~5~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Poczułam delikatnie muskanie na policzku. Próbowałam się przekręcić, ale czyjaś ręka mi to utrudniła. Powoli otworzyłam oczy i spojrzałam na chłopaka, który delikatnie przejeżdżał palcami po moim policzku.

-Obudziłaś się, przepraszam-uśmiechnął się.

-Nie szkodzi, dobrze mi się spało-ziewnęłam.

-Mi też, a zwłaszcza kiedy się do mnie przytuliłaś-usmiechnął się szerzej przez co w jego policzkach pojawiły się dwa dołeczki.

-Myślałam, że śpisz-przewróciłam oczami.

-Bo spałem, ale ktoś tu mnie obudził-mruknął.

Uśmiechnęłam się niewinnie i podniosłam do siadu.

-Chodź jeszcze na chwilę-pociągnął mnie w dół przez co opadłam na jego klatkę piersiową.

-Wiesz, że to trochę krępujące, że spaliśmy razem?-zaśmiałam się cicho.

-Ale było miło-również się zaśmiał.

-Potwierdzam-mruknęłam-a później mięciutko.

-A później ciężko-przewrócił teatralnie oczami i się uśmiechnął.

-Jestem aż tak ciężka?-zapytałam z udawanym smutkiem.

-Sprawdzimy-powiedział i zanim zakapowałam o co chodzi, podniósł mnie w stylu panny młodej.

Pisnęłam i przytuliłam się do chłopaka na co się uroczo zaśmiał.

Chłopak zaczął chodzić ze mną po pokoju po czym stwierdził, że jestem zbyt lekka.

-Lie, co to za krzyki? Głowa mnie boli, zamknij, że się-usłyszałam głos matki zza drzwi.

-Zobaczyłam pająka, przepraszam-powiedziałam po czym zeszłam z blondyna.

Przyciałam palec do ust pokazując mu tym żeby był cicho.

-Chcesz coś jeść?-zapytałam swojej matki.

-Tak, chodź, bo musimy porozmawiać-usłyszałam w jej głosie coś w rodzaju smutku.

-Schowaj się gdzies czy coś-poprosiłam chłopaka szeptem na co kiwnął głową.

Pomału otworzyłam drzwi i spojrzałam na swoją rodzicielkę.

-Był tu ktoś? Słyszałam jakieś głosy-zapytała zaglądając do pokoju-a to kogo podkoszulek?

Podeszła do biurka, na którym znajdował się ciuch.

Dobrze, że chociaż nie zapomniał o butach, wtedy było by słabo.

-Masz chłopaka?-zapytała zaciekawiona-chciałabym go poznać, kochanie-usmiechnęła się delikatnie.

-Mamo, przepraszam, że o to zapytam, ale czy ty coś brałaś?

-W sensie?

-Od kiedy ty jesteś miła, mówisz do mnie kochanie i od kiedy ty się uśmiechasz? I do tego wyglądasz na-wskazałam dłonią na jej ubrania, które były czyste i pachnące oraz skromne, potem na włosy, które były uczesane-taką trzeźwą,  bez obrazy mamo.

-Wiem, że kiedy tata zginął, zamiast cię wspierać to jeszcze bardziej ci dokładałam cierpienia. Muszę ci coś powiedzieć.

Usiadła na rogu łóżka i spojrzała na mnie ze załzawionym wzrokiem.

-Zmienie się, przestanę pić, a co się z tym wiąże nie będę ci już biła tak jak kiedyś-głośno wciągłam powietrze, Luke nadal tam był i to wszystko słyszał-wiesz, że nigdy bym tego nie zrobiła, to po prostu przez alkohol, ja przepraszam. Nie będę przepijać twoich ciężko zarobionych pieniędzy. Pójdę narazie do pracy, ja naprawdę się zmienię-po moich policzkach spłynęło kilka łez.

-Co to taka zmiana w tobie nagle?

-Nie chce żebyś zapamiętała mnie jako najgorszą matkę na świecie-westchnęła.

-Masz jeszcze jakieś czterdzieści lub pięćdziesiąt lat przed sobą, czemu teraz?

-Ty nic nie rozumiesz, mam raka, nie mam czterdziestu lat przed sobą.

-Co?-zapytałam niedowierzając.

-Jest to rak złośliwy piersi, słabe szanse na uratowanie, bo późno wykryty-zaczęła płakać.

-Mamo, ty nie umrzesz-podeszłam do niej.

-Po prostu daj mi szanse i spróbuj mnie zapamiętać jako dobrą matkę.

-Miałam iść dzisiaj na imprezę, ale mogę zostać z tobą jeśli chcesz-szepnęłam.

-Nie, idź się zabawić, zasłużyłaś-otarła łzy-koniec użalania się nad sobą, koniec z alkoholem i choć, bo umieram z głodu, a dawno nie gotowałam-złapała mnie za rękę.

-Zaraz przyjdę-oby jej się udało zmienić i żeby wytrwała w tym raku.

Może przez te kilka miesięcy nie była najlepszą matką, ale nadal ją kochałam, w końcu to moja mama.

-Daj mi szasnę-uśmiechnęła się smutno po czym wyszła.

Kiedy upewniłam się, że już nie wróci, przejechałam wzrokiem po pokoju szukając chłopaka.

-Poszła?-usłyszałam szept.

-Tak-również szepnęłam.

Po chwili blondyn wyszedł z szafy.

-Nareszcie świeże powietrze-powiedział cicho, zaciągając się.

Podszedł do mnie i mnie przytulił.

-Ona cię biła?-spuściłam wzrok.

Złapał mnie za podbródek i delikatnie podniósł do góry.

-Wiedz, że zawsze będziesz mogła mi się wyżalić-przejechał dłonią na policzku przez co przeszedł mnie przyjemy dreszcz, a moje serce zaczęło bić szybciej-obiecuje ci, że już nigdy nic ci się nie stanie.

-Lie!-krzyknęła moja mama z dołu.

-Mam iść? I pamiętaj o imprezie, chyba, że pójdziemy kiedy indziej, a dzisiaj po prostu oglądniemu sobie jakiś film?

-Możemy oglądnąć film-usmiechnęłam się delikatnie.

-Wyjdę oknem.

-Nie, bo pada, a nie chcę cię mieć na sumieniu-zaśmiałam się cicho-weź sobie moją parasolkę, jest w szafie, i wyjdź normalnie drzwiami. Dam ci sygnał, po prostu zacznę śpiewać, ale weź nie komemtuj-przewróciłam oczami.

-Okej, napiszę ci wiadomość, o której-powiedział po czym wyszłam z pokoju.

Powoli zeszłam schodami na parter i skierowałam się do dużej białej kuchni gdzie krzątała się moja rodzicielka.

Na środku stała duża wyspa, a po jednej jej stronie były trzy barowe, czarne krzesła.
Białe meble, a ściany szare, na jednej z nich znajdowały się fotografie w czarnych ramkach. Uśmiechnęłam się smutno. Kuchnia była połączona z salonem, który też nie był mały.

-Co tam pichcisz?-podeszłam do mamy.

-Cokolwiek, byle by było jadalne, dawno nie gotowałam i patrz-otworzyła barek, w którym nic nie było-wylałam wszystkie alkohole, które były w tym domu, będzie ciężko, ale dam radę-przyytuliłam ją od tyłu i zaczęłam kroić paprykę do jajecznicy.

Kiedy zobaczyłam, że kobieta była odwrócona i bardzo skupiona, zaczęłam śpiewać na tyle głośno aby Luke mnie mógł usłyszeć.

Spojrzałam na korytarz i zobaczyłam blondyna, który powoli zaczął kierować się do wyjścia.

-Dawno nie słuchałam jak spiewasz-powiedziała smutno.

Modliłam się w duchu żeby się nie odwróciła.

-Zmienił ci się głos i śpiewasz jeszcze lepiej niż zapamiętałam-powoli zaczęła się do mnie odwracać, Luke to zobaczył i przyśpieszył przez co prawdopodobnie uderzył w szafkę.

Rozległ się hałas przez co kobieta ze zdziwieniem spojrzała na mnie.

No to wpadłam.

Zabrała dużą drewnianą łyżkę i poszła w kierunku hałasu. Poszłam za nią i jeszcze bardziej się modliłam żeby go nie zauważyła.

Wyjrzałam i spojrzałam na chłopaka, który patrzył to na moją rodzicielkę to na mnie.

-Dzień dobry-uśmiechnął się głupio-trochę niezręcznie-powiedział i podrapał się po karku.

-Byłeś dzisiaj u mojej córki?

-Tak proszę panią.

Spojrzała na mnie.

-Czy wy razem ten ten?-zapytała patrząc na mnie, a później na niego.

-Co ten ten?-spojrzałam na nią.

-No uprawialiście seks?-Luke spojrzał na nią, a później na mnie i w tym samym czasie wybuchliśmy śmiechem-no co? Nie chce zostać babcią, to znaczy chciałabym, ale zniszczyłabyś sobie marzenia o studiach.

-Mamo, poznaj Luke'a-wskazłam dłonią na chłopaka-i jest to mój...-zawiesiłam się.

No bo kim on dla mnie jest?

-Przyjaciel, miło panią poznać-podał jej rękę, którą uścisnęła.

-Zostaniesz na śniadanie?

Zapytała z delikatnym uśmiechem. Nagle do moich nozdrzy wleciał jakiś zapach spalenizny i moja mama też to chyba poczuła.

-Jajecznica!-krzyknęła i rzuciła się w kierunku patelni.

-Upsik-uśmiechnął się niewinnie Luke.

-Chodź już-złapałam go za rękę i wprowadziłam do kuchni.

***
Dzisiaj egzamin ze szkoły muzycznej, trzymajcie kciuki❤

            Kocham xx

              

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro