4. Zasady nigdy nie będą dla was takie same

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

– Co książę zamierza z tym zrobić?

Tetsuo westchnął cicho, zastanawiając się nad odpowiedzią. Ta właściwie była oczywista i od razu przyszła mu do głowy, ale wcale nie podobał mu się jej wydźwięk. Gdyby na głos powiedział, co chodziło mu po głowie, zabrzmiałby co najmniej żałośnie, a może nawet musiałby urzeczywistnić dziwną desperację, jaka tego wieczoru nim kierowała. A te określenia bardzo mu się nie podobały – książę i następca tronu Razan nie mógł być żałosny i zdesperowany. Jeśli już zamierzał zrobić coś głupiego, powinien być przy tym zabawny i urzekający.

– Wypiję wszystko, a później każę się zawieść prosto do Shiwy. Jestem pewien, że przywitają mnie tam, sypiąc mi kwiaty pod nogi i proponując mi objęcie tronu – rzucił, zerkając na stojącą w jego pokoju służącą, która odpowiedziała cichym śmiechem.

Przynajmniej w jej oczach nie był jedynie reagującym zbyt emocjonalnie dzieciakiem. Zawsze to lepsze niż nic.

Zaczekał, aby nalała mu do kieliszka wino, które wiózł ze sobą aż z Shiwy. Dopiero wtedy odsunął się od okna, przy którym stał do tej pory, szukając poza pałacem czegoś, czego i tak nie miał możliwości znaleźć. Robił tak przez kilkanaście lat swojego życia, wyobrażając sobie, że któregoś dnia wypełnienie dziwnej pustki po prostu się przed nim pojawi – i nigdy się tak nie zdarzyło.

Nie był jeszcze pewien, co zamierzał zrobić i ostatecznie ten głupi żart wcale nie brzmiał aż tak źle. Mógłby wypić przywiezione przez siebie wino, a później wyruszyć do Shiwy. Był nawet pewien, że Kairi bez problemu przygotowałby mu odpowiednie powitanie i nawet nie zadawałby pytań. Choć wtedy ich prowadzone od lat działania straciłyby sens. Król Shiwy nie mógł tak po prostu przyjąć u siebie następcy tronu Razan, a do reprezentowania Touto potrzebował mieć obok siebie swojego małżonka.

Z Katsurou zaś był taki problem, że chociaż mógł zaakceptować wszystko, często chciał wiedzieć zbyt wiele. Pytał, próbował zrozumieć, interesował się aż za bardzo. I gdyby Tetsuo wrócił do niego zupełnie pijany, wpierw zmusiłby go do położenia się i odpoczynku, a później podawałby mu kolejne przygotowane przez medyków ziołowe mieszanki, jednocześnie próbując się dowiedzieć, dlaczego Tetsuo doprowadził się do takiego stanu.

A pewnych rzeczy po prostu nie mógł mówić głośno.

Kiedy miał osiem lat, zapragnął spędzać wieczory z książką przy oknie w swojej komnacie. Wtedy też specjalnie skonstruowano mu takie miejsce przy oknie, wystarczająco szerokie, by móc na nim wygodnie usiąść, z wieloma poduszkami i kocami oraz specjalnym miejscem na umieszczenie palącej się świecy. Minęło już wiele lat, kiedy ostatni raz siedział tutaj, zagłębiając się w lekturę, ale samo zajęcie miejsca przywodziło przyjemne wspomnienia.

Nie zdążył nawet spróbować wina, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Jego gość nie czekał też na ewentualną zgodę, zaraz też wszedł do środka, nie pozwalając Tetsuo na użycie jakiejś dobrej wymówki i odsunięcie rozmowy przynajmniej do następnego poranka.

Katashi przyszedł sam i to była naprawdę dobra wiadomość. Gdyby obaj jego rodzice postanowili z nim porozmawiać, byłby to wystarczający znak, że przekroczył granice ich cierpliwości – a wtedy byłaby to też jego ostatnia wizyta tutaj. Tego zaś bardzo nie chciał i to nie tylko z praktycznych powodów związanych z walką o koronę. Razański pałac był jego domem, a ta komnata miejscem, do którego wracał z przyjemnością, nawet jeśli przy okazji kosztowało go to wiele stresu.

– Picie wina przed snem to jakiś zwyczaj z Shiwy?

– To zwyczaj wszystkich Omeg, które mają świadomość, że niezależnie od ich osiągnięć i inteligencji, i tak znajdzie się Alfa gotowa mówić im, jak mają się zachowywać, co mówić, co ubierać i nawet czego pragnąć. – Tetsuo, chyba chcąc zademonstrować swoją niezależność, przechylił kieliszek, wypijając kilka dość sporych łyków czerwonego trunku. Zapiekło go gardło, ale dał radę nie skrzywić się przez smak alkoholu.

Katashi – co było boleśnie oczywiste – jedynie uniósł brwi, jakby co najwyżej go to rozbawiło. I chociaż Tetsuo cenił sobie pragmatycznie podejście ojca i brak reagowania na takie zachowanie, jednocześnie zawsze czuł się przez to bardziej zirytowany. Czasami to aż za bardzo działało mu na nerwy.

– Wynieś to i nigdy więcej nie przynoś mu alkoholu bez mojej zgody – polecił jedynie król, zerkając na stojącą między nimi służącą. Ta zerknęła na chwilę na Tetsuo, jakby chciała go za to przeprosić, ale posłusznie wyniosła dzban z winem, zostawiając ich samych.

W komnacie zrobiło się nieprzyjemnie cicho. To nie tak, że atmosfera była typowo ciężka, jednak było w niej coś, przez co Tetsuo potrzebował wypełnić pokój słowami. A jednocześnie nie potrafił wydusić z siebie żadnego zdania, wiedząc, że z każdym kolejnym mógł się jeszcze bardziej pogrążyć.

– Odnoszę wrażenie, że podróżowanie między Touto a Shiwą ci nie służy – skomentował Katashi, w końcu przerywając to nieprzyjemne milczenie. – Może to małżeństwo wcale nie było tak dobrym pomysłem, jak ci się wydawało?

– To było mniejsze zło. – Tetsuo lekko wzruszył ramionami. – Poza tym, nie mogę narzekać na Katsurou. Jest idealnym mężem, dba o moje potrzeby i w przeciwieństwie do wielu innych Alf, nie próbuje decydować o moim życiu. Zamiast tego stara się uczynić mnie najszczęśliwszą Omegą na świecie.

– A jednak nią nie jesteś.

Tetsuo odłożył kieliszek, dając sobie kilka sekund na udzielenie odpowiedzi. To był dobry atak, aż zbyt dobry. Idealny przykład, czemu tak bardzo podziwiał swojego ojca i jednocześnie tego, czego mu zazdrościł. Z innymi ludźmi potrafił rozmawiać podobnie, ale przy nim czuł się wręcz niezdolny do kontrataku, kiedy Katashi naprawdę chciał wygrać.

– Pamiętam, jak rozmawiałem z Akirą w nocy przed jego ślubem – padły po chwili kolejne słowa i to w dużo łagodniejszym tonie. – Pamiętam, że kiedy go wtedy zobaczyłem, pomyślałem, że nigdy nie widziałem równie nieszczęśliwej Omegi. Biedny student z zupełnie nieliczącej się rodziny nagle znalazł się pośród największych bogactw z szansą na poślubienie następcy tronu silnego państwa, zamiast się ekscytować, wylewał kolejne łzy na myśl o przysiędze małżeńskiej. Teraz stoję tutaj i chociaż nie płaczesz, im wyżej podnosisz podbródek, próbując okazać, że wszystko jest w porządku, tym bardziej udowadniasz, że jesteś równie nieszczęśliwy. A nie mogę obojętnie patrzeć na cierpienie mojego dziecka.

Nie od razu wiedział, co powiedzieć. Wiedział, że w pewnym stopniu jego ojciec miał rację i może rzeczywiście dumą zakrywał niepowodzenia ostatnich dni. Ale nie czuł się nieszczęśliwy. Prędzej pozbawiony emocji, które mógł okazywać, ale nigdy ich naprawdę nie czuł. Wszystko, co pojawiało się w jego życiu, wydawało mu się jedynie odrobiną tego, co naprawdę mógł czuć. Niczym letni, delikatny wiatr w porównaniu ze sztormem. Dostawał to pierwsze, choć potrzebował tego drugiego.

Wiedział, że nie powinien przyznawać ojcu racji. Wtedy zupełnie by się poddał, a to nie przystało razańskiemu księciu. Tym bardziej że Katashi i tak musiał znać prawdę. Nie potrzebował potwierdzenia.

Zamiast tego, Tetsuo zdecydował się na swoją próbę ataku.

– Zostałem dzisiaj napadnięty – powiedział, krzyżując ramiona. Odwrócił głowę, przypominając sobie obrzydliwe uśmiechy bandytów pewnych, że znaleźli bezbronną Omegę. – Słuchałem, jak kilkukrotnie silniejsze ode mnie Alfy dyskutują o tym, kto będzie mógł mnie wykorzystać. Chyba mam prawo czuć się źle po czymś takim.

Jakiś ciężar zsunął się z jego ramion, kiedy tylko powiedział to głośno. Chociaż był najważniejszą częścią tych wszystkich wydarzeń, dopiero teraz w pełni poczuł, co właściwie się stało – gdyby nie umiał się bronić, ten wieczór byłby początkiem koszmaru, którego nawet nie potrafił sobie wyobrazić.

– Słyszałem o tym – powiedział spokojnie Katashi. – Dopilnuję, żeby ponieśli konsekwencje za samo myślenie o tym, by cię skrzywdzić. Musisz jednak zrozumieć, że jako książę jesteś i będziesz narażony na różne ataki. I nie pozwala ci to zachowywać się w taki sposób, jak podczas dzisiejszej kolacji. Amano się o ciebie martwi i zabolało go to, co zrobiłeś.

Tym razem cisza trwała o wiele dłużej. Tetsuo cisnęło się na język przynajmniej kilka nieprzyjemnych uwag, zwłaszcza o tym, że Tatsuo wcale nie dostał takiego upomnienia, chociaż to on rozpoczął całą tę sprzeczkę. Jednak mówienie o tym było dziecinnie, a Katashi nigdy nie udawać, ze świat da im równe traktowanie.

Jeśli rzeczywiście zależy ci na przejęciu władzy po mojej śmierci, musisz przygotować się na to, że dla ludzi i tak Tatsuo będzie oczywistym wyborem. Zasady nigdy nie będą dla was takie same – powiedział zaraz przed ślubem jego brata.

– Przepraszam – powiedział w końcu Tetsuo, czując, że przedłużające się milczenie było wystarczająco jasnym poleceniem. – Nie powinienem mówić tego wszystkiego, ale dalej nie zgodzę się z tym, że jestem jedynym winnym. Tatsuo nie ma prawa mówić mi, jak mam się zachowywać.

– Nikt nigdy nie powiedział, że jesteś jedynym winnym tej sytuacji – odparł Katashi, jednak z każdym kolejnym słowem atmosfera zaczynała robić się lżejsza. To właściwie było oczywiste, skoro przeprosiny, nawet jeśli nie do końca szczere, zostały już wypowiedziane. – Ja jednak mam prawo zapytać, czemu po tak długim czasie dalej nie utworzyłeś więzi. Jesteście małżeństwem wystarczająco długo.

– Nie jestem jeszcze gotowy na dzieci. – Tetsuo skrzyżował ramiona i zerknął na okno. Było już zupełnie ciemno na dworze, a księżyc i gwiazdy schowały się za chmurami. – To niczego nie gwarantuje, ale łatwiej mi zapanować nad gorączką, a dzięki temu jest mała szansa, że szybciej zostanę zamknięty w pałacu z ciągle płaczącym niemowlakiem.

– Kiedyś i tak będziesz musiał się na to zdecydować. Jeśli teraz czujesz coś takiego, istnieje mała szansa, że to się zmieni i zapragniesz mieć potomka.

Chociaż dalej poruszali całkiem poważne tematy, powietrze w komnacie było już zupełnie lekkie. Emocje, które jeszcze chwilę temu buzowały w umyśle Tetsuo, teraz stały się zupełnie klarowne i przejrzyste. To był ten moment, w którym spokój Katashiego przestawał go irytować, a wręcz był za niego wdzięczny – ojciec nie zignorował jego problemu, ale też nie pozwalał, by Tetsuo pogrążył się w analizowaniu swoich emocji, co mogłoby być bardziej nieprzyjemne od samych doświadczeń, o których by myślał.

– Zanim się pojawiliście, wcale nie chciałem mieć dzieci, a informacja o ciąży Amano była dla mnie wyrokiem. Wyjątkowo okrutnym, kiedy okazało się, że na raz pojawi się aż dwójka dzieci. Byłem pewny, że świat mnie nienawidzi i czasami chciałem, żeby jednak usunąć tę ciążę i poczekać z tym przynajmniej jeszcze kilka lat. A później, kiedy się urodziliście, nie umiałeś oddychać. Tatsuo był zupełnie zdrowy i leżał na łóżku przy Amano, kiedy ciebie pilnowali medycy, używając już i tak zbyt silnych zaklęć jak dla tak małego dziecka.

Do tej pory Tetsuo słyszał jedynie urwane fragmenty tej historii. Wiedział, że miał problemy zdrowotne i wszyscy uważali jego życie za cud. Powtarzali cicho, że to działania Starożytnych, jednak nikt głośno nie wyjaśnił mu, co właściwie się stało.

– Więc w jaki sposób przez wszystkie lata odkąd pamiętam, nigdy nie miałem problemów z oddychaniem?

– Po kilkunastu dniach medycy stwierdzili, że dalsze wspieranie twojego organizmu nie ma sensu i należy pozwolić ci umrzeć. Myślałem, że będę czuł ulgę i wychowam tylko jedno dziecko, ale wiedziałem, że Amano by sobie nie poradził z twoją śmiercią. Podświadomie czułem też, że mimo tych problemów, wyrośniesz na kogoś dostatecznie silnego, by nikt nawet nie myślał, że możesz mieć jakiekolwiek słabości.

Tetsuo skinął głową, czując jednak jakąś nową dawkę energii. Katashi bardzo rzadko mówił im takie rzeczy. Zaznaczał błędy, wydawał rozkazy, dyskutował z nimi, jednak takie słowa jak te pojawiały się rzadko. Dlatego książę chciał zatrzymać je jak najdłużej w głowie: nawet jako słabe dziecko był silny w oczach swojego ojca. To było więcej, niż kiedykolwiek chciał usłyszeć.

– Magia, której wtedy użyłem, jest na tyle silna, by zabić dorosłą, zdrową Alfę. Nawet Amano o tym nie wie i wolałbym, żeby nigdy się nie dowiedział, że polegałem wtedy tylko na swoim przeczuciu, że musisz to przeżyć. Ale ci się udało i wtedy zniknęły wszystkie twoje problemy ze zdrowiem. Mógł to być jakiś cud Starożytnych, ale dla mnie był to dowód na twoją niezwykłą siłę. Choć czasami obawiam się, czy nie wpłynęło to na ciebie bardziej, niż powinno.

Tetsuo jedynie pokręcił głową z uśmiechem, choć od razu przyszło mu na myśl kilka rzeczy, które mogły być skutkiem przyjęcia tak sporej dawki magii w pierwszych dniach swojego życia.

– Chciałbym, żebyś wyciągnął z tego odpowiednie wnioski – zakończył Katashi. Wraz z tymi słowami zniknął gotowy mówić zaskakujące komplementy ojciec, a znów pojawił się niemożliwy do pokonania w dyskusji król Razan.

– Wolałbym zatrzymać się na myśli, że jestem na tyle silny, by poradzić sobie z rzeczami, które pokonałyby większość ludzi – stwierdził Tetsuo.

– W takim razie musisz to jeszcze dokładniej przemyśleć. Jutro rano udasz się z Amano do świątyni. Powinieneś się wyciszyć, zamiast sięgać po wino i udawać, że niczego nie czujesz.

– Modlenie się do przodków, którzy z pewnością nie interesują się moimi słowami, nie jest moją ulubioną rozrywką.

– Ale póki Amano chce, żebyście to robili, będziecie to robić – polecił Katashi, jednocześnie kończąc dyskusję.

Kiedy niedługo później Tetsuo leżał już na łóżku, a komnata zupełnie pogrążyła się w ciemności, wiele myśli przechodziło przez jego głowę. Umiał wyciągnąć z historii swoich narodzin wiele wniosków, ale nie był pewien, którego oczekiwał od niego Katashi. Tym bardziej że przeczucie mówiło mu, że jeszcze nie odnalazł tego właściwego.

***

Myśląc o swoim rodzicielstwie jako o pewnym wyzwaniu, Katashi czuł, że jednocześnie odniósł sukces i porażkę. Nie był jedynie pewien, które z nich przeważało i jak ostatecznie mógł sklasyfikować ten etap swojego życia.

Z jednej strony osiągnął naprawdę sporo. Jak na człowieka, który naprawdę nie lubił dzieci – co wcale się nie zmieniło – poradził sobie naprawdę dobrze. Być może przez pierwsze kilka lat starał się trzymać trochę na dystans, jednak im starsi byli jego synowie, tym więcej uczestniczył w ich życiach, dając im to, czego jemu zawsze brakowało.

Być może czasami był odrobinę zbyt wyrozumiały. Bał się powtórzyć błędy swojego surowego i wiecznie niezadowolonego ojca, przez co czasami naginał swoje własne zasady. Jednak zawsze robił to wtedy, gdy czuł, że jego dzieci będą dzięki temu szczęśliwe.

Amano już na niego czekał w sypialni. Leżał na łóżku, trzymając jakąś książkę w rękach, jednak już na wejściu Katashi dostrzegł, że jego Omega raczej nie przeczytała nawet jednego pełnego zdania. Zamiast tego jego małżonek był zupełnie skupiony na dzisiejszych wydarzeniach obracających się wokół Tetsuo.

Co było całkiem normalne, bo ich syn uwielbiał zwracać na siebie uwagę o wiele bardziej, niż było to potrzebne.

– Udało ci się z nim porozmawiać? – spytał Amano, kiedy tylko Katashi zamknął za sobą drzwi.

– To brzmi zbyt optymistycznie. Wiem, co się stało, usłyszałem przeprosiny i Tetsuo oznajmił, że zamierza wybrać się jutro z tobą do świątyni.

– Sam to oznajmił?

– Być może trochę go nakierowałem na ten pomysł. – Katashi wzruszył ramionami i usiadł na łóżku. – Wątpię, żeby na świecie znajdował się człowiek, który byłby w stanie do niego trafić i dowiedzieć się, co rzeczywiście chodzi mu po głowie.

– Tetsuo jest zbyt wrażliwy – skomentował Amano, podnosząc się do siadu. – Może przy Katsurou udaje mu się otworzyć i nie udawać, że ze wszystkim sobie radzi?

Katashi lekko pokręcił głową. Ta myśl przez ostatnie miesiące wracała do niego co jakiś czas, ale tym razem był już jej pewien. Jego syn zupełnie nie odnajdował się w zawartym rok temu małżeństwie i przyszłość wcale nie malowała się dla niego zbyt kolorowo.

– Odnoszę wrażenie, że jest wręcz przeciwnie – stwierdził, zastanawiając się, czy mógłby czymkolwiek podważyć ten osąd. Jednak wszystko, co przychodziło mu do głowy, tylko potwierdzało tę myśl. – Nie powinienem zgadzać się, by wziął ślub z kimś, do kogo nic nie czuł. Od początku wiedziałem, że to nie mogło się dobrze skończyć.

– Wiedziałeś też, że to było jedyne wyjście – przypomniał zaraz Amano. – Przy jego charakterze, i tak nie mogliśmy nic zrobić.

– Gdybym go tutaj zamknął i sprowadził odpowiednią ilość straży...

– Siedziałby tak długo nad księgami, dopóki nie znalazłby sposobu, żeby się wydostać. A później na złość nam wszystkim udałby się wprost do Shiwy i poślubił syna Nao bez naszej wiedzy.

To był aż zbyt realny scenariusz. Katashi pokręcił głową, chcąc odrzucić jego możliwość, ale to i tak brzmiało bardzo prawdopodobnie. Tetsuo musiał stawiać na swoim, a kiedy uznał, że chce się z kimś związać, uznał, że na świecie były tylko dwie Alfy godne jego osoby – Kairi i Katsurou.

– Nic nie mogłeś zrobić. – Amano przysunął się bliżej, oparł jedną z dłoni o ramię Katashiego. Kiedy to mówił, jego głos brzmiał tak ciepło i spokojnie, pozwalając, by ewentualne poczucie porażki rzeczywiście zaczęło znikać. – Jestem pewny, że dzisiejsza rozmowa z tobą mu pomogła. Ma trudy charakter, ale i tak zrobiłeś wszystko, co mogłeś, żeby był szczęśliwy. Pozwól mu samodzielnie przyjąć konsekwencje własnych decyzji.

Katashi jedynie oparł dłoń o tę Amano. Wiedział, że tak powinien zrobić i w stosunku do jakiejkolwiek osoby nie miałby żadnych oporów. W końcu każdy musiał przyjmować odpowiedzialność za swoje życie. Ale w stosunku do Tetsuo i Tatsuo trudniej było mu przyjąć wizję, w której świat traktuje ich z równą niesprawiedliwością, jak innych ludzi.


Naprawdę lubię rozmowy Katashiego i Tetsuo. Chyba przez to, że Katashi nigdy nie mógłby być takim normalnym rodzicem jak Amano i nie próbuje udawać, że taki jest. Dalej niespecjalnie lubi dzieci, ale jednocześnie kocha Tatsuo i Tetsuo, więc zrobi dla nich naprawdę wiele. Nawet jeśli jego potomkowie mają wyjątkowo okrutne charaktery.

Z ważnych informacji:

1. Najbliższe miesiące będą dla mnie dość ciężkie. Wyniki matur, uczelnia, szukanie mieszkania, przeprowadzka i początek studiów to tylko jedna kategoria stresogennych atrakcji na ten rok. Oprócz tego, że jeśli go jakoś przetrwam, nic nie powinno robić na mnie wrażenia, to może to w jakiś niefajny sposób wpłynąć na rozdziały tutaj. Nie chciałabym, ale mogą pojawić się przerwy w publikacji, za co już teraz z góry przepraszam

2. Założyłam instagrama związanego z tym profilem. Jeśli chcielibyście poczytać ciekawostki o postaciach, obserwować mój proces tworzenia, dowiedzieć się przedwcześnie, co zostanie opublikowane lub dowiedzieć się troszkę więcej o mnie (choć dalej ograniczam prywatę głównie do tego, co czytam lub co oglądam), to serdecznie zapraszam. Nazywam się tam vea.paoola i w komentarzu zostawię wam tutaj link do profilu. Będzie mi bardzo miło, jeśli tam zerkniecie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro