•Rozdział 25•

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Już niedługo zdejmą mi ten głupi gips. - Mruknęłaś, stukając kostką u dłoni w twardy gips.

- Mogłabyś jeszcze trochę go ponosić. - Hayato spojrzał na ciebie, robiąc herbatę.

- Niby dlaczego?

- Byłabyś mniej niebezpieczna, tak, jak teraz. - Uśmiechnął się.

- Grabisz sobie.

Twój brat uśmiechnął się szeroko i postawił przed tobą herbatę i cukierniczke. Posłodziłaś parujący napój i zaczęłaś na niego dmuchać, by choć trochę ostudzić płyn. Chłopak wpatrywał się w ciebie badawczo, a gdy przypomniał sobie wczorajszą sytuację, przez przypadek upuścił łyżeczkę. Podniosłaś na niego wzrok.

- Co ci jest? - Spytałaś, upijając łyk herbaty - Jesteś dziwnie rozkojarzony.

- Nie, to nic... - Westchnął i schylił się po łyżkę - W sumie to... - Uciął, gdy spojrzał w twoje brązowe oczy.

- Mów, śmiało. Przecież nie gryzę.

Podniósł jeden palec do góry, gdy przypomniał sobie jak Wakatoshi wychodził i dostrzegł na jego szyi pokaźnych rozmiarów, malinke.

- Nie byłbym tego taki pewien. - Spojrzał na ciebie wymownie.

- O co ci chodzi? - Spytałaś nieco zirytowana - Jak masz mi coś do powiedzenia, to powiedz i nie przedłużaj tego niepotrzebnie.

- Wczoraj...

- No, wczoraj... - Powtórzyłaś za nim, gdy znów był cicho.

- Mieliście być grzeczni.

Zatrzymałaś kubek przy swoich ustach, a twoja jedna powieka automatycznie drgnęła. Westchnęłaś i odłożyłaś kubek na stół, opierając na blacie łokcie.

- Byliśmy.

- Nie wydaje mi się, słyszałem całkiem ciekawe rzeczy.

- Naprawdę masz zamiar o tym ze mną rozmawiać? Sądzę, że bardziej się tym stresujesz, niż ja. - Prychnęłaś, posyłając mu kpiący uśmiech.

- Bo to nie jest zbyt komfortowy temat!

- To po co go zacząłeś? - Spytałaś rozbawiona - Ale nieważne...Niekomfortowy, zależy dla kogo. - Splotłaś palce pod brodą, a twoje spojrzenie znów stało się znudzone - Nie martw się, do niczego nie doszło.

- Ale...

- Wakatoshi zrzucił mnie przez przypadek z łóżka. - Wytłumaczyłaś - Potem masował mi plecy, którymi uderzyłam o podłogę. - Wywróciłaś oczami.

- Oh...To tak to było.

- No... - Pokiwałaś głową z rozbawieniem - Masz bardzo bogatą wyobraźnię.

- Ale to naprawdę tak brzmiało!

Pomińmy fakt, że gdyby nie to, że zrzucił cię z łóżka, naprawdę by do tego doszło.

- Mniejsza o to. - Delikatnie się zarumieniłaś - Skończ ten temat, bo zaraz tutaj zejdziesz na zawał. Jak takie rzeczy cię interesują, to znajdź sobie dziewczynę, bo ja nie mam zamiaru o tym z tobą rozmawiać.

Kiedy wzięłaś kubek w dłonie, do kuchni weszła Natsu. Nie zwracałaś na nią uwagi, była dla ciebie niczym powietrze, niewidzialna. Ziewnęłaś cicho i podrapałaś się paznokciem po policzku. Wakatoshi jeszcze spał i nie zapowiadało się, by szybko się obudził. Nocował u was. Natsu zabrała z kuchni szklankę soku i wróciła na górę, ale tylko na to zwróciłaś uwagę. Potem zagłębiłaś się w rozmowie z bratem.

- Więc? Masz zamiar znów zostawić mnie samą? - Spytałaś cicho.

- Nie tak całkowicie samą, przecież jest jeszcze Natsu.

- Dla mnie jej tutaj nie ma. - Uśmiechnęłaś się szeroko - Więc? Na ile musisz wyjechać?

- Na około dwa tygodnia.

- Ehh... - Przetarłaś twarz dłońmi - No dobra.

- Nie pozabijajcie się, tylko o tyle proszę.

- Nie martw się, nic jej nie zrobię. - Wstałaś i ruszyłaś na górę - Waka-Chan, pora wsta... - Ucichłaś, patrząc na blondynke.

Dziewczyna siedziała na łóżku, pochylając się na śpiącym zielonowłosym i trzymała dłoń na jego policzku. Na twoim czole pojawiła się jedna, pulsująca żyłka. Potem druga, trzecia i kolejna, i jeszcze jedna. Twoja powieka drgnęła, podczas gdy Natsu chciała już ucałować usta Asa.

- Ty bezczelny gówniarzu. - Wywarczałaś i dosyć brutalnie, złapałaś za jej długi kucyk, zrzucając ją z łóżka.

- Puść mnie! - Krzyknęła, czym obudziła siatkarza.

Ushijima przetarł zaspane oczy i zaczął wam się przyglądać pytającym wzrokiem, Natsu siedziała na ziemi i trzymała twój nadgarstek, a ty dłonią ujmowałaś jej długi kucyk, ciągnąc w swoją stronę.

- Ai...Co ty robisz? - Podparł się łokciami, a następnie usiadł.

- Jak ci powyrywam te blond kudły to nauczysz się, że cudzych chłopaków się nie dotyka. - Podniosłaś ją za włosy do góry i wywaliłaś z pokoju.

- Co się stało? - Spytał nieobecnie.

- Nic. - Odwróciłaś się do niego z szerokim uśmiechem - Po prostu nie lubię, gdy ktoś narusza przestrzeń osobistą mojego chłopaka. - Wzruszyłaś ramionami, sztucznie się uśmiechając - Przy najbliższej okazji zrzucę ją ze schodów. - Wymruczałaś, gwałtownie zmieniając swoje nastawienie. - A ty mnie przed tym nie powstrzymasz.

- Przepraszam, że się nie obudziłem. Nawet nie czułem, że mnie dotknęła.

- Masz mocny sen. - Stwierdziłaś, siadając obok niego i westchnęłaś - Hayato wyjeżdża na dwa tygodnie. - Postanowiłaś zmienić temat.

- Po co?

- Jest wojskowym, mysi jechać na poligon. - Skrzywiłaś się - I zostawia mnie na ten czas z tym bachorem.

- Zawsze możesz zamieszkać u mnie.

- Nie, nie. - Pokręciłaś gwałtownie głową na boki - Cholera wie, co ona może za ten czas zrobić.

- No w sumie racja... - Wakatoshi położył swoją dłoń na twojej i delikatnie się uśmiechnął, gdy na niego spojrzałaś - Dziękuję.

- Za co? - Spytałaś zdziwiona.

- Za to, że jesteś taką dobrą dziewczyną i mnie obroniłaś.

Zaniemówiłaś, a następnie zrobiłaś się czerwona niczym burak. Spuściłaś głowę, a w palcach miętoliłaś materiał swojej bluzy. Wakatoshi wiedział jak cię zawstydzić, wystarczył jeden komplement z jego ust, a już robiłaś się czerwona jak wisienka.

- P-Przecież to nic takiego! Ty pewnie zrobiłbyś to samo!

- Z jedną, maleńką różnicą. - Schylił się ku tobie - Ty powstrzymałaś się przed rozerwaniem Natsu na strzępy.

- A ty byś się nie powstrzymywał? - Spytałaś  spoglądając na jego rozchylone usta.

- A po co? - Przekrzywił głowę w bok - Nikt nie może cię dotykać, całować, ani patrzeć na ciebie w ten sposób, co ja.

- I vice versa. - Zaśmiałaś się, opierając swoje czoło o jego - Jesteś śpiący. - Stwierdziłaś, widząc jego zmęczone spojrzenie.

- Tylko trochę. - Ziewnął, odsuwając się od ciebie i zasłonił usta dłonią.

- Możesz iść spać, jeśli chcesz.

- Jesteś pewna? A jak Natsu znów tutaj wejdzie?

- Wtedy spotka się z moją pięścią. - Podniosłaś zaciśniętą dłoń w górę, pokazując ją chłopakowi - Hayato nie na darmo uczył mnie samoobrony. Ten bachor teraz tak łatwo się mnie nie pozbędzie, te dwa tygodnie będą jej najgorszymi w życiu.

Ushijima parsknął cichym śmiechem i położył się na boku, przyglądając twojej twarzy.

- Jesteś urocza, gdy robisz się zazdrosna.

Znów poczerwieniałaś.

- Przestań. - Odwróciłaś się do niego plecami i skrzyżowałaś ramiona pod biustem.

Jednak uśmiech, który cisnął ci się na usta, był nie do powstrzymania.

******************************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro