「 006 」 Słowa są zbędne

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kolejne treningi między Giyū a Kayą stawały się coraz bardziej zacięte i intensywne. Oboje dawali z siebie wiele, co rusz próbując zaskoczyć przeciwnika czymś nowym, niespotykanym, aby tylko przygotować się na kolejną walkę z demonami.

Chociaż od tamtej nocy nie rozmawiali zbyt wiele, oboje czuli, że nie muszą. Cisza między nimi nie była już ciężka czy dołująca, więc słowa były zbędne. Zarówno Akiyama jak i Tomioka czuli, że rozumieją się bez tego.

Kaya opadła miękko na trawę, delektując się szumem pobliskiego strumienia. Spojrzała w górę, prosto na bezchmurne niebo, które przywodziło jej na myśl tak lekki i delikatny wiatr, który raz za razem muskał jej skórę.

— Myślę, że jutro dotrzemy do Kwatery Głównej — powiedział Giyū, siadając pod drzewem nieopodal. Cichy pomruk, który wydał się z gardła kobiety był znakiem, że również tak myśli. — Jesteś pewna, że nie chcesz udać się do Rezydencji Wiatru? — zapytał ponownie Tomioka, chcąc się upewnić, że towarzyszka jest pewna swojej decyzji..

— Tak — ucięła krótko Kaya, mając nadzieję, że mężczyzna nie będzie poruszać więcej tego tematu. Bądź co bądź zdecydowanie wolała przebywać daleko od tego przeklętego miejsca. Ostatnia wizyta w rezydencji tylko utwierdziła ją w tym przekonaniu. — To po prostu nie jest miejsce dla mnie — wyjaśniła po chwili ciszy, czując, że Tomioka waha się z zadaniem kolejnego pytania.

— Rozumiem.

Tomioka nie rozumiał, czemu posiadając rodzinę, wybierała samotność daleko od domu. Sam, gdyby tylko mógł, spędziłby z nimi więcej czasu. Chociaż teraz, z perspektywy czasu, wiedział jak wiele wtedy nie rozumiał i jak wiele umykało jego uwadze. Będąc dzieckiem wszystko wydawało się łatwiejsze i zdecydowanie mniej skomplikowane.

Ale to już nic nie zmieni, pomyślał i westchnął ciężko. Będąc dzieckiem nie wiedział o świecie zupełnie nic. Nie powinien tego rozpamiętywać, to tylko rozdrapie stare rany.

Założył ręce na pierś, otwierając jedno oko. Obserwował Kaye, która zerwała się na równe nogi i rozglądała nerwowo. Prawo, lewo, góra, dół.

Nim zdążył jakkolwiek zareagować, do Kai doskoczył Tengen. Kobieta szybko i sprawnie skontrowała jego ruch, odskakując kawałek i szykując się na kolejny cios. Uzui zaśmiał się głośno i znowu zaatakował, tym razem wykorzystując fakt, że kobieta stała tuż przy rzece. W ostatniej chwili wyrzucił bokken w górę, doskoczył i wepchnął ją do wody jednym sprawnym ruchem. Ta tylko zaklęła pod nosem i westchnęła ciężko.

— Będzie z tego siniak — mruknęła, podnosząc się powoli z wody i rozmasowując pośladek. — I to chyba całkiem spory. — Spojrzała oskarżycielsko na Filar Dźwięku.

— Trzydzieści jeden do dwudziestu ośmiu, przegrywasz. — Mężczyzna uśmiechnął się zwycięsko, kładąc dłonie na biodrach.

Giyū zamrugał kilka razy, zastanawiając się, co się właśnie wydarzyło. Spojrzał na mokrą, zirytowaną Kaye, później na zadowolonego Uzuia i uznał, że sam nie wie czy chce wiedzieć więcej. Byli Filarami, a to było niezwykle... dziecinne.

— Phy...

Rezydencja dźwięku wydawała się zwyczajna, zważywszy na to w jaki sposób ubierał się jej właściciel. Tomioka, którego może za bardzo poniosły skrzydła fantazji, wyobraził sobie to miejsce jako budynek obłożony z każdej strony różnorodnymi kamieniami szlachetnymi. Nie spodziewał się jednak tak skromnej posiadłości, którą wyróżniał jedynie ogród.

— Zioła — powiedziała Kaya, przyglądając się reakcji towarzysza. — Uzui pochodzi z rodu shinobi, potrzebują ziół na trucizny i lekarstwa. Część z nich przekazuje również do Rezydencji Kwiatów — wyjaśniła, uśmiechając się przy tym nieznacznie.

— Rozumiem.

— A co do wcześniej... — zaczęła, czerwieniąc się i spoglądając w bok, aby tylko nie pokazać swojego zażenowania Tomioce, w końcu widział jak została zaskoczona i wpadła do wody. — To taka gra.

— Gra? — powtórzył zdezorientowany Giyū.

— Tak... Nawet nie pamiętam od czego dokładnie się zaczęło, ale sprawdzamy swoją czujność — powiedziała, przenosząc wzrok na swoje palce u stóp. — Punkt zdobywa ten, który zaskoczy przeciwnika. Wiem, że teraz przegrywam i to trzema punktami, ale zdobyłam już dwadzieścia osiem, więc to chyba nie tak źle, zwłaszcza, że gram z shinobi... — Kaya wyrzucała z siebie słowa niezwykle szybko, zupełnie jakby nie była sobą.

— Jesteś pijana? — zapytał Giyū, przerywając kobiecie.

— Tak... — mruknęła i zrobiła się jeszcze bardziej czerwona. — Znaczy nie... To znaczy nie aż tak bardzo... Wypiłam kieliszek sake na rozgrzanie.

— Tylko jeden? — dopytywał.

— Powiedzmy.

— Powiedzmy?

— Później wypiłam jeszcze jeden.

— Jeszcze jeden?

— I przyszedł Tengen, więc wypiliśmy kolejny.

— Kolejny?

— Możesz przestać po mnie powtarzać? — zirytowała się.

— Czyli ile razem wypiłaś?

— Nie wiem — burknęła pod nosem, czerwieniąc się jeszcze mocniej, chociaż już przy pierwszym rumieńcu była przekonana, że już bardziej się nie da.

Alkohol nigdy nie sprawiał, że miała mądre pomysły. Ba! Często nawet o wiele bardziej komplikował jej życie, zwłaszcza, że rozwiązywał jej bardzo sprawnie język i pchał do mówienie rzeczy, które normalnie zatrzymałaby dla siebie. Jak teraz, kiedy postanowiła przyjść, aby porozmawiać z Tomioką.

Tomioka westchnął.

— Powinnaś iść spać — powiedział spokojnie i już chciał odprowadzić ją do jej pokoju.

— Wiem, ale chciałam ci coś powiedzieć! — przerwała mu, podnosząc gwałtownie głowę do góry i spoglądając prosto w jego oczy. — To nie tak, że jestem beznadziejnym Filarem i Zabójcą Demonów. Wiem, że się ostatnio nie popisałam czy to w walce, czy teraz kiedy zjawił się Tengen — znowu zaczęła wypluwać z siebie słowa z niezwykłą prędkością — ale nawet nie wiem jak ci to wyjaśnić. Wiem, że nie jestem tak słaba, jak ci to pokazałam. Nie chcę być dla ciebie ciężarem, bo podczas tej podróży pokazałam się z nienajlepszej strony...

— Oddychaj — przerwał jej wypowiedź.

— Co? — zapytała zdziwiona.

— Mówisz tak szybko, że nie oddychasz — zaśmiał się, na co Kaya znowu zrobiła się czerwona. Nigdy wcześniej nie słyszała, żeby się śmiał, a podróżują już trochę czasu razem.

Wzięła głęboki oddech, patrząc z jakim spokojem to wszystko przyjął Tomioka.

— Nie jesteś słaba i nigdy tak nie myślałem. Czemu w ogóle tak pomyślałaś?

— Nie... nie z-zaczęliśmy naj-najlepiej — wydukała.

— Kto tak powiedział?

— Kaya! — Głos Tengena rozniósł się po okolicy. — Nie dość, że nie umiesz pić, to jeszcze znikasz bez słowa...

◌ ◌ ◌

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro