4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

------------
SEHUN
------------

Parsknąłem cicho, kiedy nauczyciel matematyki spłoszony podał mi kartkę z pytaniami i szybko odszedł na bezpieczną odległość. Sytacja dzień wcześniej musiała być dla niego traumatyczna, nie dbałem jednak o to. Chanyeol uświadomił mi, że profesor był zbyt wzorowym człowiekiem by w jakikolwiek sposób mi uledz. Obrałem więc inną taktykę - doprowadzenie go do obłędu mimo jego woli.

-- Cieszę się, że pan Park postanowił się pojawić -- powiedział profesor Lu i położył kartkę przed moim przyjacielem. -- Macie piętnaście minut. Zadania są cztery. Powodzenia.

Wszyscy pewnie odwróciliśmy kartki a nasze długopisy i szczęki momentalnie opadły. Rzuciłem szybkie spojrzenie na kolegów i koleżanki z klasy, którzy wpatrywali się w kartki, jakby ktoś właśnie wyssał z nich chęć do życia. Łzy jednej z koleżanek upewniły mnie, że się nie przewidziałem i zadania na kartkach były o niezmierzonym poziomie trudności.

Mój wzrok powędrował w kierunku nauczyciela i głęboko zastanowiłem się jak bardzo bezdusznym człowiekiem był. Lub jak bardzo te pytania były moją winą.

~~

-- Co to miało być? -- zapytał Jongin, pocierając twarz dłońmi kiedy już zdezorientowani opuściliśmy klasę. -- Ten koleś nie ma serca!

-- Schowajcie mnie -- jęnął Jongdae, który pojawił się przy nas ni stąd ni z owąd i skutecznie ukrył się za Parkiem.

-- Co ci? -- najwyższy z nas przechylił głowę by choć trochę spojrzeć na kolegę, który przykleił się do jego pleców.

-- Kim Minseok -- najmniejszy schował twarz między łopatkami Chanyeola, mocno zaciskając dłonie na jego plecach.

-- Raczej jest niegroźny -- zauważyłem, unosząc brwi. Kai szarpnął Chena i objął go ramionami od tyłu.

-- Widziałem dzisiaj rano, że miał podbite oko. Kochanie, czy miałeś z tym coś wspólnego? -- powiedział w końcu starszy z Kimów.

-- Nie bezpośrednio -- przyznał Dae i założył ręce na klatce piersiowej.

-- Czekaj, zgadnę -- wykrzyczał najstarszy, nadal nie puszczając przyjaciela. Zwrócił jednak uwagę kilku osób stojących dookoła. A może poprostu ja dopiero wtedy zauważyłem, że na nas patrzyli, a raczej pochłaniali wzrokiem nasze przystojne buźki.

-- Ktoś, komu dałeś kosza zrobił się nachalny i nagle wspaniały rycerz Min pojawił się i cię uratował, dając mu w mordę. Pobili się tak o twoje względy, a ty stałeś z boku z białą chusteczką i zawodziłeś, że nie wiesz który jest gorętszy -- powiedział już ciszej, jednak nadal pełen entuzjazmu. Spojrzałem na przyjaciela jak na wariata, którym był, w głowie zadając sobie pytanie czemu jeszcze się z nim zadawałem. Chan zaśmiał się głośno.

-- Żebyś wiedział, że do połowy właściwie się nie pomyliłeś. Uciekłem jak przestali zwracać na mnie uwagę -- przyznał w końcu główny zainteresowany i napompował lekko powietrzem swoje wklęsłe policzki. Wtedy ja również wybuchnąłem śmiechem, zginając się w pół.

-- Dobra wróżka Jongin coś na to zaradzi -- Kai zakołysał się lekko z Chenem w swoich ramionach i cmoknął go w ucho. -- Sprawimy, że znów się o ciebie pobiją tylko tym razem będziesz już wiedział, który ci się bardziej podoba.

-- Popieprzyło cię? -- najmniejszy potrząsnął głową. -- Jakim cudem ty jesteś moim hyungiem?

-- Głupotą byłoby gdybyś nie skorzystał z sytuacji wyboru -- pouczył go lekko mulaty kolega. -- Chłopaki. Szykuje się akcja godna tej z naprawą Baekhyuna. Czas poprawić Chena i zrobić z niego godnego następcę Baekkiego-hyunga. Dae-ah, właśnie wróżka Jongin zrobi z ciebie najlepszego ukesia w szkole.

-- Zdajesz sobie sprawę, że jest z nami od początku? -- parsknąłem, rozmasowując obolałe od śmiechu policzki.

-- Ale dopiero teraz dowiedzieliśmy się o jego statucie -- wariat puścił młodszego jedną ręką by mądrze - według niego - unieść palec wskazujący w górę. -- Nie cieszycie się? Mamy w swoich szeregach kolejną osobę do nastroszenia piórek. Chen nie może już wyglądać jak jeden z nas skoro mamy mu znaleźć porządnego same.

-- Czekaj, czekaj -- Jongdae wyplątał się z uścisku przyjaciela i popatrzał na niego jakby w myślach już zrobił operacje jego mózgu. Jako przyszły lekarz, przysłużyłby się tym dla świata. -- Skąd wysnułeś takie wnioski?

-- To oczywiste -- obruszył się Kai i podparł się rękami po bokach. -- A teraz zakasaj kiece i rusz ten swój chudy tyłek na lekcje. W związku to ty masz być tym mądrym a nad twoimi wdziękami jeszcze popracujemy.

Ani trochę się nie zdziwiłem, kiedy chłopak w mgnieniu oka pobiegł wzdłuż korytarza, krzycząc, że nie chce trafić przez najstarszego do wariatkowa.

-- Myślicie, że serio jest zainteresowany byciem na dole? -- odezwał się w końcu Chanyeol, który śmiejąc się, obserwował całe przedstawienie.

-- Zainteresował się nim typowy samiec alfa -- powiedział Kai, jakby było to coś oczywistego. -- Taki wyczuje omegę na kilometr, a przecież od początku było wiadomo, że Chen to conajwyżej beta. Teraz już wszystko wiemy.

-- Ty jesteś chory -- popatrzyłem na przyjaciela poważnie, zupełnie nie rozumiejąc o czym mówił.

~~

-- Beakkie-hyung -- wykrzyczał Jongin, rzucając się na jego ramiona kiedy starszy dołączył do nas po lekcjach.

-- Po co mnie tu ściągneliście? -- zapytał Byun, klepiąc drugiego po plecach, po czym splótł swoje palce z tymi Chanyeola, co nie uszło naszej uwadze.

-- Czy moje dzieci w końcu są razem? -- wykrzyczał nie zrażony niczym mulat.

-- Od wczoraj -- Chanyeol wypiął dumnie pierś i przyciągnął Baekhyuna do siebie. Zadowoleni pogratulowaliśmy im, po czym inicjator spotkania postanowił poinformować nas o swoim planie.

-- Zabraliśmy się tutaj aby wspólnie uczcić przejście Jongdae na drugą stronę tęczy -- zaczął, obejmując ramieniem wspomnianego, który tylko założył ręce na piersi i wywrócił oczami. -- Jakoże moja ostatnia transformacja pomyślnie przebiegła na obecnym tu Baekhyunie-hyungu, z dobrego serca postanowiłem, dla dobra przyjaciela, włączyć tryb gejowskiej wróżki i przygotować go na nowe łowy.

-- Uśmiechaj się ładnie i przytakuj -- poinstruowałem zdezorientowanego hyunga, który stał obok mnie, zupełnie nic nie rozumiejąc.

-- Dla tego dzisiaj, celem naszej podróży będą trzy miejsca. Pierwszym-fryzjer w galerii -- kontynuował. -- Let's go.

Chłopak pociągnął trzymanego w przód. Reszta obecnych (ja, Chanyeol, Baekhyun, Junmyeon) poszliśmy za nimi, podśmiewając się pod nosami.

-- Byłem zajęty jeden dzień a tu takie cyrki -- zaśmiał się Suho. -- Wyjaśnicie mi o co chodzi?

-- Też chętnie się dowiem -- dodał Byun idąc za rękę z Parkiem.

-- Widzieliście dziś Kim Minseoka? -- zacząłem. Kim skinął głową w przeciwieństwie do najstarszego. -- Ma podbite oko bo pobił się z kimś o Chena. Uciekał rano przed nim, więc łatwo się domyślić, że Xiumin jest nim porostu zainteresowany. No i Kai ubzdurał sobie, że taki samiec alfa nie mógł zwrócić uwagi na kogoś, kto nie jest omegą. Jongin serio użył takich słów. W każdym razie postanowił zrobić z niego taką dupę, jak ostatnim razem z Baekhyuna. Nie dziwmy się więc, że Jongdae może być trochę bardzo przerażony. Zna jego moc od piaskownicy.

-- Co? -- chłopak Chanyeola po chwili wybuchnął śmiechem. -- Spodziewajmy się, że po fryzjerze Kai będzie próbował zmusić go do kupienia stringów.

-- On tak serio? -- Junmyeon uderzył się otwartą dłonią w czoło i zadrżał, powstrzymując falę śmiechu.

-- Najgorsze jest to, że Jongin ma w naturze mówić absurdy na poważnie -- przyznał Chanyeol. Wiedziałem jednak, że w duchu był ciekawy co zrobi przyjaciel, by zrobić królewne z naszej Chenderelli.

-------------
JONGIN
-------------

-- Wiedziałem, że mnie nie zawiedziesz -- ująłem dłonie znajomej fryzjerki w te swoje. Po chwili jednak szybko wróciłem do podziwiania jej dzieła. Jongdae w platynowym blondzie to zdecydowanie to co chciałem zobaczyć.

-- W końcu wyglądasz jak człowiek -- powiedział Baekhyun, ocierając łzy wywołane śmiechem.

-- Perfekcyjnie -- stanąłem za zajętym, fryzjerskim fotelem i położyłem dłonie na policzkach przyjaciela, który skołowany patrzył w lustro przed sobą. Uśmiechnąłem się do swojego odbicia, szybko rzucając okiem na to zmienionego.

-- Zmieniam zdanie -- odezwał się w końcu nowy blondyn w naszej paczce. -- Spalcie mnie nim mnie pochowiecie. Nie zniósłbym świadomości, że za 100lat będę w trumnie rozkładającym się szkieletem z tym czymś na głowie.

-- Dramatyzujesz -- mruknął Sehun. -- Wyglądasz w porządku. Zmiana nigdy nie zaszkodzi. Popatrz na mnie.

Minimalnie wyższy ode mnie chłopak przeczesał palcami swoje tęczowe włosy i pewnie spojrzał w to samo lustro. Potarłem trzymane policzki, po czym przeniosłem dłonie na ramiona Jongdae, by poklepać je i zmusić niższego do wstania.

-- Idziemy dalej. Drugim etapem naszej podróży będzie butik. Musimy zrobić z ciebie seksbombe zaraz po Beakkim-hyungu -- uniosłem dłonie zaciśnięte w pięści.

-- O nie, nie, nie -- obruszył się mój kozioł ofiarny w blond czuprynie i wręcz odskoczył do tyłu, kuląc ramiona.

-- Nie bój się tak -- przewróciłem oczami. -- Masz za mały tyłek by nosić stringi. Będziesz trochę grzeczniejszą wersją mojego pierwszego dzieła.

Zainteresowany westchnął z mocno słyszalną ulgą, a reszta pochodu zaśmiała się po raz kolejny tego dnia. Co takiego złego jest w stringach? Byłem pewny, że Chanyeol nie miał mi ani trochę za złe tego, co zrobiłem z jego korepetytorem. Ich związek był przecież moim dzieckiem. Gdyby nie ja, Hyun nigdy nie założyłby rurek i Channie nigdy nie zauważyłby jak zajebistą dupe miał starszy kolega. Choć na mój gust pieprzyli się już wcześniej. Ale oczywiście, przyjaciołom się nie dziękuje. Wypomnę mu to kiedyś.

Kiedy znaleźliśmy się w jednym z moich ulubionych butików, od razu skierowałem się do ulubionego działu. Szybko jednak opamiętałem się i zaprowadziłem przyjaciół do części z mniejszymi rozmiarami, by wybrać coś dla mojego nowego dzieła.

Nie wiedziałem dlaczego chłopak nagle mocno się zbulwersował, kiedy z nienacka objąłem dłońmi jego udo, by określić rozmiar spodni jaki pogrzebował. Szybko dostałem jednak po głowie od Junmyeona. Wziąłem więc ręce i zacząłem wybierać jak najwęższe spodnie. Musiałem w końcu podkreślić największy atut przyjaciela - szczupłe, zgrabne nogi.

-- Chyba musimy dodać czwarty przystanek naszej podróży -- zacmokałem niezadowolony, spoglądając na łydki przyjaciela odkryte z powodu zmuszenia go do założenia krótkich szortów. -- Bardzo boisz się depilacji?

Po tym zdaniu zostałem brutalnie wypchnięty z przymierzalini. Chen gwałtownie zasunął zasłonkę i w błyskawicznym tempie się przebrał, co dotarło do mnie, kiedy wieszaki z ubraniami, które dla niego wybrałem wylądowały w moich ramionac,  a ubrany w mundurek przyjaciel stanął przede mną.

-- W tym wyglądałeś świetnie. To nie w twoim stylu. Tego nie możemy nie kupić. W tym wyglądałeś seksownie. Spodenki też weźmiemy ale najpierw kosmetyczka -- wyliczałem. Odrzucone ubrania odwiesiłem na wieszak przeznaczony na przymierzane rzeczy, a te które wybrałem przewiesiłem sobie przez ramię. -- Powinieneś być wdzięczny, że ja płacę.

-- Nie ma takiej opcji -- zbulwersował się najmłodszy Kim, czerwieniejąc na policzkach. -- Już za fryzjera zapłaciłeś. Może i powinieneś mi dopłacić za to, że w ogóle się zgodziłem ale mam w sobie jeszcze trochę godniści.

-- Może pół na pół? -- wtrącił się Baekhyun, który chyba był już zmęczony naszymi krzykami, na które nasi przyjaciele byli skazani od kiedy wyszliśmy od fryzjera.

-- Pół na pół -- wyciągnąłem rękę w kierunku Dae. Ten po chwili uścisnął ją i oboje udaliśmy się do kasy. Ostatecznie ja zapłaciłem swoją kartą, a chłopak telefonem przelał na moje konto odpowiednią sumę.

-- Kosmetyczka skarbie -- złapałem za rękę obiekt, któremu tego dnia poświęciłem niemal całą swoją uwagę. Jednak nim zaciągnąłem niezadowolonych przyjaciół do kolejnej znajomej, szybko wpadłem do sklepu z butami. Stanąłem przy półce, na której stał model, który wybrałem kilka dni wcześniej. Zadowolony wziąłem rozmiar 43 i szybko zapłaciłem.

-- Zamierzasz obciąć sobie palce, by to założyć? -- zapytał Chanyeol patrząc na pudełko, które przebijało przez przeźroczystą torbę.

-- Zobaczycie -- uśmiechnąłem się zadowolony i znów chwytając za rękę Jongdae, pociągnąłem go do kosmetyczki.

----------------
JONGDAE
----------------

Szczerze zdenerwowany wlokłem się za przyjaciółmi do kawiarni, którą Jongin obrał jako ostatni punkt naszej wycieczki, której celem było zrobienie ze mnie typowego uke. Nie wiedziałem jednak, że w pakiecie, ze zgodą na jego plan, po nachalnym nakłanianiu dostanę depilacje woskiem. Po całym zdarzeniu, które nie obyłoby się bez mojego krzyku, obiecałem sobie, że już nigdy nie nazwę Kaia swoim przyjacielem i będę go unikał jeszcze bardziej niż Xiumina. Serio, wolałbym stawić czoła swojemu problemowi niż spędzić więcej czasu z starszym Kimem w trybie gejowskiej wróżki.

Na szczęście był to koniec męczarni. Byłem już nastawiony, że następnego ranka wbije mi do domu by odpowiednio przygotować mnie do wyjścia. Po długim przekonywaniu, na szczęście uznałem, że blond całkiem mi pasuje i miałem więcej miejsca na złość na Jongina za inne rzeczy, które w przyszłości miał odwalić ten chory psychicznie człowiek, nim zamknę go w psychiatryku, w którym będę pracował.

-- Jesteśmy na miejscu -- zawołał zadowlony przewodnik tamtejszej przygody, kiedy nadal w sześcioosobowym składzie stanęliśmy przed kawiarnią niedaleko naszej szkoły.

-- Koleś, z galerii miałem bliżej do domu niż stąd -- jęknął Junmyeon, jednak jako pierwszy wszedł do lokalu, od razu rozglądając się za miejscem, w którym zmieścimy się wszyscy.

Ostatecznie jednak musieliśmy dostawić dwa krzesła, gdyż okazało się, że Baekhyunowi jednak bardzo przeszkadzało siedzenia na kolanach Yeola, a dla Sehuna i Kaia ławka była za niska i ich nogi nie mieściły się pod stołem. Ostatecznie więc ja, Baekhyun i Junmyeon jako najniżsi zajęliśmy ławkę, mając więcej miejsca ponieważ ta była czteroosobowa, a pozostali zajęli krzesła.

-- To po co ci te buty? -- zapytał w końcu Suho, kiedy wygodnie oparł się o białe poduszki służące za oparcie przy ławeczce.

-- Zaraz zobaczysz -- szepnął zapytany, puszczając oczko przyszłemu przewodniczącemu, który tylko wywrócił oczyma na ten gest.

Z niedowierzeniem, patrzyliśmy jak nasz przyjaciel wyciąga z pudełka nowy, lakierkowy, elegancki but, wyciąga z niego papiery, dzięki którym miał się nie gnieść i bez słowa wstaje, by wyjść naprzeciw idącego w naszą stronę kelnera o dużych oczach i przydługich na grzywce, czarnych włosach.

-- Czy pozwolisz mi sprawdzić czy but ten pasuje na twą stopę? Jako książe obiecałem, że poślubię osobę, na której stopę pasować będzie ten pantofel -- nie wiedziałem już co było dziwniejsze. Sam fakt, że najstarszy z naszego rocznika wypowiedział tę kwestię niczym z gejowskiej wersji Kopciuszka, fakt, że klęknął przy tym, wyciągając obuwie na dłoni, czy mina kelnera, którego zaczepił. Nie mniej jednak cały ten obrazek momentalnie wywołał salwe śmiechu na sali, za który odpowiedzialna nie była tylko nasza paczka ale też pozostali goście kawiarni.

-- Nie poślubię cię idioto -- powiedział w końcu, oniemiały wcześniej pracownik i wbił dziwne spojrzenie w mojego przyjaciela. Tak, po tej akcji ponownie zasłużył na to miano, choć obawiałem się, że dobrze się to dla mnie nie skończy.

-- Nie masz wyboru, jeśli tylko but będzie pasował -- nalegał Kai, zupełnie nie zrażony reakcją tłumu jak i osoby, która stała przed nim.

-- Nie założę go -- pokręcił głową mężczyzna i opuścił ramiona, wzdychając. Przez myśl przeszło mi, że wyglądał wtedy jak pingwin.

-- Ok. Moje zaręczyny zostały odrzucone -- Jongin teatralnie otarł łzę, której nie było i wstał. -- Następnym razem powiesz tak.

-- Lepiej nie próbuj -- spojrzenie, jakim kelner obdarował Kima, nie jednego wgniotłoby w ziemię i kazało uciekać jak najdalej. Wyższy jednak stał, teatralnie trzymając się za serce i patrząc zranionym wzrokiem na pracownika.

-- Kyungsoo-ssi, jeszcze będziesz mój -- dumny chłopak z ciemniejszą skórą złapał swoje rzeczy i wyszedł z kawiarni. Wszyscy, w tym ja, spoglądaliśmy na drzwi, za którymi zniknął. Ostatecznie jednak pozostała część naszej paczki wybuchnęła śmiechem.

-- On jest chory? -- zapytał kelner, pod którego wzrokiem nagle wszyscy się uspokoiliśmy.

-- Myślę, że widzi to cały świat tylko nie on -- przyznał Suho, kręcąc głową i nadal wpatrując się w drzwi.

-- Ale wbrew pozorom nie jest taki zły -- dodał Sehun najpewniej by uniknąć niezręcznej sytuacji. -- Trochę za bardzo się wczuwa.

-------------
LUHAN
-------------

Tego dnia byłem już zmuszony wyjść do sklepu po zakupy. Tym razem wziąłem jednak ze sobą maskę i przypilnowałem, by być jak najmniej rozpoznawalnym, by sytuacja się nie powtórzyła. Na szczęście odbyło się bez nieprzyjemnych sytuacji - mówię tu o spotkaniu Sehuna, które na szczęście nie miało miejsca.

-- Dzień dobry -- wzdrygnąłem się, słysząc te słowa, kiedy powoli przemierzałem chodnik z ciężkimi reklamówkami w rękach.

-- Dzień dobry -- odpowiedziałem, wzdychając kiedy zorientowałem się, że to tylko niegroźny Kim Jongin.

-- Pomogę panu -- powiedział, pociągając nosem i nie czekając na odpowiedź przejął dwie z czterech reklamówek, które niosłem.

-- Dziękuję -- odpowiedziałem w końcu, rozluźniając lekko obolałe palce. To nie tak, że byłem słaby i nie poradziłbym sobie z zakupami, nauczyłem się jednak by nie odmawiać pomocy. Zerknąłem na twarz ucznia, zauważając, że jego oczy były nieco zaczerwienione i spuchnięte. Raz po raz pociągał nosem, był też ubrany w szkolny mundurek i sam miał ze sobą jakąś siatkę z pudełkiem po butach w środku.

-- Czy wszystko w porządku? -- zapytałem w końcu, przerywając niezręczną ciszę. Nie znałem tego chłopaka zbyt długo, zdąrzyłem się jednak przekonać, że nie potrafi być czymś zrażony i zawsze tryskał energią szaleńca.

-- Mam niewdzięcznych przyjaciół. Oni chyba nie rozumieją, że działam na ich korzyść i jeszcze się śmieją kiedy się zakochałem a mój obiekt westchnień nie docenił mojego nieszablonowego wyznania -- wybuchnął naburmuszony, zapowietrzając lekko policzki.

-- Doceniają na pewno to co dla nich robisz. Nie wiem o czym mówisz ale zawsze warto walczyć -- powiedziałem, po chwili zastanowienia. -- Nie znam waszej relacji i nie wiem co konkretnie dla nich robisz, ale może poprostu uważają, że jest inne wyjście? To nie znaczy, że twoje jest złe.

-- Może -- mruknął Koreańczyk i wzruszył ramionami.

- To już tu - powiedziałem, zatrzymując się przed moim blokiem i wyciągnąłem ręce po swoje zakupy. -- Dziękuję.

-- Jaki ma pan rozmiar buta? -- zapytał, nagle zerkając na moje stopy. Wzdrygnąłem się.

-- To chyba nie jest ważne -- zauważyłem.

-- Mam buty rozmiar 43, na mnie są za małe, a miłość mojego życia nie chce być moim Kopciuszkiem -- odpowiedział, całkowicie poważnie patrząc na moją twarz. Zaśmiałem się głośno, nie wierząc własnym uszom. Ten chłopak był szalony.

-- Pokaż te buty -- powiedziałem w śmiechu i postawiłem siatki obok siebie. Ciemnawo skóry chłopak uśmiechnął się szeroko i podał mi pudełko, które ze sobą niósł.

-- Mam takie same -- zauważyłem, oglądając eleganckie obuwie. -- Wezmę je, ale wejdź ze mną na górę. Nie mam przy sobie gotówki.

-- Dobrze -- uśmiech młodszego jeszcze bardziej się poszerzył i znów wziął siatki z zakupami. -- Niech pan prowadzi.

Pokręciłem z niedowierzeniem głową i skierowałem się do swojego mieszkania, wyjątkowo używając windy zamiast schodów. Właściwie nie potrzebowałem butów - miałem ich dość sporo. Szczerze jednak polubiłem tego chłopaka, mimo że chyba nie zastanawiał się nad tym co mówił, dodawało mu to jednak sympatycznego uroku wariata, których szczerze lubiłem.

Decydując się na uczenie w Korei a nie ojczystych Chinach wiedziałem na co się piszę. Wysoki poziom dawał się we znaki młodym ludziom, którzy w tym wszystkim często popadali w depresje. Tak pozytywny uczeń to mimo wszystko miła odmiana pośród tych wszystkich zmęczonych życiem i nauką.

-- Zaczekaj tutaj -- uśmiechnąłem się, kiedy wpuściłem młodszego do przedpokoju. Ściągnąłem adidasy, przejąłem swoje rzeczy i udałem się do kuchni by je odłożyć i wziąć portfel.

-- Tak właściwie ile za nie chcesz? -- zapytałem opierając się o futrynę.

-- Połowe -- odpowiedział po chwili, patrząc na mnie bez cienia tych emocji z jakimi go zastałem.

-- Jesteś pewny? To zupełnie nowa para -- zauważyłem. Uniosłem brew i wyciągnąłem rękę z banknotami odpowiadającymi trzem czwartym ceny. -- Może tak być?

-- Niech panu będzie -- chłopak wziął pieniądze i skinął głową. -- Dziękuję. Pan serio jest tak fajny jak mówi Sehun.

Słysząc te słowa spuściłem głowę i zamrugałem intensywnie, zaciskając szczękę. Zupełnie zapomniałem, że ta dwójka wyraźnie była z sobą blisko. Zaniepokoił mnie jednak fakt, że tęczowowłosy o mnie mówił.

-- Powinienem już pójść -- powiedział, zapewne wyczuwając niezręczność sytuacji. -- Jeszcze raz dziękuję i do widzenia.

Zamknąłem za nim drzwi i zrezygnowany oparłem się o nie, pocierając twarz dłońmi. Przesunąłem pudełko z nowymi butami pod ścianę i poszedłem do kuchni rozpakować zakupy. Podczas szykowania jedzenia moje myśli cały czas krążyły wokół chłopaka, który potraktował mnie w tak nieprzyzwoity sposób.

Byłem przerażony faktem, że uczeń był w stanie w taki sposób potraktować nauczyciela, bez względu na to jak młody by nie był. Mimowolnie, doskonale zapamiętałem niedelikatny dotyk jakim mnie potraktował przyciskając do sklepowego regału. Zaistniała sytuacja mocno mnie niepokoiła, nie mogłem jednak dać sobie wejść na głowę.

Po zjedzeniu od razu posprzątałem po sobie i usiadłem do sprawdzania kartkówek klasy 3B. Byłem przekonany, że nie mam co sprawdzać ponieważ materiał, z którego była nie był na ich poziomie wiedzy. Nie zamierzałem więc na złość klasie postawić tych jedynek, dla formalności jednak sprawdziłem każdą kartkę, którą przekreśliłem z powodu źle wykonanych zadań. Obiecałem sobie, że postawie tylko oceny, które będą dobre (w co wątpiłem) oraz oceny Park Chanyeola, którego zamierzałem ukarać za rzeczowe potraktowanie innego ucznia, oraz Kim Jongina, który słownie znieważył mnie na lekcji.

W przypadku tego ostatniego, na chwilę dłużej zatrzymałem się na kartce. Nie dla tego, że było co czytać a dla tego, że nie byłem pewny czy chcę to zrobić. Mimo wszystko, okazało się, że w sytuacji, która zaszła na tamtej lekcji najpewniej to Sehun był tym winnym, któremu odpuściłem, ponieważ uważałem go za zbyt sympatycznego do takiego zachowania. Jednak słowa jego przyjaciela, biorąc pod uwagę wydarzenie następnego dnia, mogły nie być tylko uczniowskim droczeniem się a ostrzeżeniem.

Skołowany wpatrywałem się w kartki trzech wytypowanych uczniów, bo okazało się, że nikt nic nie napisał bym mógł rozważyć pozytywną ocenę. Co do oceny Parka nie miałem wątpliwości, jednak w przypadku Kima i Oh musiałem się poważnie zastanowić, które z nich zasługuje na niezaliczenie.

Pokręciłem głową i odłożyłem ostatnie dwie kartki na pozostałe. Nie mogłem oceniać ich z przyczyn osobistych, a przecież wykroczenie Jongina nie było szczególnie poważne, zdecydowałem więc zostawić ich w spokoju dopóki nie podpadną w szkole a nie prywatnie. A byłem pewny, że do tego dojdzie biorąc pod uwagę ich status. Elita. Westchnąłem sięgając po testy sprawdzające 3E.

Kiedy zmęczony już potarłem oczy, usłyszałem szybie pukanie do drzwi. Wstałem, przeciągając się i poszedłem otworzyć. Uchyliłem drzwi, ziewając przeciągle i spoglądając na klatke schodową.

Nikogo jednak nie zastałem, tylko reklamówkę leżącą na mojej wycieraczce. Zdezorientowany rozejrzałem się dookoła, nikogo jednak nie zauważyłem. Westchnąłem i zajrzałem do środka. Na widok kilku paczek żelek zaświeciły mi się oczy. Zdziwienie zamieniało się w ekscytacje. Nerwowo pogrzebałem ręką w siatce z nadzieją dowiedzenia się kim jest magiczny dobroczyńca. Z rozdziawioną buzią wyciągnąłem sporych rozmiarów ogórka wokół którego na gumce recepturce owinięta była kartka.

Potrząsnąłem głową i wraz z dziwnym znaleziskiem wszedłem do mieszkania i zakluczyłem drzwi. "Rozpakowałem" ogórka i czerwieniejąc z każdym słowem odczytałem wiadomość.

"Chyba ja muszę zając się pana tyłkiem. Ale póki jeszcze mi pan nie pozwala mam nadzieje, że chociaż tym spróbuje pan to sobie zwizualizować"

Zasłoniłem usta dłonią, wypuszczając wszystko na podłogę. Zupełnie nie byłem gotowy na coś takiego. A przede wszystkim, nie byłem gotowy na zastanawianie się nad rozmiarami swojego ucznia.

---------------------------------------------------------
Komentarze motywują bardziej niż gwiazdki ;-)
Edytowałam profile postaci ~~ dobranoc, miłego dnia :-)

Czy tylko ja uwielbiam instagrama Tao? ^^ dał mi nową tapete na telefon 😂

Musiałam wstawić drugi raz -.-

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro