13.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Bell weszła do bunkra i z reklamówką w dłoni zaczęła schodzić po schodach. Przeszła do biblioteki gdzie zastała swoich braci. Odłożyła reklamówkę na stół.

-Hej, jak się trzymają moje staruszki?.- przywitała się z nimi.

Wstali od stołu i podeszli do niej z uśmiechami na twarzy. Pierwszy na powitanie przytulił ją Dean i zwierzbił jej delikatnie włosy.

-Dobrze smarku. Jak tam nasz lisek sobie radzi?- zapytał blondyn ciesząc się widokiem swojej siostry.

-Długo cie nie było.- następnie przytulił ją Sam.- Mów czy coś ciekawego się działo.

-Kupiłaś ciasto?- zapytał Dean zwracając uwagę na reklmówke i zaczął w niej grzebać. Po chwili wyjął z niej ciasto. Uśmiechnął się szeroko, a oczy mu błysnęły.- Jesteś kochana.- powiedział do Bell po czym zaczął dobierać się do swojego ukochanego przysmaku.

-Oczywiście że jestem.- powiedziała dziewczyna.

We trojkę usiedli przy stole. Dean bez opamiętania zaczął pochłaniać ciasto.

-I jak?- zapytał Sam.

-Szczerze to niczego podejrzanego się nie dowiedziałam. Można powiedzieć, że panuje tam nuda, a Mick twierdzi że nuda jest dobra. A no właśnie słyszałam że razem z Mick'em rozwiązaliście jakąś sprawę.

-Wprosił się.- powiedział Dean z pełną buzią. Sam spojrzał na niego litościwie.

-Tak wprosił się, ale dzięki niemu poznaliśmy sposób jak można po ugryzieniu przez wilkołaka i gdy jeszcze nie zdążyło się pożywić stać się ponownie człowiekiem.

-Czyli się kumplujecie?

-Można tak to nazwać.- powiedział Sam.- A co z mamą?

-Jest cała, ale tęskni za wami. Może chcielibyście się z nią spotkać?

Sam spojrzał na Dean'a, ten łapiąc spojrzenie brata przełknął i odchrząknął oczyszczając gardło.

-Możemy się spotkać.- powiedział blondyn.

~~~~

We trojkę spotkali się z Mary, ale nie tylko z nią. Do spotkania dołączyli Mick i Ketch, mimo niezadowolenia Sam'a i Dean'a, którzy chcieli spędzić czas z swoją mamą. Ale cóż poradzić że Davies i Ketch wprosili się.

Spotkali się w knajpce. Całą szóstką usiedli przy okrągłym stole. Dean usiadł obok Sam'a, Bell przy szatynie, Mary obok niej, a przy niej Mick obok, którego usiadł Arthur. Przywitanie było trochę niezręczne.

-Co państwu podać?- zapytał młody przystojny blondyn, który podszedł do nich z notesikiem i długopisem w reku. Posłał im delikatny przyjacielski uśmiech, a gdy jego oczy spoczęły na Bell znacznie się poszerzył i zmienił w bardziej zawadiacki. Przygryzł dolną wargę przyglądając się jej dokładnie i jednocześnie zapisując składane zamówienia przez resztę.

Ketch zauważył jak kelner nieprzyzwoicie przygląda się Bell, zatrzymując dłużej swój wzrok na jej dekolcie. Ketch zacisnął mocno szczękę by nie powiedzieć czegoś co nie powinien. Bell zdawała się nie zauważyć palącego spojrzenia kelnera i tu Ketch był zadowolony że dziewczyna nie zwraca na tego zuchwałego blondyna uwagi. 

-A co tobie podać ślicznotko?- pytanie kelnera, który uśmiechnął się zalotnie do Bell sprawiło że wszyscy na moment spojrzeli na Bell, która dopiero teraz spojrzała na kelnera. Dziewczyna zarumieniła się i chwile milczała.

-Naleśniki z sokiem jabłkowym, przystojniaku.- Bell sama nie wiedziała czemu postanowiła odpowiedzieć na flirt kelnera. Może chciała udowodnić że też potrafi flirtować, Dean kilkukrotnie twierdził że nie umie tego, może chciała poczuć się w oczach innego mężczyzny jako pewna siebie i atrakcyjna kobieta, albo spojrzenie Ketch'a, który mimo że nadal miał obojętny wyraz twarzy to gdy ich oczy się skrzyżowały na ułamek sekundy widziała w nich coś podobnego do zazdrości i gniewu.

-Już się robi skarbie.- kelner zadowolony puścił jej oczko na co Bell znowu się zarumieniła i odszedł kierując się do lady. Bell rzadko słyszała komplementy pod swoim adresem i zawsze reagowała na to zawstydzeniem mimo jeśli jej się to podobało. 

Gdy witali się panowała dziwna atmosfera, ale teraz zrobiło się jeszcze bardziej dziwnie. Nikt nic nie mówił, tylko zerkali na siebie. Dean posłał siostrze uśmieszek zabawnie poruszając brwiami, Sam był lekko rozbawiony, Mick poczuł jak jego siedzący obok towarzysz staje się napięty przez co sam dziwnie się poczuł. Mary podejrzliwie spojrzała na Ketch'a, który starał się jak mógł by nie patrzeć na Bell, która spoglądała na niego. Była ciekawa jego reakcji, ale ciężko jej było rozpoznać jak się czuje bo zachował jednak obojętną postawę, a przynajmniej starał się taką zachować. Gdy Dean zerknął na Ketch'a, a później na siostrę, jego uśmieszek zmalał, zmarszczył brwi, te nieme spojrzenia wydały mu się podejrzane. Mary uznała to za kolejną napiętą sytuacje miedzy tym dwojgiem, już wcześniej zdarzały się podobne, zawsze nic nie mówili tylko posyłali sobie spojrzenia, które chcieli by druga osoba odwzajemniła.

Bell chciała by Ketch poczuł się choć o drobinę zazdrosny. Przynajmniej miała taką nadzieje bo to dałoby jej znak że nie jest mu obojętna, choć ostatnio pojawiła się w jej głowie myśl, że może jednak interesuje go i to bardziej niż powinna. Ketch czuł się niespokojnie gdy przypomniał jak kelner się na nią patrzył, nie chał przyznać się że jest zazdrosny, cholera on nawet nie chciał wymienić tego słowa w głowie. Próbował pozbyć się tego uczucia, które zmieszało się z gniewem gdy wyobraził sobie łapy tego parszywego kelnera na Bell. Przeklną siebie za takie wymysły, nie rozumiał co się z nim dzieje. Ta dziewczyna z dnia na dzień budziła w nim odczucia, których dawno nie odczuwał, ale również zaprzątała jego myśli przez co zdarzało mu się być rozkojarzonym. To bardzo mu się nie podobało, przez to mógł mieć problemy. 

Wzrok Ketch'a spoczął na blond włosym kelnerze, stojąc za ladą powiedział coś do drugiej kelnerki i odkładając fartuch skierował się do drzwi z wywieszką "Zaplecze", za którymi zniknął. Ketch rozważał przez chwile wszystkie za i przeciw. Plusem było że drzwi od zaplecza są obok drzwi do łazienki oraz to że Bell siedzi tyłem do nich.

-Przepraszam na moment.- powiedział Arthur i wstał od stołu. Zerknął przez ramie czy ktoś patrzy gdzie się kieruje, ale nikt nie wydał się tym być zainteresowany wiec szybkim krokiem skierował się na zaplecze.

Minęło jakieś pięć minut, może odrobinę więcej, a Ketch wyszedł zza drzwi od zaplecza. I w momencie gdy zaczął kierować się do stolika Bell zerknęła przez swoje ramie i na niego spojrzała. Zmarszczyła brwi, Arthur wydał jej się czymś zadowolony, ale co go mogło tak zadowolić po skorzystaniu z toalety?, pomyślała. 

Po kilku minutach ich zamówienie było gotowe, ale zamiast blondwłosego kelnera przyszła kobieta. Kelnerka podała im ich jedzenie i życząc smacznego wróciła za ladę. Bell spojrzała w tamtym kierunku i nigdzie nie zauważyła tamtego kelnera. Przesunęła wzrok w bok, zauważyła że drzwi od zaplecza i łazienki są tuż obok siebie. Zamyśliła się. I gdy wróciła do normalnej pozycji nagle zezłościła się. Inni byli zajęci jedzeniem i rozmową miedzy sobą, która stała się bardzo przyjemna. Nawet Ketch jedząc swój posiłek nie zwrócił uwagi że Bell patrzy na niego jakby chciała przywalić mu w twarz. Oj, w tym momencie miała ogromną ochotę, ale nie chciała robić zamieszania i nie chciała by reszta pytała się dlaczego to zrobiła. Bell poczuła się zmieszana. Ten kelner ewidentnie był nią zainteresowany wiec czemu nie wrócił i nagle zniknął? Miała na to dwa wytłumaczenia, albo ten kelner jednak zmienił zdanie i zrezygnował albo, co wydało jej się bardziej możliwe, Ketch maczał palce w jego zniknięciu. W tym momencie jego wyjście niby do toalety wyjaśniło by to, a do tego zaplecze było obok łazienki, a i jeszcze tego jego zadowolenie gdy wrócił. Bell była jednocześnie zła na Ketch'a że zrobił coś tamtemu, ale również była zadowolona że jednak był zazdrosny. Jednak złość przeważyła, tamten kelner na pewno nie zasłużył sobie jeśli Ketch faktycznie mu coś zrobił, on tylko z nią flirtował. Bell poczuła się również winna bo gdyby otwarcie nie odpowiedziała na jego zaloty, to może nic by mu się nie stało.

W końcu ich spotkanie dobiegło końca. Większość wyszła zadowolona z knajpki, ale nie Bell. Ona próbowała przez resztę czasu nie patrzeć na Ketch'a, który momentami wręcz wypalał w niej dziurę swoim spojrzeniem tylko po to by na niego spojrzała. Bell nie chciała dać po sobie poznać że aż kipi ze złości.

Gdy wszyscy zaczęli kierować się do swoich pojazdów, którymi tu przyjechali Bell powiedziała braciom że za moment do nich dołączy tylko musi jeszcze coś załatwić, Dean skomentował że pewnie idzie po numer tego kelnera, ale Bell nic na to nie odpowiedziała. Chłopcy wsiedli do Impali. Bell zatrzymała Ketch'a zanim tego usiadł na swój motor i łapiąc go za nadgarstek siłą pociągnęła za budynek knajpki.

Bell mocno pchnęła Ketch na ścianę tak że ten uderzył o nią plecami. Szatyn wydał się zaskoczony jej agresją.

-Co mu zrobiłeś?!- brunetka warknęła i chwyciła kołnierz kurtki Ketch'a agresywnie zniżając go do poziomu jej twarzy.- I nawet nie mów, że nie wiesz o co chodzi!- wykrzyknęła gdy szatyn chciał coś powiedzieć. 

Arthur położył swoje dłonie na jej dłoniach próbując by puściła go, ale ona zmocniła uścisk i przybliżyła go tak że prawie stykają się nosami. W oczach Bell było widać furie, która zwiększyła się gdy Ketch posłał jej rozbawiony i równocześnie zawadiacki uśmiech. A gdy jego oczy błysnęły blaskiem Bell poczuła jak pieką ją policzki, puściła go gwałtownie i odsunęła się na bezpieczną odległość zdając sobie sprawę jak blisko niego była.

-Jeśli chodzi o tamtego blond kelnera, to niczego mu nie zrobiłem.- powiedział spokojnie i stanowczo oraz mocno zaakcentował ostatnie słowo. Poprawił kurtkę i przeczesał dłonią włosy.

-Niby dlaczego mam ci wierzyć?

-A kłame?- zapytał nonszalancko. Bell nie była pewna, była zbyt rozkojarzona by sprawdzić bicie jego serca, cholera on sprawia że gdy jest w jego pobliżu staje się rozkojarzona. Ketch spojrzał na nią wyczekująco, nie dawał po sobie poznać choć w środku obawia się jej odpowiedzi. Przecież to zrobił, a ona domyśliła się, Błyskotliwa, kolejna jej zaleta, pomyślał ale w tym momencie raczej mu to nie pomogło.

-Nie wiem.- odpowiedziała po chwili milczenia. Nie wiedziała co myśleć, działa na nią tak jak nie powinien. Ketch odczuł ulgę, ale również był ciekawy, Bell była skołowana tym pytaniem i do tego nie znała odpowiedzi na nie. 

Tylne drzwi od knajpki, w której byli otworzyły się. Przez nie wyszedł blondyn, ten sam przez którego Bell zaciągnęła tu Ketch'a. Oboje spojrzeli na niego. Był dość daleko od nich i zapalając papierosa nie zwrócił na nich uwagi.

-Czy widzisz by coś mu było?- zapytał Ketch. Bell zrobiło się głupio, blondyn wygląda normalnie.- Następnym razem gdy będziesz mnie o coś oskarżać miej uzasadniony powód.- Arthur przysunął się do niej i powiedział to przy jej uchu. Po czym odsunął się i z delikatnym uśmiechem ruszył w stronę parkingu.

Jednak Ketch nic mu nie zrobił. Najwyraźniej znowu coś się jej wydawało, znowu się pomyliła, znowu... mogła by tak wymieniać dalej. Powinna go przeprosić, choć bardzo nie ma na to ochoty. 

Blondyn dopiero teraz ją zauważył. Bell uśmiechnęła się do niego i zrobiła krok w jego stronę, ale zatrzymała się gdy zobaczyła panikę i strach na jego twarzy. Blondyn szybko rzucił peta na ziemie i jakby zobaczył coś na prawdę przerażającego złapał za klamkę od drzwi i uciekł. Uciekł, on uciekł, powtórzyła sobie w myślach. Teraz zrozumiała gdy Ketch zaakcentował słowo "zrobił". On nic mu nie zrobił, on coś mu powiedział. Ketch nie musiał go uderzyć by go przerazić i zniechęcić do Bell. Cokolwiek mu powiedział sprawił że uciekł przed nią w popłochu. 

Bell zacisnęła pieści. Dlatego Ketch nie czekał aż go przeprosi tylko zmył się od razu, nie chciał by się dowiedziała bo to udowodniłoby że był zazdrosny. Cholera, Ketch był zazdrosny, pomyślała Bell. Ale czy aby na pewno może się z tego cieszyć? Właśnie pokazał co może zrobić osobie, która tylko zagadała do niej, a pomyśleć co mógłby zrobić osobie, która dotknęła by ją tak jak nie powinna.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro