•Rozdział 5•
Wyszłaś z hali i miałaś zamiar już iść do domu, jednak sznurówka u twojego buta się rozwiązała. Kucnęłaś na boku tak, by nikomu nie przeszkadzać i zabrałaś się za wiązanie jej. W tym czasie z hali wyszedł także Wakatoshi i Tendō.
- Ushijima-Senpai! Tendō-Senpai! - Krzyknęły dziewczyny, które rzekomo rywalizowały z tobą do posady menagerki - Czy macie może teraz czas? Widziałyśmy jaki ten trening był trudny i nudny, więc chciałybyśmy jakoś was rozweselić. Do tego musieliście siedzieć na tej głupiej ławce. - Mówiła niska blondyna, zerkając co jakiś czas na ciebie.
- He? Trudny i nudny? - Czerwonowłosy siw roześmiał - To był najlepszy trening jaki kiedykolwiek miałem! A na karę widocznie sobie zasłużyłem.
Prychnęłaś pod nosem i wstałaś, zaczynając kierować się szybkim krokiem do wyjścia z terenu szkoły.
- Hej, hej! A ty dokąd? - Spytał Tendō, zarzucając ci dłoń na ramiona - Mogłabyś na nas poczekać, co?
- Nie widzę takiej potrzeby. - Mruknęłaś, ściągając jego dłoń ze swoich ramion.
- He? Co ci? Ktoś cię zdenerwował?
- Nie.
- No to świetnie. Pozwól, że cię odprowadzimy, w końcu mamy po drodze. - Szeroki uśmiech nie schodził mu z twarzy, co wydawało ci się nieco podejrzane.
- Niech będzie. - Westchnęłaś.
~•••~
Tendō już po kilku minutach spaceru was pożegnał, gdyż jego dom był standardowo blisko szkoły. Tym sposobem zostałaś skazana na towarzystwo Wakatoshi'ego, z którym twoja ostatnia rozmowa u ciebie w domu, nie należała do najprzyjemniejszych.
- Czyli chcesz zostać naszą menagerką? - Spytał, co bardzo cię zdziwiło.
Szczerze powiedziawszy myślałaś, że będzie na ciebie zły, za to, że posadziłaś go na ławce. No i, że nie będzie chciał się do ciebie odzywać.
- Nie wiem, konkurują ze mną dwie dziewczyny. Kto wie? Może będą znacznie lepsze niż ja? - Wzruszyłaś ramionami, a Ushijima spojrzał na ciebie jak na idiotkę.
- Cała drużyna zapewne wybierze ciebie, widać, że bardzo cię polubili.
- Cała drużyna, czyli ty też? - Spytałaś, zatrzymując się i stając przodem do niego.
- Jak już mówiłem, zaakceptuje każdego kto przyczyni się do wygrania mo... - Zamilkł, gdy twoja powieka drgnęła w geście irytacji - Do wygrania naszej drużyny. - Natychmiast się poprawił.
- Przekonaj mnie, żebym została waszą menagerką, a obiecuję, że zrobię wszystko co w mojej mocy by poprowadzić was do wygrania mistrzostw światowych.
Ushijima wydawał się być zdumiony, po usłyszeniu twoich słów. Postanowił uważać na słowa i spróbować.
- Chce żebyśmy wygrywali mecze po to, by każdy z naszej drużyny poczuł się potrzebny. Żeby wierzyli w swoje umiejętności i rozwijali swoją miłość do siatkówki, robili to, co naprawdę kochają i to, w czym są najlepsi. - Powiedział, patrząc ci głęboko w oczy.
Zmrużyłaś powieki, przyglądając mu się. Nie spodziewałaś się takich słów z jego ust, już bardziej byłaś pewna, że przedstawi ci kolejna egoistyczną wypowiedź na temat "jego" drużyny. Spuściłaś głowę w dół, uśmiechając się głupio sama do siebie. Wiedziałaś jak wiele kosztowały go te słowa i jak trudno było mu nie zamieścić w tejże wypowiedzi, ani jednego wspomnienia o tym, jacy to oni są idealni i niezwyciężeni. Wyciągnęłaś w jego stronę dłoń, a on, delikatnie ją ujął.
- Przekonałeś mnie. - Zachichotałaś, przekrzywiając głowę na bok i przymykając powieki.
Nie wiedziałaś, że po wypowiedzeniu tego zdania, podczas kontynuacji drogi w stronę waszych domów, Wakatoshi tak się rozgada. Opowiadał ci o wszystkich meczach, które rozegrali, o tym jak upominał Oikawe, by też poszedł do Shiratorizawy i wiele wiele innych. Jak to mówią, w dobrym towarzystwie czas szybko mija. Tak było i tym razem, nim się obejrzałaś, już byliście przed posiadłością siatkarza.
- Do jutra. - Pożegnałaś go.
- Może chcesz wejść? - Zatrzymałaś się parę kroków dalej i spojrzałaś na niego przez ramię.
Odmówić czy nie? Uciekłaś spojrzeniem w bok, nie miałaś zbytnio czasu, a niegrzecznie byłoby odmówić.
- Wiesz...Dzisiaj nie bardzo... - Podrapałaś się po policzku - Muszę pomóc tacie w klubie.
- Twój tata prowadzi klub?
- Tak...Jest trenerem klubu siatkarskiego. Pomagam jego drużynie w ćwiczeniach.
- A mówiłaś, że nie potrafisz grać.
- Ano...Heh... - Zaśmiałaś sie nerwowo - Jakoś tak wyszło.
- No nic, może następnym razem. To...Do zobaczenia. - Pożegnał się.
- Cześć.
Wszedł na posiadłość i jeszcze chwilę patrzył jak odchodzisz.
~•••~
- Ai. Dobrze się czujesz?
Kluczowy rozgrywający - Hayato, podszedł do ciebie i położył dłoń na twoim ramieniu. Spojrzałaś na niego nieobecnie.
- Um...Dobrze, a co?
- Nie wydaje mi się. - Mruknął niebieskowłosy, opierając jedną dłoń o biodro.
- Jak już pewnie wiesz, przeniosłam się do nowej szkoły. I chcą, bym została menagerką Shiratorizawy. - Westchnęłaś, siadając na parkiecie z piłką w dłoni.
- To chyba dobrze, prawda? To jedna z najlepszych drużyn.
- Jeśli zgodzę się na zostanie menagerką, będzie to znaczyć, że tata osiągnął swój cel w narzucaniu mi swoich racji. - Spojrzałaś w sufit - A jeśli się nie zgodzę, to będzie to znaczyć, że wygrała mama. - Przetarłaś twarz dłońmi.
- Według mnie powinnaś robić to, co kochasz.
- Ta...Tylko jak mam to wytłumaczyć matce? Będzie wściekła.
- Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. W razie czego, wystarczy powiedzieć. - Uśmiechnął się i wyciągnął dłoń w twoją stronę - To co? Gramy?
- Z tobą zawsze. - Zaśmiałaś sie, wstając przy jego pomocy.
*****************************************
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro