Leo

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

I must live till the END, I will survive till the END...

Lustro, smutne... Białym dziewiczym płótnem przykryte... Taekwoon nie potrafił w nie spojrzeć...
Wydaje mi się, że każdy by tak zareagował, gdyby w zwierciadle zamiast odbicia swego ujrzał obcą osobę...
Tak znajomą, a jednak obcą... W jakiś sposób powiązaną z rzeczywistością, a jednak postacią Fantastyczną.
Diablo, Lucyfer, Shetan, Rakshas... Diabeł pomyślał Jung. Dotknął powierzchni lustra, która pozostała przykryta białym całunem.
Lustro to przyciągało jego uwagę, można by stwierdzić, że ono go wręcz woła, przyzywa. Taek zerwał z lustra prześcieradło i ujrzał go.
Białe, zwichrzone dziko włosy. Pod czarnymi jak noc oczami malowały się fioletowe sińce. Tatuaże pokrywały większą część odsłoniętego ciała
- Och Leo...
Taekwoon nienawidził tego głębokiego mrocznego głosu...
- Odejdź, zniknij, przepadnij demonie...
- Dobrze się zastanów... Kto tu jest demonem.
Taek zmieszał się, na co człowiek z lustra zareagował śmiechem. Zagapiony w postać białowłosego, czarnowłosy, odskoczył kiedy jego ying rzuciło sie na powierzchnię lustra. Obie pięści zjawy rozbiły się na szkle.
- Jak łatwo sprowokować człowieka do złego toku myślenia, jakże łatwo sprowadzić ludzki byt na manowce... - zjawa stwierdziła, po czym zniknęła w odmętach zwierciadła.
Taekwoon uderzył pięścią w środek lustra, które rozsypało się na miliony maleńkich fragmentów.
'Moje serce bije ale mózg obumiera' - pomyślał patrząc na swoje poranione knykcie... Taek był pusty w środku... Brak emocji, czy też jakiejkolwiek chęci do życia...
Każde nawet najmniejsze czynności życiowe, chociażby takie, jak jedzenie i picie sprawiały mu problem...
- Koniec jest bliski...
Biała zjawa uklęknęła przy nim...
- Śmierć, czai się w każdym rogu... Nie odstępuje nas na krok... Jest nawet przy zwykłych czynnościach życiowych... Nawet przy takich drobnostkach jak pozbywanie się insektów...
Zjawa wstała i zniknęła...
Duchy nadchodzą, gdy mają niedokończone sprawy na tym świecie... - Tak zwykła mawiać jego babka... Bóg wie jak dawno temu odwiedzał swoich krewnych. W szkole był wiecznie przyćmiony... Ludzie gapili się na niego jakby był rzadkim okazem zwierzęcia. Jedynie jego najlepsza przyjaciołka Akira go słuchała i mu pomagała...
Ale ona również nie wierzyła w jego odbicie...
Ilekroć jej je pokazywał, było ono normalne.
Zjawa pojawiała się tylko wtedy, gdy przebywał sam...
Kiedyś może przestanie ona być taka straszna...
- Leo... Och Leo, nigdy nie jesteś sam...
Znowu ten mroczny, okropny głos...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro