2.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Chłopcy wyjaśnili jej po co przyjechali. Bell zgodziła się im pomóc.

Udali się do miasteczka, w którym doszło do kilku już morderstw. Bracia Winchester byli w szoku jak szybko dziewczynie udało się rozwiązać sprawę. Nawet nie musiała przeprowadzać żadnego dochodzenia, wystarczyło że powąchała jedno ciało ofiary, a po zapachu który potwór zostawił po sobie na ciele zabitego zaprowadziła mężczyzn do kryjówki potwora. A raczej zwykłego domku na przedmieściach gdzie kobieta, a raczej potwór pożywiała się w swojej piwnicy kolejną ofiarą. Musai, bo taką ten potwór nosi nazwę na widok Bell chciał uciec, ale bracia Winchester szybko zareagowali i zabili potwora wbijając w pierś miedziany nóż zatopiony w kociej krwi.

Mężczyźni nie rozumieli dlaczego potwór na widok Bell był taki wystraszony, chcieli się tego dowiedzieć dlatego w drodze do domu Bobby'ego opowiedziała im to.

Powodem strachu u musai był fakt czym tak na prawdę jest Bell. Blutbad, w wolnym tłumaczeniu ''martwy wilk''. Opowiedziała im jak to się stało że nim się stała. Miała wypadek samochodowy z rodzicami, którzy zginęli na miejscu, ona teoretycznie też powinna, była w takim stanie że lekarze nie dawali jej szansy na przeżycie. Gdy była w szpitalu będąc w śpiączce pewnej nocy jej serce stanęło. Ale po chwili obudziła się, a jej obrażenia zaczęły znikać w błyskawicznym tępię. Czuła okropny ból jakby coś rozrywało ją od środka i jednocześnie łamało kości. Nie była świadoma tego co robi dlatego wyskoczyła z okna z drugiego pietra nie robiąc sobie przy tym żadnej krzywdy. Ruszyła przed siebie biegnąć przez ulice w szpitalnych ubraniach warcząc aż w końcu dotarła do lasu. Tam upadla na ziemie wijąc się z bólu. Wszystko działo się w czasie pełni księżyca. Wtedy pierwszy raz zmieniła się w blutbad. Była przerażona i zdezorientowana, ale nadal świadoma swoich czynów. Krążyła po lesie, aż w końcu trochę ochłonęła. Gdy z powrotem zmieniła się w człowieka był już ranek. Wtedy znaleźli ją tam John Winchester i Bobby Singer, zaopiekowali się nią.

Bell więcej nie powiedziała braciom, nie mogła i nie chciała powiedzieć jak to się stało że znaleźli ją ich ojciec i Bobby, a powiedziała im najważniejszego.

W tamtym wypadku Bell straciła wszystko, swoich rodziców, dawne życie. Nie mogła już wrócić do szkoły, stała się potworem. Nie rozumiała dlaczego i w jaki sposób to się stało. Próbowała znaleźć informacje o istocie jaką się stała. Niestety za dużo nie znalazła i nadal nie wie czemu to ją spotkało, mogła przecież po prostu umrzeć. Blutbad to stworzenia podobne do wilkołaków, ale są znaczniej mądrzejsze i nie mają krwiożerczego instynktu. Nie żywią się ludźmi, wystarczy im od czasu do czasu trochę surowego zwierzęcego mięsa, właściwie to mało jedzą i śpią. Bo prawda jest taka że aby stać się blutbad to trzeba umrzeć, wiec można powiedzieć że Bell jest w połowie martwa, ale nadal dorasta tylko wolniej. Wiek blutbad zatrzymuje się przed czterdziestką i zostają takie już na zawsze. Są niezwykłe ponieważ mogą zabijać inne nadprzyrodzone istoty swoimi zębami i pazurami będąc w wilczej postaci, nie potrzebują do tego specjalnej broni tak jak łowcy. Ale nie są w stanie zabić każdego, niektóre stworzenia mogą tylko zranić, na przykład anioły albo demony. Aby zabić blutbad trzeba wbić im w serce srebrny sztylet z wyrytymi runami czarnego psa i broń musi być zatopiona w krwi jagnięcia. Blutbad mają znacznie bardziej wyostrzone zmysły, są prawdziwymi tropicielami, są bardzo silne i zwinne, potrafią się też regenerować gdy zostaną zranione zwykłą bronią albo postrzelone. To ich nie zabije ale tylko spowolni do momentu gdy się uzdrowią. Ich zachowanie jest dość dzikie, gdy mało czasu przebywają z ludźmi ich reakcje są różne ale niestety przeważnie zwierzęce, choć są cały czas świadome i ich umysły pozostają ludzkie. Bell nie znalazła nic o tym dlaczego stała się potworem, żadnej wzmianki tylko z wyjątkiem tego że duch pierwszego pierwotnego blutbad wybiera osobę, która ma stać się tym stworzeniem.

Gdy dotarli do domu Singer niezastali go w nim, ale mimo to rozgościli się. Bell rozglądała się zafascynowana po pomieszczeniach próbując zapamiętać każdy detal. Była bardzo uradowana czując znajomy zapach pozostawiony przez starszego łowce na jego rzeczach. Winchester'owie gdy pytali się co ją łączy z Singier'em i ich ojcem milczała albo zmieniała szybko temat sprytnie wymigując się od odpowiedzi.

Dean zadzwonił do Bobby'ego z pytaniem gdzie jest, łowca powiedział że wróci późnym wieczorem bo załatwia swoje sprawy, blondyn pochwalił się jeszcze udanymi łowami. A gdy wspomniał o Bell Singer był spięty i tłumacząc się że musi już kończyć rozłączył się. Winchester'owie wiedzieli że coś jest nie tak. W końcu Bobby nigdy nic nie mówił o Bell, nawet gdy wcześniej mieli problemy z potworami. Ale coś musiało się zmienić aby w końcu wspomniał coś o młodej Blake.

Nie mając nic ciekawego do roboty bracia i Bell usiedli przy stole rozmawiając i żartując sobie. Młoda Blake opowiedziała im że chciała kiedyś iść na studia medyczne, ale niestety wszystkie jej plany spaliły na panewce po wypadku. Dziewczyna do tej pory nie pogodziła się ze stratą bliskich, ze stratą wszystkiego, nawet swojego życia. Nadal czuje się zagubiona w tym całym nadprzyrodzonym świecie. Tak na prawdę to normalnie nie poluje, chyba że poprosi ją o pomoc Bobby. Większość swojego czasu przeznacza na naukę i czytanie książek, zawsze to lubiła i tylko to nie zmieniło się w jej życiu.

Winchester'zy też opowiedzieli o sobie, jak stali się łowcami co spotkało ich mamę i ojca. Na wspomnienie Johna Bell dziwnie zareagowała, ale chłopcy nie próbowali ją pytać. Ta dziewczyna zdaje się być uparta jak osioł, a może nawet bardziej, w tym nawet przegania Dean'a. Oprócz tego jest też nieśmiała. Wiedzą jak dużo musiała przejść, oni sami też dużo przeszli dlatego rozumieją to jak dziewczyna się czuje.

Gdyby ktoś powiedział im że Bell jest potworem na początku nie uwierzyli by w to. W końcu jak ktoś taki delikatny i nieśmiały mógłby być niebezpieczny. Z samej rozmowy z nią zauważyli że jest wrażliwa, a gdy wspominała rodziców miała zaszklone oczy. Blake nigdy nie skrzywdziła jeszcze żadnego człowieka, właściwie to nie miła okazji do tego, po wypadku zamieszkała w przyczepie w lesie, tam nikt nie chodził.

Początkowo rozmowa Winchester'ów z młodą Blake niezbyt się kleiła, ale po pewnym czasie dziewczyna otworzyła się bardziej i nie była już spięta.

-Naprawdę boisz się klaunów?- zapytała Sam'a gdy jego starszy brat pochwalił się jaki lek ma szatyn. Sam spiorunował go swoim spojrzeniem, ale blondyn nic sobie z tego nie robił i nadal się śmiał. Bell jedynie na moment zachichotała, ale widząc minę Sam'a przysunęła się z krzesełkiem bardziej w jego stronę i położyła mu rękę na ramieniu posyłając delikatny uśmiech.

-Każdy czegoś się boi. To nie wstyd bać się tylko wstyd nic z tym nie robić i dać temu kontrole nad sobą.- szatyn odwzajemnił jej uśmiech. Nagle dziewczyna przytuliła go. Długowłosy był zaskoczony jej nagłą czułością, ale mimo min jakie robił jego brat za plecami dziewczyny oddał uścisk.

-Mnie też przytulisz?- zapytał nonszalancko Dean biorąc łyk piwa z butelki nadal z głupkowatym uśmieszkiem na twarzy. Bell zmarszczyła brwi mrużąc przy tym oczy.

-Dupki nie dostają przytulasów.- powiedziała, Sam roześmiał się, a Dean prawie wypluł piwo z ust.

-Pojechała ci.- szatyn nie mógł przez chwile złapać tchu od śmiania się. Blondyn gorzko się zaśmiał.

-Punkt dla ciebie mała.

Winchester'zy byli zdziwieni że Bell jest czasem skryta, a czasem potrafi być na prawdę pewna siebie.

Wyjątkowo szybko udało im się znaleźć nić porozumienia. Mimo że Bell nie jest człowiekiem bracia bardzo ją polubili i mieli wrażenie że coś więcej ich łączy niż tylko wspólne tematy do rozmów czy polowania.

Niespodziewanie w pomieszczeniu było słychać przez moment trzepot skrzydeł i w rogu pokoju pojawił się mężczyzna w płaszczu. Bell aż podskoczyła zaskoczona, a gdy już chciała zrywać się do ucieczki Dean uspokoił ją tłumacząc że nagły przybysz jest ich przyjacielem aniołem i że nic jej nie zrobi. Bell była w szoku, nigdy jeszcze nie spotkała anioła i spodziewała się że te istoty będą trochę inaczej wyglądać.

-Cas mógłbyś w końcu przestać tak straszyć wszystkich.- zwrócił się do anioła blondyn.

-Przepraszam, nie wiedziałem że macie gościa.- anioł spojrzał na Bell delikatnie przechylając głowę w bok uważnie jej się przyglądając.

- To jest Bell Blake...- blondyn wskazał dziewczynę, która zaczęła się czuć niezręcznie przez lustrujące spojrzenie anioła.- Przestań się tak na nią patrzyć, jeszcze bardziej będzie się ciebie bała.- anioł przeniósł wzrok na Dean'a.

-Nie wiedziałem, że macie jeszcze siostrę.

Słowa Castiel'a sprawiły że w pomieszczeniu nagle zrobiło się strasznie cicho. Bracia byli w olbrzymim szoku. A gdy oboje na raz spojrzeli na Bell, dziewczyna gwałtownie wstała z miejsca i biegiem ruszyła w stronę drzwi.

-Bell stój!- zawołał za nią Sam, ale czarnowłosa była już na zewnątrz.

Biegła by dalej aby dotrzeć do swojego motoru, którym tu przyjechała, ale nagle pojawił się Cas i ponownie zabrał ją do pomieszczenia gdzie zostawiła Winchester'ów.

-Zostaw mnie.- warknęła do anioła i wyrwała się z jego uścisku.

Trzej mężczyźni otoczyli ją wganiając ją w kont pokoju bez możliwości ucieczki.

-Dlaczego nic nie powiedziałaś?- zapytał Sam z pretensją stojąc obok swojego brata, który skrzyżował ręce na klatce piersiowej unosząc brew do góry i czekając na wyjaśnienia dziewczyny, ale nie otrzymali ich.

-Zostawcie ją, to nie jej wina.- do pomieszczenia wszedł Singer z torbą na ramieniu, którą postawił na ziemi.

Wszyscy spojrzeli na niego jednocześnie. Starszy mężczyzna westchnął.

-Sam wam opowiem to.

I zrobił to.

Bracia nie byli zadowoleni że on i ich ojciec ukrywali Bell. John Winchester jest ojcem biologicznym Bell, mężczyzna dowiedział się o tym od jej matki gdy dziewczyna skończyła szesnaście lat, powiedział o tym Singer'owi. John chciał by chociaż ona miała normalne życie. Ale gdy dowiedział się o jej wypadku musiał coś zrobić, schował ją przed światem, sądził że tak będzie lepiej, że żaden łowca nie zrobi jej krzywdy i że tam będzie bezpieczna nie robiąc nikomu krzywdy. Ale to wcale nie było dla niej dobre, rzadko kiedy ją odwiedzał, znacznie częściej robił to Bobby, on chciał by Sam i Dean dowiedzieli się o niej, ale John był innego zdania. Bobby dbał o Bell, poczuł się jakby był jej ojcem, dziewczyna z czasem też zaczęła go tak traktować. Po śmierci Johna Bobby musiał w końcu coś zrobić, mimo że John zabraniał mu powiedzieć prawdę. Bolało go to co zaczęło dziać się z dziewczyną, stawała się coraz bardziej dzika i oschła, widział jak bardzo cierpi i brakuje jej bliskości i miłości, brakowało jej ludzi dla których byłaby ważna.

Po usłyszeniu prawdy Sam i Dean spojrzeli smutno na siedzącą na kapnie Bell, która patrzyła na nich z szeroko otwartymi oczami błyszczącymi od zbierających się łez. Ona tak bardzo chciała w końcu uciec z tamtego lasu, w końcu zyskać rodzinę, którą kiedyś straciła.

-Mamy siostrzyczkę.- powiedział uśmiechając się szeroko Dean.- Nie martw się mała, teraz jesteś Winchester'em.

-Właśnie o to najbardziej bałbym się Dean.- bracia rozśmiali się, a po chwili w ich ślad poszła Bell.

Właśnie zyskała braci i nową rodzinę. Teraz już więcej nie będzie sama.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro