Efezjan 6:12

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

List do Efezjan 6:12-18 NBG

"Ponieważ nie toczymy walki przeciw krwi i cielesnej osobowości, ale przeciw niebiańskim mocom, potęgom, przeciwko rządcom świata ciemności tej epoki, przeciwko duchowej niegodziwości w niebiosach. Przez to weźcie pełną zbroję Boga, abyście mogli walczyć w złym czasie, wszystko dokonać oraz stać mocno. Stójcie więc – mocno; za pomocą prawdy opaszcie sobie wasze biodra, obleczcie się pancerzem sprawiedliwości oraz obujcie nogi w gotowość służenia Ewangelii pokoju. Nad wszystkim podnoście tarczę wiary, w której będziecie mogli zgasić wszystkie płonące pociski niegodziwości. Weźcie też hełm zbawienia i sztylet Ducha to jest Słowo Boga. Wśród każdego uwielbienia i prośby, w każdym czasie módlcie się w Duchu, i przez to czuwajcie we wszelkiej wytrwałości oraz błaganiu za wszystkich świętych."

Ilekroć zamykałam oczy, widziałam przed sobą Nathana Fostera. Energia, która otaczała tego mężczyznę, była ciężka, przygniatająca, sprawiająca, że trudno było oddychać. Od spotkania w kościele towarzyszył mi chłód, ilekroć o nim pomyślałam. Moje ciało pokrywała gęsia skórka, gdy rozmawiałam z nim przez telefon. Mózg płatał mi figle, a brzuch ściskał się za każdym razem, gdy wypowiadałam jego imię. Wiedziałam jednak, że choć uwielbiam grać w gierki, tym razem stawka była zbyt wysoka.

Na swoją karierę pracowałam latami, wylewając nie tylko pot, ale i morze łez. Zbyt wiele pracy poświęciłam, aby teraz odrzucić to wszystko w kąt, za sprawą tajemniczego prześladowcy, który wtargnął jej życie. Przygryzłam wargę, patrząc, jak prywatny detektyw zapisuje wszystkie informacje, jakie dziewczyny posiadają. Morgan gładziła mi dłoń pod stołem, próbując ukoić nie tylko nerwy moje, ale i swoje.

– Jaka jest szansa, że szybko go pan zlokalizuje? – rudowłosa zapytała, wyciągając na stół kopertę wypełnioną gotówką.

– Jestem najlepszy w tym mieście. Bez obaw, trafiły panie w dobre ręce – zapewnił.

Mężczyzna wstał, zapiął guzik swojej marynarki, po czym schował stos papierów do teczki. Poczułam, jak w ustach robi mi się sucho, a oddychanie staje się coraz trudniejsze.

Ten garnitur. Zupełnie inny, niż ten, który nosi Foster.

Z transu wyrwała mnie jednak przyjaciółka, która podniosła się i odprowadziła detektywa do drzwi wyjściowych gabinetu. Podziękowała za spotkanie i zwróciła się z powrotem w moją stronę.

– Cieszę się, że to zrobiłaś. Mam nadzieję, że wkrótce ten koszmar się skończy – opadła na kanapę umieszczoną z rogu pokoju.

- Mhm – pokiwałam głową, po czym zerknęłam na zegarek. – Muszę już iść, mam trening.

- Jaki trening? – Morgan poderwała się w szoku. – Od kiedy ty coś trenujesz? Znam cały twój plan dnia i jest tam tylko obsesyjne obżeranie się popcornem i płakanie nad filmami romantycznymi.

- Zapisałam się na kurs samoobrony – skłamałam. – Wiesz, na wypadek gdyby...

- Tak, tak. To bardzo rozsądne – odpowiedziała rudowłosa. – Podwieźć Cię?

- Nie, przyjechałam autem, ale dziękuję. Widzimy się jutro? Mam ochotę na obsesyjne obżeranie się popcornem i płakanie nad filmami romantycznymi? – zapytałam, uśmiechając się szeroko.

- Znasz to powiedzenie? Pytasz dzika... – zaczęła.

- Sra w lesie! Tak, wiem! – odkrzyknęłam, wychodząc z pomieszczenia. – Kocham Cię, debilko!

Skierowałam się w stronę windy, a poczucie winy rozsadzało mnie od środka. Nerwowo przygryzłam wargę, gdy drzwi zamknęły się za mną, a ja wcisnęłam przycisk, kierujący na podziemny parking. Nie lubiłam okłamywać swojej przyjaciółki. Wiedziałam jednak, że nie jestem w stanie w żaden sposób przetłumaczyć Morgan swoich natrętnych myśli. Zgodziłam się zatrudnić prywatnego detektywa, aby ją uspokoić, choć skrycie liczyłam, że rozwiąże tę sprawę samodzielnie. Na niedokończonych studiach psychologicznych sporo czytałam o psychopatach. Choć po roku porzuciłam uczelnię, nadal byłam przekonana, że idealnie sprawdziłabym się jako terapeuta seryjnych morderców lub innych oszołomów.

Kiedy tylko znalazłam, chociaż chwilę czasu, obsesyjnie przeszukiwałam informacji na temat Nathana Fostera. Dodałam się z fałszywego profilu na grupy w social mediach, dołączyłam do wątków na popularnych forach. Musiałam wiedzieć o nim wszystko, rozgryźć go i wygrać grę, w którą obecnie graliśmy.

Popchnęłam duże, metalowe podwójne drzwi. Do moich nozdrzy natychmiast dobiegł zapach potu. Drewniana posadzka w pomieszczeniu wołała o pomstę do nieba, a ściany zdobiły klinkierowe, czerwone cegły. Na środku dużej hali znajdował się ring bokserski. Wokół porozkładane były maty treningowe. Rozejrzałam się i  dostrzegłam kątem oka mężczyznę w średnim wieku, podchodzącego do mnie z uśmiechem na ustach.

– Umówiona byłaś? – zapytał, wyciągając dłoń w moją stronę.

– Tak, na osiemnastą – odparłam, ściskając rękę mężczyzny. – Serena Wallace, zapisywałam się telefonicznie.

– Tak, jesteś pod moją opieką. Chodź za mną, pokażę Ci szatnie.

Przebrałam się w przygotowany wcześniej strój, po czym wyszłam na salę. Czułam, że ciężko mi się oddycha z nerwów i jednoczesnej ekscytacji. Nigdy nie sądziłam, że z własnej woli zapiszę się na boks i to jeszcze w miejscu, w którym kiedyś trenował mój obecny prześladowca. Wiedziałam jednak, że to jeden z niewielu pomysłów, jaki miałam, aby wyciągnąć na temat Fostera jakiekolwiek informacje. Inne nie były zbyt legalne. 

Po szybkiej, ale intensywnej rozgrzewce, w półmroku zapomnianej hali bokserskiej, gdzie zapach starych worków treningowych mieszał się z potem i zadyszanym oddechem, stanęłam na ringu. Gotowa na swój pierwszy trening. Światło wiszącej nade mną żarówki, tworzyło cienie na mojej twarzy, ukazując moją zdecydowaną i skoncentrowaną minę. Miałam na sobie czarne spodenki, białą koszulkę i rękawice bokserskie. Ta stylizacja znacznie różniła się od moich eleganckich strojów scenicznych. Trener, stary wyjadacz o bliznach na twarzy i szorstkim spojrzeniu, spojrzał na mnie wymownie, kwestionując zapewne, czy jestem gotowa na to, co przede mną.

– Zawsze zaczynamy od podstaw. Chcesz nauczyć się walczyć, musisz najpierw opanować podstawy. Gotowa? – zapytał, opierając się o ring.

Kiwnęłam głową, wewnętrznie, drżąc z podekscytowania i niepewności. Kiedy pierwszy dzwonek oznajmił rozpoczęcie treningu, zaczęłam poruszać się w rytm muzyki boksu, unoszącej się gdzieś z kąta.

Trener rozpoczął od elementów podstawowych. Uczył mnie, jak prawidłowo uderzać prostym oraz jak unikać ciosów przeciwnika. Starannie naśladowałam jego ruchy, powtarzając je raz po raz, początkowo nieśmiało, ale z każdym kolejnym uderzeniem, nabierając pewności siebie. Kombinacje uderzeń i bloków układały się niczym choreografia, a ja wchodziłam w rytm boksu, zapominając na chwilę o świetle reflektorów, scenicznej otoczce i swojej sławie.

Minęło kilka rund, a pot pojawiający się na moim czole świadczył o intensywności treningu. Trener, jednak chyba widział we mnie determinację, co dodawało mi motywacji do dalszej nauki. Jego przeszkolone oko zauważyło jednak, że choć jestem dopiero na początku swojej bokserskiej podróży, mam w sobie pewien "dziki pierwiastek", który mógłby uczynić mnie wyjątkową w tej sztuce. Przynajmniej tak mi powiedział pomiędzy uderzeniami. 

Po zakończonym treningu opadłam na ławeczkę przy ringu, oddychając ciężko, ale z uśmiechem na twarzy. To był początek czegoś nowego, a boks stawał się dla mnie nie tylko sportem, ale także wyzwaniem i sposobem na odnalezienie siły w sobie. Trener usiadł tuż obok mnie i poklepał mnie po plecach, pokazując mi tym prostym gestem, że dobrze sobie poradziłam.

– Jak do nas trafiłaś? – zapytał, podając mi izotonika z lodówki.

- Trenował u was kiedyś Nathan Foster, prawda? – zapytałam, zmierzając od razu do sedna. – Mój ojciec był jego dużym fanem – dodałam.

- Tak, Nathan to był naprawdę dobry zawodnik. Byłem jego trenerem. O mało nie zrezygnowałem z klubu po jego odejściu – odparł, wyraźnie zasmucony.

- Wiadomo, co się z nim teraz dzieje?

- Nie. Wpadł tutaj z dwa lata temu... - zastanowił się. - Uczył grupkę dzieciaków. Miał być to dla nich taki bonus, potrenować z byłym zawodnikiem walk bokserskich. Potem słuch po nim zaginął.

- Rozumiem – skinęłam głową. – W każdym razie trafiłam tutaj przez niego. Tata mi sporo opowiadał o tym bokserze, jak byłam młodsza i wspominał też, że trenuje u Ciebie, więc jak szukałam odpowiedniego klubu, to od razu pomyślałam o tym – skłamałam, aby nie wzbudzać podejrzeń.

– To co, widzimy się za tydzień o tej samej godzinie? – wyciągnął do mnie dłoń.

- Oczywiście.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro