[13]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Joker podchodzi do mnie zamyślony i podaje mi nóż ostrzem skierowany w moją stronę. Patrzę na niego zdezorientowana, nie wiem, jak zareagować.
- Weź to - mówi tylko cicho, przysuwając narzędzie jeszcze bliżej mnie.
Ostrożnie wyciągam przed siebie rękę i delikatnie chwytam za zimny koniec noża. W tym momencie mężczyzna specjalnie drga swoją dłonią, by mnie zranić. Krzywię się, kiedy czuję lekkie pieczenie i ciecz spływającą mi po nadgarstku, ale dalej milczę. Patrzę tylko na niego z poważną miną, a ten głową wskazuje mi przeciwny koniec pomieszczenia, w którym się znajdujemy.
Odwracam się, by spojrzeć w tym kierunku. W kącie dostrzegam kobietę siedzącą na podłodze. Oboje do niej podchodzimy, tym razem w ciszy. Jedyne, co możemy usłyszeć po zbliżeniu się do niej to cichutki płacz. Skulona postać podnosi głowę, a ja niestety ją rozpoznaję. Bo jak możnaby nie rozpoznać własnej najlepszej przyjaciółki?
Jeszcze raz pełna obaw zwracam się w stronę mordercy. Czekam na jakiś jego ruch, wytłumaczenia. Odzywa się:
- Zabij ją.
Kręcę głową. Nie, nie, nie! Tego właśnie bałam się najbardziej. Bałam się, że będę musiała się stać taka sama, jak on. I to jeszcze zabijając tak bliską mi osobę. Dlaczego on mi to robi?!
Krzyczę, na początku krzyczę. Na niego, na nią i na siebie. Krzyczę na cały świat. A on tylko się śmieje, bardzo głośno. Ona coraz bardziej płacze i się trzęsie. Ale to i tak nie ma sensu. Wiem przecież, że nie mam innego wyjścia...
W drżącej dłoni obracam nóż. Pewnie chwytam za jego rączkę. Chyba byłam na to przygotowana, prawda...? Wreszcie ruszam się z miejsca, kucam obok ofiary. Przepraszam ją smutnym wzrokiem, teraz to jedyne, na co mnie stać.
I zdecydowanym ruchem wbijam nóż w sam środek jej serca.
A następnie otwieram oczy... I budzę się roztrzęsiona na materacu w pokoju zabójcy. Trudno mi się po tym otrząsnąć, mam wrażenie, że to wszystko było zbyt prawdziwe...
Leniwie obracam się na drugi bok. I zamieram. Właśnie zdaję sobie sprawę, że tuż obok mnie leży ten sam seryjny morderca, który jeszcze przed chwilą kazał mi we śnie zabić moją przyjaciółkę. Odruchowo od niego odskakuję, patrząc przy okazji na jego spokojny uśmiech. I otwarte oczy. Dłonią chcę dotknąć jego ramienia. Wtedy zauważam kolejny przerażający szczegół. Moje ręce pokryte są krwią. To prawda czy paranoja? Co ty ze mną zrobiłeś?!
Spokojnie, już po wszystkim. Tak, uspokój się, głupia, sama tego chciałaś!
Wreszcie dotykam jego błękitnej koszuli, na co on kompletnie nie zwraca uwagi. Biorę głęboki wdech. Prawda czy fałsz, to już koniec.
- Jak się spało, Beautiful?
Nie odpowiadam, na twarz wkrada mi się jedynie lekki uśmiech.
Czy ja naprawdę zdążyłam już oszaleć...?
*****
Siedzę w piżamie (którą znalazłam gdzieś między innymi ubraniami z szafy) w kuchni. Przed chwilą przyprowadził mnie tu Joker, który obecnie rozprawia się z tosterem. Właściwie aktualnie otwiera go tylko i zamyka, krzycząc coś ze złości. Zniecierpliwiona wstaję od stołu i ze spokojem przejmuję jego zadanie, każąc mu przy okazji zająć miejsce na krześle i mi nie przeszkadzać. Bez problemu umieszczam dwa tosty z serem w urządzeniu i zamykam je. W czasie oczekiwania zadaje mojemu obrażonemu towarzyszowi standardowe pytanie.
- Jakie są plany na dziś?
- Dzisiaj czas na nasze show! - mówi tajemniczym głosem, przy okazji stukając dłońmi w blat. - Ale najpierw musimy zahaczyć o jakiś sklep.
Z lekko otwartymi ustami i przymrużonymi oczami kiwam głową. Następnie biorę się za kończenie robienia naszego śniadania i więcej już się nie odzywam.
Jemy też w milczeniu, czasem tylko patrząc na siebie ukradkiem. Ostatnie, co pozostaje mi do zrobienia, to ubranie się. Po tej czynności możemy już wyjeżdżać.
*****
Po raz kolejny przyglądam się tej dziwnej scenie zwanej 'Jokerem na zakupach'. Tym razem jednak wygląda to odrobinę inaczej niż ostatnio, bo wszyscy inni klienci posłusznie leżą na ziemi, starając się jak najciszej oddychać, a kasjer w dość nienaturalnej pozycji opiera się o ladę. W dodatku otacza go porządna kałuża krwi, co jeszcze bardziej podnosi 'urok' naszej sytuacji. Ale cóż, jak to stwierdził klaun, tak podobno ma być łatwiej...
Jedyne, na co decyduje się Joker to kilka dużysz puszek farb i całe opakowanie taśm izolacyjnych. W tym momencie dbam jeszcze o jako taki spokój wewnętrzny, więc nawet nie próbuję pytać, o co chodzi, chociaż sama zdaję sobie sprawę, że na pewno nie o samo przemalowywanie pokoju, bo stare barwy już mu się znudziły...
Po zgromadzeniu mu potrzebnych elementów wychodzimy, dzisiaj bez płacenia. Następnie ponownie wsiadamy do auta. A droga nie jest mi już nieznana.
*****
- Hej, kotku, żyjesz jeszcze? - krzyczy na wejściu Joker.
Sama rozglądam się w jej poszukiwaniu. Na szczęście jest na miejscu, tam, gdzie zostawiliśmy ją wczoraj. Zaraz... Na szczęście...?
Wreszcie podchodzimy do skrępowanej Catwoman i zaczynamy działać. A właściwie on zaczyna, bo ja jeszcze nie zostałam poinformowana, co dokładnie mam robić.
- Weź taśmę, najpierw musimy ją zakleić - instruuje na początek.
Od razu wyciągam wspomnianą przez niego rzecz z torby, którą tu ze sobą przyniósł. Niepwenie podchodzę do kobiety, która bezbronnie leży już na ziemi, tylko w niektórych miejscach przewiązana sznurem.
- Myślicie, że to wszystko wam się uda?! - krzyczy zdenerwowana, próbując przy okazji wyplątać się z niewygodnych objęć linek.
- Zacznij od twarzy, Beautiful, kotek już chyba wystarczająco się nagadał! - niewyraźnie stwierdza Joker, przyglądając się jej, a pomiędzy zębami trzymając nóż.
Na sam widok narzędzia robi mi się trochę słabiej, jednak staram się, aby nic takiego po mnie nie było widać. Zamiast tego zgodnie z zaleceniami klauna, który właśnie przecina odpowiednie sznurki, zbliżam się do twarzy kobiety i przymierzam się do zaklejenia jej ust czarnym kawałkiem taśmy.
- A ty co? - zwraca się jeszcze do mnie szeptem. - Jesteś jego kolejną zabawką? - Zaciskam zęby. - I tak w końcu będzie chciał się ciebie pozbyć! Ale w sumie rozumiem, i tak nie wyglądasz na potrafiącą o siebie zadbać czy choćby inteligentną...
Koniec. Odrywam pokaźny kawałek taśmy i szybko zaklejam nim buzię, obejmując jednocześnie połowę jej głowy. Patrzę na swoje dzieło. Patrzę na jej rozbawiony wzrok... Koniec!
- Oj, poczekaj! - udaję przejęcie. - Coś mi się chyba krzywo przykleiło! - krzyczę, po czym odrywam przyklejony przed chwilą pasek, ciągnąc za niego z całej siły, a jednocześnie powodując tym u niej okropny ból. Patrzę chwilę na jej czerwone policzki i głupi grymas i zanim zdąża się odezwać, przyklejam go na miejsce. - No, tak lepiej.
Na koniec "słodki" uśmiech i odsunięcie się od ofiary. Teraz przynajmniej jej oczy nie są już takie radosne...
- Teraz obwiąż jej tym nogi i dłonie...
Natychmiast wykonuje polecenie, na szczęście zupełnie nic mi w tym nie przeszkadza - nawet Catwoman się już chyba poddała i leży spokojnie.
Następnym krokiem Joker zajmuje się już zupełnie sam, w dodatku nawet każe mi się odsunąć. Dlatego jedynie z daleka patrzę, jak mężczyna maże coś tymi swoimi farbami po ciele i ubraniach kobiety, a potem jeszcze po ścianach. W umyśle przyznaję, że robi to całkiem niezły efekt, ale nie mówię o tym nic na głos. Oglądam jeszcze, jak sadza ją zirytowaną i odrobinę przerażoną na krześle, grożąc przy okazji palcem, że jak się ruszy, to pożałuje. Kobieta najwyraźniej bierze jego ostrzeżenie do serca, bo zaczyna sprawiać wrażenie, jakby od dawna już nie żyła.
My natomiast mamy właśnie zająć się ostatnią sprawą.
- Teraz jeszcze tylko zostaje nam przygotowanie tronu dla naszego króla balu! Przecież Batsy nie będzie nam tutaj przeż cały występ stał, prawda?! - mówi Joker, dziwnie chichicząc. - W rogu stoi krzesło.
Bez słowa idę we wskazane miejsce i biorę się za przyciąganie dość ciężkiego krzesła pod ścianę, przy której stoi klaun.
- O tutaj - mówi, pokazując palcem oznaczone farbami miejsce.
Na koniec bierze jeszcze kilka puszek oraz pędzel i maluje coś na samym krześle. Podchodzi do mnie, a ja od razu wykorzystuje okazję.
- Powiesz mi teraz, jaki jest plan? - pytam, patrząc mu prosto w oczy.
Najpierw powoli kiwa głową, potem z ekscytacją opowiada mi każdy najmniejszy szczegół przebiegu show. Kiedy kończy zamykam oczy. Odsuwam się od niego w strachu. W końcu patrzę na całość, którą razem przygotowaliśmy. Nie, to nie może być prawdziwe.
__________
Ja wiem, znowu mnie tyle nie było, naprawdę przepraszam. Ale nie miałam na to opowiadanie ani trochę pomysłów ani weny :< Za to teraz - przychodzi taka jedna noc i mam już zaplanowane wszystko aż do końca opowiadania :p
Kurczę, no i tyle Was tu przybyło *_____* Nawet nie wyobrażacie sobie, jak bardzo się z tego powodu cieszę ♥ Dlatego też naprawdę bardzo dziękuję za czytanie, każde wyświetlenie, najkrótszy komentarz (chociaż te długie to po prostu moje życie) i nawet tą zwykłą gwiazdkę ♡ (I teraz też proszę o odzew c:)
Do następnego, tym razem na pewno pojawi się szybciej! ^-^
Aj, no i przy okazji - szczęśliwego nowego roku (oby był 1000 razy lepszy od tego! :D)! ♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro