Single parenting

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Modern Bellarke AU gdzie zarówno Clarke jak i Bellamy są samotnymi rodzicami.*

Znowu go zgubiłam. Co ze mnie za matka? - pomyślałam z pogardą do samej siebie, jednocześnie rozglądając się dookoła. Przeczesałam wzrokiem cały plac zabaw, ale nigdzie nie widziałam Jake'a. Doprawdy nie można go było spuścić z oczu nawet na sekundę. A chciałam sobie tylko poczytać książkę, czy to coś złego?!

Ruszyłam na poszukiwania mojego niesfornego sześciolatka. Kiedy nie znalazłam go na placu zabaw, ruszyłam w kierunku niewielkiego boiska, które znajdowało się w tym samym parku jakieś 50 metrów dalej. Kiedy podeszłam bliżej, z ulgą dostrzegłam blond czuprynę Jake'a.

Biegał po boisku, ale nie sam. Kopał piłkę z chłopcem mniej więcej w jego wieku. Pierwszy raz widziałam go na oczy, Jake nie miał raczej wielu kolegów. Był strasznie nieśmiałym i zamkniętym w sobie dzieckiem. Był taki jak ja w jego wieku. Na placu zabaw zawsze bawił się sam. Zawsze. Dlatego byłam w niemałym szoku, gdy zobaczyłam, że ma towarzystwo. Mimowolnie się uśmiechnęłam, ale po chwili przypomniałam sobie, że mój syn oddalił się ode mnie bez słowa, czego zdecydowanie nie powinien był robić.

-Jake! - zawołałam go po imieniu. Usłyszał mnie natychmiast, odwrócił się w moją stronę, a na jego buzi momentalnie pojawiło się przerażenie. Chyba domyślił się, że miał kłopoty. Powiedział coś do chłopca, z którym się bawił i sekundę później już biegł w moją stronę.

Kiedy znalazł się przy mnie, uśmiechnął się tak szeroko jak tylko mógł, mając najwyraźniej nadzieję, że mnie to nieco zmiękczy.

-Tak mamo? - spytał niewinnie.

-Pamiętasz co ci mówiłam o oddalaniu się ode mnie bez słowa? - spytałam, krzyżując ręce na piersi. Jake stracił nieco pewności siebie i spuścił wzrok.

-Że mam tego nie robić pod żadnym pozorem? - bardziej spytał niż odpowiedział.

-Dokładnie. - odpowiedziałam i kucnęłam przy nim, żeby móc na niego spojrzeć. -Więc dlaczego to zrobiłeś?

-Przepraszam mamo. - powiedział skruszony, wpatrując się usilnie w swoje niebieskie trampki. -Ale ten chłopiec przyszedł i spytał czy chcę się z nim pobawić.. Nikt nigdy nie chce się ze mną bawić.. No i.. No i tak się ucieszyłem, że zapomniałem przyjść do ciebie i ci powiedzieć..

Moje serce wypełniło się smutkiem na te słowa. Jake był naprawdę samotny. Nie mogłam się na niego gniewać. Przyciągnęłam go do siebie i mocno przytuliłam, ale chłopiec mi się wyrwał. Spojrzałam na niego zaskoczona, nigdy tak nie reagował.

-Mamooo przestań, robisz mi obciach... - powiedział z wyrzutem i odsunął się na dobry metr. Zdusiłam śmiech.

-Wybacz. - powiedziałam. -Jak ma na imię twój nowy kolega?

-Augustus. Ale nie lubi swojego imienia i każe się nazywać Auggie. Też ma 6 lat, jak ja! Przyszedł tu z tatą.

Spojrzałam na chłopca. Niewiele dostrzegłam z tej odległości, jedynie burzę ciemnobrązowych loków i fakt, że był nieco wyższy od Jake'a. Rozejrzałam się po ławkach wokół boiska, w poszukiwaniu wspomnianego ojca chłopca. Rozpoznałam go niemal od razu, bo Augustus - przepraszam - Auggie, wyglądał jak mniejsza kopia swojego taty. Mężczyzna miał nieco ciemniejszą karnację i identyczne włosy co jego syn. No i nawet z odległości jakichś 50 metrów mogłam dostrzec, że był bardzo przystojny.

Chyba gapiłam się nieco zbyt długo, bo Jake zdążył się zniecierpliwić.

-Mamo?

-Hm? - przeniosłam wzrok na mojego syna.

-Pytałem czy mogę iść się dalej bawić.

-Oh.. Tak oczywiście, leć. - wyrwałam się z zamyślenia. Jake nie czekał ani sekundy dłużej i pobiegł spowrotem do swojego nowego kolegi.

Mimowolnie spojrzałam w stronę mężczyzny na ławce i tym razem to on gapił się na mnie. Po chwili uśmiechnął się nieśmiało i do mnie pomachał. Niepewnie odwzajemniłam gest i ruszyłam w jego stronę.

Jeśli z daleka był przystojny, to nie znałam odpowiedniego słowa, by opisać go jak wyglądał z bliska.

-Hej. - powiedział i uśmiechnął się szerzej.

-Hej. - odparłam i nie czekając na zaproszenie, usiadłam obok. Przyjrzałam mu się nieco uważniej. Mógł mieć nie więcej niż 30 lat, nosił okulary, a przystojną twarz miał całą pokrytą piegami. Nagle poczułam się brzydsza niż kiedykolwiek.

-Jestem Bellamy. - mężczyzna wyciągnął do mnie rękę, przedstawiając się, a z jego twarzy nie schodził przyjazny uśmiech. - Mój syn chyba porwał twojego, wybacz. - dodał po chwili. Roześmiałam się.

-Nic się nie stało. - uścisnęłam wyciągniętą dłoń Bellamy'ego. -Clarke.  - przedstawiłam się.

-Twój syn chyba nie lubi się przytulać. - zauważył Bellamy.

-Taaak. - westchnęłam. -Jake uznał, że robię mu "obciach". - powiedziałam, rysując w powietrzu cudzysłów, przy ostatnim słowie. Tym razem to Bellamy się zaśmiał.

-Skąd ja to znam. - powiedział.

-Augustus też nie lubi, gdy mama go publicznie przytula? - spytałam, a Bellamy'emu nagle zrzedła mina. -O matko, powiedziałam coś nie tak, prawda? - dlaczego zawsze muszę palnąć coś głupiego??

Bellamy pokręcił głową. - Nie, nic się nie stało. - powiedział i odchrząknął. -Mama Auggiego zmarła 5 lat temu. - dodał po chwili. Palnęłam się mentalnie w czoło.

-Przykro mi. Nie powinnam była pytać..

-Hej, spokojnie. - przerwał mój wywód Bellamy. -Przecież nie mogłaś wiedzieć. - powiedział i znowu się uśmiechnął, ale tym razem uśmiech nie sięgnął jego oczu. Zrobiło mi się strasznie głupio. Zapadła niezręczna cisza. Bellamy przerwał ją dopiero po kilku minutach.

-Co z tatą Jake'a? - zapytał. Skrzywiłam się.

-Określenie "tata" jest zbyt szczodre, poszłabym bardziej w coś w stylu "dawca nasienia". - odparłam, na co Bellamy parsknął.

-Jak to?

Wzruszyłam ramionami. Nie było wiele do opowiadania. -Dupek zwiał kiedy dowiedział się, że jestem w ciąży. Więcej go nie zobaczyłam.

Tym razem to Bellamy się zmieszał.

-Przykro mi..

-A mnie nie. - ucięłam. Bellamy spojrzał na mnie zaskoczony. -To tylko pokazało mi jakim Finn był człowiekiem. Lepiej dla Jake'a, że nigdy go nie poznał. - wyjaśniłam. Bellamy kiwnął głową na znak, że rozumie.

Spojrzałam w kierunku boiska. Chłopcy radośnie kopali piłkę do siebie nawzajem, śmiejąc się przy tym. Uśmiechnęłam się szeroko na ten widok. Możliwe, że Jake w końcu się z kimś naprawdę zaprzyjaźni. Wreszcie przynajmniej on nie będzie samotny. Kątem oka spojrzałam na Bellamy'ego i odniosłam wrażenie, że jego myśli były podobne do moich.

***

Nawet nie wiedziałam kiedy minęły dwie godziny. Przez cały ten czas Jake i Auggie bawili się razem, a ja coraz to lepiej poznawałam ojca nowego przyjaciela mojego syna. Rozmawialiśmy w zasadzie o wszystkim i o niczym. Dowiedziałam się, że Bellamy ma 28 lat i uczy historii w szkole podstawowej. Opowiedział mi także o swojej młodszej siostrze Octavii, o tym, że za rzadko się widują i jak bardzo za nią tęskni, o tym jak praktycznie ją wychował.

Ja opowiedziałam mu o swojej pracy w szpitalu jako pielęgniarka, o tym, że w zasadzie to zawsze chciałam być lekarzem, ale urodził się Jake i moje marzenia musiały zejść na dalszy plan. Ale nie obchodziło mnie to, bo mój syn był dla mnie najważniejszy na świecie. Nieważne, że tego nie planowałam, ani że jego ojciec był gnojkiem. To było nieistotne, bo Jake nadawał sens mojemu życiu. Co z tego, że prawdopodobnie nie pójdę na randkę, aż nie skończy on 18 lat i nie wyprowadzi się z domu? Uśmiech Jake'a rekompensował mi to.

***

W końcu trzeba było iść do domu. Nie obyło się bez protestu obu chłopców.

-Chłopaki, przecież jutro też jest dzień! - Bellamy usiłował ratować sytuację.

-Przyjdziemy tu jutro? - Auggie spytał swojego ojca, jego głos pełen nadziei, a oczy wielkie i proszące.

-Pewnie. - odparł Bellamy i zmierzwił włosy swojego syna, które w efekcie sterczały na wszystkie strony jeszcze bardzej niż wcześniej.

Spojrzałam na Jake'a. Miał praktycznie identyczny wzrok co Augustus. Roześmiałam się i pokiwałam głową na znak zgody. Chłopcy wydali z siebie okrzyki radości i przybili sobie piątki. Chyba dawno nie widziałam mojego syna tak szczęśliwego.

-To do jutra w takim razie? - usłyszałam głos Bellamy'ego. Spojrzałam na niego. Uśmiechał się ciepło, a w jego oczach zobaczyłam iskierkę nadziei. Kiwnęłam głową i odwzajemniłam uśmiech.

-Do jutra. - odpowiedziałam, nie zdając sobie do końca sprawy, jak bardzo nie mogłam się doczekać.

______________________________________
Witajcie! Wiem, że nie było mnie tu całą wieczność xd Nie jest to spowodowane tym, że nie chcę pisać, nic bardziej mylnego. Moja nieobecność jest spowodowana zwyczajnym brakiem czasu i chęci do życia spowodowanym studiami xd dalej będzie się tu coś pojawiać, ale będzie to baaaaaardzo rzadko. Mam nadzieję, że to rozumiecie i wybaczycie mi 🙈

No i mam nadzieję, że mały shot się podobał 😊

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro