III

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Faktycznie, krótka ta moja drzemka.

Myślałam, że pośpię max godzinkę, ale, żebym zasnęła na cholerne 4 godziny? Kto normalny tak robi? No dobra, wszystko jasne.

Jest chwila przed 19, a ja dopiero wstaję i człapię do szafy po jedną, ciepłą bluzę. Pomimo tego, że w dzień jest w miarę ciepło, to wieczory są zimne. 

Rodzice, jak zwykle, pytają się gdzie idę, a ja tylko się uśmiecham i wychodzę. Bez słowa.

Czasami zastanawiam się jak to jest możliwe, że oni ze mną wytrzymują i starają się normalnie funkcjonować. Ja nienawidzę spędzać czasu ze samą sobą, a oni mnie "wychowują". Pewnie mojej mamie robi się smutno, gdy pomyśli jakiego potwora wychowała. Chociaż... Pewnie nie, bo przecież i tak nikt się mną nie interesuje, a pyta, bo tak wypada.

Zastanawiam się również nad tym kiedy nauczyłam się tak szybko chodzić. Kiedy byłam mała mama musiała mnie dosłownie ciągnąć za sobą, bo ja zawsze chciałam się zatrzymać i patrzeć na wszystko co mnie otacza. Zawsze cieszyły mnie inne dzieci, bawiące się na placu. Ja nie pamiętam kiedy się bawiłam na takich placach... Zawsze cieszyły mnie pieski, które chodziły ze swoimi właścicielami na spacer. Raz jak chciałam pogłaskać takiego uroczego, malutkiego pieska, to mama tak mocno mnie pociągnęła za rękę, że upadłam. Właściciel zwierzaka pytał się czy wszystko w porządku, a mama odpowiedziała jedynie "To przez jej niezdarność".

Jak miałam 4 latka cieszyło mnie wszystko. Potem jednak... Potem jednak stało się coś, czego nigdy nie wybaczyłam rodzicom, czasami myślę, że to przez to tak ich traktuję, ale potem uświadamiam sobie, że to tylko jedna z wielu sytuacji, która się do tego przyczyniła.

Moje myśli zaczęły schodzić na niewłaściwy tor, więc podniosłam głowę, aby zobaczyć gdzie jestem. 

Niestety nie rozpoznałam miejsca, w którym się znajduję. Jest to dziwna sytuacja, bo moje miasto jest małe i znam praktycznie każde miejsce. No, jak widać, jest inaczej.

Rozejrzałam się jeszcze raz i dostrzegłam jezioro. Zawsze byłam, nadal jestem, słaba z geografii, więc gdyby okazało się, że jest to ocean albo morze to wcale bym się nie zdziwiła.

Powędrowałam w tamtą stronę i usiadłam na jednej jedynej ławce. 

Po dłuższej chwili poczułam chłodne powietrze, które otuliło moje ciało. Pomimo tego, że miałam grubą bluzę i tak odczuwalna była ujemna temperatura. Czy zrobi mi to różnicę? Absolutnie nie.

Siedziałam na tej ławce dalej i znów odpłynęłam do krainy nieskończonych myśli, które siedzą w mojej głowie. 

Czemu nie mogę być taka jak inni? Czemu muszę być taka... zepsuta? Zużyta? Brzydka i nieperfekcyjna? Dlaczego ludzie oceniają mnie po tym jak chodzę ubrana? Czy czarny kolor jest jakiś nie taki? Co z tego, że jest 29 stopni? To moja sprawa jak wyglądam i tym bardziej jak się ubieram. Czemu ludzie nie mogą tego zaakceptować? Nigdy ich nie zrozumiem.

Nagle poczułam czyiś dotyk na ramieniu.

- Przepraszam, czy jest Pani tu nowa? - zapytał jakiś, bardzo przyjemny dla uszu, męski głos.

Wystraszyłam się mężczyzny i podniosłam się z ławki, robiąc trzy kroki w tył. Podniosłam głowę i zauważyłam bardzo przystojnego, młodego faceta. Dziwne, bo mam wrażenie, że już go gdzieś widziałam, ale nie mogę sobie przypomnieć skąd. Jego oczy w tym świetle, a właściwie w jego braku, wyglądały na czarne. Miał czarne ślepia! Brązowe oczy porozrzucane na różne strony, pewnie od wiatru. Zmierzyłam go wzrokiem i miałam wrażenie, że dławię się powietrzem. Był bardzo, bardzo przystojny. Dobrze zbudowany, ale nie przesadnie. Nie wyglądał jak jakiś pieprzony kulturysta.

- Halo - pomachał mi ręką przed twarzą, na co ja zrobiłam kolejne trzy kroki do tyłu. Jak się okazało, była to jedna z gorszych decyzji, które podjęłam tego dnia. Natychmiast poczułam wodę, która się gała mi po kolana. 

- Kurwa! - warknęłam pod nosem i spojrzałam na swoje nogi. Jak ja teraz kurwa wrócę?

- Oj, to chyba moja wina - chłopak próbował ukryć swoje rozbawienie, ale słabo mu to szło. - Chodź, pomogę Ci - nie wiem jakim cudem, ale nagle znalazł się przy mnie. Z tą różnicą, że on suchy i na lądzie. Wyciągnął rękę w moja stronę.

- Dzięki, dam sobie radę -burknęłam sama do siebie i odepchnęłam jego rękę.

Wzięłam się w garść i postawiłam nogę na trawie, która chyba była wyżej niż mi się na początku wydawało, bo musiałam podnieść nogę wyżej niż na wysokość mojego kolana. Już przechylałam się na brzeg i już prawie na nim byłam! Prawie, bo okazało się, że świat zadecydował za mnie i znów wylądowałam we wodzie. Ale cała.

- Ja.Pierdole - syknęłam przez zęby.

Nieznajomy wybuchnął śmiechem i kompletnie nic nie robił sobie z tego, że jestem cała mokra. 

Zawsze mówią, że trzeba się pogodzić z tym co właśnie się stało i żyć dalej. Nienormalni mają łatwiej w takich sytuacjach, więc ja, jako przedstawiciel tej grupy osób, podjęłam decyzję o pływaniu w ubraniach w jeziorze, oceanie lub morzu.

- Wszystko w porządku? - zapytał chłopak, który patrzył na mnie jak na wariatkę, podczas gdy ja bawiłam się wyśmienicie. 

Nie odpowiedziałam mu. Ja nie znam jego, on nie zna mnie, więc śmiało mogę wyjść na wariatkę. Po chwili dotarło do mnie, że jednak chciałabym wiedzieć w czym się kąpie. Chłopak usiadł na ławce, na której siedziałam przed jego przyjściem.

- Ej, Ty - pomachałam do niego nieudolnie ręką. Okazało się, że nie musiałam przykuwać jego uwagi, bo cały czas dziwnie się na mnie patrzył. Okej? - Wiesz czy kąpię się w morzu, jeziorze czy w oceanie? 

Chyba rozbawiło go moje pytanie, bo zaczął się śmiać głośniej niż przy tym jak wpadałam do wody.

- Nie kąpiesz się w niczym z wyżej wymienionych zbiorników wodnych - podczas, gdy on wypowiadał słowa "zbiorników wodnych" ja prawię się utopiłam. Zrobiłam minę, sygnalizującą, że nie rozumiem i bawiłam się dalej. - Jest to mój...

- O kurwa, to Twoje? - zaczęłam podpływać do brzegu.

- ...basen - z rozbawieniem dokończył, ale grzecznie wstał i pomógł mi wyjść. 

Zaczynałam się trochę bać, bo ja nigdy z nikim tak długo nie rozmawiałam, ale czułam się... bezpiecznie.

- To Twoje? - pokazałam na, jak się okazało, basen. JEGO BASEN

- Tak - uśmiechnął się i zaczął odchodzić. - Chodź - nagle się odwrócił i spojrzał na mnie.

Odwaliłam minę jak osioł i chyba przestałam oddychać.

- C..co? - zająkałam się ze zdziwienia. - Gdzie?

- Do mnie, a gdzie indziej? - pokazał palcem duży dom, którego wcześniej tu nie było!

- Kiedy go wybudowałeś? - zapytałam pocierając ramiona. Nadal nie mogę uwierzyć, że to wszystko jest jego.

Ten jedynie się zaśmiał i poszedł w stronę budynku, a ja zmieniłam zdanie. To, że poszłam za nim było najgorszą decyzją podjętą tego dnia...





XYZ

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro