Happiest man on earth

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ogólny zarys fabuły : Bellamy i Clarke są razem i mają 3 - letniego synka. Nadal znajdują się w bunkrze ;)
*UWAGA CUKRZYCA ALERT*

Bellamy siedział na łóżku i czekał aż jego syn umyje zęby, żeby mógł ułożyć go do snu a także samemu zaznać odpoczynku. Normalnie młody o tej porze - a było już wyjątkowo późno - dawno śpi ale tego wieczoru postanowił wyjątkowo wykorzystać nieobecność jego matki i posiedzieć nieco dłużej. Clarke zawsze wyganiała go szybko spać a los chciał, że tego wieczoru miała dużo pracy w skrzydle medycznym i właściwie niewiadomo było, o której wróci.

Brunet uśmiechnął się do siebie pod nosem. Czasami wciąż miał problem by uwierzyć jakim szczęściarzem był. Kobieta, którą kochał od tak dawna - odwzajemniła jego miłość. Stało się to mniej więcej miesiąc po zamknięciu drzwi bunkra. A trochę ponad rok później na świat przyszło drugie największe szczęście Bellamy'ego. Ich syn - Jake. Teraz miał już 3 lata a Bellamy wciąż zadawał sobie pytanie czym sobie zasłużył na tyle szczęścia w swoim życiu. Czuł się jak najszczęśliwszy człowiek na Ziemi.

Drzwi od łazienki zaskrzypiały cicho i ze środka leniwym krokiem wyszedł Jake. Chłopiec w większości swój wygląd zdecydowanie odziedziczył po ojcu. Miał brązowe, kręcone włosy i buzię pokrytą piegami. Rysy twarzy też miał bardzo podobne do Bellamy'ego. Oczy natomiast odziedziczył po Clarke. Miały ten sam piękny odcień błękitu. Można by się w nie wpatrywać godzinami.

Jake miał minę jakby szedł conajmniej na ścięcie i Bellamy nieco się o niego zaniepokoił "Co masz taką minę młody? Coś się stało?" - zapytał ze szczerą troską w głosie. "Nie chcę iść jeszcze spać." - mówiąc to zrobił z ust 'podkówkę' i jego słynne 'oczy szczeniaczka'. Skubany nauczył się tego od swojego ojca, który często wykorzystywał te same triki w stosunku do Clarke. Bellamy prawie ugiął się pod tą słodkością. Prawie. Zmierzwił mu włosy i odparł "Nie ma mowy Jake. Wiesz, że mamusia nie lubi kiedy chodzisz późno spać. No i to mnie by się oberwało a nie tobie. Chcesz żeby tacie się oberwało?" "Nie." - odparł tylko Jake zrezygnowanym głosem i szukając nogami po posadzce udał się do swojego łóżka. Bellamy również miał się już położyć ale usłyszał cichy głosik z drugiego końca pokoju "Tato opowiesz mi bajkę?" Bellamy zawahał się przez moment. Bajkę? Ale jaką? Nie znam żadnych. Co jeśli nie umiem opowiadać bajek? - te wszystkie myśli przewinęły się przez jego głowę w ułamku sekundy i zanim zdążył przemyśleć co mówi odpowiedział "Jasne."

Bellamy wstał ze swojego łóżka i przeniósł się na posłanie Jake'a. Chłopiec wtulił się w swojego tatę układając małą główkę na jego klatce piersiowej. Bellamy szybko przeszukał umysł w poszukiwaniu jakiegokolwiek wydarzenia ze swojego życia, które mógłby przemienić w bajkę albo cokolwiek co chłopiec chciałby usłyszeć.

"Dawno dawno temu" - zaczął niepewnie Bellamy.  Tak się zaczyna bajki prawda? Jake wydawał się nie protestować więc brunet kontynuował "Byli sobie książę i księżniczka. Gdy się poznali byli śmiertelnymi wrogami, nie potrafili się dogadać. Ale z czasem, udało im się osiągnąć porozumienie, polubili się a następnie zaprzyjaźnili. Ale książę na tym nie poprzestał. Wkrótce zakochał się w księżniczce mimo, że nie powinien." "Dlaczego nie powinien?" - wtrącił Jake. "Myślałem, że możemy kochać kogo chcemy i nikt nie może nam tego zakazać. Tak mi zawsze mówisz." "To prawda." - potwierdził Bellamy. "Ale sprawa między nimi była nieco.. skomplikowana. Bo widzisz księżniczka nie kochała księcia w ten sam sposób co on ją. Książę bardzo cierpiał przez to ale nie powiedział księżniczce jak się czuł." "Ale powinno się mówić o swoich uczuciach! Ty i mama ciągle mi to powtarzacie. Ten książę chyba nie był zbyt bystry." - przerwał ponownie Jake. Bellamy roześmiał się. Jego syn miał rację, książę faktycznie był czasami idiotą. Ale wtedy jeszcze nie zdawał sobie z tego sprawy. "Masz rację młody, książę nie był bystrzachą. Na czym to ja.. A tak. No więc książę i księżniczka żyli sobie razem w przyjaźni, aż pewnego dnia księżniczka odeszła. Zostawiła księcia i wszystkich swoich przyjaciół z powodów, o których można by było mówić godzinami ale nie o to chodzi w tej historii. No i po trzech miesiącach od odejścia księżniczki, niestety wpadła ona w tarapaty. Mianowicie została porwana przez pewnego człowieka. Wydawał on się być zły na początku ale tak naprawdę taki nie był." "Ale przecież porwał księżniczkę! Dobrzy ludzie nie robią takich rzeczy!" - zaprotestował Jake. "Masz rację. Ale ten człowiek - który miał na imię Roan - nie był zły. Porwał księżniczkę, ponieważ ktoś kazał mu to zrobić. Roan.. Był dobrym człowiekiem. Zaufaj mi." Bellamy zrobił chwilową pauzę. Myślenie o Roanie wciąż bolało. Nie zasłużył na śmierć. Bellamy westchnął. Przynajmniej zginął honorowo, w walce. Jak przystało na wojownika. - pomyślał.

Bellamy wrócił do opowieści "No więc gdy tylko książę dowiedział się, że jego księżniczka jest w opałach natychmiast ruszył na pomoc. Nie wahał się ani sekundy." Bellamy zawahał się na moment. Ta historia w rzeczywistości nie kończyła się tak jakby tego chciał. Zacisnął pięści na wspomnienie. Postanowił ją nieco ubarwić i zmienić zakończenie na właściwe. Na takie jakiego chciał. Na takie, które nie sprawiło by mu tyle cierpienia i zamartwiania się o Clarke. O jego ukochaną, jego Księżniczkę. Bellamy kontynuował "Księciu udało się uratować jego księżniczkę. Przypłacił to poważną raną na nodze ale udało się. Po tych wydarzeniach księżniczka wyznała księciu, że go kocha, i że nie może już tego dłużej ukrywać. Książę nigdy nie był bardziej szczęśliwy niż w tamtej chwili. Wyznał księżniczce, że on również ją kocha i to od dawna na co księżniczka odparła, że książę jest idiotą i powinien był wcześniej to powiedzieć." "Mówiłem.." - westchnął Jake cicho. Bellamy zachichotał. "No i jak to przystało na porządną bajkę, książę i księżniczka żyli razem długo i szczęśliwie. Mieli razem nawet małego urwisa, który nie lubił się kłaść do łóżka zbyt wcześnie." Bellamy ponownie zmierzwił Jake'owi i tak wiecznie poplątane i nie ułożone włosy. Chłopiec nie odezwał się więcej. Bellamy założył, że udało mu się wreszcie zasnąć więc wyplątał się z objęć syna, ostrożnie tak aby go nie obudzić. Przykrył go starannie kołdrą i udał się w kierunku własnego łóżka. Żałował, że nie było w nim Clarke. Zasypiał znacznie lepiej gdy ona była obok. Funkcjonował lepiej. Wszystko było po prostu 'lepiej', gdy Clarke była u jego boku.

Bellamy westchnął cicho, zgasił światło i położył się do łóżka. Niewiele później usłyszał Jake'a "Wiem, że ty byłeś księciem a mama księżniczką." Bellamy znieruchomiał. Skąd u diabła? "Mama opowiadała mi tą historię. Ale przynajmniej postarałeś się i zmieniłeś zakończenie." - powiedział Jake z westchnięciem a następnie spowrotem zamilknął. Bellamy roześmiał się pod nosem. Wygląda na to, że będę musiał wymyślać własne historie. I z tą myślą zapadł w sen.

Clarke weszła po cichu do pokoju starając się nikogo nie obudzić. Spędziła w skrzydle szpitalnym niemal całą noc i była wykończona. Nie miała siły by chociażby przebrać się w pidżamę więc położyła się obok Bellamy'ego ściągając jedynie buty. Mimo, że Clarke bardzo się starała chłopak i tak zbudził się gdy ta weszła do łóżka. Bellamy natychmiast przygarnął Clarke do siebie i mocno przytulił. "Cześć Księżniczko." - wymamrotał sennie i ucałował ją czule w czoło. Clarke uśmiechnęła się do siebie. "Nasz syn jest zdecydowanie zbyt mądry jak na swój wiek." Zanim Clarke zdążyła spytać Bellamy'ego co miał na myśli ten zdążył spowrotem zapaść w sen. Blondynka postanowiła, że nie będzie go budzić i zapyta go o to rano. Wtuliła się jeszcze mocniej w ukochanego i zasnęła szybko z uśmiechem na ustach.

~ Koniec~

Heloł ic mi egen! Ponownie dedykuję shota mojej cudownej konfie a w szczególności Kasi, która podsunęła mi ten pomysł ❤ kocham was wszystkie! 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro