14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

----------
YIFAN
----------

Fakt, że spedalona panda to w rzeczywistości właściciel instagramowego konta, którego byłem fanem był jak szpilka, boleśnie wbita w tyłek przez kogoś, komu się zaufało. Za takie oszustwo należała się najgorsza kara. I najpewniej nie byłem jedyną osobą, która o tym pomyślała. Kiedy wszedłem do szkoły od razu rzuciły mi się w oczy odważne zdjęcia, które dobrze znałem z jego profilu. Teoretycznie nie ośmieszały one samego Zitao, ponieważ na żadnym nie dało się go jednoznacznie zidentyfikować, jednak on sam na pewno je zauważy.

Na lekcji po godzinie dziewiątej była już niemal cała szkoła. Uczniowie niemal natychmiast zauważyli zdjęcia, które stały się tematem numer jeden w błyskawicznym tempie. Cicho podśmiewywałem się pod nosem, słysząc pytania o osobę na zdjęciach i cel akcji, pomiędzy urywkami rozmów uczniów. Nigdzie nie potrafiłem jednak zlokalizować chłopaka, który powinien być głównym zainteresowanym. Plakatami zainteresowali się jednak nauczyciele, którzy zbulwersowani starali się zerwać każde zdjęcie jakie napotkali i uspokoić uczniów. Powoli zaczynałem się zastanawiać kto zdecydował się na taki krok. Pomiędzy rozmowami zauważyłem jednak dziwne spojrzenia kierowane w moją stronę i obawiałem się, że odpowiedzialność pójdzie na mnie, tylko dla tego jak głośno zareagowałem na stołówce, gdy dowiedziałem się prawdy. Z tego powodu rozważałem nawet opcję zerwania się z lekcji, ale to najpewniej sprawiłoby, że cała wina od razu spadłaby na mnie oraz chęć zobaczenia reakcji Huanga była silniejsza.

Spotkałem go dopiero na długiej przerwie. Jego oczy były jeszcze bardziej spuchnięte niż zwykle, usta zakrywał dłonią, jednak wciąż dało się słyszeć jego szloch, ponieważ korytarz był całkowicie pusty, nie licząc naszej dwójki. Uniosłem brew kiedy dotarło do mnie, że mnie nie zauważył, wbiegając do łazienki i trzaskając drzwiami. Podążyłem za nim. To nie tak, że byłem ciekawy, poprostu sam się tam kierowałem.

Zastałem go skulonego w kącie z zasłoniętą twarzą. Wydawał z siebie bliżej niezidentyfikowane dźwięki, które najpewniej były płaczem. Przez chwilę stałem w progu, wpatrując się w niego z założonymi rękami. Nawet jeśli jeszcze chwilę wcześniej myślałem, że całkowicie mu się należało i został ukarany, nawet jeśli nie przeze mnie, wtedy zacząłem się zastanawiać czy rzeczywiście na to zasłużył. Chłopak lubił eksponować swoje całkiem atrakcyjne ciało w internecie, dbając o to by być anonimowym. Nikt nie musiał wiedzieć, że to on był na zdjęciach i on sam pewnie się nie spodziewał, że ktokolwiek się o tym dowie.

   -- Te -- podszedłem do niego i szturchnąłem jego udo stopą. -- Co ci pizdo?

Zitao uniósł na mnie wzrok pełen żalu i czegoś na wzór upokorzenia. Zamrugał intensywnie, najpewniej by wyostrzyć obraz, rozmazany przez łzy, które bez przerwy opuszczały jego oczy, mocząc zaczerwienione policzki. Przez chwilę patrzył na mnie i chyba dopiero wtedy zauważył z kim miał do czynienia. Spiął się nieznacznie i skulił jeszcze bardziej, na powrót wciskając twarz pomiędzy zaciśnięte kolana.

   -- Spadaj stąd -- zaszlochał. -- Jesteś z siebue dumny, co? Na co ci to było? Co ja ci takiego zrobiłem?

   -- Co? -- zamrugałem, niedowierzając w to co usłyszałem. Chińczyk zajął się jeszcze głośniejszym płaczem a ja jeszcze raz szturchnąłem go stopą. -- Ty myślisz, że to ja to zrobiłem? -- parsknąłem i podszedłem do pisuaru, by załatwić swoje potrzeby. -- Myślisz, że jestem tak głupi, by narażać się przez ciebie w drugim tygodniu, od kiedy tu jestem? -- zaśmiałem się gorzko i następnie skierowałem, by umyć ręce. -- Jesteś zbyt nieistotny w moim życiu, bym się wysilał do zemsty. Wolę żyć w przekonaniu, że to nie ty. Ale nie jestem zdziwiony, że jest ktoś więcej, kto cię nie lubi. Lepiej zajmuj się rozbieraniem do kamery, w tym jesteś najlepszy.

Pokręciłem głową i odszedłem, wedle jego życzenia. Nim zamknąłem drzwi, spojrzałem jednak na niego. Nadal siedział w kącie, płacząc jeszcze głośniej. Prawda go zabolała. Najpewniej.

-------------------
BAEKHYUN
-------------------

Było około godziny jedenastej, kiedy cała piątka pojawiła się pod moimi drzwiami z kilkoma butelkami piwa. W pierwszej chwili zganiłem ich, że zerwali się z lekcji, jednak oni zawzięcie się upierali, że to była jedyna okazja, by Jongdae poszedł z nimi, ponieważ został uziemiony z powodu, którego nie mogli mi powiedzieć w progu mojego domu. Sam główny zainteresowany nie wydawał się jednak zadowolony, że zerwał się z lekcji, a raczej został siłą do tego zmuszony. A ja doskonale to rozumiałem.

   -- Proszę, nie bierz tego do siebie hyung -- Chen powiedział cicho, kiedy już wszyscy znaleźliśmy się w moim pokoju. -- Powinieneś odpoczywać, a ja nie lubię się zrywać z lekcji.

Zaśmiałem się tylko i poklepałem go po głowie. Zaproponowałem wszystkim coś do picia, jednak zamiast tego, butelka piwa została wciśnięta w moją dłoń i zostałem pociągnięty do siedzenia na podłodze razem z resztą.

   -- Lepiej się czujesz? -- zapytał Jongin, opierając się o ścianę i pociągając duży łyk ze swojej butelki. -- Wiesz jak nas przestraszyłeś? Chanyeol wybiegł ze szkoły kiedy omawialiśmy bardzo ważną misję ratunkową.

   -- Misja ratunkowa w twoich ustach brzmi, jak coś z czego jedyne przed czym trzeba się ratować, to ty -- mruknął wspomniany. -- Ale tym razem Kai-hyung ma rację. Znaleźliśmy kolesia, który się do ciebie dobierał wtedy na ulicy.

Spojrzałem na niego zainteresowany i dopytałem o szczegóły. Chanyeol streścił mi wszystko co działo się w naszej kinder paczce od momentu, kiedy wylądowałem w szpitalu po poprzedni dzień. Najstarszy Kim co chwilę mu przerywał, by dopowiedzieć swoje kilka słów na temat sytuacji, które przegapił Park.

   -- Próbujesz mi powiedzieć, że Sehun obudził się w twoim łóżku z nauczycielem matematyki a następnego dnia wyciągał go z sedesu? -- zwróciłem się do Kaia, zszokowany. To brzmiało jak coś, co tylko on mógł wymyśleć i szczerze nie wierzyłem w ani jedno jego słowo. A wyjątkowo cichy Sehun nie próbował nic sprostować.

   -- On mówi prawdę -- Oh mruknął w końcu, najwyraźniej zmęczony naszym wykłócaniem. -- Spotkaliśmy go w klubie razem z Kopciuszkiem Kaia. Byli już sporo podpici i hyung uznał, że to idealna okazja. -- tęczowowłosy przewrócił oczyma, stukając palcami o butelkę, która stała nieotwarta pomiędzy jego skrzyżowanymi nogami.

   -- To nie jest koniec historii -- dodał Nini. -- Sese zniknął wczoraj z sedesową wróżką i nie odzywa się za bardzo od tamtej pory.

   -- Coś się stało? -- zapytał Suho i szturchnął siedzącego obok. Hun tylko pokręcił lekko głową i wrócił nieobecnym spojrzeniem do podziwiania mojego puchatego dywanu. -- Powiedz nam jak sobie poukładasz. Pamiętasz? No secrets.

Parsknąłem, słysząc angielski Junmyeona, mimo że sytuacja nie była powodem do śmiechu. Sehun był zwykle dość rozmowny w naszym gronie i nigdy wcześniej nie widzieliśmy go tak milczącego. Nawet chłopcy, którzy znali go dużo dłużej niż ja, wyglądali na zaskoczonych jego zachowaniem.

   -- Czemu tu właściwie jesteście? We wtorek, o jedenastej, w moim domu, który nie jest szkołą -- zapytałem, starając się wywrzeć na nich lekką presję swoimi słowami. Nie byłem zadowolony z faktu, że opuszczali lekcje, a większość z nich najpewniej ich nie nadrobi. W końcu otworzyłem swoje piwo i napiłem się trochę, zadowolony, że pamietali, że malinowe lubię najbardziej.

   -- Jongdae ma szlaban -- wytłumaczył Suho szorstko, jakby miał do niego pretensje. -- Bo postanowił przelizać się ze swoim stalkerem na oczach rodziców.

   -- Brzmisz jakby to była moja wina -- powiedział Chen, patrząc w dół i skubiąc dywan, na którym siedział. -- Czekałem na nich godzinę a oni postanowili się pojawić, kiedy on się do mnie dosiadł. Na prawdę nie miałem tego w planach. Do tego -- westchnął i spojrzał na Chanyeol, zaciskając usta. -- Piekło się rozpętało jak zauważyli twój prezent. Co ci w ogóle do głowy strzeliło?

   -- Nie musiałeś im mówić co to jest -- Yeol wzruszył ramionami i objął mnie jak-gdyby-nigdy-nic. -- Poza tym przykleiłem zdjęcie i napisałem kartkę. Mogłeś ją przeczytać.

   -- Dałeś mi wibrator ze zdjęciem Kaia do cholery -- Dae podniósł głos i zmarszczył brwi. Jongin, który akurat zamierzał się napić, zakrztusił się swoim napojem. -- Prędzej spodziewałbym się czegoś takiego po nim a nie po tobie.

   -- Czekaj -- Kai, czerwony na twarzy z braku powietrza, złapał przedramię blondyna i skierował wzrok na Parka. -- Jak tak bardzo chciałeś go rozdziewiczyć nie mogłeś mi powiedzieć, zamiast dawać mu pseudo wyobrażenie mnie?

Pokręciłem głową patrząc na nich w niedowierzeniu. Pozostała trójka również wyglądała na zszokowaną. Nawet wyraz twarzy Sehun zmienił się wraz ze zderzeniem jego wzroku z twarzą Jongina. Już rok wcześniej myślałem, że Chanyeol niczym mnie już nie zaskoczy, jednak jego prezent urodzinowy dla Jongdae przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Przypomniał mi jednak o moim prezencie, który mógł być dobrym motywem do zmiany tematu.

   -- A, właśnie! -- zacząłem, wstając z uśmiechem i strącając z siebie ramię tego zboczeńca. Podszedłem do swojej szafy, by wyciągnąć z niej drewniano-szklaną szkatułkę.

------------
LUHAN
------------

Po krótkim pobycie w szpitalu dzień wcześniej, dostałem L4 z powodu silnego zatrucia i podtopienia. Sehun został ze mną dopóki gorączka i zawroty głowy nie minęły. Zrobił mi nawet miętową herbatę zanim wyszedł i poprosił o szybkie położenie się spać. Jego dojrzałe zachowanie mocno mnie zdezorientowało i spędziło mi sen z powiek. Zasnąłem dopiero nad ranem, kiedy moje myśli w miarę się uspokoiły i straciłem chęci na wstanie po kolejną herbatę. Obudziłem się w okolicach południa z powodu silnego bólu brzucha. Wziąłem wcześniej przepisane tabletki i wstałem w celu znalezienia telefonu. Byłem jeszcze bardziej zaskoczony kiedy na stole w kuchni znalazłem odręcznie napisaną kartkę.

"Mam nadzieję, że nie ma pan nic przeciwko, że przygotowałem jedzenie. Lekarz mówił o lekkim jedzeniu, więc przygotowałem bibimbap, jest w pudełku w lodówce. Proszę nie zapominać o lekarstwach i piciu dużo wody.
Miłego dnia, Sehun"

Zamrugałem zaskoczony i jeszcze raz przeczytałem treść, tym razem z lekkim uśmiechem. Cały czas pamiętałem rzeczy, które mi robił i jak skutecznie starał się mi dokuczyć. Na początku uważałem to za coś normalnego, niektórzy mają w naturze uprzykrzanie nauczycielom i byłem przekonany, że to właśnie tym typem ucznia był Oh Sehun, więc go zignorowałem. Sprawy jednak szybko zaczęły się robić niebezpieczne, zaczynając od obmacywania w sklepie. Wtedy dotarło do mnie, że wulgarna wypowiedź jego kolegi z klasy mogła być prawdziwa, nie chciałem w to jednak wierzyć. I nie wierzyłem, dopóki nie zaatakował mnie w klasie, doprowadzając tym do absolutnego szaleństwa. Sytuacja jaka miała miejsce niedzielnym rankiem tylko pogorszyła naszą sprawę i nie wiedziałem jak powinienem reagować. Ale Sehun przeprosił. Przeprosił mnie i obiecał, że już więcej nie potraktuje mnie w taki sposób. I w ramach tej obietnicy, uratował mnie i zatroszczył się, kiedy się rozchorowałem. Nadal miałem absolutny mętlik w głowie. Zostawiłem kartkę i postanowiłem zaufać jego zdolnościom kulinarnym.

Odgrzałem przygotowaną potrawę i zjadłem znaczną część, mimo że nie smakowała idealnie. Fakt, że chłopak zrobił ją dla mnie, mimo że nie musiał, sprawił jednak, że czułem się zobowiązany do docenienia tego, nawet jeśli nigdy się nie dowie co zrobiłem z czasem, który poświęcił, kiedy spałem. Poza tym, byłem głodny.

Po posprzątaniu, zadzwoniłem do Kyungsoo, umawiając się z nim na spotkanie jeszcze tego samego dnia. Czułem silną potrzebę porozmawiania z kimś na temat całej sprawy, a on najwyraźniej był mi najbliższą osobą w tym mieście.

----------------
MINSEOK
----------------

Moje zdolności stalkerskie nieco się przydały w nieco innej sprawie niż zazwyczaj. Kupiłem więc pudełko dość drogich czekoladek, z racji, że dla swojej misji musiałem wybrać się na obrzeża Gangnamu. Nie chciałem więc wypaść źle przed osobą, do której zmierzałem. Przez chwilę ścisnęło mnie w sercu, kiedy podawałem ekspedientce kartę kredytową, jednak szybko poprawiłem się w głowie, że była to tylko i wyłącznie moja wina. Po lekcjach udałem się pod znaleziony adres, mając nadzieję, że wszystko pójdzie po mojej myśli. Szczęśliwie udało mi się dostać do jednego z apartamentowców i pojechać windą na odpowiednie piętro. Wyciagnąłem rękę, by zapukać, jednak zatrzymałem się, zanim to zrobiłem. Kilka razy westchnąłem głęboko i dopiero wtedy odwarzyłem się zapukać.

Drzwi otworzyły się przede mną dopiero po dłuższej chwili. Nieco wyższy chłopak stanął w nich z pytającą miną i oparł się ręką o futrynę, najpewnie w celu utrzymania równowagi. Na jego szyi nadal znajdowały się lekkie siniaki a jeden z nadgarstków owinięty był bandażem.

   -- Dzień dobry. O co chodzi? -- zapytał cicho. I wtedy cała moja odwaga uleciała, razem z planem działania. Przygryzłem dolną wargę, przyglądając się ciemnowłosemu Chińczykowi, który nie wyglądał najlepiej. Jego skóra wydawała się bledsza niż pamiętałem, oczy były lekko podkrążone a lekko niebieskie siniaki nadal malowały się w niektórych miejscach odsłoniętych przez ubranie. Poczułem się jeszcze gorzej, kiedy zaproponował wejście do środka po skojarzeniu mojej twarzy z imieniem. Uśmiechnął się do mnie kulturalnie, kiedy nieśmiało znalazłem się w środku. Cała jego postawa biła ciepłem i gościnnością, na które nie zasłużyłem nawet w najmniejszym stopniu. Moje dłonie zaczęły się pocić, kiedy pozwolił mi wejść głębiej. Nerwowo rozejrzałem się dookoła. To był pierwszy raz, kiedy znajdowałem się w domu na Gangnamie, który nie był olbrzymią willą Kim Junmyeona, w której odbywała się większość ważnych w świecie uczniów domówek. Mieszkanie były całkiem ładne i oddawało identyczną aurę jaką miał Zhang Yixing, było jednak zdecydowanie skromniejsze niż się spodziewałem.

   -- Chciałbyś się czegoś napić? -- zatrzymał się i wskazał na niskią kanapę otwartą dłonią. Nerwowo pokręciłem głową, chłopak więc usiadł obok mnie i spojrzał pytająco w moją stronę.

   -- Ja... -- zacząłem i wziąłem kilka głębokich oddechów, wlepiając wzrok w pudełko, które trzymałem. -- Chciałbym cię przeprosić. Jesteś dla mnie teraz bardzo miły, więc pewnie nie pamiętasz, ale to ja cię skrzywdziłem. Okropnie mi teraz głupio, bo zupełnie na to nie zasłużyłeś -- nieśmiało wyciągnąłem ręce, podając mu pudełko.

   -- Ty? -- zapytał spokojnie, przyjmując pudełko. -- Dlaczego to zrobiłeś.

   -- Bo czułem się gorszy -- przyznałem, nie byłem w stanie unieść wzroku, by zobaczyć jego ekspresję. Oparłem więc łokcie na kolanach i zakryłem twarz dłońmi. -- Zastanawiałem się co takiego masz, czego ja nie mam, że Jongdae cię lubi. Że lubi cię aż tak, by publicznie cię pocałować. Teraz już wiem i tak strasznie cię przepraszam.

   -- Nie płacz -- powiedział spokojnie. Poczułem jego dłoń na swoim ramieniu. Pogłaskał je delikatnie. Spojrzałem na niego pomiędzy palcami i przełknąłem ciężko, by pozbyć się płaczliwego tonu. -- Nie rób tego więcej, proszę.

Na te słowa już nic nie powiedziałem, tylko na powrót zamknąłem oczy i płakałem. Płakałem najżałośniej jak kiedykolwiek. Lay nie powiedział wtedy nic szczególnego, jednak sposób w jaki potraktował mnie i jak rozmawiał sprawił, że zrozumiałem jak niskie miałem szanse od samego początku. I że jeśli któryś z nas miałby zasługiwać na Chena, to właśnie Zhang Yixing.

-------------------
KYUNGSOO
-------------------

Nie spodziewałem się telefonu od Luhana, jednak wydawał się niesamowicie poważny, kiedy proponował spotkanie. Zgodziłem się wpaść do niego po swoich wykładach, jednak kończyły się stosunkowo późno i w jego mieszkaniu pojawiłem się dopiero po godzinie osiemnastej. Starszy zrobił nam po herbacie i zaczął temat.

   -- To skomplikowana sytuacja, ale nie wiem do kogo się z tym zwrócić -- westchnął, opierając się plecami o oparcie tapczanu, na którym siedzieliśmy. -- W szkole jest jeden chłopak. W trzeciej klasie...

Przygryzłem wargę, by powstrzymać parsknięcie. Nie spodziewałem się po nim słów tego typu. Luhan już lata wcześniej skończył szkołę i nie sądziłem, że zacznie rozmowę jak piętnastolatka, która uważa, że się zakochała. Nie przerywałem mu jednak, ponieważ, jak narazie, tego nauczyły mnie moje studia.

   -- Wszystko zaczęło się od drugiego dnia mojej pracy... -- opowiedział mi dokładnie całą historię, wspominając nawet o ogórku, po którym nie potrafiłem powstrzymać cichego śmiechu. Starszy nie skomentował tego jednak, więc odebrałem to, jako że nie chce bym odbierał go profesjonalnie, a jak przyjaciela.

   -- I co zamierzasz z tym zrobić? -- padło w końcu pytanie, które sam Luhan najpewniej wielokrotnie sobie zadawał. -- Jeśli. Sehun... tak? Zrezygnował z zagrażania ci, chyba nie masz się czym przejmować, tylko czekać jak będzie postępował. Poprostu traktuj go jak ucznia -- zaproponowałem, nie uzyskawszy odpowiedzi.

   -- Nie wiem -- mężczyzna przeczesał swoje ciemne włosy i odchylił głowę do tyłu. -- Czy to moja wina, że Sehun odebrał mnie w taki sposób?

   -- Nie sądzę hyung-nim -- zastanowiłem się przez chwilę. -- W głowach nastolatków dzieją się różne rzeczy, szczególnie jeśli spotkają kogoś atrakcyjnego fizycznie. To ich decyzja czy coś z tym zrobią.

   -- Niby tak -- westchnął. -- Ale niepokoi mnie to.

   -- Nie jestem zaskoczony, szczerze mówiąc. Ale czy Sehun to nie ten tęczowowłosy chłopak, którego spotkaliśmy w klubie?

   -- Dokładnie ten.

   -- Nie wygląda na groźnego. Ale wiesz, najwyraźniej z nimi wszystkimi jest coś nie tak. Opowiem ci zabawną historię...

I tak Lu Luhan został pierwszą osobą, która dowiedziała się jakim wariatem jest Kim Jongin.

---------------------------------------------------------

Nie, nie umarłam ^^ i dzięki temu właśnie dostaliście kolejny rozdział Beautiful Accident~ zaczęłam się zastanawiać, dlaczego w ogóle w ten sposób to nazwałam, ale teraz myślę, że to pewnie przez to jak sporadycznie to piszę.
Pamiętajcie o czapkach, okularach z filtrem UV i kremach na słońce. Temperatury powyżej 30°C to nie zabawa ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro