[Tom 1] #10#

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie miałam kompletnie pomysłu na tę walkę, więc wygląda jak wygląda.

- TobiMilobi

*****

25 stycznia 2021

Miała to być prosta rzecz, pójść po chłopca, który zniknął bez śladu i zaprowadzić do jednej z kociaków, ale nic nie przygotowało ich na to, co wydarzyło się kilka chwil później. Izuku wiedział jedno, gdyby Todoroki nie poszedł wraz z nim po siedmiolatka, to mógłby nie wrócić w całości. Wiedzieli, że według regulaminu bohaterów, nie mieli prawa walczyć ze złoczyńcą, bo nie byli kimś takim, ale myśl ratowania dziecka była silniejsza niż utrzymywanie się w formie ofiary. Jego trybiki w głowie działały na pełnych obrotach, gdy uskoczył z przestraszonym chłopcem do tyłu, nim potężna pięść muskularnego mężczyzny zamieniła ich w mokrą plamę krwi. Todoroki trzymał go w miarę na dystans, uderzając raz po raz lodem lub ogniem, ale nie mogli zbyt długo trzymać złoczyńcy na dystans. Potrzebowali kogoś konkretniejszego, silniejszego... Izuku zerknął kątem oka w stronę lasu, gdzie dostrzegł jakiś drobny wybuch, co ciekawiej przemieszczał się on. Zmarszczył brwi, myśląc na pełnych obrotach. A gdyby tak...?


- Midoriya! Zabierz dzieciaka, ja go zatrzymam jakoś!


Spojrzał na Todoroki'ego, po czym znów na złoczyńcę. Jakkolwiek silnym nie był, nie miał szansy przeciwko komuś takiemu i prędzej straci siły lub życie. Kątem oka zerknął w stronę lasu. Wybuchy skumulowały się w jednym miejscu. Zwęził nieznacznie wzrok.


- Todoroki, uciekamy!


Chłopak spojrzał na Izuku zaskoczony, ale zaraz zrozumiał, że ten ma jakiś pomysł i skinął głową. Obaj zeskoczyli w dół ze skarpy, a Shoto stworzył prostą lodową ślizgawicę, po której zjechali. Zerknął przez ramię. Tak jak się spodziewał, złoczyńca bezmyślnie ruszył za nimi. Wylądowali dość koślawo na ziemi. Izuku odruchowo otulił Kotę rękami, żeby jak najmniej oberwał, nim przeturlali się po twardej ziemi. Złapał dzieciaka i tym razem zarzucił go sobie na plecy, więc ten złapał się rękami i nogami. Ruszyli biegiem w głąb lasu, unikając drzew, krzaków, kamieni czy gałęzi, ale jak mogli usłyszeć za sobą, przeciwnik miał wręcz inny pomysł i niszczył wszystko.


- I-Izuku... - Kota wydusił cicho do jego ucha.


Zerknął na siedmiolatka, w którego oczach zbierały się wielkie łzy. Był przerażony. Nie wiedział, co planują. Myśl, jesteś przyszłym bohaterem. Co powinieneś w tej sytuacji zrobić? Myśl... Odetchnął cicho i uśmiechnął się szeroko, czym zaskoczył chłopca i Shoto.


- Nie martw się, Kota, obronimy cię.


- Um! - Chłopiec skinął gorliwie głową. - Łap to brzydalu!


Kota obejrzał się odrobinę do tyłu i wystrzelił z ręki wodą. Todoroki natychmiast wykorzystał to i wykonał ruch dłonią, zamrażając strumień, który niczym lodowa włócznia o cal minęła wroga, gdyż ten wykonał unik. Nie udało się go trafić, ale trochę go zastopowali. Izuku dosłyszał nieopodal cichy jęk. Przystanął i natychmiast odrzucił Kotę do zaskoczonego Shoto.


- Zabierz go do Aizawy-Sensei!


Todoroki niewiele rozumiał z tego wszystkiego, ale skoro Midoriya miał plan, to oczywiste, że oni by go tylko spowalniali. Ściągnął brwi, patrząc na przeciwnika i znów na kolegę z klasy, po czym skinął krótko głową i ruszył biegiem w kompletnie innym kierunku niż biegli uprzednio. Muscular ruszył w ich kierunku, ale został natychmiast wykopany przez Izuku. Chłopak rozejrzał się dokładnie, skupiając i nasłuchując czy na pewno trafił tam, gdzie planował i o włos uniknął ciosu przeciwnika. Był bardzo blisko, ale nie wystarczająco. Musiał tego kolesia poprowadzić pod dokładnie to miejsce i pozbędą się jednego z wrogów. Wtem usłyszał ten charakterystyczny dźwięk, niewiele myśląc, spojrzał za siebie i to był błąd. Został odrzucony silnym ciosem, wprost w kilka drzew, które złamał swoim ciałem. Przez chwilę dwoiło i troiło się mu przed oczami, ale brak czucia bólu był swego rodzaju plusem. Krew spływała po twarzy wprost na oczy, więc szybko przetarł je ręką.


- Przepraszam mamo, znów będę połamany... - To ostatnie co pomyślał, gdy spojrzał wprost na Muscular'a, który szykował się do ataku.


Wtem mężczyzna został żywcem zmieciony przez wielką łapę jakby stworzoną z cieni. Zamrugał kilkakrotnie i usiadł luźno z lekkim westchnięciem ulgi. Przetarł twarz o bluzę. Nie był pewien, jak mocno oberwał, ale lekki ucisk w klatce piersiowej dawał do zrozumienia, że trochę na pewno. Spojrzał w zamyśleniu na Muscular'a, który był raz po raz masakrowany przez cienistego potwora, który ryczał złowrogo. Zerknął w bok, wprost na zaskoczonego i niepewnego Shoji'ego, który ledwie wysunął się ze swojego ukrycia w krzakach. Chyba sam nie był do końca pewien, co właśnie miało miejsce, zwłaszcza że jeszcze kilka sekund temu ukrywał się, chroniąc własne życie.


- Tokoyami stracił nad sobą kontrolę. - To nie było pytanie, choć mogło tak zabrzmieć. Shoji niepewnie skinął twierdząco. - Rozumiem. - Izuku znów zwrócił spojrzenie na najpewniej nieprzytomnego lub martwego złoczyńcę. - W sumie to dobrze, bo ocalił mi życie, ale musimy go powrotnie przywrócić do stanu normalnego, inaczej kogoś zabije...


Z namysłem wyjął telefon z kieszeni, ale okazał się pęknięty. Mruknął krótko z niechęcią i zaraz ściągnął brwi z namysłem, gdy w kieszeni oprócz komórki, znalazł również małą czerwoną latarkę. Czyżby należała do dzieciaka? Wzruszył ramionami, uznając, że czyja ona by nie była, to teraz zostanie wykorzystana w szczytnym celu. Wstał nieco chwiejnie na równe nogi i podszedł do szalejącego cienia, a kiedy monstrum chciało go zaatakować, bez większego wyrazu poświecił w niego latarką. Nie minęło długo, a Tokoyami odzyskał władzę nad DarkShadow, przepraszając za swoją słabość.


- Shoji, odprowadź go do obozu, a ja sprawdzę, czy w pobliżu nie ma kogoś w potrzebie. - Podrzucił latarkę do zaskoczonego chłopaka. - Todoroki poszedł w stronę obozu wraz z siostrzeńcem jednej z Kociaków, więc podejrzewam, że może być więcej wrogów, ale nie mam pojęcia, czemu zaatakowali.


- Myślisz, że znów chodzi o All Might'a? - Tokoyami wstał z drobną pomocą Izuku. - Dzięki...


- Nie sądzę... - Pokręcił głową z chwilowym namysłem. - Gdyby chodziło im o All Might'a, to wiedzieliby, że jego tu z nami nie ma, w końcu gdzieś w U.A. jest kret. Nie chodzi również o żadnego z nauczycieli, bo po co by atakowaliby uczniów?


- Chyba że chodzi właśnie o jakiegoś konkretnego ucznia lub kilku z nich. - Wtrącił Tokoyami, rozumiejąc doskonale tok rozumowania zielonowłosego. - Dlatego zbierasz wszystkich w jedno miejsce.


- Dokładnie. Jeżeli chcą kogoś porwać z uczniów, to będą mieli większy problem, gdy wszyscy znajdą się w jednym miejscu i to w towarzystwie nauczycieli oraz Wild Wild Pussycats, wszyscy są pro bohaterami.


- Doskonały plan, Midoriya. - Shoji pokiwał głową z uznaniem. - Dasz sobie radę sam?


- Dlatego was właśnie odsyłam do obozu. - Izuku spojrzał w gęstwinę lasu. Miał wrażenie, że przed chwilą słyszał coś. - Im mniejsze grupy, tym łatwiej uciec i ewentualnie mieć plecy, ale trzech uczniów na raz, to już za dużo. Idźcie już. Spotkamy się na miejscu.


Nie czekał, co mają mu do powiedzenia. Ruszył biegiem w stronę, gdzie słyszał uprzednio cichy pomruk i szelest liści. Jeżeli to kolejny uczeń w potrzebie, to musiał się pospieszyć. Miał tylko nadzieje, że Todoroki i Kota dotarli bezpiecznie do budynku głównego obozu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro