, a może i nawet latami. Były takie przyciągające i nie mogłam oderwać wzroku. Kochałam je.

To za wcześnie, nie mogłam go tak po prostu pokochać.

-Uśmiechnij się, lubie patrzeć jak jesteś szczęśliwa-szepnął muskając moje usta

Zaraz to zjebie.

Zjebie tą chwile.

-Chodźmy spać.

Mówiłam?

Kurwa.

-Jeśli chcesz-powiedział i ściągnął reszte ubrań, które miał na sobie.

Zgasiłam światło i położyłam się na swoim łóżku, a obok mnie Luke.

Chłopak przyciągnął mnie do siebie i pocałował w czoło.

Tak bardzo mi przykro, że nie będzie tego pamiętał.

-Dobranoc słoneczko-szepnął.

-Dobranoc Lukey-szepnęłam i bardziej wtuliłam się w chłopaka.

I tak nie będę spać, nie po tym co się stało.

Po kilku minutach usłyszałam miarowy oddech.

Luke spał, a ja nadal nie mogłam.

Spojrzałam na jego twarz, na którą opadało kilka jego blond włosów. Był taki słodki.

Ugh, ogarnij się.

Poza tym co ty możesz wiedzieć o miłości.

Wtuliłam się w chłopaka i zamknęłam oczy próbując zasnąć.

-Tato, mógłbyś mnie podrzucić?-zapytałam w pośpiechu.

-Jasne, a gdzie?

-Na boisko, bo dzisiaj Liam gra mecz-powiedziałam ubierając w pośpiechu buty.

-Dawno go nie widziałem, byliście pokłóceni?

-Bardzo możliwe-powiedziałam zaczynając zakładać rozpinaną bluzę mojego chłopaka.

-Ale jest już wszystko dobrze?-upewnił się.

-Tak tato-uśmiechnęłam się delikatnie.

-To chodź-założył czarne adidasy i wyszedł z domu kierując się w stronę samochodu.

Szybko pobiegłam za nim i wsiadłam do czerwonego auta.

Wyjechaliśmy na ulicę.

-Tylko nie obciskiwać mi się tam-zażartował gdy byliśmy już w połowie drogi.

-Tato!-upomniałam go przewracając oczami-rozmawialiśmy na ten temat.

-No nie, bo ciągle mi przerywasz-powiedział z irytacją.

-Mam szesnaście lat, nie chce jeszcze tracić dziewictwa-przewróciłam po raz kolejny oczami.

-I bardzo dobrze, córeczko-spojrzał na kilka sekund na mnie-seks po ślubie.

Jęknęłam, ale nic nie odpowiedziałam. Kłócenie się z nim nie miałoby sensu.

-Jesteś okropny-powiedziałam po minucie.

-Aż tak?-zaśmiał się  i spojrzał na mnie, po czym odwrócił z powrotem wzrok na ulicę-cholera.

-Co się stało tatku-podniosłam wzrok.

-Nie chce chamować-powiedział udając opanowanego.

-Co?

-Cholera Lie, do tyłu!-krzyknął odpinając mi pas.

-Ale po co?-zapytałam głupio siedząc dalej na miejscu.

-Lie! Do tyłu!-krzyczał-i schowaj się za krzesłem!

Usłyszałam trąbienie. Spojrzałam na szybę i zobaczyłam kilka rażących świateł.

-Kurwa Lie! Już!-popchnął mnie przez co opadłam z tułu na sylikonowe podkładki-pamiętaj, że cię bardzo kocham-powiedział uśmiechając się smutno.

Minęła sekunda i usłyszałam huk. Przybiło mnie do przodu przez co róg fotela zaczął mi się wbijać w bok. Zamknęłam przerażona oczy. Nie mogłam nawet krzyczeć. Po chwili już nic nie było słychać. Otworzyłam oczy i  obolała wstałam.

Pół auta leżało dalej. Było przewalone, a pod nim leżał mój ojciec. Był przygnieciony.

Całą drżąc wyszłam z już do niczego auta i podeszłam do ojca. Miał otworzone oczy z których wypływała krew.

-To twoja wina Lie, wszystko przez ciebie, to tylko i wyłącznie twoja wina.

Otworzyłam szeroko oczy krzycząc i głośno oddychając.

-Spokojnie-usłyszałam obok ucha.

Luke zaczął gładzić mnie po plecach chcąc trochę mi pomóc opanować drżenie.

-Tak, to moja wina-szepnęłam.

-Co?

-To tylko i wyłącznie moja wina-szeptałam czując jak po moich policzkach spływają gorące łzy.

-Nic nie jest twoją winą-próbował uspokoić mnie Luke.

Zaczęłam jeszcze bardziej drżeć.

Nie miałam tych koszmarów już od czterech miesięcy, czemu one wróciły?

-Co ci się śniło?

-Wypadek, to moja wina-zaczęłam się trząść.

-Nic nie było twoją winą-szepnął-no już-przytulił mnie do siebie zaczynając gładzić moje włosy-cśśś.

-To moja wina-szeptałam w ogóle nie zwracając uwagi na to co mówił chłopak.

-Jestem tu, nic nie zrobiłaś-pocałował mnie w czoło, ale nie przestał mnie przytulać.

-To była wyłącznie moja wina-ciągle powtarzałam-nawet on to powiedział.

-Kto?

-Mój tata-przestałam kontrolować swoje ciało.

-Spokojnie Lie-szepnął-napewno tak nie uważał, to tylko twoja wyobraźnia, to tylko koszmar.

-Powiedział mi.

-Nie on, a twoja wyobraźnia, no już-wzmocnił uścisk-jestem przy tobie i nigdy cię nie zostawię.

***
Taki krótki, ale nie mam za bardzo czasu.

Cieszę się, że mogliście bardziej poznać przeszłość Lie.

Jutro będą kolejne.

Miłego wieczorku xoxo

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro