•Rozdział 20•
- Dobrze wam idzie! - Krzyknęłaś, patrząc na grających chłopców.
Obok ciebie siedział załamany Oikawa, który trzymał się za głowę i patrzył w podłogę. Zerknęłaś na niego i prychnęłaś, kręcąc głową ze zrezygnowaniem.
- Oikawa-San...Pogódź się z tym, nic na to nie poradzisz. - Poklepałaś go po plecach, czekając na jego reakcje.
- Jak ty mogłaś mi to zrobić? - Spytał urażony - To mój największy wróg, a ty jesteś jego dziewczyną! Przecież to... - Zawiesił się na chwilę - Chcesz, żebym przedwcześnie umarł, zgadza się?
- Oczywiście, bo to od zawsze było moim celem życiowym. - Przewróciłaś oczami - Uspokój się, Waka-Chan nie jest taki zły, wystarczy go tylko lepiej poznać. - Uśmiechnęłaś się łagodnie.
- Dobijasz mnie dziewczyno. - Przetarł twarz dłońmi i westchnął.
- Przesadzasz, serio...Może powinieneś się z nim zakolegwać? - Oikawa spojrzał na ciebie jak na idiotkę.
- Czy ciebie do reszty pogrzało?! - Krzyknął, odsuwając się na bezpieczną odległość - On rzucił na ciebie jakieś cholerne zaklęcie! Ja go normalnie...!
- Uspokój się! - Złapałaś go mocno za ramię i brutalnie usadziłaś na ławce - Zrozum, że to mój chłopak i nic ci do tego! Nie musisz go lubić, ale postaraj się chociaż nie zachowywać jak idiota! - Wyrzuciłaś z siebie wszystko, co chciałaś powiedzieć już dawno.
Tooru otworzył usta i przyglądał ci się w milczeniu, mrużąc oczy. Potem zaczął wykonywać gest palcem, jak gdyby ci groził.
- On cię omamił. Ja go zabije... - Spojrzał w bok na Ushijime, który zszedł z boiska i szedł w waszą stronę po bidon - Zabije.
Ruszył w jego stronę, a twoja powieka drgnęła w geście irytacji. Złapałaś go za koszulkę i pociągnęłaś do tyłu, a gdy zobaczył twoją morderczą minę, przeszedł go dreszcz. Wiedział, że nie powinno się ciebie denerwować i miał świadomość tego, że przesadził.
- Przepraszam. - Spuścił głowę w akcie skruchy.
- Nie przepraszaj, ale następnym razem pomyśl kilka razy zanim coś powiesz. - Przeniosłaś wzrok na Ushijime, a twoją twarz od razu rozjaśnił uśmiech - Świetnie wam poszło.
- Dziękuję. - Kiwnął ci głową, a jego spojrzenie stało się jakieś cieplejsze.
Podałaś mu bidon i ręcznik, który przyjął z wdzięcznością. Potem przyszła reszta drużyny, a Oikawa poczuł się w tym towarzystwie nieco niezręcznie, więc postanowił cię ulotnić. Poszedł do Hajime, który rozmawiał z ich nową menagerką na temat meczy. Oczywiście, dziewczyna nie miała o niczym bladego pojęcia, ale starała się stwarzać pozory.
- To jest wasza była menagerka? - Spytała, wskazując na ciebie, gdy przybijałaś piątki z siatkarzami.
- Tak. - Hajime uśmiechnął się delikatnie - Była świetną menagerką. - Westchnął - Szkoda, że musiała się przeprowadzić.
- Znała się na siatkówce? - Dopytywała, obserwując cię.
- Jak żadna inna dziewczyna. - Skrzyżował ramiona na torsie - Ale mniejsza o to, teraz jest menagerką innej drużyny, nic na to nie poradzę. - Wzruszył ramionami.
- Um...Przepraszam na chwilkę. - Odeszła od czarnowłosego i skierowała się w twoją stronę - Dzień dobry. - Zwróciła na siebie twoją uwagę.
- Cześć. - Przywitałaś się i stanęłaś przodem do niej - Coś się stało?
Dziewczyna wzięła głęboki wdech, twój głos wydawał się dla niej taki delikatny. To samo wygląd, wydawałaś się jej idealna, nawet jeśli prawda była nieco inna.
- Ja...Jestem menagerką Aoba Johsai i...
- I co? - Przerwałaś jej, a twoje spojrzenie momentalnie spoważniało - Masz zamiar mi wmawiać jak wielką szanse straciłam, rezygnując z tej posady? - Prychnęłaś.
- Poniekąd. - Uśmiechnęła się do ciebie szeroko - Ale nie po to tutaj jestem, chciałam o coś zapytać.
- Słucham.
- Masz dobre kontakty z chłopcami z drużyny, więc pomyślałam, że może mogłabyś mnie zapoznać z waszym Asem. - Odrzekła prosto z mostu, a ty lekko rozchyliłaś wargi.
- Jeżeli jesteś taką niemotą życiową, że nie potrafisz porozmawiać z drugim człowiekiem to jest to tylko i wyłącznie twój problem. - Uśmiechnęłaś się kpiąco - Nie mam zamiaru ci pomagać.
- Skoro tak, to patrz.
Dziewczyna zmrużyła oczy i westchnęła, po czym minęła cię, trącając swoim ramieniem. Prychnęłaś na to i patrzyłaś jak zmierza w stronę Wakatoshi'ego. Zacisnęłaś jedną pięść, ale zaraz postanowiłaś się uspokoić. Byle jaka dziewczyna przecież nie wyprowadzi cię z równowagi...Prawda? Patrzyłaś jak podchodzi do Asa i zaczyna z nim rozmawiać, niby wszystko byłoby okej, gdyby nie fakt, że Ushijima się uśmiechnął. Ona nie była powodem twojej zazdrości, nie ona, a sam fakt, że wywołała na jego ustach uśmiech. Spuściłaś wzrok i wzdychając, odeszłaś w stronę reszty drużyny, starając się ignorować ową dwójkę, która za tobą urządziła sobie miłą pogawędkę.
Usiadłaś na materacu obok Tendō i Semi'ego, a potem się położyłaś. Czerwonowłosy przyjrzał ci się nieco, a potem szturchnął cię w głowę. Nie zareagowałaś, dalej leżąc i patrząc w sufit.
- Ai-Chan, co ci?
- Nic. - Burknęłaś, zamykając oczy.
- Uhuhu...Widziałaś? Wakatoshi-Kun rozmawia z jakąś dziewczyną.
Na twoim czole powstała pulsująca żyłka, a Tendō zdał sobie sprawę, że to było powodem twojego złego humoru.
- Oh, rozumiem. Jesteś zazdrosna. - Roześmiał sie głośno, a wraz z nim także Semi.
- Nie jestem.
- Czyli twierdzisz, że to cię kompletnie nie rusza?
- Nie. Mam wywalone. - Powiedziałaś, pewna swego.
- Czyli na to, że ją przytulił, też?
- Co do cholery? - Warknęłaś, gwałtownie się podnosząc i spojrzałaś na swojego chłopaka.
Słowa Satori'ego okazały się kłamstwem, Wakatoshi po prostu odprawił dziewczynę z kwitkiem i powrócił do popijania wody z bidonu. Dopiero teraz zauważył, że gdzieś zniknęłaś, a kiedy przeniósł na ciebie wzrok, ty opadłaś spowrotem na materac.
- Naprawdę pomyślałaś, że Wakatoshi-Kun mógłby choćby pomyśleć o zostawieniu cię dla takiej... - Spojrzał na menagerkę Aoba Johsai niezbyt przychylnie - Jakby ją nazwać...
- Lafiryndy? - Spytał Semi, podnosząc brwi.
- O tak, dokładnie. Widzisz, Eita-Kun, jednak czasami na coś się przydajesz. - Parsknął rozbawiony, widząc minę pkatynowowłosego.
- Ty nie widzisz powagi sytuacji Tendō-San. On się do niej uśmiechnął, rozumiesz to? Uśmiechnął! - Gestykulując rękoma, mówiłaś zdenerwowanym tonem głosu.
- Nie ufasz mi?
Wzdrygnęłaś się i powoli odwróciłaś głowę w bok, patrząc na swojego ukochanego. Nabrałaś głośno powietrza nosem i przełknęłaś cicho ślinę.
- Oczywiście, że ci ufam, po prostu... - Ucichłaś, zaczynając bawić się palcami i unikając jego spojrzenia - No bo ona jest ładna i... - Nadęłaś policzki, spuszczając głowę.
Wakatoshi wywrócił oczami i kucnął przed tobą, kładąc dłonie na twoich kolanach. Podniosłaś wzrok i napotkałaś jego śliczne tęczówki, które przyglądały ci się z ciekawością.
- Dla mnie jedna dziewczyna, którą uważam za ładną, a nawet piękną, siedzi przede mną. Więc nie martw się, nie masz powodu do zazdrości, nie spojrzę nigdy na inną tak, jak na ciebie. - Mówił cicho, ale Semi i Tendō i tak musieli was podsłuchiwać.
- Przepraszam. - Uśmiechnęłaś się słabo.
******************************************
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro