27. Jesteśmy rodzeństwem

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Igor

- To kiedy powtórka, kochanie? - przygryzła dolną wargę patrząc w moje oczy.

- Mam nadzieję, że jak najszybciej - odpowiedziałem, po czym wpiłem się w usta dziewczyny i chwyciłem ją za tyłek lekko unosząc do góry, a ona owinęła swoje nogi wokół moich bioder. Nie przerywała pocałunku co bardzo mi się podobało mimo, że nie miałem zamiaru angażować się z nią w żaden związek. Nagle usłyszałem bardzo głośny huk i piski opon. Postawiłem blondynkę na ziemi i szybko podbiegłem w miejsce, w którym rozbiły się dwa samochody. Jeden z nich był mi dobrze znany, ale nie chciałem dopuścić do siebie myśli, że to prawda.

- Widział Pan co tutaj się wydarzyło? - z moich zamyśleń wyrwał mnie policjant, który właśnie zjawił się obok.

- Nie. Usłyszałem tylko huk i szybko podbiegłem, bo akurat stałem niedaleko wejścia - zapewniłem.

- Dobrze, dziękuję Panu bardzo. - po tych słowach mężczyzna odszedł a ja podbiegłem do jednego z dwóch samochodów i zobaczyłem dziewczynę całą we krwi.

- Pomocy! - krzyknąłem w kierunku policjantów i innych osób, które były w pobliżu. - Dziewczyna zatrzaśnięta w samochodzie i cała zakrwawiona.

- Proszę się odsunąć. - powiedział jeden z lekarzy. Wykonałem polecenie i odsunąłem się od samochodu.

Tak cholernie się kurwa bałem. Nie mogłem dopuścić do siebie tego, co właśnie się wydarzyło.

***

- Zabieramy dziewczynę do szpitala - usłyszałem jak lekarze mówią między sobą. Szybko podszedłem do karetki.

- Do jakiego szpitala ją zabieracie?

- Szpital kliniczny na ulicy Wołoskiej 137.

- Dziękuję. - wsiadłem do samochodu i ruszyłem w kierunku szpitala.

Dlaczego ona?! Dlaczego kurwa ona?!

Wyciągnąłem telefon i wykręciłem numer do Adriana.

Adrian

- No siema stary. Co jest?

- Wiktorię zabrali do szpitala. Przyjedziecie? - usłyszałem w słuchawce Igora, który mówił przez łzy.

- Tak, jasne. Podaj tylko adres. - odpowiedziałem wyłączając telewizor.

- Wołoska 137.

- Będziemy za dwadzieścia minut. - rozłączyłem się i poszedłem do pokoju, w którym spała Natalia.

- Kochanie wstawaj. - lekko potrząsnąłem dziewczynę. - Wiktoria jest w szpitalu. Musimy szybko jechać.

- Co kurwa?! - zerwała się z łóżka tak szybko jak tylko mogła na równe nogi. - Co jej się stało?

- Nie wiem. Igor do mnie zadzwonił i powiedział tylko, że karetka zabrała ją do szpitala.

- To na co czekasz? Jedziemy!

Zabrałem tylko kluczyki i wyszliśmy z mieszkania zamykając za sobą drzwi. Wsiedliśmy do samochody i skierowaliśmy się w kierunku szpitala.

Po około piętnastu minutach byliśmy na miejscu. Zaparkowałem samochód i biegiem udaliśmy się do recepcji.

- Dzień dobry. Niedawno przywieźli tu Wiktorię Czajkowską. W której jest sali? - zwróciłem się do brunetki, która przeglądała coś w papierach.

- Kim Państwo są dla pacjentki? - spojrzała w naszą stronę.

- Jesteśmy rodzeństwem. - skłamałem, chociaż wszyscy traktujemy się jak rodzina.

- Pacjentka w tym momencie jest operowana. Sala znajduje się na pierwszym piętrze, po prawej stronie i do samego końca.

- Dziękujemy. - szukałem schodów, żeby dostać się na górę. Byliśmy już prawie pod salą, gdzie z daleka ujrzałem przyjaciela.

- Igor.. co z nią? - zapytała Natalia.

- Nie wiem nic.. Od godziny ją operują a ja mam w głowie same czarne scenariusze. - zakrył twarz dłońmi i słyszałem tylko jak płacze.

- Ej, nie płacz. Wszystko będzie dobrze. - poklepałem chłopaka po ramieniu.

- Jak to się w ogóle stało? - wtrąciła się blondynka.

- Nie wiem, Natalia.. Stałem przed galerią i nagle usłyszałem okropny hałas i piski opon. Podbiegłem tam, a ona była cała we krwi zatrzaśnięta w samochodzie. - jego głos się totalnie załamał a ja nie wiedziałem nawet jak mu pomóc. Nagle z sali wyszedł jeden z lekarzy.

- Doktorze. Co z nią? - zapytał Igor.

- Operacja jeszcze trwa. To był bardzo poważny wypadek. Nie mogę niestety nic Panu obiecać, ale bądźmy dobrej myśli.

Po tych słowach Igor uderzył pięścią w ścianę i osunął się na podłogę rozklejając się jak dziecko. Sam starałem ukryć się łzy, ale wiedziałem, że długo mi się to nie uda. Cholernie bałem się o Wiktorię. W końcu to też moja przyjaciółka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro