7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-------------------
JUNMYEON
-------------------

   -- Całą niedzielę przespałem a nadal czuję się okropnie -- zajęczał w boleści Jongin opadając głową na stołówkowy stolik.

   -- Było nie pić tyle, mi tam się nawet film nie urwał -- Chanyeol wzruszył ramionami pisząc coś w telefonie a drugą ręką, która trzymała pałeczki próbując trafić do buzi swoim obiadem.

   -- Bo sobie poszedłeś -- zauważyłem przecierając twarz dłońmi. -- Następnym razem będziecie po sobie sami sprzątać.

   -- Ale groźba -- Park tylko przewrócił oczami na moment odrywając wzrok od telefonu. -- Jutro pierwszy trening, prawda?

   -- Tja -- mruknął Sehun, któremu głowa raz po raz opadała w zmęczeniu w kierunku talerzy z jedzeniem.

   -- Cześć -- zawołał Chen wciskając się obok Oh z szerokim uśmiechem na twarzy. W ostatniej chwili złapał sąsiada za włosy z tyłu głowy dzięki czemu ten uniknął spotkania twarzą z obiadem.

   -- Co wy tacy ponurzy? -- powiedział nowoprzybyły wesołym tonem po czym zwrócił się do mnie. -- Dzisiaj są wybory, a ty hyung wyglądasz jakby życie z ciebie wyssało.

   -- Bo wyssało -- mruknąłem. -- Kiedy wy mogliście sobie w spokoju odsypiać ja musiałem sprzątać pościel by sprzątaczka przypadkiem nie znalazła zbyt dużo spermy w mieszkaniu.

   --Przecież by od tego nie umarła. Taka jej praca -- powiedział Chanyeol znowu wzruszając ramionami.

   -- Na prawdę musicie o tym rozmawiać przy obiedzie? -- odezwał się tęczowowłosy, który nadal wyglądał jakby ledwo kontaktował z rzeczywistością.

   -- Właściwie to nie. Idę odebrać od Yixinga swoją przemowę -- powiedziałem wstając i biorąc swoją tace z nietkniętym posiłkiem. Zdecydowanie zbierało mi się na wymioty.

   -- O, jest w bibliotece -- powiedział Jongdae głośno siorbiąc sok przez słomkę.

   -- Skąd wiesz? -- zapytałem spoglądając na przyjaciela niemało zaskoczony.

   -- Rozmawiałem z nim przed chwilą, powiedział, że tam idzie bo zapomniał wziąć plecaka, mówił też, że daruje sobie obiad bo zapomniał czegoś zrobić -- odpowiedział wzruszając ramionami. Pokiwałem głową w zrozumieniu. To wydawało mi się logiczne. Zapomnienie różnych rzeczy było bardzo w stylu Zhanga. Dopiero przy drzwiach stołówki zatrzymałem się gdy dotarło do mnie, że oni do tej pory przecież z sobą nie rozmawiali. Bynajmniej ja nic o tym nie wiedziałem, a wiedziałem zawsze wszystko co się wokół działo. Pomijając oczywiście sytuacje gdy byłem zbyt pijany by cokolwiek zakodować, ale to nie zdarzało się zbyt często.

   -- Nie toruj przejścia kurduplu -- usłyszałem warknięcie tuż za sobą. Dumnie odwróciłem się i spojrzałem protekcjonalnie na osobę, która wyrwała mnie z zamyślenia.

   -- Mówiłeś coś? -- zapytałem unosząc brew i zakładając ręce na piersi. Wzrost stojącego naprzeciw mnie ani trochę mnie nie speszył, w końcu na codzień przebywałem z typkami metr osiemdziesiąt plus a on raczej tylu nie miał.

   -- Nie, nie, przepraszam -- mina wysokiego chłopaka o ciemnych włosach momentalnie się zmieniła. Skłonił się przepraszająco.

   -- Tym razem ci wybaczę, podróbo Chanyeola -- mruknąłem odwracając się na pięcie i zmierzając do biblioteki. Chen poszedł w niepamięć, za to moje myśli zaprzątać zaczął chłopak wyglądający jak brzydsza wersja Parka.

~~

Znalezienie Lay'a okazało się niełatwym zadaniem, a jak na złość musiał rozładować mi się telefon przez co nie mogłem się z nim skontaktować w ten sposób. Spotkałem wyższego dopiero gdy zrezygnowany znalazłem się w klasie, w której czekała nas kolejna lekcja.

   -- Wszędzie cię szukam -- sapnąłem opadając na krzesło obok kolegi. By się tam dostać musiałem przebyć niemal cały budynek a typem sportowca to ja nie byłem.

   -- Jestem, jestem -- powiedział jednak jego wzrok wlepiony był w telefon, do którego wyraźnie próbował się nie szczerzyć.

   -- Moja przemowa -- powiedziałem szturchając go w ramie. A on po raz pierwszy w życiu mnie olał. Najzwyczajniej w świecie olał. W szoku zamrugałem intensywnie po czym zmarszczyłem czoło i wyrwałem mu urządzenie.

   -- Ej -- powiedział głośno zapowietrzając się, jednak posłusznie sięgnął do plecaka. Kiedy się schylił moja ciekawość wygrała, zerknąłem w ekran jego telefonu. Byłem zaskoczony, że Zhang pisał z kimś na Kakao. Jeszcze nie dawno powtarzał, że nie lubi socialmediów. Odczytałem wiadomości na wyświetlaczu. W tym czasie moja prawa brew niekontrolowanie zaczęła unosić się w górę.

   -- Yixing? Od kiedy jesteś w tak dobrych relacjach z Dae? -- zapytałem w końcu. Chłopak zatrzymał się jak posąg z wyciągniętą w moją stronę ręką trzymającą zielony clipboard.

   -- Od początku byliśmy dla siebie mili -- odpowiedział po dłuższej chwili, w której nie słyszałem nawet jego oddechu choć byliśmy sami w klasie, a drzwi były zamknięte przez co dźwięki z korytarza docierały do mnie bardzo stłumione.

   -- Ale nie rozmawialiście zbyt wiele. Coś przegapiłem? -- zapytałem przechylając lekko głowę w lewo. Przypomniałem sobie o słowach Jongdae, fakt, że wiedział gdzie znajdę Chińczyka był jednoznaczny, piszą ze sobą dłużej niż od przed chwilą.

   -- Nic, spotkaliśmy się na twojej imprezie. Nie pamiętasz hyung? Stałeś obok. Odprowadził mnie potem do domu -- młodszy wzruszył ramionami i szturchnął mnie w łokieć clipboardem. Przejąłem przedmiot przy okazji oddając telefon.

   -- Nie pamiętam, poprostu się nie spodziewałem. Nawet do mnie nie piszesz na kakao -- zauważyłem przerzucając przyczepione kartki z przemową.

   -- Z tobą wygodniej mi się rozmawia. Kiedy mnie odprowadził wracał sam do domu więc poprosiłem by do mnie napisał, że dotarł bezpiecznie. Poprostu zamiast wysłać smsa napisał tutaj -- wytłumaczył chłopak czerwieniejąc lekko. Nie potrafiłem zrozumieć przepraszającego tonu jego głosu. -- Jeśli chcesz nie będę się z nim zadawał.

   -- Co? -- gwałtownie oderwałem wzrok od kartek przenosząc go na rozmówce. -- A co ja mam do tego? Dae to mój przyjaciel, wiem, że jest w porządku więc z jakiejkolwiek strony miałbym się przyczepić to nie mam z jakiej. To, że robisz za mnie różne rzeczy nie znaczy, że będę kontrolować twoje relacje.

   -- Możesz nie chcieć by twój przyjaciel się ze mną zadawał -- Lay spuścił głowę i splót swoje dłonie ze sobą.

   -- Czemu? On i tak zadaje się z wszystkimi -- wzruszyłem ramionami i niedbale odłożyłem clipboard na ławkę. -- Jest dużo ludzi, z którymi wolałbym by się nie zadawał ale on i tak zrobi swoje.

   -- Opowiadał mi trochę o relacji waszej piątki -- przyznał nadal nie podnosząc głowy. -- Nie chciałbym nic popsuć.

   -- A co tu do psucia? Za dużo razem przeszliśmy by coś mogło się popsuć -- westchnąłem kręcąc głową. -- Zajmijmy się ważniejszymi rzeczami. Masz harmonogram?

----------------
MINSEOK
----------------

Bezmyślnie rysowałem palcem ósemki na blacie ławki, przy której siedziałem. Nauczyciel geografi, próbował wbić komukolwiek do głowy nazwy i właściwości poszczególnych warstw atmosfery jednak zapewne wszyscy mieli już dość jego monotonnego głosu. W tym ja wyłączyłem się po zaledwie sprawdzeniu obecności i podaniu tematu lekcji. Moje myśli zaprzątała domówka przewodniczącego szkoły. Mimowolnie uśmiechnąłem się pod nosem na myśl, że przyjaciel Jongdae tak zawzięcie nam kibicował, domyślałem się też, że jego przemiana była właśnie zasługą Kaia, który chciał sprawić by jeszcze bardziej mnie pociągał. Było mi to na rękę, chociażby ze względu na fakt, że spędziłem bardzo miło czas z obiektem swoich westchnień. Uśmiechając się szerzej powędrowałem myślami do sobotniej, lub już niedzielnej nocy.

~~

Byłem już dobrze podpity a osoby, z którymi pojawiłem się na imprezie zgubiły się w towarzystwie. Niczym się nie przejmując bujałem się w rytm jednej z piosenek the Chainsmokers, która rozbrzmiewała w całym domu.

   -- Kris~ - zawołałem zauważając chłopaka i szybko wyciągnąłem ręce by objąć go w szerokiej klatce piersiowej i popatrzyć na chłopaka z dołu. -- Zatańcz ze mną.

   -- Ja... -- nawet ja zauważyłem, że nie zamierzał się zgodzić. Jednak po chwili błądzenia wzrokiem po pomieszczeniu skinął głową i pociągnął mnie w stronę kanapy, przy której zaczął się ze mną bująć z widocznymi oporami. Nie potrafiłem zrozumieć dlaczego działał przeciwko sobie, jednak w tamtej chwili mało mnie to obchodziło. Liczyłem się tylko ja, muzyka i moje zgrabne ruchy w rytm muzyki. Bynajmniej ja uważałem, że zgrabne, nie byłem przecież najgorszym tancerzem.

   -- Minseok -- z mojego świata wyrwał mnie dotyk dłoni Yifana na ramieniu i jego poddenerwowany głos. Otworzyłem oczy i popatrzyłem w kierunku, w którym wskazywał ręką. Moje oczy momentalnie rozpromieniły się i poczułem się jakbym ani troche nie był pod wpływem alkoholu. Jak użeczony pobiegłem w kierunku blond piękności, którego szybko objąłem w pasie od tyłu. Chłopak wzdrygnął się i nagle powstrzymał się od ruchu wskazującego na chęć ucieczki. Ja tylko mocniej przycisnąłem go do siebie i zakołysałem się w euforii.

   -- Puść mnie, ok? -- powiedział w końcu szarpiąc za moje nadgarstki. Wyplątał się z uścisku i popatrzył na mnie spłoszonym wzrokiem. -- Nie myśl, że robie to dla ciebie.

Zauważyłem jak chłopak zacisnął zęby po czym złapał mnie za łokiec i pociągnął w nieznanym mi kierunku. Zatrzymaliśmy się dopiero na zewnątrz gdzie muzyka była zdecydowanie cichsza. Nie było tam nikogo, ot, duży kawałek trawnika, na którego terenie spokojnie zmieściłby się dom jednorodzinny, zamiast tego spory kawałek zajmował przestronny basen. Stało tam też kilka drzew, krzaków i bujana ławka z ładnym, wyraźnie jasnym obiciem. Jedynym rozjaśnieniem były lampiony stojące gdzieniegdzie na ziemi świecące pomarańczowym światłem, które i tak nie miało zbyt dużego zasięgu.

   -- Romantycznie -- mruknąłem lekko trzeźwiejąc gdy poczułem chłodny powiew nocnego wiatru na twarzy. -- Ale wolno nam tu być?

   -- Póki jesteś ze mną to tak -- odpowiedział chłopak wyraźnie niezadowolony. Nie wiedziałem jednak z jakiego powodu. Westchnął głeboko i usiadł na huśtawce lekko kołysząc ją trzymając palce stóp na ziemi ponieważ inaczej nie sięgał. Poszedłem w jego ślady. Nie usiadłem jednak zbyt blisko czując nagły przypływ zrozumienia, że Chen może być przytłoczony moją obecnością.

   -- A przyprowadziłeś mnie tu bo? -- przerwałem niezręczne milczenie jakie zapanowało między nami. Moje upojenie alkoholowe odpłynęło w niepamięć. Czułem się nawet bardziej trzeźwy niż zwykle w obecności swojego obiektu westchnień.

   -- By Jongin-hyung dał mi spokój. Będzie szczęśliwy jak dowie się, że razem zniknęliśmy i odpuści. Nie czuj się zbyt pewnie. Jeden fałszywy ruch a pojawi się tu Sehun-hyung -- odpowiedział wpatrując się przed siebie. Położył dłonie obok swoich bioder i paznokciem palca wskazującego lewej ręki zaczął rysować nieokreślone kształty na miękkim w dotyku obiciu.

   -- Od razu, że coś ci zrobię -- przewróciłem oczami i założyłem ręce na piersi również patrząc przed siebie. -- Gdybyś nie był taką cnotką nie musiałbym próbować siłą.

Jongdae tylko westchnął i podciągnął nogi by usiąść w siadzie skrzyżnym co wyraźnie utrudniały mu jeansowe szorty. Tylko ja wprawiałem więc ławkę w delikatny ruch. Uśmiechnąłem się pod nosem kątem oka zerkając na speszonego młodszego. Zastanawiałem się czy zamierzał tylko siedzieć obok mnie przez najbliższe minuty i nawet słowem się nie odezwać.

   -- Więc... co teraz? -- zapytałem w końcu i pewnie odwróciłem głowę w kierunku młodszego. Dla wygody odwróciłem się w jego stronę i położyłem prawe kolano na ławce tak, że tylko palcami lewej stopy mogłem bujać huśtawkę.

   -- Nic, poprostu posiedź tu ze mną chwilę i za jakieś piętnaście minut wróć zachwycony naszym spotkaniem, ale tak by Kai wszystko widział -- wzruszył ramionami i przyciągnął kolana do klatki piersiowej by objąć je ramionami i ułożyć brodę na przerwie między kolanami. Przesunąłem się lekko w jego stronę co nie umknęło jego uwadze.

   -- Nie jest ci za wygodnie, co? -- zapytałem wpatrując się w końcówkę widocznej dla mnie nogawki, która wpijała się nad jego kolanem.

   -- Nie wtrącaj się --warknął i nerwowa się poruszył.

   -- Poprostu je podciągnij, nic ci przecież nie zrobię jak odsłonisz uda. Prawie wszystkie dziewczyny założyły ubrania, które ledwo je zakrywają, więc co ci to robi za różnice? I tak nikogo tu nie ma -- wzruszyłem ramionami i oparłem łokieć na oparciu ławki nadal lekko ją kołysząc.

   -- Ty jesteś -- szepnął ledwosłyszalnie jednak wyprostował się opuszczając nogi by podciągnąć materiał na ponad połowę uda. Parsknąłem cicho. Kim popatrzył na mnie zakłopotany jednak szybko odwrócił wzrok przed siebie.

   -- Śmieszne, że potrafisz znaleźć na siebie za ciasne spodnie. Dopóki nie zobaczyłem cię w skórze wtedy w klubie byłem przekonany, że nawet dopasowane są w twoim przypadku niewykonalne -- wytłumaczyłem przełykając ciężko ślinę. Odwróciłem wzrok od jego gładkich ud, od których kusząco odbijało się pomarańczowe światło pobliskiego lampionu. Popatrzyłem zainteresowany na jego profil wzrokiem badając widoczne centymetry jego twarzy. W pierwszej kolejności w oczy rzucały się niesamowicie ostre kości policzkowe i wakrzywione kąciki ust, które w takim zestawieniu sprawiały efekt jakby chłopak wiecznie się uśmiechał. To chyba było właśnie to co najbardziej mi się w nim podobało. Przyjazny wyraz twarzy, zgrabne ciało nawet mniejsze od mojego i sympatyczna osobowość.

   -- W każdym razie od rozmowy ze mną chyba nie umrzesz -- wzruszyłem ramionami i przeniosłem wzrok przed siebie.

   -- Jakbyśmy mieli o czym rozmawiać -- parsknął i zakołysał się na dźwięk piosenki, która stłumiona zaczęła wydobywać się z wnętrza domu.

   -- Sunday morning rain is falling -- zanucił Jongdae przyjemnym dla ucha głosem. Zaskoczony znów na niego spojrzałem i wsłuchałem się jak śpiewał kolejne wersy zupełnie nie dowierzając w to jak pewnie i niesamowicie brzmiał kiedy śpiewał. Na codzień słysząc jego barwę głosu nigdy bym nie uwierzył jak bardzo był utalentowany. W połowie refrenu jednak zamilkł i ciężko przełknął ślinę.

   -- Lubisz tą piosenkę? -- zapytałem głośno wypuszczając powietrze, które ugrzęzło mi w piersi z podziwu. Blondyn skinął głową i założył nogę na nogę nawet na mnie nie spojrzawszy.

   -- Mógłbyś śpiewać dalej? To było niesamowite -- poprosiłem szeptem, w odpowiedzi otrzymałem jednak tylko parsknięcie i pokręcenie głową. Westchnąłem nie chcąc nalegać. Co ten alkohol ze mną robił?

   -- Jeszcze pięć minut -- powiedział chłopak spoglądając na wyświetlacz swojego telefonu, który chwile wcześniej wytargał z kieszeni.

   -- Nadal nie rozumiem dlaczego zabrałeś mnie w tak ustronne miejsce -- odpowiedziałem tylko. -- Mogliśmy poprostu pójść w miejsce gdzie jest pełno ludzi i miałbyś dowód, że spędziliśmy razem czas.

   -- Jestem śpiący i hałas mnie irytuje -- jakby na potwierdzenie tych słów luźno opuścił głowę na swoje ramię i osunął się na siedzeniu.

   -- Ale Maroon 5 nie -- zaśmiałem się wspominając koncert jaki przede mną odegrał chwile wcześniej. Chen tylko założył ręce na klatce piersiowej i potarł swoje ramiona. -- O -- gwałtownie wyprostowałem się i ściągnąłem bluzę by zarzucić ją na ręce młodszego. -- Powinieneś się cieplej ubierać.

   -- To nie był mój pomysł -- spodziewałem się, że obrzydzony odrzuci moje ubranie, zamiast tego jednak znów podkulił nogi i cały otulił się bluzą, która nawet na mnie była za duża.

   -- Jongin? -- zapytałem od razu rozumiejąc kto stał za jego dość wyzywającym ubiorem. -- Pozwól...

Przysunąłem się do niego i objąłem ramieniem by przyciągnąć go do siebie pozwalając aby jego głowa opadła na moje ramię. Widziałem, że chciał zaprotestować. Szeptem jednak uświadomiłem go, że tak będzie mu cieplej i wygodniej. Byłem pewny, że nie umknął mu fakt, że moje serce waliło jak oszalałe, mimo że na zawnątrz byłem spokojniejszy niż zwykle. Mimowolnie uśmiechnąłem się pod nosem z nadzieją, że to nie ostatni raz kiedy mogę trzymać go w ramionach bez protestów. Nigdy wcześniej nie wydawał mi się tak delikatny jak w tamtej chwili, kiedy przysypiał przytulając się do mnie i mojej bluzy raz pozwalając sobie zaufać, że nic mu nie zrobię.

~~

Tłumaczyłem sobie, że to alkohol sprawił, że w mojej głowie rozwinęła się myśl by inaczej spróbować do niego dotrzeć, umknął mi jednak fakt, że chyba przestawało mi zależeć tylko na samym ciele. I to właśnie nad tym zastanawiałem się na tamtej lekcji. Musiałem odpowiedzieć sobie na pytanie jak bardzo chciałem mieć go blisko siebie dla dotyku, a jak bardzo dla samego towarzystwa.

Po raz pierwszy od początku drogi mojego kształcenia wyszedłem z lekcji geografi mądrzejszy. Nadal nie znałem kolejności ani nawet nazw warst atmosfery, wiedziałem jednak, że powinienem zmienić swoje nastawienie do Jongdae i zamiast prześladować go i naruszać prywatność, zdobyć jego sympatie bez względu na to w jakim stopniu. Skoro cała szkoła dała radę to ja nie dam?

-------------------
KYUNGSOO
-------------------

Praca w kawiarni rodziców była najgorszym co mogło mnie spotkać. Jeszcze w liceum zmusili mnie bym robił za kelnera w miejscu gdzie przesiadywało wiele osób w podobnym do mnie wieku, którzy uczyli się w pobliskiej szkole średniej. Nie odpowiadało mi to ani trochę, po latach jednak pogodziłem się z tym faktem i nauczyłem się nie spoufalać z młodymi klientami.

Mój porządek zaburzył jednak mulaty chłopak, który od dłuższego czasu regularnie zjawiał się na mojej zmianie i siadał przy pobliskim stoliku wraz z jednym lub więcej kolegą. Obserwowanie jak przyjacielsko i luźno zachowywali się wobec siebie sprawiało, że byłem zazdrosny, że nigdy tego nie doświadczyłem. Do wydarzenia z ostatniego tygodnia miałem o nich całkiem dobre zdanie. Ale właśnie... CZY JA MU WYGLĄDAŁEM NA KOPCIUSZKA???!!!

Prychnąłem pod nosem na samo wspomnienie i niezadowolony zauważyłem, że wszedł do kawiarni razem z równie wysokim co on chłopakiem o tęczowych włosach, jeszcze wyższym o wielkich uszach i srebrnowłosym mniej więcej mojego wzrostu. Kai - nie myślcie, że się nim interesuje, kiedyś poprostu usłyszałem jak wołali do niego koledzy - wyszczerzył się szeroko i pomachał w moją stronę szybko podchodząc.

   -- Dzień dobry Kyungsoo-hyung -- wyszczerzył się szerzej gdy podszedł do lady wraz z przyjaciółmi. A ja w myślach przekląłem na plakietke z imieniem. Wyciągnął w moją stronę rękę z niewielką, różową różą. -- Myślałeś nad moimi uczuciami?

   -- Stop -- odezwał się ten najmniejszy. -- Proszę, nie zwracaj na niego uwagi. Jak był mały porwali go kosmici... znaczy... nie ważne, poprostu jest dziwny. Moglibyśmy wziąć kawę na wynos? Poproszę dwa razy latte dla mnie i Yeol'a, raz kawe mrożoną dla tego idioty i waniliowego shakea dla Sehuna.

Westchnąłem i wyciągnąłem papierowe kubki, na których pokolei napisałem numer opcji, którą wybrali i dopisałem, przy numerach 4 "ja" i "Yeol", przy numerze 6 "ten idiota" i przy numerze 16 "Sehun". Szybko użyłem odpowiednich automatów i przyjmując zapłatę podałem im kubki.

   -- Skarby, bardzo się spieszymy? -- zapytał mulaty. -- Nie musimy czekać w szkole. Posiedźmy tu trochę.

   -- Jongin-hyung, jesteś nachalny -- tęczowowłosy wolną ręką złapał za ramię przyjaciela i pociągnął go w tył by po chwili całą czwórką opuścili kawiarnię. Westchnąłem zrezygnowany i z nudów zacząłem wycierać blat. Więc jego prawdziwe imię to Jongin, dobrze znać imię osoby, którą zamierza się unikać. Mimowolnie zacząłem się jednak zastanawiać skąd w takim razie wziął się Kai.

-------------------
BAEKHYUN
-------------------

   -- Dzień dobry panie Choi -- z uśmiechem przywitałem się z byłym wychowawcą.

   -- O, dzień dobry Baekhyun -- odwzajemnił mój uśmiech i skłonił lekko głową. -- A co tu robisz? Nie powinieneś być na uniwersytecie?

   -- Jestem już po zajęciach, a chciałbym swoją obecnością wesprzeć swojego przyjaciela w czasie przemowy, jeśli to nie problem -- powiedziałem kulturalnie. Szybko rzuciłem okiem dookoła w poszukiwaniu osób, z którymi przyszedłem.

   -- Oczywiście, że nie. Miło było cię dzisiaj spotkać jednak muszę już iść -- skinął głową na pożegnanie i odszedł. Wzruszyłem ramionami wzdychając i znów obadałem wzrokiem korytarz pełen uczniów. Nie byłem zdziwiony, że takie tłumy pojawiły się na przemowie rozpoczynającej drugą kadencję Junmyeona. Chłopak był popularny i większość tych osób miała nadzieję na zwrócenie na siebie jego uwagi.

Nie dostrzegając swoich przyjaciół zrezygnowany usiadłem na najbliższym wolnym krześle na szkolnej auli. Zza kurtyny dostrzegłem wychylającego się chłopaka o ciemnych włosach, którego zapamiętałem jako Yixinga jeszcze rok wcześniej. Był jak cień Suho i wyglądało na to, że obu ten układ odpowiadał.

   -- Gdzie zgubiłeś resztę? -- wzdrygnąłem się słysząc obok siebie głos Dae. Młodszy niedelikatnie przesunął krzesło z następnego rzędu obok mnie i ciężko na nim usiadł wzdychając cierpiętniczo.

   -- Zniknęli mi z oczu jak spotkałem swojego wychowawcę -- odpowiedziałem zerkając na Kima.

   -- Znajdą się. Jak nie teraz to po przemowie -- powiedział pocieszająco i wzruszył ramionami szeroko się szczerząc.

   -- Tak, ale Yeol miał moją kawę -- wydąłem dolną wargę by okazać mu smutek.

   -- Zawsze może cię zabrać na kolejną -- mrugnął do mnie porozumiewawczo po czym pogrzebał w torbie, którą wcześniej ułożył na kolanach i ostrożnie podał mi kubek z tej samej kawiarni. Na jasnym, kartonowym kubku napisane było "1 + pan słaby żart".

   -- To w prawdzie od Suho -- wetknął mi przedmiot do ręki. -- Zwykła czarna. Ewenetualnie mam jeszcze gorącą czekoladę ale nie jestem pewny czy chcę dawać ci swój.

   -- Czy Junmyeon próbował opowiedzieć żart bariście? -- zapytałem intensywnie mrugając cały czas patrząc na napis.

   -- Tak -- zaśmiał się i szturchnął mnie, jak się okazało, by pokazać mi swój napis. "12 + blondi".

   -- Blondi -- zaśmiałem się. Chen tylko mrugnął do mnie figlarnie i wzdrygnął się gdy z głośników rozległa się prośba o ciszę.

~~

   -- Byłeś świetny -- Chanyeol przybił piątkę przewodniczącemu kiedy razem spotkaliśmy się obok wejścia do szkoły gdy wszystkim udało się wydostać na zewnątrz po niechcianych zaczepkach.

   -- Za piętnaście lat na prezydenta -- zaśmiał się Sehun.

   -- Z przemowami Laya dopuszczą mnie za dziesięć -- powiedział taktownie Suho. -- Właśnie. Weźmiemy go ze sobą, dobrze? Zasłużył.

   -- Nie ma problemu -- jednomyślnie się zgodziliśmy i ruszyliśmy na przystanek autobusowy by wspólnie skierować się do domu gwiazdy dzisiejszego dnia. Z całej naszej szóstki tylko dwoje mieszkało na Gangnamie. Junmyeon na jednym z najbogatszych osiedli co zawdzięczał rodzicom biznesmenom. Jongdae zaś mieszkał na obrzeżach, na których większość mieszkańców było prawnikami, lekarzami lub mniejszymi przedsiembiorcami. I właśnie przez to, że to nie było tajemnicą dziwiłem się dlaczego ta piątka tak szybko zyskała ogromną popularność w szkole skoro jej nie kupili. Kiedy jeszcze nie znajdowałem się w ich szeregach jedyne z czym mi się kojarzyli to z faktem, że byli przystojni i zawsze trzymali się razem choć chodzili do różnych klas. Znając bliżej Chanyeola dodatkowo wiedziałem, że mieli dość olewackie podejście do szkoły (co okazało się fałszem) i byli chamscy dla ludzi wokół. Kiedy przez dość niezręczną sytuację Park postanowił przedstawić mnie swoim kolegom byłem przerażony tym jak mnie potraktują. I wtedy przekonałem się, że "ten idiota Kai" był tylko niegroźnym wariatem, "napuszony Suho" bardzo troszczył się o swoich bliskich, "gburowaty Sehun" wcale nie był taki gburowaty, "sukinsyn Chan" (wtedy jeszcze tak o nim myślałem) był skrycie ciepłą osobą, a "puszczalski Chen" był poprostu miły dla wszystkich, lubił kontak fizyczny i do tego był prawiczkiem, dziewicą czy jakie są tam jego preferencje, bo po praniu mózgu przez Kaia niczego nie byłem pewien.

   -- Nie zamierzamy dzisiaj pić, prawda? Weekend jeszcze mnie nie opuścił -- zapytał Sehun przerywając chwilową ciszę jaka nastąpiła gdy wysiedliśmy z autobusu i skierowaliśmy się do willi Myeona.

   -- Nie, nie -- zapewnił gospodarz. -- Mam dobre ciastka, możemy też coś obejrzeć.

~~

Siedziałem wygodnie wtulony w swojego chłopaka, Sehun wyłączał sprzęt, Kai spał na miękkim dywanie przed kanapą, Chen żywo dyskutował z Layem, na temat, którego nie potrafiłem wyłapać, a Suho groźnie wbijał palce w udo tego ostatniego. Yixing wzdrygnął się i nieśmiało próbował wyrwać się z uścisku nie przerywając dyskusji.

   -- Myeon-hyung, co ty robisz? -- zapytał w końcu najmłodszy Kim wyraźnie podirytowany.

   -- Nie przeszkadzajcie sobie -- odwarknął zapytany i zaciskając szczękę nadal trzymał udo wice przewodniczącego.

  -- Hyung, to mnie boli -- odezwał się cicho pokrzywdzony i delikatnie szarpnął za nadgarstek agresora. Dopiero wtedy zaobserwowałem jak ucisk zelżał jednak nie zniknął całkowicie. Nie byłem w stanie zrozumieć zachowania gospodarza. Wyglądało jakby było spowodowane zazdrością(?). Reakcja Yixinga właściwie była nie lepsza. Mimo że był wyższy od Junmyeona zawsze wydawał się przy nim maleć. Więc co nie tak było z ich relacją?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro