Rozdział 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ubrana w dżinsy i kolorową koszulę wsiadła do samochodu.
Gdy znalazła się pod bramą Arkham Asylum sama ustaliła, że nikomu nie powie, co znalazła w swoim pokoju. Wolała sama wyciągnąć od Jokera, co to miało znaczyć.
Na początku poszła do recepcji spytać się czy wyrobiono jej już kartę dostępu do celi Jokera.
Recepcjonistka co chwile robiła problemy. Po dwudziestu minutach Eli odeszła przeklinając pod nosem.
Zjechała na najniższe piętro.
Cela Jokera znajdowała się na końcu korytarza. Wzdłuż, którego były cele innych złoczyńców. Wszyscy podchodzili do okna w celach, aby zobaczyć, kto idzie.
Powoli, na luzie Elisabeth szła przed siebie, mimo iż widziała twarze z pierwszych stron gazet.
Wreszcie weszła do sali. Nie bardzo zdziwiła się na jego widok. Wyglądał tak samo jak we wszystkich gazetach- zielone włosy, biała twarz i uśmiech, a dokładniej blizny w jego kształcie.
Niezręczna cisza zaczęła się przedłużać. Joker nic z tego sobie nie robił i zaczął się śmiać.
- Dzień dobry... - odchrząknęła.
- Witam nową panią doktor. - wstał i rozłożył ręce.
- Usiądź Joker.
- Och, gdzie moje maniery. Jestem Joker The prince of crime, ale specjalnie dla Ciebie zrobię wyjątek skarbie. Możesz mi mówić Mr. J. - chwycił jej dłoń, aby pocałować lecz ta szybko wyrwała rękę.
- Bez numerów, przychodzę tutaj, aby z Tobą rozmawiać i dowiedzieć się jak najwięcej, a nie po to, żeby słuchać twoich dennych tekstów. - uśmiechnęła się sztucznie- A teraz jeśli księciunio pozwoli przystąpię do tego co miałam zrobić.
Nie obyło się bez śmiechu więźnia po tej wypowiedzi, który odbił się echem po całej sali.
- Jaka poważna, dlaczego jesteś taka poważna? Rozluźnij się. Czy ja mógłbym ci coś zrobić?! - rzekł najwyraźniej rozbawiony tą sytuacją.
Usiedli przy stoliku. Joker oczywiście cały czas się uśmiechał.
- Jak masz na imię?
- Proste- Joker. Przejdźmy do następnego pytania, bo to jest zdecydowanie za proste.
- Przestań... Pytam się jeszcze raz. Jakie jest twoje prawdziwe imię i nazwisko?
- A po co ci to? I tak będziesz się do mnie zwracać 'Joker', no chyba że jeszcze zdecydujesz się to możesz 'Mr.J'
Dziewczyna prychnęła pod nosem, zaś Joker wyszczerzył się maniakalnie.
- Dlaczego mordujesz ludzi?
- A czemu wszyscy tutaj pytają o to samo? Jak raz moglibyście zapytać na przykład jakie jest twoje ulubione zwierzątko?

Eli POV

Nie za dużo się dowiedziałam. Cały czas odpowiadał tak, aby uniknąć odpowiedzi.
Gdy już miałam wychodzić odwróciłam głowę.
- Dlaczego to zrobiłeś?
- Co? - wyszczerzył się.
- Możesz uciec, a gdy to już zrobisz to zostawiasz mi jakąś pieprzoną różę?
- Po pierwsze- wyrażaj się, a po drugie może zależy mi na czymś. -
Podszedł do mnie i chwycił za gardło, tak że z trudem łapałam oddech - Posłuchaj, mógłbym już teraz cię zabić, ale czy to by była zabawa?! Nie! - zaśmiał się- Zobaczysz jeszcze będzie śmiesznie. - puścił mnie i poklepał po policzku.
Wyszłam.
To było... dziwne, ale czego spodziewać się po psychopacie.
Przez całą drogę do domu myślałam o tym, co mi powiedział. Bałam się go. On może zrobić wszystko. Może wyjść z celi, zabić mnie i nikt się nawet nie dowie.
Kiedy przyjechałam do domu spojrzała na telefon. Nie zszokowało mnie to, że zobaczyłam wiadomość od swojego chłopaka, dokładnie dzisiaj wypadała nasza pierwsza rocznica, ale wiadomość bardzo odbiegała od tematu.
Hej Eli nie obraź się, ale znalazłem kogoś. Chyba do siebie nie pasujemy...
'Nie obraź się'?! Niech nie martwi się zostaniemy najlepszymi przyjaciółmi!
Nie byłam smutna, bardziej zła. To wszystko mnie rozsadzało od środka, wzięłam telefon i rzuciłam nim o ścianę. Dopiero po chwili oprzytomniałam. Nie wiedziałam co się stało dzisiaj ze mną. Wyjątkowo dobitnie wyrażałam swoje emocje. Na rozmowie z Jokerem też czułam, że mnie ponosi, dogadywałam mu, pokazywałam co czuje, a on sam pozostawał bez emocji, a nawet jeśli to robił to specjalnie, w odpowiednich sytuacjach tak, abym się bała. Co szczególnie mnie wkurzało... Świetnie mną manipulował...
Zadzwoniłam do Gwen. Uznałam, że może mi jakoś doradzi, pomoże mi to wszystko w głowie uporządkować, uspokoi. Poza tym, mimo iż nie chciałam tego przyznać nawet przed sobą- bałam się być tutaj sama...
Gwen niestety nie odebrała. Zadzwoniłam więc do Matta, który już po drugim sygnale odrzucił połączenie, a przynajmniej tak sądziłam. Podejrzewałam, że został dłużej w pracy.
Byłam samotna i smutna. Dzisiaj moje emocje wychodziły z pod kontroli.
Na początku włączyłam jakiś film, ale gdy zaczął mi się nudzić poszłam coś zjeść. Zaczęło się od kostki czekolady i kieliszka wina, a skończyło na szklance whiskey i lodach czekoladowych.
Kiedy byłam już totalnie upita jeszcze bardziej było mi smutno. Chwiejnym krokiem ruszyłam do drzwi. Nie zamykając ich zeszłam na dół i po chwili byłam na ulicy.
Po paru minutach i upadkach znalazłam się pod kamienicą mojego byłego. Wpuściła mnie jego sąsiadka. Osobiście nie wiem jak to możliwe. Sama nie dowierzałam, że udało mi się tyle powiedzieć. Było to tak samo dziwne jak fakt, że nie spadłam ze schodów.
Zapukałam chyba dość mocno.
Otworzyła mi blondynka ubrana jedynie w krótki, niebieski szlafrok.
- Kochanie kto przyszedł? - dobiegł głos zza ściany.
- Nie wiem chyba jakaś pijaczka! Żebrze tylko, poradzę sobie!
Wszystko we mnie się zagotowało, miałam tego dość. Walnęłam mocno dziewczynę w twarz, przez co został jej rumiany ślad na policzku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro