I loved you for a thousands years

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"Bolało, kiedy byłem daleko od ciebie. Jakbym miał hak zaczepiony o żebra, za który ktoś ciągnie z drugiej strony. Jakbym był do ciebie na stałe przywiązany, bez względu na dzielącą nas odległość." ~ Cassandra Clare "Pani Noc".

"Hej Bellamy. To 2198 dzień od Praimfaya. Wiem, że prawdopodobnie mnie nie słyszysz, ale mimo to wciąż to robię. Wciąż nagrywam te wiadomości licząc na to, że mnie usłyszysz, że ktokolwiek mnie usłyszy. Wiem, że mówiłam to już mnóstwo razy, ale tęsknię za tobą. Nawet nie wiesz jak bardzo."

Clarke wzięła głęboki wdech. Łzy zaczęły jej się cisnąć do oczu. Jak przy niemal każdej wiadomości. Minęło 6 lat i 6 dni, to była 2198 wiadomość i Clarke nadal nie mogła powstrzymać łez. Czuła się samotna. Mimo, że miała przy sobie Madi, czuła się jakby te 6 lat temu, ktoś wyrwał jej kawałek serca, kawałek jej duszy. Nawet wiedziała gdzie ten fragment jest. Był w kosmosie z pewnym brunetem, który rok temu powinien do niej wrócić, ale jednak nie robił tego a ona każdego dnia martwiła się coraz bardziej. Clarke kontynuowała.

"Minął rok odkąd powinieneś wrócić. Dlaczego tego nie robisz Bellamy? Dlaczego jeszcze nie wróciłeś?" - Clarke rzucała pytania bez odpowiedzi. Obawiała się, że nigdy jej nie otrzyma.

"Madi codziennie o ciebie pyta. Chciałaby cię poznać. Nie może się doczekać spotkania, tak jak ja zresztą. Chciałabym ci powiedzieć tyle rzeczy. Istnieje cień szansy, że słyszysz to co mówię, ale nie możesz odpowiedzieć, dlatego wielu rzeczy ci nie mówię. Bo chciałabym powiedzieć ci je w twarz. Osobiście. Dlatego... Bellamy jeśli tam jesteś, jeśli mnie słyszysz.. " - Clarke zawahała się. "Jeśli wciąż żyjesz.. Proszę wróć. Będę czekać choćby następne 6 lat. Obiecuję."

Clarke zakończyła wiadomość, ponieważ nie mogła już dłużej powstrzymać łez. Schowała twarz w dłoniach usiłując się uspokoić. Nie mogła pozwolić by Madi widziała jej łzy, nie chciała jej martwić.

Kiedy Clarke udało się wreszcie opanować, poszła sprawdzić czy dziewczynka wciąż śpi. Na szczęście jej podopieczna nie zdążyła się jeszcze obudzić więc nie widziała załamania blondynki. Clarke otarła resztę łez z twarzy i sięgnęła po przyrządy do rysowania. To był jej sposób na ukojenie nerwów i wyciszenie.

Ale nie tylko. To był też sposób, by nie zapomnieć. By pamiętać. Pamiętać twarze najbliższych jej osób. W szkicowniku było mnóstwo portretów. Clarke chciała za wszelką cenę zapamiętać twarze ludzi, których kochała. Przewracała powoli strony. Bellamy, jej matka, Raven, Octavia, Monty, Jasper. Nawet Murphy i Kane.

Clarke zatrzymała się na dłużej przy rysunku przedstawiającego Bella. Starała się go odtworzyć jak najlepiej. Jego kręcone włosy, piegi, delikatny uśmiech. Dziewczyna uśmiechnęła się smutno. Bardzo za nim tęskniła. Żałowała, że tak późno uświadomiła sobie, że to coś więcej niż tylko przyjaźń. Że nie zdążyła mu powiedzieć, że go kocha. Chciała to zrobić, tuż przedtem jak rozstali się i widzieli poraz ostatni. Ale zamiast tego powiedziała tylko 'Pospiesz się'. Bała się, że jeśli w takiej chwili powie mu, że go kocha to chłopak rzuci wszystko i pójdzie z nią. Że nie poleci w kosmos, ratując życie, a zostanie z nią na Ziemii i umrze. Nie mogła na to pozwolić dlatego mu nie powiedziała. Pozwoliła mu odejść, wiedząc że mogą się już nie zobaczyć. Clarke usłyszała kiedyś takie powiedzenie 'Jeśli kogoś kochasz, pozwól mu odejść.' Więc właśnie to zrobiła. Pozwoliła mu odejść, licząc na to, że on kiedyś do niej wróci. Więc czekała cierpliwie. I będzie czekać jeszcze choćby tysiąc lat, ale spotkają się ponownie. Clarke była tego pewna niemal tak bardzo jak tego, że kochała go całym swoim sercem i całą swoją duszą.

*Na Arce*

"Clarke. Mija właśnie 2198 dzień od Praimfaya. Nie wiem dlaczego wciąż to robię i nagrywam te wiadomości, mimo że jestem pewien, że mnie nie słyszysz. O ile w ogóle żyjesz. Chyba to mój sposób na to by nie czuć się samotnym. Na niewiele się to zdaje bo i tak się tak czuję, ale chyba nic na to nie poradzę. Nie czuję się pełny, gdy nie ma cię obok. Czuję się jakbym 6 lat temu zostawił na Ziemi swoje serce. Z tobą. Kazałaś mi użyć rozumu i tak właśnie zrobiłem i nienawidzę się za to. Powinienem był cię nie słuchać. Powinienem był zostać z tobą. Wiem, że bym zginął, ale jaki sens ma życie kiedy czujesz, że nie masz dla kogo żyć?

Powinniśmy wrócić rok temu, wiem. Ale mamy mały problem. Nie możemy wrócić. Coś się zepsuło w systemie, jakaś usterka, nie mam pojęcia jeżeli mam być szczery. Raven i Monty pracują nad tym, ale z każdym dniem tracę coraz bardziej nadzieję, że jeszcze kiedyś wrócimy na Ziemię. Chociaż nie wiem czy jest w ogóle do czego wracać.

Reszta ma się dobrze. Harper czuje się nieźle, za jakiś miesiąc powinna rodzić. Podejrzewamy, że to bliźniaki bo jej brzuch jest ogromny, nawet sobie nie wyobrażasz. Monty jest dumny jak paw, jestem pewnien, że będzie świetnym ojcem. Murphy i Emori również są szczęśliwi. Nie powinienem, ale momentami zazdroszczę im tego szczęścia. Chciałbym żebyś była tu ze mną. Nawet jeśli mielibyśmy nadal być tylko przyjaciółmi, wszystko mi jedno. Ale chciałbym żebyś żyła Clarke. Oddałbym wszystko żebyś mogła.

Clarke.. Jeśli jakimś cudem tam jesteś i mnie słyszysz.. Kocham cię i żałuję, że ci tego nie powiedziałem. Zasługiwałaś by wiedzieć. Nie wiem dlaczego zdobyłem się na te słowa dopiero przy 2198 nagraniu. Chyba po prostu okropny ze mnie tchórz. Ale kocham cię Clarke i obiecuję, że wrócę do ciebie. Choćby miało mi to zająć tysiąc lat, obiecuję, że zobaczymy się ponownie i powiem ci to wszystko osobiście. Tylko błagam.. Nie bądź martwa. Tylko o to proszę.."

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro