Rozdział 14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pożegnałam Bridget, która wracała już tego dnia do domu. Pogasiłam światła na parterze, zostawiając tylko kinkiety przy schodach. Wyszłam na górę i zgasiłam lampki, oświetlające schody.

Nim zdążyłam podejść do sypialni Jonathana, by życzyć mu dobrej nocy, ten mnie zawołał.

— Susan, mogłabyś tutaj pozwolić?

Podeszłam do drzwi, które popchnęłam, bo były lekko uchylone. W chwili, w której niepewnie weszłam do sypialni mężczyzny ten wyszedł mi na spotkanie z łazienki.

Jego sypialni była skromna. Całe pomieszczenie oświetlała jedna lampka, stojąca przy łóżku. Była to mała sypialni, znacznie mniejsza od mojej. Rama łóżka, komody, dwie szafki przy łóżku, wykładzina były czarne. Dziwny mrok się tutaj krył, a w sumie nawet pustka. Pomieszczeni nie wyglądało, jak używane. Na wierzchu nie było wiele rzeczy prywatnych mężczyzny. W zasadzie na szafce przy łóżku leżał tylko telefon i kluczyki z samochodu oraz jego portfel. Żadnych dekoracji, nawet najzwyklejszego obrazka na ścianie. Co dziwniejsze, dlaczego pan tego domu nie wybrał sobie największej sypialni? Chce do końca naszego małżeństwa tkwić w tej małej, wręcz gościnnej sypialence, zamiast zapewnić sobie dogodniejszą pozycję i mnie, jako nieproszonego gościa, wywalić tutaj, żebym jak najmniej miejsca zajmowała w jego domu i życiu?

Jonathan wychwycił, że kontempluję nad jego pokojem i posłał mi ponaglające spojrzenie, bym jednak coś o tym powiedziała.

— Przepraszam, że się tak wścibsko rozglądam, ale widzę wiele różnic w naszych sypialniach. Dlaczego nie wybrałeś sobie dogodniejszej sypialni? To raczej, ja jako nieproszony gość, powinnam zająć sypialnię gościnną.

— Wybrałem sobie tamtą sypialnie. Ona była moja. — Słucham? — Nie martw się. Łóżko zostało z każdej strony zdezynfekowane. — Nie to miałam na myśli, ale cieszę się.

— Jak to była? I czemu już nie jest? — Dlaczego mam ukrywać zdziwienie?

Jonathan się lekko uśmiechnął.

— Usiądźmy. — Polecił gestem dłoni, więc razem usiedliśmy na boku jego łóżka, zwróceni ku oknu, sięgającemu od sufitu do podłogi, w które centralnie przyświecał księżyc. — Ustąpiłem ci ją. Pomyślałem, że większa przestrzeń, swoboda i lepszy widok pomogą ci się tutaj zaaklimatyzować. Bardzo chciałem ci zapewnić, jak najlepszą atmosferę i to też po części jest rzecz, którą chciałem teraz z tobą omówić. Jak się tutaj czujesz?

Ktoś właśnie uderzył mnie czymś w cholerę ciężkim i to w głowę.

Miałam milion myśl na sekundę, kiedy się dowiedziałam o tej sytuacji, o tym człowieku i kiedy tutaj przybyłam, że jestem totalnie nikomu niepotrzebna, niewidzialna i nieistotna. Sądziłam, że jestem jak tandetna ozdóbka, którą się tylko przesuwa z miejsca na miejsce, podczas kiedy ja bałam się o siebie. Bałam się, co tutaj zastanę i jakiego człowieka tak naprawdę będę musiała poślubić. Bałam się, że to jest straszny człowiek i że będę musiała się trzymać, jak najdalej od jego życia codziennego. Wszystko małymi kroczkami okazywało się pomyłką, bo już od pierwszych godzin tutaj czułam się coraz lepiej i utwierdzałam się w przekonaniu, że bardzo się myliłam. Zaczęłam poznawać Jonathana i co najważniejsze sytuację, mimo wszystko czułam, że za Jonathanem stoją rzeczy, o których mi nie mówi, więc nie mogę mu jeszcze do końca ufać. Od lat czuję się zaniedbywana, gdzie podczas zwykłej gorączki, kiedy nie byłam już dzieckiem nie mogłam usłyszeć, jak się czuję. Zasranego „Czy mogę coś ci podać" nie usłyszałam. Stworzyłam wokół siebie mur oraz kokon, ale dopiero po czasie, kiedy zrozumiałam, że nawet bez tego nikogo wokół mnie nie ma.

Wszystko jest nie takie, jak oczekiwałam. Teraz widzę skutki mojej nikłej ciekawości światem. W ogóle nie znam ludzi, kieruję się durnymi lękami i wyobraźnią, która nie ma za wiele do powiedzenia, a zamiast tego stwarza bardzo karcące obrazy ludzi, którzy wcale tacy nie są. Ileż razy ja się pomyliłam! Wstyd mi za to i za to, że dałam się zamknąć sama sobie.

Jonathan przywitał mnie z otwartymi rękami. Udostępnił mi cały swój dom i zrobił, w sumie dalej robi, co tylko w jego mocy, by było mi tu dobrze. Nie zauważyłam tego, bo nawet nie miałam jak, ale to jak mnie traktuje ten mężczyzna jest mi obce. Czuję się, jakbym się znalazła na obcej planecie. Jak Arielka, która wyszła z oceanu. Jak Roszpunka, która opuściła wierzę. Tylko jaka ze mnie księżniczka, kiedy jestem tylko zwykłą naiwną kretynką.

Ale nikt nigdy o mnie nie dbał. Nikogo nigdy nie interesowałam. Nie wiem dlaczego. Szczerze, nawet William tak się mną nie interesował. Nie w takich szczegółach, jak Jonathan.

— Bardzo dobrze. Nie oczekiwałam tego, ale naprawdę dziękuję za wszystko. Dobrze myślałeś, ten widok z okna bardzo mi pomógł. Drugiego dnia już nie miałam problemu z zaśnięciem — odparłam i nie powstrzymałam tej łzy, która spłynęła mi po policzku. Wymusiłam słaby uśmiech i tylko słabo omiotłam Jonathana wzrokiem, po czym znów spojrzałam przez okno.

— Jaka to łza? — spytał rozluźniony.

Spojrzałam na niego. Siedział wsparty na rekach, które opierał za sobą. Oświetlony przez odbite światło księżyca wyglądał majestatycznie. Tak, jest przystojny i nikt nie może mu tego zabrać, ale nie to od niego bije najmocniej tylko ta zamknięta w środku osoba, która chce się wydostać. Ten facet żądny świata, a przed nim zamknięty.

— Wdzięczności.

— Najcenniejsza łza jaką widziałem. — Ta, najcenniejsza. Znam cenniejsze łzy. Na przykład te z miłości.

— Są cenniejsze łzy.

— Od tej już nie ma.

— Nie rozumiem — odpowiedziałam zakłopotana.

Jonathan się wyprostował i usiadł na równi ze mną.

— Rano, przy stole powiedziałaś zdanie: „Jestem tu bezpieczna". Co miałaś na myśli?

— Poczułam to, kiedy wróciłam tutaj po bankiecie. — To było dziwne. — Było mi słabo, duszno i gorąco. Całą drogę panicznie się bałam przeszłości, od której nigdy nie mogłam uciec. Ten stan paraliżował mnie wiele razy poza pracą, bo myśli nigdy nie chciały łatwo odejść. — Wypowiedziałam to z trudem, owijając się rękami. — Położyłam się na podłodze pomiędzy salonem, a kuchnią. Kiedy położyłam głowę na podłodze ten stan zniknął. Wyparował. — odpowiedziałam zdumiona.

Jonathan uważnie mnie słuchał i analizował każde moje słowo, jak i ruch.

— Zazwyczaj wszystko ustawało, kiedy szłam spać, ale wtedy stało się to zanim położyłam się do łóżka. Wtedy na tej podłodze poczułam się tak lekko. Wszystko odeszło, a ja czułam ulgę. W głowie zastanawiałam się, jakim żartem zaszczyci nas z rana Bridget albo czy znów będziesz się kłócił z Bri o turecki serial, bądź czy ta znów coś zepsuje, a ty znów się na nią zirytujesz po swojem. — opowiadałam z radością.

— Zaraz! Jak ja się irytuje po swojemu? — spytał zdziwiony, konfrontując nieznane mu wyrażenie, na co się zaśmiałam.

— Kiedy robisz minę, która mówi „Zaraz wyjdę z siebie i stanę obok".

— Możliwe, że tak jest — odrzekł, mierząc mnie nieufnym spojrzeniem, jakbym go przejrzała.

— To tak, jakbym zamknęła za drzwiami frontowymi przeszłość i tutaj w środku była całkowicie wolna. Wiem, że to niedorzeczne, ale dlatego tak powiedziałam. Tutaj jestem bezpieczna. W tych ścianach i przy was. Nie tyle co fizycznie, za co też dziękuję, ale i psychicznie. Poza jednym głównym strachem. Tym strasznym zagrożeniem, nie boję się niczego. Tak, jakbym mogła zbudować coś nowego. Tutaj jest mój azyl. Przepraszam, że tak nazywam twój dom. Może nader swobodnie się tu poczułam. — Stałam się niepewna. Nie mogłam liczyć na to, że Jonathan to zaakceptuję, że tak traktuję jego dom.

— Nie przepraszaj. Zabiegałem o taki stan rzeczy i razem tego chcieliśmy. Mieliśmy stworzyć dobrą relację dla tego małżeństwa. Jestem dumny, że masz tu swój azyl. Kamień zszedł mi z serca, że jest ci tu dobrze i gwarantuje, że od teraz będzie nam się żyło tutaj lepiej — powiedział serdecznie. — O ile Bridget doszczętnie nie zdewastuje tej chaty. — Dodał żartobliwie.

Uśmiechnęłam się słabo, ale to było za wiele.

— Dziękuję — szepnęłam i prędko wstałam. — Dobrej nocy — rzuciłam słabo. Stanęłam w mroku, więc Jonathan nie widział tych łez, które się polały.

Odpowiedział mi, ale ja to usłyszałam już zza drzwi, bo uciekałam.

To nie może być takie piękne. Przecież życie nie jest piękne. Spanikowałam, bo nigdy nie miałam do czynienia z takim dobrem.

Wtedy po raz pierwszy zaczęłam się zastanawiać, czy w końcu znalazłam dom. 

 ∞

blacK_orchiD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro