~2~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ciekawe jak ta dziewczyna ma na imię. Czy ona też o mnie teraz myśli? A może twierdzi, że jestem totalnym debilem...

-Panie Hemmings!

Spojrzałem na jak zawsze spokojnego pana Browns, który uczył historii.

-Słucham proszę pana-powiedziałem spokojnie.

-W jakim świecie ty w ogóle żyjesz?-westchnął.

-W tym co każdy, proszę pana.

-O czym jest dzisiejsza lekcja?

Spojrzałem błagalnie na Colina, który siedział koło mnie, ale tak samo jak ja pewnie nie słuchał.

-O stylach gotyckich-szepnęła dziewczyna z ławki obok.

-Prowadzi pan lekcje o różnych stylach, teraz omawiany styl gotycki-uśmiechnąłem się lekko do brunetki.

-Masz farta-mruknął zmęczony mężczyzna po czym zaczął kontynuować prowadzoną przez niego lekcję.

Kiedy staruszek przestał mnie bacznie obserwować, znowu przestałem go słuchać i znowu zacząłem myśleć o ślicznej blondynce.

W połowie lekcji rozległo się pukanie przez co podniosłem lekko głowę.

-Dzień dobry, panie Browns, chciał mnie pan widzieć.

Otworzyłem szerzej oczy. W naszej sali stała ta sama blondynka o której, myślałem już pół dnia.

-Oczywiście. Słyszałem od twojej dawnej pani, która uczyła ciebie w dawnej szkole histori, że jesteś bardzo dobra z tego przedmiotu. Chciałbym żebyś pomogła mojemu uczniowi, który nie bardzo sobie radzi-spojrzał na mnie.

O kurwa.

-Jasne, nie ma sprawy-uśmiechnęła się.

-Luke znajdzie panią na przerwie, dziękuję, że chcesz mu pomóc-podał jej jakieś kartki.

-Mam rozumieć, że są to materiały, które ma w miarę ogarnąć?-zmarszyła brwi.

-Owszem, mam nadzieję, że sobie poradzi.

-Dobrze, do widzenia-powiedziała i wyszła.

Spojrzałem na Colina, który patrzył na mnie.

-Czy to nie jest ta...

-Tak, to jest ta-przerwałem mu w połowie zdania.

-Niezła jest-mruknął z uśmiechem-szczęściarz z ciebie-walnąłem go lekko w ramie.

-Jest moja.

-Spokojnie stary, nie dobiorę ci dziewczyny, byś mnie jeszcze powiesił-zażartował, ale wiedział, że raczej źle by skończył.

-Mam taką nadzieję.

Kiedy usłyszałem dzwonek, szybko zerwałem się z miejsca i zacząłem się pakować.

-Weź tak nie pędź-zażartował chłopak na co zmierzyłem go złowrogim spojrzeniem.

Wyszedłem z klasy i potrąciłem dziewczynę.

-Przepraszam-mruknąłem drapiąc się po karku.

-Nie szkodzi-rozpromieniła się.

-A więc co z tymi korkami?

-Kiedy masz czas?

-Dla ciebie to ja zawsze-uśmiechnąłem się i puściłem jej oczko na co przewróciła oczami, ale nadal się uśmiechała.

-Bez żadnego podrywania!-pogroziła mi palcem.

Obojga wybuchliśmy śmiechem.

-Zastanowię się.

-Zastanawiaj się szybciej.

-Może coś co mnie zachęci?-poruszyłem zabawnie brwiami w górę i w dół.

-Zboczeniec-walnęła mnie lekko w ramie.

-Właśnie mnie obraziłaś-udałem obrażonego.

-Daje ci korki.

-Nie jestem obrażony!

I znowu wybuchliśmy głośnym śmiechem.

-Tu jest mój numer, zadzwoń po szkole żeby się umówić kiedy, co i jak-wręczyła mi małą zgiętą karteczkę i odwróciła się chcąc odejść, ale jej na to nie pozwoliłem.

-Zdradzisz swoje imię?-zapytałem, delikatnie się uśmiechając.

-Lie-powiedziała i znikła w tłumie.

Naprawdę miałem farta.

                           ***
Kiedy usłyszałem dzwonek, który oznaczał zakończenie lekcji, nawet się nie żegnając z Colinem oraz resztą drużyny, wyszedłem z klasy.

Skierowałem się do mojego auta i szybko wsiadłem. Wyciągłem małą karteczkę z tylnej kieszeni, na której było napisane dzięwięć cyferek oraz małe serduszko.

Urocze.

Zapisałem numer w telefonie i napisałem szybko sms'a do Lie.

Do Lie:
Co z tymi korkami? Bo ja chętny :D

Nie musiałem długo czekać  bo już po kilku sekundach poczułem wibracje.

Od Lie:
Ty to na wszystko chętny *prycham*

Do Lie:
No tak jakoś wyszło ;/

Od Lie:
Skończyłam właśnie lekcje, więc jak masz czas to możemy iść do ciebie lub do mnie

Do Lie:
Czekam na parkingu przed szkołą, szukaj  BMW

Nie czekając na odpowiedź blondynki, schowałem telefon to kieszeni.

-Hejka-spojrzałem na dziewczynę, która wsiadła do auta.

-To jedziemy do mnie-uśmiechnąłem się.

-Okej.

Jechaliśmy w przyjemnej ciszy.

-To moja ulubiona! Mogę podgłośnić?-Lie zapytała gdy z głośników zaczęła iść dosyć fajna piosenka.

-Dawaj-powiedziałem na chwilę na nią spoglądając.

Kiedy niebieskooka zaczęła ją śpiewać to wybuchłem śmiechem.

-Co się śmiejesz?-zapytała z uśmiechem.

-Nie no, bardzo ładnie śpiewasz, ale fakt, że w ogóle śpiewasz w moim aucie jest śmieszny-zaśmiałem się.

-Jakiś problem?-zrobiła poważną minę po czym wybuchła śmiechem.

-Skąd taki pomysł?

-Hmmmmm, no nie wiem-powiedziała.

Była mega urocza.

-Czemu dzisiaj rano miałaś takie czerwone oczy?

-Yy... Emmm... Coś mi wpadło do oka-czułem, że kłamie, ale ledwo się znaliśmy, więc czemu miałaby mi ufać?

-Wiem, że to nieprawda, ale nie naciskam, rozumiem-zaparkowałem na podjeździe.

-Twój dom?

-Nie, świętego Mikołaja-powiedziałem sarkastycznie, ale nie chamsko.

-To może da nam jakieś prezenty?-uśmiechnęła się.

Była najbardziej uroczą dziewczyną na świecie. STOP.

-Byłaś grzeczna?-zapytałem rozbawiony.

-Ty raczej nie-wystawiła mi język.

Podszedłem do drzwi i wyciągłem klucze z kurtki. Otworzyłem drzwi i przepuściłem dziewczynę.

-Coraz bardziej mi imponujesz-zaśmiała się i ściągła swoją parke.

-Wiesz, nie chce się chwalić, ale umiem czarować dziewczyny-posłałem jej swój typowy uśmiech.

-Na mnie chyba działa-zaśmiała się.

-Właśnie widze-puściłem jej oczko-chcesz coś do picia?

-Nie, dziękuję.

-To zapraszam za mną, droga pani-powiedziałem poważnie, choć chciało mi się strasznie śmiać.

Skierowaliśmy się po schodach na górę, a później na prawo.

Otworzyłem drzwi i po raz kolejny puściłem ją jako pierwszą.

Całkiem przypadkiem popatrzyłem się niżej.

Moja wina, że ubrała obcisłe spodnie?

-Który robicie dział?

-A ja wiem?-wzruszyłem ramionami.

-Widzę, że nie będzie łatwo-mruknęła.

Usiadła na obrotowym krześle przy biurku i wyciągnęła wszystkie kartki, które dostała od nauczyciela. 

Miała na sobie białe, obcisłe spodnie i różowy krótki sweterek, który jej pasował.

-Wiesz kiedy były budowane różne budowle w stylu gotyckim? Wiek może?-zapytała patrząc się na mnie.

Usiadłem na łóżku.

-Nie wiem-mruknąłem.

-Ty w ogóle jesteś na tych lekcjach?

-No jestem, ale dzisiaj akurat myślałem o tobie-zabawnie poruszyłem brwiami.

-Dobra, zróbmy tak-wzięła materiały i usiadła obok mnie-przeczytam ci jeden tekst po czym ty przeczytasz drugi raz to samo. Kiedy przeczytamy trzy, zadam ci kilkadziesiąt pytań. Jeśli dziesięć odpowiedzi będzie źle to kupujesz mi czekolade, okej?

-A co jak będę miał większość dobrze?

-To nic-wzruszyła ramionami.

-To tak nie chce, muszę mieć większą motywację.

-To co proponujesz?-zapytała zrezygnowana.

-Jeśli odpowiem na większość dobrze to dostaje buziaka w policzek.

-Luke! Mówiłam, że bez podrywania!-zaśmiała się.

-No proszę.

-Niech ci będzie-przewróciła oczami.

Chyba się lekko zarumieniła.

Przeczytała trzy teksty, a ja przeczytałem drugi raz po niej. Starałem się jak najwięcej dat zapamiętać. Na samym początku było ciężko, ale po godzinie, kiedy myślałem, że będę jej winien już czwartą czekoladę, nareszcie miałem więcej dobrych odpowiedzi.

-Całuj tutaj-pokazałem Lie palcem miejsce na środku mojego policzka.

Blondynka zbliżyła się do mnie i delikatnie mnie pocałowała w wyznaczone miejsce.

-Zasłużyłeś-powiedziała z lekkim uśmiechem.

Słooodko.

Patrzyłem chwilę na nią. Przez kilka minut się zastanawiałem, co myśli.

-Pokłóciłam się z moją matką-wyznała, przerywając tym ciszę.

Nie wiedziałem o co jej chodziło, ale kiedy spojrzała na mnie, a w jej oczach zobaczyłem, że powstrzymuje płacz już się domyśliłem.

-O co poszło?-zapytałem spokojnie.

-Powiedziałam jej to co czuje, że nie daje czasami sobie rady, że nie chce mieć takiego życia...

-A ona?

-Uderzyła mnie mówiąc, że powinnam się cieszyć, że mam za co żyć-po jej policzkach spłynęło kilka łez-matka jest alkoholiczką, stała się taka kiedy mój tata-zacięła się-zginął.

Nie patrzyła na mnie. Jej twarz była spuszczona. Nie powiedziałem nic. Po prostu ją przytuliłem. Wiem co czuła, sam takie coś przeżyłem.

***
No hejjj, jak tam u was po świętach? Rozdział kolejny jutro albo za dwa dni. Zależy ile będę miała czasu.

                     Kocham xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro