Wizyta

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nadszedł dzień spotkania młodej Pines w gabinecie dobrze jej znanego "psychiatry" Willa Ciphera, brata jej durnego opiekuna narzuconego jej przez brata-dupka, który okazał się cholernym tchórzem i kłamcą gorszym od Ciphera, gdyż złamał obietnię sprzed dnia ich 13 urodzin, iż nigdy jej nie zostawi.

Ze smutkiem spojrzała na ramkę ze zdjęciem przedstawiającą dawne Mystery Twins. Po policzku spłynęła jej pojedyncza łza, jednak szybko się opamiętała, nie chcąc aby jej perfekcyjny rozmazał się. Wystarczyło jej już, że kolor szminki, który użyła do pomalowania ust, wyblakł, zaś na kolejnej butelce z wodą pozostały ślady małych, lecz pełnych warg.

-Gwiazdeczko wychodź z tej łazienki, bo się spóźnimy!-usłyszała ten niegdyś znienawidzony, a teraz nawet tolerowany przez nią głos. Zdążyła się już przyzwyczaić do obecności demona w swoim domu i matkowaniu jej. Czasem cieszyła się w duchu, słysząc obecność drugiej osoby w tej dość sporej posiadłości. Zastanawiało ją jednak, jakich argumentów użył Dipper przy zawieraniu tak korzystnej dla niej umowy, która jednocześnie zapewne uwłaczała gdzieś godności blondwłosego demona.

-Już idę!-odkrzyknęła chowając w zamykanej na klucz szafeczce trzy jednolitrowe butelki po wodzie, jednocześnie maskując je za ręcznikami, tak aby demon się nie skapnął o jej wagowym, typowym dla osób z ED oszustwie. W końcu wielu rzeczy "nauczyła" się na oddziale psychiatrycznym od osób z podobną do niej chorobą.

~*~

W głowie huczały jej słowa niebieskowłosego bliźniaka Billa.

-No Mabel, musisz wejść w końcu na tę wagę. Jak chcesz mogę Ci nie mówić jaka ona jest-oznajmił, spokojnym i być może nawet czułym tonem lekarz.

-Nie Will, chcę znać wynik-odparła przez zaciśnięte zęby dziewczyna, ociągając się ze zdejmowaniem ubrań.

-Ach... byłbym zapomniał! Mabel dawaj te ciężarki, które chowasz pod biustonoszem. Telefon i zegarek też poproszę-dodał z nieznacznym uśmiechem demon, przyjmując od lekko zaczerwienionej z zażenowania szatynki owe przedmioty.
Po niespełna 10 minutach dalszego ociągania się i próbie negocjacji kobieta w końcu stanęła na ten znienawidzony przez większą część społeczeństwa wagę. Przygryzła wargę widząc na niej liczbę 47.

-Mabel znów schudłaś dwa kilogramy od ostatniej wizyty-oznajmił zaniepokojony Cipher, zerkając smutno na kartę zdrowia dziewczyny. Ta natomiast odetchnęła w duchu, dziękując najwyższemu, że zdążyła przed wizytą opić się wodą. 

Stała i milczała nie wiedząc jak znów się tłumaczyć. Zdawała sobie sprawę, że jest to demon, w dodatku brat bliźniak Billa i z pewnością wyczuje jej łgarstwo. 

Samotna łza spłynęła jej po policzku, spowodowana nagłym wspomnieniem o jej własnym bracie.

-Czemu płaczesz Gwiazdko? Może chcesz o tym porozmawiać?-spytał z łagodnym uśmiechem, kładąc dłoń na jej wychudzonym i kościstym ramieniu. Przez chwilę czuła opór, lecz po chwili pokiwała delikatnie głową i usiadła niepewnie na wygodnym fotelu, w jego gabinecie.

-Jaa, nie wiem czemu, ale odczuwam wielki ból, uczucie straty i poczucie bezsilności wobec siebie i mojego brata. Tak bardzo się o niego martwię, tak strasznie tęsknie-wyznała łamiącym się głosem.

-Czy to dlatego nie radzisz sobie znów z jedzeniem?

-Nie wiem. To coś co we mnie siedzi, nie chce się zamknąć. Codziennie słyszę ten głos... Tak bardzo przeraża mnie życie, a zarazem śmierć, iż pragnę być na tej nieszczęsnej granicy między jednym a drugim. Widzę jak się o mnie z Billem martwicie, wiem też, że dopóki nie dowiem się co się dzieje z Dipperem nie mogę odejść, ale ta niewiedza mnie przytłacza, więc chyba łatwiej jest mi odwrócić uwagę myślami o jedzeniu. 

-Niestety nie wiem co się dzieje z Twoim bratem, ale mogę porozmawiać z Billem, aby chociaż spróbował to ustalić przez więź powstałą między nimi przy zawieraniu umowy. Na twe lęki mogę zalecić tylko dalszą psychoterapię, ale jeśli Ci to pomoże, mogę też poprosić mojego bliźniaka, aby zajął się Twoim odżywianiem-odpowiedział spokojnie, ale widząc zestresowanie u dziewczyny szybko dodał-Oczywiście nie chodzi o odebranie Ci poczucia kontroli, bo wiem, że na razie to jedyna rzecz, która daje Ci jakiekolwiek poczucie bezpieczeństwa, ale nie uważasz, że jeśli chodź trochę Bill Cię wesprze i odbierze chodź odrobinę tego ciężaru i bólu, to będzie Ci łatwiej ?

-Nie wiem, może-westchnęła zrezygnowana, nerwowo bawiąc się skrawkiem materiału ze swojej przydużej bluzy.

-To chociaż spróbujmy, dobrze ? Zawołaj też Billa, a sama przez chwilkę poczekaj na korytarzu. Później Cię poproszę, a w między czasie pielęgniarka zrobi Ci badania krwi, okey ?-wiedziała, że tak należy postąpić. Z niechęcią wyszła z gabinetu Willa, zapraszając do niego blondyna, a sama skierowała swe kroki w kierunku gabinetu zabiegowego, gdzie czekała na nią podstarzała, skądinąd bardzo serdeczna kobieta. 

On natomiast niepewnie wszedł do pomieszczenia swojego bliźniaka. Usiadł cicho na tym samym fotelu, co Mabel przed chwilą.

-O czym chciałeś mi powiedzieć, Will ?-stwierdził, że to on musi przerwać tę niezręczną ciszę.

-O Mabel. Widzę, że jest jakaś minimalna poprawa, jeśli chodzi o jej wyrażanie swoich emocji, ale niestety nadal ma bardzo duży problem z jedzeniem. Nie trzyma wagi i znów schudła, więc wspólnie ustaliliśmy, że będziesz jej towarzyszył przy posiłkach i wspierał w trudnych chwilach.

-A myślisz, że tego nie robię?!-wybuchł, waląc pięścią w stół. Przecież wykorzystywał każdą okazję, aby ją wspierać. Nawet się do niej przywiązał, gdzieś tam w środku swego skamieniałego serca współczuł i starał się ją zrozumieć, choć było to potwornie trudne.  Nawet dla niego, demona umysłu, ta choroba była mroczną i irracjonalną zagadką. 

-Przepraszam, po prostu bardzo się o nią martwię, a dodatkowo jeszcze Dolores wyprowadziła mnie z równowagi. W ogóle nie wiem po co przybyła znów na ten świat, myślałem, że jest zamknięta w szczelinie międzywymiarowej-wyszeptał ze skruchą. 

-Wiem, że ona tu jest-odparł niebieskowłosy ze spokojem.

-To czemu mi nie powiedziałeś?!

-Bo nie mogłem-odparł z powagą Will, a blondyn drgnął niespokojnie. 

-Żądam wyjaśnień!

-Dostaniesz je dopiero jak się uspokoisz i usiądziesz, bo ręce Ci płoną i zaraz podpalisz mia gabinet.

-To słucham-warknął, biorąc głęboki wdech aby się uspokoić. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro