Część 5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kilka dni później

Kate

Jake to taki arogancki dupek. Mam ochotę go wywalić z pensjonatu. Jedynie co mnie powstrzymuje to fakt, że długo planowałam ten remont i nie znajdę szybko zastępstwa , a ma dobre referencje.
I się potwierdzają, gdy widzę, jak odnawia pierwszy pokój gościnny. Wszystkie ściany są pięknie pomalowane na miętowy kolor, a teraz zrywa starą podłogę.
Pracuje całe dnie , a wieczorami siedzi na pomoście i pali papierosy. Ewidentnie oboje się omijamy. Nawet przy posiłkach ledwie zamieniamy ze sobą parę słów. Chyba sobie odpuścił tandetny podryw i jestem za to wdzięczna. Nie przyjechał tu na zabawę , a i ja nie szukam kumpla do łóżka. Chociaż muszę przyznać, że jest w nim coś pociągającego. Nie tylko jego seksowne ciało i jego zniewalający uśmieszek. Ma coś takiego w oczach...niebezpiecznego i ekscytującego.
Musiałabym być ślepa, żeby tego nie zauważyć. Nie jestem płochliwą dziewicą, ale też nie wskakuję facetom do łóżka tylko dlatego, że wykazują taką chęć.
Mam za dużo na głowie w tym czasie i nie chcę żadnych komplikacji. Nawet gdybym chciała się zabawić, to co by było, gdyby któreś z nas chciało to zakończyć? Z pewnością zostałabym sama z tym bałaganem, a on po prostu by wyjechał.
Nie, nie mam zamiaru mieszać pracy z przyjemnością.

Stoję za recepcją i po raz kolejny muszę odmówić telefonicznie rezerwację, chociaż na stronie pensjonatu wyraźnie podałam informację o zamkniętym sezonie letnim. Mam nadzieję, że remont skończy się na początku jesieni i będę mogła ruszyć dalej. Przyznaję, że gotówka bardzo się przyda. To stary pensjonat i ma swoich klientów, ale chciałabym, aby więcej młodych ludzi z rodzinami tutaj trafiali. Dlatego tak bardzo ważny jest ten remont i nie mogę niczego zepsuć głupim romansem.

Jake

Schodzę na dół po nowe panele, które mogę założyć w pokoju. Mijam Kate w recepcji i nawet na mnie nie spojrzy. Przegląda coś w laptopie i udaje, że mnie tutaj nie ma. Wkurza mnie jej zachowanie, panna dobrze wychowana.

Wyciągam z paki samochodu kilka desek i wracam do środka. Idę przez hol, gdy zatrzymuje mnie głos Kate...

- Jak idzie z podłogą?

Kieruję na nią swój wzrok i mówię tylko, że spoko. Moja odpowiedź ewidentnie jej nie odpowiada.
Nie chciałaś miłych relacji, to masz gburowatego majstra.
I co z tego, że wygląda niezwykle kusząco w tej kwiecistej sukience na cienkich ramiączkach, dzięki czemu widzę jej ładnie wyeksponowane obojczyki i delikatny zarys biustu. Muszę stwierdzić , że wcale nie są takie małe, jak na początku myślałem. Pewnie idealnie mieściłyby się w moich dłoniach. Nie za duże i nie za małe. Idealne.

Idę na górę i znów zabieram się do pracy, a potem pójdę na spacer i trochę odetchnę.
A może wybiorę się do miasta , na pewno mają jakiś bar.

Godzinę później robię sobie przerwę i podchodzę do okna , by zapalić papierosa.
Pewnie tego też by nie pochwaliła. Jest tak porządna, jak pieprzona zakonnica.
Chociaż takie ciche myszki potrafią w łóżku zamienić się w dziką kotkę.
Tak słyszałem, sam zawsze wybieram dziewczyny raczej odważniejsze i zdecydowanie chętniejsze.

Kate mnie zaintrygowała i choćby z samej ciekawości chciałbym mieć taką w łóżku, sprawdzić, jaka będzie. A coś czuję, że nie byłbym zawiedziony.

Kurwa, muszę kogoś zaliczyć, bo przychodzą mi do głowy głupie myśli. Zdecydowanie wieczorem wybieram się do miasta.

Już mam odchodzić od okna , gdy zauważam radiowóz policyjny wjeżdżający na posesję pensjonatu. Parkuje przed samym wejściem i wychodzi z niego jakiś młody funkcjonariusz.
Kurwa! To niemożliwe, żeby już mnie namierzyli. Muszę stąd spierdalać i to natychmiast. Myślę o materacu , pod którym jest schowany gnat z kasą i myślę, jaki powinien być mój następny ruch.

Kate

Jake poszedł nadąsany na górę z kilkoma deskami. Chciałam zagadać i trochę ocieplić nasze relacje, w końcu jeszcze przez jakiś czas będziemy mieszkać pod tym samym dachem. A gdy wyjadą goście, będziemy praktycznie tu sami.

- Hej Kate.

Patrzę na wejście i widzę uśmiechniętego Liama . Nasz miejscowy stróż prawa. W Castle Hayne jest mały posterunek policji, a Liam jest zastępcą szeryfa.

- Hej, co cię sprowadza do "Rose" ?- pytam równie uśmiechnięta.

- Przejeżdżałem i postanowiłem sprawdzić, czy wszystko u was w porządku. Słyszałem, że ruszyłaś z tym remontem.

- Tak, jakiś tydzień temu przyjechał majster i jeden pokój już jest prawie skończony.

- A ten majster to kto?

- Jake.

- A nazwisko?

No tak, on lubi wiedzieć wszystko, jest trochę opiekuńczy. Znamy się od dzieciaka, chodziliśmy do tej samej klasy. Ba , nawet przez chwilę chodziliśmy ze sobą, ale to była taka pierwsza i szczeniacka miłość. Nasz związek nie przetrwał długo i doszliśmy tylko do całowania.

- Liam, nie musisz się martwić. Wszystko jest w porządku. A nazywa się Miller, teraz odpuścisz?

Liam szeroko się uśmiecha i opiera o blat recepcji. Muszę przyznać , że jest przystojny. Już dawno wyrósł z nastoletnich pryszczy i zdecydowanie nabrał mięśni. Wysoki blondyn z uroczym uśmiechem. To jest facet , z którym powinnam się spotykać, a jednak nie czuję tego.
Czasami flirtujemy , ale nic z tego nie wynika. Ja to ucinam, bo Liam daje mi wyraźne sygnały , że chętnie zabrałby mnie na randkę.

- Pamiętaj, że odpowiadam tutaj za bezpieczeństwo, a nie masz męża...

- Mam Georga i sir Richarda.

- Taaa, zwłaszcza sir Richarda. Obroniłby cię przed oprychem , wygłaszając baaaardzo długi monolog o nieprzyzwoitym zachowaniu wobec damy. To na pewno by zadziałało.

Oboje się śmiejemy, ale rozglądam się czy czasem mój Bond nigdzie nie idzie. Cholera Bond, tak samo nazwał go Jake. Szczerze mówiąc, gdybym miała porównywać skalę ponętności Jake'a i Liama, to ten pierwszy wygrywa.

Nagle wbiegają do pensjonatu dzieciaki Laury. Simon i Emma. Uwielbiam je, są takie zabawne i żywe.

- Dzień dobry ciociu Kate , dzień dobry panie policjancie- mówi poważnie siedmioletni Simon.

- Dzień dobry - mówi jeszcze poważniej jego starsza siostra.

- Hej dzieciaki, co tam dzisiaj knujecie co?- pytam rozbawiona.

- My? Nic, jesteśmy grzeczni. A gdzie mama?- pyta Emma.

- Jest na górze, zaniosła Alice i Eleonore herbatkę.

- Możemy do niej pójść?

- Pewnie.

Kiwają nam i biegiem wskakują po schodach.

Jake

Chodzę zdenerwowany po pokoju i jeszcze nie słyszę rozkazu poddania się. Czuję, jak na moim czole wzbiera się pot i podchodzę do drzwi , by je lekko uchylić i podsłuchać.
Kurwa, co tam się dzieje?! A może to nie po mnie przyjechał? Może nie potrzebnie panikuję.

Wychodzę na korytarz i idę przy samej ścianie. Z tyłu za paskiem od spodni mam wsuniętą broń. Przystaję na schodach i słyszę, jak ktoś biegnie. Kurwa! Kurwa! Kurwa!
Już mam sięgać za ganta, ale słyszę dziecięce głosy. Schodzę trochę niżej, tak by mnie nikt nie zauważył i przysiadam na stopniu.

- No co tam dzieciaki? Mówiłam, że nie będę dzisiaj długo, zaraz zbieram się do domu.

- Mamo, a pójdziemy na lody?

- Pewnie.

- Tak, super!

- Chodźmy na dół, trwa remont i nie powinniście się tutaj kręcić.

- Ciocia Kate nam pozwoliła.

- Ciocia Kate na wszystko wam pozwala i to nie potrzebnie. Marsz na dół.

- Ale tam jest policjant Adams.

- Liam przyjechał?

- Aha...pewnie chce zaprosić ciocię na randkę.

- Emma przestań, nie mów głupot.

- Ale on tak nachylał się do cioci i cały czas był uśmiechnięty. Wszystkie zęby pokazywał, tak się szczerzył. Tak jak Simon, gdy dostał lody, a on kocha lody.

Omal nie parskam śmiechem na opis zakochanego gliny przez małą dziewczynkę. A co do Simona? W dorosłym życiu też będzie kochał lody...

Więc policjant nie przyjechał po mnie, lecz na amory i to do mojej Kate.
Zaraz, nie mojej. To znaczy mojej szefowej. Tak, o to mi chodziło.

Po cichutku wracam na górę i wchodzę do swojej sypialni, by odłożyć broń na swoje miejsce. Czyżby dlatego mnie odrzuciła? Bo bzyka się z gliną? Też mi wybór.
Patrzę przez okno i widzę, jak wsiada do radiowozu. Po chwili już go nie ma. Schodzę na dół by przeprowadzić swoje własne śledztwo.

Kate już wyszła z recepcji i w holu kuca przy Stelli , by ją pogłaskać. Widocznie lubi wszystkie psy.
Stella mnie zauważa i szybko do mnie podbiega, machając szczęśliwie ogonem. To fajne psiko, więc drapię ją za uchem.

- Dobra psina.

- Stella nie przeszkadzaj.

- Nie przeszkadza, lubię ją, jest przyjazna- mówię to specjalnie i z uśmiechem patrzę na Kate, która na moje słowa wywraca oczami. Tak mała, wcale nie jesteś taka miła, za jaką tu uchodzisz. Przynajmniej dla mnie i dla mojego delikatnego ego.

- Widziałem policję, coś się stało?

- Nie. To tylko Liam.

- Tylko Liam?

- Mój przyjaciel, wpadł się przywitać.

- Więc tak to się teraz nazywa? Przyjaciel?

- O co ci chodzi Miller?!- mówi lekko uniesionym głosem. Złośnica.

- Słyszałem, jak dzieciaki mówiły, że przyjechał robić do ciebie maślane oczy.

- To nie prawda. Wydaje im się.

- Wbrew pozorom, dzieci dużo widzą. Może za słabo się kryjecie...z przyjaźnią.

- Nie musimy się z niczym kryć , bo jesteśmy tylko przyjaciółmi.

Kate coraz bardziej się wkurza. Widać , że nie lubi się tłumaczyć, z resztą tak samo, jak ja. Zapalnik krótkich nerwów też mamy podobny. To sprawia, że mam z tego całkiem niezłą zabawę.

- Dlatego dałaś mi kosza? Bo ten pies ogrzewa ci łóżko?

- Jesteś taki bezczelny. Dałam ci kosza , bo zwyczajnie nie miałam ochoty nic z tobą robić Jake.

- Skoro z nikim się nie spotykasz, to nie masz ochotę się trochę zabawić? Co ty, nie lubisz seksu?

Kate robi się cała czerwona, nie z zawstydzenia, lecz z furii.

- Dobra, już dobra. Nie denerwuj się szefowo. Tylko żartuję.

- Te żarty to możesz sobie wsadzić, wiesz gdzie...

Wtedy woła Stellę i idzie w stronę wyjścia. Pies zadowolony ze spaceru, szybko ją dogania. Mała diablica z ciętym językiem. Nie wiem co o niej myśleć. Raz mnie bawi, a raz mnie wkurwia.
Idę do swojego pokoju i biorę szybki prysznic. Zbliża się wieczór i to czas na wizytę w barze. Czas upuścić trochę pary...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro