[Seria II] #2#

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

09 Lipca 2021

Przygody z przyjacielem z dziecięcych lat, wspólne szczęśliwe chwile pełne śmiechu i zabaw. Dni, tygodnie, miesiące... Czas płynął spójnie, powoli i myśl bycia wybrakowanym szybko zniknęła z głowy Izuku.


- To nic, mam jeszcze przecież przyjaciela... Nie jestem sam.


Pocieszał sam siebie, uśmiechając się mimo ukłucia bólu w sercu, które przypominało, że jest beznadziejny i nigdy niczego nie będzie potrafił zrobić. Nawet pomóc w spełnieniu ich marzenia, które Katsuki miał większe szanse.


- Nic nie potrafisz dobrze zrobić, Izuku!


- To nic, mam ciebie Kacchan!


- Co prawda, to prawda, haha!


- To nic...


Powtarzał wciąż i wciąż, i wciąż, i wciąż od nowa...


- Wiecie, że "Izuku" możne też zapisać w kanji jako "Deku"?


- Ha! Kacchan jesteś taki mądry! - Zakrzyknął chłopiec ze skrzydłami i uniósł się nieznacznie w górę.


- Sie wie! W końcu jestem waszym liderem! - Uniósł żółte wiaderko w górę i uśmiechnął się cwaniacko. - Od dziś będziesz Deku czyli ten, co nic nie potrafi!


Izuku nic nie powiedział na obelgę przyjaciela. Przecież nie chciał dla niego, źle...


- To nic...


...nawet, gdy łzy wciąż ciekły, a serce bolało trochę mocniej.


Czternasta szpilka wbita w serce...


Widział jak Katsuki spadł z wielkiego pnia wprost do rzeki o miałkim poziomie wody, więc szybko zszedł do niego z wyciągniętą ręką. Chciał pomóc. Być chociaż raz tym, który pomaga, a nie tym, któremu trzeba pomóc, ale Katsuki widział to inaczej...


- Nie dotykaj mnie! Za kogo ty się niby masz, ha?!


- Kacchan, ja...


- Jesteś nic tylko Quirkless Deku!


Zabolało. Znów wszystko popsuł...


- Przepraszam... - Wymamrotał, opuszczając głowę. - Przepraszam, Kacchan, masz rację...


- Oby to był ostatni raz! Deku ty debilu!


Katsuki wygrzebał się z jeziorka i ruszył zły do reszty chłopaków. Spojrzał przez ramię na zielonowłosego i syknął, mierzwiąc mokre włosy. Wrócił się, chwycił Izuku za rękę i pociągnął za sobą.


- Przestań się mazać, głupku. - Burknął. - Bo będziesz brzydki...


- To nic...


Przystanęli na trawie i spojrzał na chłopca, który wciąż miał opuszczona głowę. Mruknął coś cicho pod nosem i spojrzał na resztę grupy, wyciągając do nich rękę. Miroku pierwszy zrozumiał, o co chodzi i szybko podał paczkę chusteczek. Posadził Izuku na trawie i zdjął jego czerwone buty i białe skarpetki. Wylał z butów mały strumyk wody, a potem wykręcił skarpetki i zaczął osuszać chusteczkami jak tylko był w stanie.


- To ja jestem tym, który ma ciebie zawsze chronić i ratować, więc przestań to samo próbować, bo w końcu zrobisz sobie krzywdę.


- Wiem, przepraszam...


- Nie przepraszaj głupku, przecież nic się nie stało, tak?


- Kacchan jesteś najlepszy.


- To chyba oczywiste! - Prychnął i zaraz uśmiechnął się do Izuku. - Nigdy cię nie zostawię, Deku. Zapamiętaj to sobie, głupku.


Piąty promyk nadziei...


- Dziękuję, Kacchan...


- Cicho tam...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro