Dzieci Boże

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

– Nadal uważam, że to jest tragiczny pomysł! – odezwałam się, obserwując, jak Foster zakłada na siebie kamizelkę.

– Aniele, nie może być, aż tak źle... jestem pewien, że twoi rodzice pokochają mnie równie mocno, jak i ty.

– Ja ciebie wcale nie kocham! – zaprotestowałam.

– Tak sobie wmawiaj...

– Po prostu... nie znasz mojej matki. Gdybyś się tam nie pojawił, wierciłaby mi dziurę w brzuchu, aż do momentu, w którym wykrwawiłabym się na podłodze w jadalni.

– Skąd wiesz, że nie znam Emily Wallace?

– Przestań! – rzuciłam w jego stronę poduszką z kanapy. On jednak z łatwością ją złapał. - Refleks chudego byka.

– Aniele, zapominasz, chyba że jestem bokserem... – skarcił mnie wzrokiem.

– W sumie to już ex bokserem... – zauważyłam.

– Mogę być i „ex bokserem", ale na pewno nie będę twoim ex.

– Tak, bo ty i ja – gestykulowałam. – To się nigdy nie wydarzy.

– Tak sobie wmawiaj...

Przewróciłam oczami i postanowiłam zakończyć tą naprawdę dziwną wymianę zmian. Nadal nie potrafiłam uwierzyć w to, co ja właściwie wyprawiam, jednak mówiłam prawdę — moja matka nigdy nie odpuściłby tego tematu. Jeśli chodzi o mężczyzn w moim życiu, ma prawdopodobnie równie duże umiejętności, co i Foster, z łatwością wystalkowałaby faceta, którego słyszała raz, przez telefon. Mówi się, że kobieta wybiera sobie mężczyznę na wzór swojego ojca, a co jeśli ja wybrałam Fostera na wzór swojej matki? To brzmiało jak jeszcze gorszy scenariusz, niż zakochanie się w swoim prześladowcy.

– Gotowa? – Foster wyrwał mnie z rozmyśleń.

Poderwałam głowę do góry i zauważyłam, że stał już w pełni ubrany, wyciągając dłoń w moją stronę. Bez wahania złapałam za nią i również stanęłam na równe nogi. Wyprostowałam swoją sukienkę, poprawiłam włosy i uśmiechnęłam się sztucznie. Mój żołądek jednak nadal informował mnie, że to jeden z najgłupszych pomysłów, na jakie wpadłam. Razem z Nathanem wyszliśmy z apartamentu i zjechaliśmy windą na podziemny parking, gdzie doszło między nami do pierwszej poważnej kłótni.

– Nie ma szans, że będę jechał tym elektrycznym złomem – zaprotestował.

– Blisko czterdzieści tysięcy dolarów. C-Z-T-E-R-D-Z-I-E-Ś-C-I! – przeliterowałam, machając nerwowo rękami.

– Jedziemy moim.

Zanim zdążyłam się zorientować, Foster odchodził w stronę swojego samochodu. Pieprzony dupek. Przewróciłam oczami i niechętnie ruszyłam za nim, wiedząc, że i tak nie wygram tej sprzeczki. Choć nie znałam go dobrze, czułam, że jest to człowiek, który postawi na swoim, niezależnie od sytuacji. Ten dzień i tak miał być tragiczny, może nie warto go sobie dodatkowo komplikować? Zajęłam miejsce pasażera, a następnie cierpliwie czekałam, aż Foster wymieni kasetę VHS w radiu. Zapiął mi pasy, a następnie ruszyliśmy otoczeni dźwiękami silnika i klasycznej rockowej muzyki.

Cause I didn't mean to hurt him – zaczęłam śpiewać na przekór ACDC. - Could've been somebody's son...

– Co ty robisz? – zapytał zszokowany, zerkając na mnie co chwilę.

And I took his hear when. I pulled out that gun. Rum-pum-pum-pum...

– Przestań!

Oh, mama, mama, mama I just shot a man down

– Dobra, zrozumiałem! - krzyknął, ściszając muzykę.

– Nie jesteś fanem Rihanny?

– Niezbyt.

– Jak byłam mała, chciałam być jak ona. Śpiewać, koncertować, tańczyć na scenie – rozmarzyłam się.

– No i jak to się dla ciebie skończyło?

– Całkiem dobrze – odpowiedziałam. – Ale potem pojawiłeś się ty i cały misterny plan w pizdu.

Foster zaśmiał się i o dziwo odwzajemniłam to.

Siedziałam obok Nathana, kiedy przemierzaliśmy ulice Los Angeles w kierunku domu moich rodziców. Choć w innych okolicznościach byłby to powód do paniki, wtedy czułam się dziwnie spokojna. Patrzyłam na niego, a uśmiech na jego twarzy sprawiał, że nie mogłam powstrzymać własnego. To tak dziwne. Jak mogłam tak swobodnie czuć się w towarzystwie człowieka, który kiedyś obserwował mnie z ukrycia, wtargnął w mój świat i całkowicie go zniszczył.

Kiedy myślałam kilka miesięcy temu o spotkaniu z Fosterem, ogarniały mnie wyłącznie negatywne emocje. Wyobrażałam sobie go za kratami więzienia, ale teraz... to wszystko wygląda inaczej. Teraz wiedziałam, że jestem bezpieczna. Nawet gdy przejeżdżaliśmy obok tłumów ludzi, czułam, że mam swojego obrońcę obok siebie. I to uczucie... było tak niezwykłe. Akceptacja tego, co się wydarzyło, stała się moją siłą. Nie byłam ofiarą, byłam silną kobietą, która przeszła przez to wszystko i wyszła z tego zwycięsko.

Patrzyłam na Nathana i zastanawiałam się, jak mogłam wcześniej nie dostrzegać, jak przystojny jest ten mężczyzna. Jego ciemne włosy, głębokie szaro-zielone oczy... wszystko to sprawiało, że ​​czułam się jak w bajce. I choć może było to szalone, pozwalałam się oddać się temu uczuciu, które towarzyszyło mi w jego obecności.

Moje myśli krążyły wokół tego, jak bardzo zmieniło się moje życie od czasu, gdy Diabeł do niego wtargnął, zaburzając ład i porządek. Czasem czułam, że cały ten koszmar był warty tego momentu. Teraz gdy patrzyłam na ulice miasta, czułam się... wolna. Wolna od strachu, wolna od przeszłości, wolna od ograniczeń, które kiedyś mi narzucały. Dzięki niemu poczułam się, jakbym znalazła klucz do zamka, który zamykał mnie przed światem.

I teraz, idąc z nim ramię w ramię, wiem, że mogę pokonać wszystko.

Moi rodzice mieszkali na przedmieściach Glendore w stanie Kalifornia. Mały domek, który odziedziczyli po babci, od zawsze był moim domem i sposobem na schronienie się przed światem. Teraz, stojąc u jego progu, nie czułam absolutnie nic. Budynek stał się dla mnie wyłącznie tym — budynkiem. Zniknęły przyjemne wspomnienia, miłe uczucia czy wspominki z czasów młodości. Miejsce, które obecnie nazywałam domem, stworzyłam sama. Żyłam tam tak, jak chciałam. Każdy, nawet najmniejszy element mojej willi, był dokładnie taki jak sobie jak sobie wymarzyłam w czasach nastoletnich.

Mimo to uśmiechnęłam się pod nosem, gdy zauważyłam, że huśtawka na drzewie, którą mój ojciec zamontował gdy poszłam do przedszkola, nadal zdobi przód domu. Niepewnie nacisnęłam na dzwonek i po raz ostatni zerknęłam na Fostera, dając mu znać, że nie może absolutnie wyjawić mojej rodzinie sekretu, który oboje skrywamy.

Już po chwili moja rodzicielka stanęła w progu.

– Nic się nie zmieniłaś, mamo! – uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.

Emily Wallace była damą, w każdym tego słowa znaczeniu. Idealnie zakręcone włosy, dopasowana garsonka, świeży manicure i delikatny makijaż, któremu pazura dodawała ciemnoczerwona szminka. Klasa sama w sobie.

– Pszczółko! – mama krzyknęła, wpadając mi w ramiona. No pięknie, Emily... pięknie.

– Mamo... – skarciłam ją wzrokiem. – Miałaś przestać do mnie tak mówić. Nie powinniśmy wciąż rozpamiętywać mojej alergii użądlenie pszczoły.

– Oj, już spokojnie – machnęła ręką, wypuszczając mnie z uścisku. Przeniosła swój wzrok na Fostera stojącego za mną z uśmiechem na ustach.

– Mamo to jest... – zaczęłam.

– Nathan Foster, nie wierzę! – donośny głos ojca zwrócił moją uwagę.

Charles Wallace przecisnął się obok swojej żony, kompletnie zignorował stojącą przed nim córkę i skierował całą swoją uwagę na mężczyznę stojącego naprzeciwko niego.

– Nie wierzę własnym oczom! – tata podkreślił, wyciągając do Fostera dłoń, którą ten uścisnął. – Zawsze byłem twoim wielkim fanem.

Co kurwa?

– Tato? – zapytałam. Co tutaj się dzieje do cholery? – O czym ty mówisz? Od kiedy jesteś fanem boksu?

– Serena... OD ZAWSZE! – odpowiedział, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. – Panie Foster, zapraszam w me skromne progi, czy coś podać? Koniak, whisky?

Nie no kurwa nie wierzę w to co się dzieje.

Tygodniami wciskałam wszystkim kit o tym, jak mój ojciec uwielbia Nathana Fostera. Mówiłam o tym każdej osobie z branży, łącznie z moim trenerem. Wydawało mi się to najrozsądniejsza wymówką, aby nikt nie podejrzewał, że moje zainteresowanie słynnym Księciem Ciemności jest czymś więcej.

Moje życie naprawdę stało się jedną wielką ironią.

Z dużą dozą niepewności dołączyłam do swojej rodzicielki i wspólnie skierowałyśmy się do salonu, w którym mój ojciec nalewał właśnie drinka, jak się okazało, swojemu idolowi. Usiadłam przy dużym stole w jadalni i z drugiego pomieszczenia obserwowałam całą tę szopkę. Wciąż nie dowierzałam w to, co ja właśnie robię. Przyprowadzam swojego prześladowcę, mężczyznę, który zniszczył mi całą karierę, tego, którego nazywają Diabłem i zasiadam z nim przy rodzinnym stole na obiad i kawkę.

Emily Wallace wykładała przede mną kolejne porcje jedzenia, na co spotkała się z moim niezadowolonym spojrzeniem.

– Miała być tylko kawa, mamo – mruknęłam pod nosem, obserwując wszystkich po kolei.

– Nonsens, na pewno jesteście głodni, a domowe jedzenie dobrze wam zrobi – odpowiedziała, bez zastanowienia. – Dodatkowo zrobiłam twoją ulubioną pieczeń w winie.

– Myślę, że kawałek wołowiny mi to wynagrodzi – skwitowałam, poprawiając swoją pozycję na krześle.

Foster wraz z moim ojcem dołączyli do nas. Naturalnie Nathan zajął miejsce tuż obok mnie, a już po chwili jego dłoń delikatnie gładziła moją nogę pod stołem. Na sam ten dotyk wzdrygnęłam się, przypominając sobie o jednym ważnym szczególe – Niosący Światło był chłodny. Choć poza sytuacją na aferze w domu Maxa Johnsona, dotykał mnie jedynie przez przypadek, moje ciało za każdym razem reagowało mieszaną strachu i ekscytacji.

Uśmiechnęłam się sztucznie w stronę swoich rodziców i już miałam nakładać sobie porcję ulubionego posiłku, aż nagle zatrzymała mnie czyjaś dłoń.

– Myślę, że powinniśmy odmówić modlitwę przed strawą – Foster powiedział, niewzruszony. "Strawa", kto w ogóle używa jeszcze tego słowa?

– Cóż za wspaniały pomysł! – Emily wręcz klasnęła w dłonie. – Od lat tego nie robiliśmy, prawda Charles?

– Tak. Niestety przy tej młodej damie okazało się to niemożliwe – odpowiedział mój ojciec, posyłając mi wymowne spojrzenie.

Nerwowo przygryzłam wargę. Foster oparł łokcie o blat i złożył dłonie do modlitwy, a moi rodzice również powtórzyli po nim ten gest, z uśmiechami na ustach. Następnie wzrok całej trójki skierował się w moją stronę.

Pięknie, po prostu pięknie.

Westchnęłam głośno i również złożyłam swoje dłonie do modlitwy. Fakt, iż obecnie znałam biblię niemalże na pamięć, nie zmieniał tego, że nie byłam osobą wierzącą. Nie potrafiłam zrozumieć, jak ktoś może być tak skrajnie nieinteligentny, aby potrzebować dziesięciu wskazówek, czego nie robić w życiu.

– Pobłogosław, Panie Boże nas... – O nie, zaczyna się. – Pobłogosław ten posiłek, tych, którzy go przygotowali i naucz nas dzielić się chlebem i miłością ze wszystkimi. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.

– Amen – powiedziałam, zaskakując sama siebie i wykonując, prawie zapomniany już przeze mnie, znak krzyża.

Choć unikałam obecnie kontaktu wzrokowego z każdym, widziałam, jak kątem oka na twarz Nathana wkrada się uśmiech.

– A więc Sereno, co u ciebie słychać? Dawno się nie odzywałaś – rzucił w moją stronę ojciec, nakładając sobie porcję jedzenia.

– Cóż... – zaczęłam, zastanawiając się, co właściwie powinnam powiedzieć. – Zapewne wiecie już, że moja kariera dobiegła końca – zerknęłam ukradkiem na wciąż uśmiechającego się Fostera. – Więc teraz skupiam się na... samorozwoju.

– I na czym polega ten samorozwój? – Charles dopytał.

– Upiekłam ostatnio chałkę...

– Pszczółko, to wspaniale – Emily wręcz podskoczyła z ekscytacji. Ta pieprzona chałka była bardziej symboliczna, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać.

– Muszę stwierdzić, że była to naprawdę pyszna chałka – Niosący Światło skierował się w stronę moich rodziców. – Serena ma naprawdę ogromny talent.

Nie odpowiedziałam, zamiast tego zaczęłam wpychać sobie ogromne ilości jedzenia w usta, licząc na to, że podczas przeżuwania, moi rodzice odpuszczą sobie dalsze drążenie tematu. Emily Wallace była kobietą, która nie ingerowała w moje życie prywatne, jednak Charles... Charles był inny. Ciekawski, czasem wścibski i irytujący. Chciał otoczyć mnie jak największą opieką i gdyby mógł, nigdy nie pozwoliłby mi się wyprowadzić, gdyby nie tupnięcie nogą mojej rodzicielki.

Jednak mimo wszystko, miałam naprawdę kochanych rodziców, którzy nie tylko kochali mnie, ale i ja kochałam ich. Z pewnością wiele osób chciałoby być na moim miejscu, miałam tego świadomość. Niestety wiedziałam również, że w tej rodzinie to ja zachowuje się w nieodpowiedni sposób. Bardzo długo nie odwiedzałam rodziców, nie dzwoniłam. Mój kontakt z nimi ograniczał się do wysyłania do nich zdjęć na komunikatach, a następnie lajkowania tego, co odpisali.

– A więc Nathanie... – głos ojca wyrwał mnie z rozmyśleń. – Planujesz jeszcze powrót na ring?

– Zważając na to, w jakiej atmosferze odszedłem, wątpię, aby przyjęli mnie z powrotem – zaśmiał się, upijając łyk alkoholu.

Dawaj Charles, jeszcze nigdy ci tak nie kibicowałam. Terroryzuj go swoimi pytaniami.

– Chętnie zobaczyłbym cię ponownie w akcji. Temu Tornado trzeba koniecznie utrzeć nosa, za bardzo się panoszy.

– Czyli rozumiem, że nie jest pan fanem Thomasa Evansa?

– Absolutnie! W życiu – ojciec zaprotestował, niemalże dławiąc się jedzeniem. – Naprawdę liczyłem na to, że wygrasz tę walkę i zdobędziesz pas mistrza.

– Ja również – odezwałam się. Dlaczego się odezwałam? – Tornado to niezły dupek.

Właśnie w tym momencie pożałowałam, że moje usta kiedykolwiek się otworzyły. Wzrok wszystkich ponownie skierował się w moją stronę, a ja opuściłam głowę.

– Serena zaczęła trenować boks – Foster zauważył moje zagubienie, a więc zapewne postanowił mnie uratować, na swój dziwny sposób. – Poznała kilka osób z branży, w tym między innymi słynnego Tornado.

– Pszczółko! Przecież to zbyt niebezpieczny sport dla ciebie – mama zaprotestowała. Jakbym znowu miała dwanaście lat...

– Tak? A chcesz sprawdzić mój prawy sierpowy? – zaśmiałam się, jednocześnie machając ręką w jej stronę. Z każdą minutą jestem coraz głupsza. – Spokojnie mamo, mam dobrego trenera – dodałam już poważniejszym tonem. – Nic mi nie grozi.

– No z takim człowiekiem przy twoim boku to chyba nie potrzebujesz samoobrony – odpowiedziała.

– Tak, to prawda.

Mamo, tak bardzo się mylisz.

– To była bardzo miła wizyta – Nathan odezwał się, przerywając ciszę między nami.

– Nie wiem, czy użyłabym tego określenia, ale jakoś to przetrwaliśmy. Oby nigdy więcej.

– Nonsens, przecież twój ojciec mnie uwielbia.

– Widzisz, ty nawet zamieniasz się w nich! Za chwilę zaczniesz mówić „nonsens" co trzy słowa! – zaprotestowałam, ściszając radio, aby lepiej słyszeć swojego rozmówcę. – Swoją drogą, Sympathy For The Devil od Stonesów? Naprawdę jesteś, aż takim narcyzem?

– Nonsens, Aniele... Po prostu lubię tę piosenkę.

– Nie denerwuj mnie, Belzebubie, bo nie ręczę za siebie. Przypominam... mocny prawy sierpowy.

– Pytaj... widzę, że chcesz – zmienił temat.

– O co chodzi z tą całą religią? Jesteś wierzący czy to dla ciebie jakaś gierka?

– Jestem wierzący – odpowiedział, całkowicie poważnie, czym mnie zaskoczył.

– Naprawdę?

– Tak. Liczyłaś na inną odpowiedź?

– Sama nie wiem... – obróciłam swoje ciało tak, aby patrzeć na niego. Jak ktoś może wyglądać tak dobrze, prowadząc samochód?

– Kontynuuj, Mal'akh.

– Czym do chuja jest Mal'akh?

– Nie bluźnij – skarcił mnie wzrokiem, po czym znów skupił się na drodze. – Anioł. Mal'akh to anioł.

– Jak biblia opisuje anioły? – zapytałam, szczerze zaciekawiona.

– Aniołowie w biblii wyglądają jak ludzie, stąd nikt nie jest w stanie rozpoznać z kim tak naprawdę ma do czynienia. Co ciekawe określani są często jako posłańcy, którzy mają naturę. duchową. Można ich podzielić na dwie grupy: aniołowie Boży, zgodnie z Ewangelią wg św. Łukasza, Dziejami Apostolskimi lub na aniołów Szatana zgodnie z Ewangelią wg św. Mateusza, Apokalipsą św. Jana, Drugim Listem do Koryntian oraz Listem do Galatów.

– Wow – otworzyłam szeroko usta. – Naprawdę wiesz, o czym mówisz.

– Podejrzewałaś, że jestem religijnym hipokrytą?

– Możliwe... Czyli przestrzegasz wszystkich tych pierdół, dziesięć przykazań bożych, kazania księdza w niedzielę i inne tego typu rzeczy?

– Naturalnie.

– Uważasz show-biznes za grzech? Piekło? Coś nieczystego?

– Tak.

– Dlatego postanowiłeś zniszczyć mi karierę? Aby oczyścić mnie z grzechu, prawda?

– „Nawróćcie się, bo królestwo niebieskie jest blisko"

– Co?

– Ewangelia Mateusza czwarty rozdział, siedemnasty werset.

– Wszystko jasne – mimowolnie się zaśmiałam. - Zawsze byłeś wierzący?

– Nie. Kiedyś myślałem podobnie, jak i ty.

– Co się zmieniło?

– Życie, Aniele. Życie się zmieniło.

Musiałam przyznać, nie tylko noc była piękna tego dnia, on również wyglądał wręcz zjawiskowo.

Kiedy słuchałam Nathana, jak z pasją opowiadał o Biblii, odkrywał jej tajemnice i mądrość, czułam, jakby świat wokół nas nagle zaczął nabierać nowego wymiaru. Jego entuzjazm, przekonanie, wzbudzały we mnie zainteresowanie, chociaż nie do końca rozumiałam to, w co wierzył. Może to był ten dźwięk w jego głosie, który sprawiał, że nawet najbardziej abstrakcyjne koncepcje zaczynały nabierać sensu. Czy ja sama wierzyłam w istnienie Boga? Nieba? Piekła? Nie byłam pewna. Ale przynajmniej w tym momencie czerpałam z tego niesamowitą przyjemność, tak jakby słuchanie go było jak odkrywanie nowego języka, którego zaczynałam się uczyć.

Jego opowieści o wierze były jak podróż w nieznane, fascynująca i pełna tajemnic. Nawet jeśli nie potrafiłam z nimi całkowicie zgodzić się, to chciałam ich słuchać. Być może to było właśnie to, co nazywamy otwarciem się na inny punkt widzenia. W końcu, czy nie w tym tkwiła siła spotkań między ludźmi? W zdolności do zrozumienia nawet jeśli nie podzielamy tych samych przekonań? Patrząc na Nathana, widziałam w nim nie tylko człowieka, który wierzy, ale również osobę, która potrafiła wyjaśnić, co sprawia, że jego wiara jest dla niego tak istotna. A może to właśnie ta otwartość na to, co inni mają do powiedzenia, jest kluczem do zrozumienia siebie i innych.

– Jesteśmy na miejscu.

Podniosłam wzrok i ze zdziwieniem odkryłam, że Foster odwiózł mnie do domu. Mojego domu. Poczułam niemalże zawód. Jakaś cząstka mnie chciała wrócić do jego apartamentu. Odetchnęłam jednak te myśli na bok, to wszystko zaszło za daleko. Muszę się ogarnąć.

– Dziękuję za podwózkę – rzuciłam, wysiadając z samochodu.

– Aniele...

Stanęłam jak wryta, odwróciłam się niemalże natychmiastowo na dźwięk tego słowa. Tak przyzwyczaiłam się do bycia nazywaną aniołem, że zareagowałabym na to szybciej, niż na własne imię.

– Do zobaczenia – rzucił przez uchyloną szybę, po czym odjechał, znikając mi z pola widzenia.

Westchnęłam głęboko, obkręciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę drzwi wejściowych. Szybko jednak zrezygnowałam z tego pomysłu i zamiast tego usiadłam na huśtawce stojącej na werandzie.

Ten wieczór był wyjątkowo przyjemny, lekki chłodny wiatr muskał moje ciało. Pomimo dreszczy, czułam się naprawdę dobrze. Ostatnie miesiące mojego życia były intensywne. Prześladowca, koniec mojej kariery, obsesja na punkcie Fostera, ciągła walka, próba grania w jego grę, spędzenie nocy w jego mieszkaniu, a teraz to... zapoznanie go z moimi rodzicami.

Moje poprzednie życie zniknęło. Czas, który wydawał się być tak odległy, który teraz czerpię z otaczającego mnie spokoju. W tych ostatnich miesiącach przeżyłam więcej niż przez całe lata kariery. Zrozumiałam, że szukanie sławy, rozgłosu, to nie to, czego naprawdę pragnęłam. Było to tylko nakładanie kolejnej warstwy na mój już zbyt ociężały byt.

Patrząc wstecz, zaczynam dostrzegać, dlaczego Nathan tak nienawidził show-biznesu. Ta cała machina, która połyka ludzi, ich życia, ich prawdziwe ja, po prostu pochłaniając je bez reszty. Czyż nie był to właśnie moment, kiedy dostrzegłam, że jego niechęć miała sens? Czy kiedykolwiek zastanawiałam się nad ceną, którą płacę za bycie gwiazdą? Może teraz, w tej ciszy, jest to właściwy czas, aby podjąć te refleksje. Czy sława była warta tych poświęceń? Czy nie jestem po prostu kolejną marionetką w rękach ludzi, którzy tylko wykorzystują mój wizerunek dla własnych celów?

Nathan miał swoje powody, aby nienawidzić tego świata. A ja, zamiast to zrozumieć, próbowałam sobie wmówić, że się myli. Może, teraz gdy uspokoiły się fale euforii i chwytania się kolejnych okazji, mogę zacząć dostrzegać, że miał rację. Że show-biznes, który tak bardzo kochałam, jest pełen fałszu, manipulacji i wykorzystywania ludzi. I może teraz jest właśnie ten moment, aby zacząć kwestionować, czy nie nadszedł czas na zmianę, na odnalezienie się pośród tych chaosu i znalezienie drogi do prawdziwego spełnienia.

Foster nie miał łatwego dzieciństwa. Nieobecna matka, przemocowy ojciec. Boks miał być dla niego spełnieniem marzeń, ucieczką od tego toksycznego świata, w którym dorastał. Myśląc o tym, jak spotkał się z rzeczywistością, z korupcją, negatywnym środowiskiem robiło mi się smutno. Zanim się zorientowałam łzy ciekły mi po twarzy. Nie ocierałam ich. Po raz pierwszy od lat byłam gotowa zmierzyć się nie tylko ze swoimi demonami, ale także i demonami Nathana Fostera. Mojego prześladowcy czy może wybawiciela?

Odrzuciłam głowę do tyłu i zrobiłam to, co zawsze sprawiało, że czułam się spokojnie.

Please allow me to introduce myself – zaczęłam śpiewać piosenkę, którą wcześniej Foster puszczał w samochodzie. - Im a man of wealth and taste. I've been around for a long, long year.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro