[Tom 1] #13#

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ten rozdział jest... nijaki, miałki i bezsensowny przy końcu, ale nie chciałam w kolejnym opowiadaniu przeciągać historię o walce i takie tam, więc no... Bear with me :3


- TobiMilobi

*****

10 Lutego 2021

Obserwował beznamiętnie niewielką kłótnię pomiędzy Togą i Dabi'm. Ona chciała spać z Deku w jednym pokoju, a Dabi zaś uważał, że prędzej go wypatroszy podczas snu. Spojrzał na pozszywaną rękę. Pięć szwów z obu stron. Przymknął nieznacznie powieki. Na pewno będzie po tym blizna... Dostrzegł niewielki ruch blisko Bakugo i niemal natychmiast znalazł się tuż obok blondyna, trzymając mocno za rękę kolesia w dwukolorowym kombinezonie. Toga przedstawiła mu każdego, więc o ile się nie mylił to był Twice. Cisza, jaka zapadła, nie została przerwana przez żaden szum i o dziwo kłótnia Himiko i Dabi'ego również gwałtownie ucichła. Twice ostrożnie spróbował wyrwać rękę, ale Izuku zacisnął mocniej palce, na co mężczyzna syknął.


- Nie waż się go tknąć, Twice...


Twice pokiwał szybko głową, ale zaraz zaprzeczył, a uścisk na nadgarstku zacisnął się jeszcze bardziej i mógł wręcz stwierdzić, że czuł, jak kości powoli się łamią pod jego palcami.


- Spokojnie, Midoriya Izuku, kazałem mu tylko uwolnić twojego kolegę. - Tomura postanowił przerwać tę bezsensowną farsę. - Nikt nie ma zamiaru go skrzywdzić. Chcemy, żeby był jednym z nas tak jak i ty.


Deku patrzył teraz pustymi oczami wprost na Shigaraki'ego, po czym ostrożnie skinął głową i puścił Twice'a. Nie opuszczał z niego spojrzenia, obserwując każdy, nawet najdrobniejszy gest i miał zamiar zareagować, gdyby cokolwiek kombinował. Mężczyzna ostrożnie uwolnił z kajdan Bakugo, który ostrożnie rozmasował nadgarstki, patrząc podejrzliwie dookoła.


- Ermm... Cho-Chodźcie za mną, pokażę wam pokój. - Zagadnął ostrożnie Twice. - Chwilowo Himiko i Dabi są zajęci, więc wykorzystajmy ten minimalny czas, dobrze? Źle!


Bez słowa ruszyli za Twice'em, unikając kłócącej się dwójki. Ostatnie co zobaczyli to jak Himiko wyciąga noże, a dłonie Dabi'ego zapłonęły. W następnej chwili słyszeli z dołu czyjś wrzask, że są nieodpowiedzialni i pomyleni. Bakugo wszedł zaraz za Midoriy'ą do niewielkiego pokoju za bukowymi, obskurnymi drzwiami. Nawet jeżeli planował ucieczkę, to nie mógł zostawić tego idioty, Deku. Byli tu zaledwie od dwóch godzin, a on już miał ochotę rozpierdolić połowę z tego chorego towarzystwa, ale chłodną kalkulacją nie dałby rady sam. Deku nie chciał w to mieszać, bo to idiota i zrobiłby sobie więcej krzywdy niż pożytku. Usiadł ciężko na niewielkim materacu, z którego uniósł się nieznacznie kurz.


- Wszystko będzie dobrze, Kacchan...


Podniósł głowę wprost w zielone oczy. Patrzyli na siebie krótką chwilę, aż ostatecznie opuścił wzrok na swoje nadgarstki, prychając z dezaprobatą. Nic nie było dobrze... Zostali porwani, Izuku co prawda poszedł z własnej woli, ale to wciąż podchodziło w pewien sposób pod porwanie. Byli na łasce i niełasce złoczyńców i musieli zacząć kombinować jak się stąd wydostać, nie wdając zbytnio w walkę. Z frustracją roztrzepał włosy dłonią.


- Co za zjebany kurwa dzień...


Coś błysnęło za oknem, a w następnej chwili potężny huk przeszył ciszę. Spojrzał odruchowo w stronę okna, przy którym już stał Izuku, obserwując to, co dzieje się na zewnątrz. Jak to wszystko mogło się aż tak spieprzyć?


- Pamiętasz dzień, gdy spotkaliśmy All Might'a?


- Ta, rzuciłeś się na złoczyńcę, nie mając nawet cienia zdolności czy planu... - Burknął na odczepne.


- Wtedy też padał deszcz...


Patrzyli sobie w oczy dłuższą chwilę, aż w pewnej chwili Izuku usiadł tuż obok i zarzucił ramiona na jego szyję, przytulając niczym małe dziecko. Katsuki siedział chwilę w bezruchu z rękami uniesionymi w górze, nie do końca wiedząc, czy zamordować Deku, czy tylko odepchnąć i wtedy zamordować.


- Wykorzystam tę szansę, Kacchan...


Drgnął, patrząc niepewnie w zielone oczy, w których odbijało się żółtawe, skromne światło. Dawniej błyszczące szczęściem i chęcią ratowania każdego, teraz były pustynią bez krzty światła, niczym czarna dziura pochłaniająca wszystko. Westchnął ciężko, burcząc coś pod nosem i przygarnął głowę zielonowłosego, wciskając w swoją obojczyk. Wiedział, że spieprzył sprawę lata temu i doprowadził do tego wszystkiego, ale póki co nie mógł spojrzeć mu w oczy i nie widzieć skrytego cierpienia, do którego się przyczynił. Zacisnął zęby. Chyba ludzie mieli rację, twierdząc, że prędzej mu do złoczyńcy niż bohatera, ale przecież każdy popełnia błędy, prawda?


- Jak skończycie się obściskiwać w ten wcale nie pedalski sposób, to zejdźcie na dół. - W progu stał Spinner, opierając się o framugę. Bakugo natychmiast odsunął Deku na długość ramienia. - Nie mam nic przeciwko, ale Toga mogłaby kogoś pozbawić wnętrzności, więc lepiej uważajcie. Wiecie, ostrzegam tylko, bo nikt nie chce szorować potem krwi z paneli. - Rozłożył ręce, po czym wyszedł z pokoju.


Kiedy w końcu zaszli na dół. Spora część baru była poprzepalana lub miała widoczne ślady po nożach. Toga niemal natychmiast uwiesiła się na ramieniu Deku, ignorując Bakugo. Nie miał zamiaru się tym przejmować. Raczej myślał nad sposobem wydostania ich z tego bagna, a im dłużej czasu był w tym miejscu, tym bardziej zauważył, jak bardzo go pilnują. Izuku został zignorowany, wręcz nikt nie brał go pod uwagę do pilnowania, ale z Katsuki'm było wręcz odwrotnie. Gdziekolwiek tylko podszedł, albo cokolwiek zrobił, czuł na sobie czyjeś spojrzenie. Nie ufali mu, wiedział to. Nie miał zamiaru nikogo od tego odwodzić, ale też niczego nie potwierdzał, w końcu była to sytuacja, w której musiał udawać, że rozważa ich propozycję, a w rzeczywistości rozmyślał nad ucieczką. Niestety im więcej myślał nad jakimś planem, tym bardziej wiedział, że we dwójkę ucieczka była o wiele cięższa niż w pojedynkę, a on nie miał zamiaru zostawiać tego pierdolca samego. Nie tym kurwa razem...


Nie minęło więcej niż kilka godzin, gdy wszystkie jego rozmyślania i plany zostały zniweczony przez wparowanie bohaterów. Nie przyznałby tego, ale cieszył się na ich widok. Wszystko później poszło bardzo szybko i nim się spostrzegł, był świadkiem walki All for One i All Might'a. Plan miał idealny do ucieczki, ale wszystko posypało się w chwili, gdy nim został wciągnięty do portalu, Izuku odepchnął go wprost w ręce znajomych ze szkoły, a samemu zostając wciągniętym wraz z Ligą w przejście. Ich spojrzenia się spotkały na sekundę, nim Deku zniknął znów z jego pola widzenia. Ostatnie co dostrzegł to wymuszony uśmiech i słowa, które już raz powiedział nie tak dawno temu.


„Wszystko będzie dobrze, Kacchan..."


Nie miał szansy odpowiedzieć czy zareagować, gdy został brutalnie pociągnięty przez Todoroki'ego i Iidę za ramiona, niemalże wepchnięty siłą w tłum zbierający się powoli na ulicach. Patrzył na swoje ręce, zaciskając je boleśnie. Znowu spieprzył sprawę...


- Kurwa...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro