•Rozdział 6•

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Weszłaś na hale tak, jak umówiłaś się z trenerem. Miałaś pojawić się zaraz po lekcjach, a drużyna dzisiaj miała zadecydować, kto zostanie ich menagerką. Nie ukrywałaś swojego zdenerwowania, cały czas miętoląc materiał twojego szkolnego sweterka. Zobaczyłaś chłopców, którzy rozkładali siatkę i dwie dziewczyny, które z tobą konkurowały. Z tego co ci było wiadomo, były to pierwszoklasistki. Pierwszy zauważył cię Tendō i Goshiki.

- Ohayo, Ai-Chan! - Krzyknął czerwonowłosy, machając do ciebie.

- Cześć. - Kiwnęłaś im głowami, gdy podeszłaś bliżej - Już wybraliście? - Spytałaś ciekawa.

- Czekaliśmy specjalnie na ciebie. Chodź, za chwilę będziemy wybierać. - Semi położył ci dłoń na ramieniu i zaprowadził do dziewcząt, oraz trenera.

Stanęłaś obok nich i zaczęłaś badać pomieszczenie wzrokiem, starając się uspokoić stres. Teraz dopiero zdałaś sobie sprawę, że odkąd się wyprowadziłaś, czegoś ci brakowało. Tym czym było właśnie spędzanie czasu z drużyną, pomaganie im i patrzenie, jak pną sie ku górze w celu spełnienia swoich marzeń. Twoje usta wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu na samą myśl, że mogłabyś pomóc Shiratorizawie tak, jak to zrobiłaś w przypadku Aoba Johsai.

- No więc? Kogo wybraliście? - Spytał trener, patrząc na swoich podopiecznych.

Wszyscy zgodnie niczym jeden mąż gwałtownie odwrócili głowę, wlepiając swoje spojrzenia w ciebie. Twoje policzki pokryły delikatne rumieńce, które powstały na skutek tak wielu spojrzeń skierowanych akurat na ciebie.

- Naprawdę? - Podniosłaś zdumiona brwi - To świetnie. - Uśmiechnęłaś się do nich szeroko.

Pozostałe dziewczyny westchnęły zrezygnowane i jakby od niechcenia, pogratulowały ci.

- No dobra, jako doświadczona menagerka i zastępczyni trenera, zostawiam ich tobie. Ja muszę załatwić parę spraw. - Oznajmił trener i już go nie było.

- Okej? - Zmarszczyłaś brwi - To co? Zabieramy się do roboty? - Spytałaś z uśmiechem.

- Hai!

- Świetnie. Na początek dwadzieścia okrążeń wokół hali. - Klasnęłaś w dłonie - Raz, raz!

Chłopcy bez słowa zaczęli biegać, a Shirabu w międzyczasie dał ci dres drużynowy. Schowałaś strój do plecaka i wyjęłaś swój zeszyt, na którego widok chłopcy zaczęli znacznie szybciej biec.

Nieoczekiwanie twój telefon zaczął dzwonić, wyjęłaś go z kieszeni jeansów i nie patrząc kto dzwoni, odebrałaś. Zdążyłaś tylko przyłożyć telefon do ucha, gdy :

- Aiiiii-Chaaaan! - Krzyknął głos po drugiej stronie.

Momentalnie odsunęłaś telefon od ucha, martwiąc się o utratę słuchu.

- Coś się stało, Tooru-San? - Spytałaś łagodnie.

- Tak bardzo za tobą tęsknie! - Krzyknął zrozpaczony - I Iwa-Chan też! I Makki! I wszyscy! Nawet Kyōtani tęskni!

- W to ostatnie ci akurat nie uwierzę. - Zaśmiałaś się do telefonu.

Odkąd do Aoba Johsai dołączył Kyōtani, byłaś pewna, że się nie polubicie. Tak też i było, blondyn odzywał się do trzeciorocznych z pogardą, a swoim charakterem przerażał większość pierwszaków. Jednak postanowiłaś tolerować jego charakter, gdy zobaczyłaś jak wielkie umiejętności posiada. Byłaś niemal pewna, że kiedyś zostanie naprawdę doceniony i będzie robił to, co kochał.

- Ale ja mówię prawdę! Nasza nowa menagerka nie potrafi nas niczego nauczyć! Jest do bani! - Powiedział, po czym usłyszałaś czyiś damski pisk - Oho...Dostała piłką w głowę. - Prychnął do telefonu - Dlaczego nie mogłabyś wrócić? Zamieszkałabyś u mnie.

- Nie ma takiej opcji, Tooru-San. Nie będę się nikomu narzucać. - Westchnęłaś, opierając się o słupek od siatki - Wiesz nie za bardzo mogę teraz rozmawiać, prowadzę trening i nie mogę się opierdzielać.

- He? Więc jednak zostałaś ich menagerką? Cholerny Wakatoshi.

- Hej, hej, uspokój się. Jeśli tak bardzo chcesz się spotkać, to możemy się ugadać na mecz sparingowy.

- To byłby dobry pomysł...Ale mam jeden warunek!

- Zamieniam się w słuch.

- Jeśli wygramy to zamieszkasz u mnie i wrócisz do naszej szkoły!

- Tooru-San. - Parsknęłaś rozbawiona - Nie zachowuj się jak dziecko. Mecz możemy rozegrać, ale już ci to powtarzałam, że nie ma możliwości, bym wróciła.

- Ale...

- Nie dyskutuj, Oikawa. - Mruknęłaś zirytowana.

Chłopak pi drugiej stronie słysząc swoje nazwisko z twoich ust, niezauważalnie się wzdrygnął. Albowiem po nazwisku mówiłaś tylko wtedy, gdy zaczęłaś się denerwować.

- No dobrze.

- Świetnie, porozmawiaj z trenerem i powiedz, że ja proszę. Jeśli będziesz miał odpowiedź to daj znać. Muszę już kończyć. Pa, Tooru-San!

- Do zobaczenia, Ai-Chan!

Rozłączyłaś się i schowałaś telefon do kieszeni jeansów. Podeszłaś do chłopaków i zaczęłaś tłumaczyć im nowe ćwiczenia, a oni bardzo uważnie cię słuchali. W pewnym momencie dostałaś wiadomość od nikogo innego jak Oikawy, który powiadomił cię o tym, że mogą rozegrać mecz za miesiąc. U nich w szkole. Uśmiechnęłaś się.

- Dobra, posłuchajcie mnie uważnie. - Powiedziałaś głośno, by na ciebie spojrzeli - Ponieważ moje znajomości z poprzedniej szkoły zostały, postanowiłam załatwić wam mecz sparingowy z Aoba Johsai.

- I co? Udało ci się? - Spytał dosyć sceptycznie do tego nastawiony, Shirabu.

- Jasne, że tak. Mamy miesiąc na przygotowania, więc jeśli nie chcecie siedzieć na ławce podczas meczu, radzę się starać. - Uśmiechnęłaś się szeroko - Tyczy się to każdego z was. Nawet ciebie. - Wskazałaś długopisem na Wakatoshi'ego.

- Jeśli Wakatoshi nie zagra, na pewno przegramy.

Zerknęłaś na Goshiki'ego, który spuścił wzrok pod naciskiem twojego.

- Jeśli będziecie tak myśleć, to nawet z nim przegracie. Ja w jakiejś tam części będę was trenować, więc w tej drużynie ma nie być czegoś takiego jak "Jeśli ten nie będzie grać, to przegramy". - Zrobiłaś cudzysłów w powietrzu - Skoro uważacie się za najsilniejszą drużynę w prefekturze, to powinno być wam wstyd mówić takie rzeczy.

Niektórzy z chłopców spuścili głowy, uświadamiając sobie, że masz racje.

- Ale od czegoś tu jestem, nieprawdaż? Za miesiąc podczas starcia z Aoba Johsai sprawie, że żaden z was nawet nie pomyśli o przegranej. Jednak w zamian oczekuje od was poświęcenia i jak największych starań. Macie z siebie dać nie sto dwadzieścia procent, ale dwieście. Czy to jasne?

- Hai! - Krzyknęli ci równo.

- Świetnie. No to zaczynamy.

~•••~

Spojrzałaś na nich rozbawiona, wszyscy wręcz czołgali się po parkiecie. Nawet po Wakatoshim było widać duże zmęczenie.

- Kobieto ty jesteś nienormalna! - Wysapał Semi, kładąc się na ziemnym parkiecie.

- Dziękuję. - Zachichotałaś - Ale nie myśl, że to koniec.

- Ja już nie mam siły!

- A myślisz, że staniesz się silniejszy podczas siedzenia na ławce? - Spytałaś z tak sztucznym uśmiechem, że chłopak pożałował swoich słów - Zrobicie jeszcze ćwiczenia na atak, a później zagracie mecz.

Byłaś niemal pewna, że po tak wyczerpujących ćwiczeniach żaden z nich nie będzie miał już ochoty na mecz. Tak też się stało, gdy tylko kazałaś im grać, oni znów położyli się na parkiecie. Uśmiechnęłaś się dumna z siebie, jeśli będą spostrzegawczy, zobaczą, że robisz to specjalnie. Albowiem gdy nie są zmęczeni, będziesz sadzać ich na ławce, a szanse na grę będziesz dawać im tylko wtedy, gdy będą na skraju sił. W ten sposób będziesz pewna, kto naprawdę chcę grać i jest gotowy się poświęcić, a kto jest tu tylko po to, by ładnie wyglądać.

- No to co, chłopcy? Kto ze mną zagra? - Spytałaś radośnie - Kto chce grać, niech wstanie.

Patrzyłaś na nich ale żaden z nich nie uniósł nawet palca do góry.

- Tak jak myślałam. Trening uważam za zakończony. Możecie iść do domu, ja zajmę się sprzątaniem.

Wróciłaś się do swojego plecaka, gdzie schowałaś zeszyt i długopis.

- Przygotujcie się na jutrzejszy trening. - Zawołałaś za nimi - A! I nie przyjmuje żadnych zwolnień i tym podobnych. Nawet nie próbujcie nie przyjść!

*****************************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro