Rozdział 25 Jestem jej narzeczonym

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  Eleni - Coś z Odysa  (Może stare, ale mi się podoba)

— Sabina —

Pomiędzy naszą dwójką zapanowała cisza. Jedyne, co robiliśmy to wpatrywanie się sobie w oczy. Nagle coś mnie tknęło i sprawdziłam na telefonie, która jest godzina. Moje źrenice rozszerzyły się. Przeklęłam w myślach, chowając urządzenie do swojej torby. Muszę się spieszyć! Zostało mi jeszcze nie całe półgodziny! Chciałam wyminąć Nataniela, lecz on złapał mnie za dłoń — tym samym zatrzymując. Spojrzałam na niego zdenerwowana.

— Mogę wiedzieć gdzie idziesz? — spytał. Uniosłam wyżej brwi. Po co mu to wiedzieć? — Jak na razie nie chciałbym byś była sama, więc pozwól, że będę ci towarzyszyć — poprosił z delikatnym uśmiechem.

Zarumieniłam się. Nataniel jest bardzo szarmancki, lecz coś mi mówi, że nie zachowuje się tak w przypadku każdej kobiety. Może to przez ten wypadek? Nie... Wydaję mi się, że to zbyt błahe.

Mężczyzna puścił moją dłoń, a ja odruchowo przyciągnęłam ją do siebie.

— Nie uważam, by było to konieczne — odrzekłam z przekonaniem. Wolę nie narażać się Ethanowi — Nie ma potrzeby byś zawracał sobie mną głowę. — Uśmiechnęłam się. — Idź i załatw swoje sprawy, Natanielu — poprosiłam, idąc w kierunku akademii. Miałam nadzieję, że Nataniel spełni moją prośbę, lecz tak się nie stało.

— Odprowadzę cię — oświadczył hardo. Zatrzymałam się, spoglądając w jego stronę. Dlaczego jest tak uparty? — Nie chcę by coś ci się stało. Od takiego uderzenia mogłaś sobie coś zrobić.

Zachichotałam.

— A ty to, co? Doktor? — zapytałam, wznawiając marsz.

Nataniel szedł obok mnie, trzymając dłonie w kieszeni.

— Nie, jestem fotografem. A dokładnie studiuje fotografię — oznajmił.

Uniosłam wyżej brwi. Czyli też jest artystą? Ciekawe do jakiejś szkoły chodzi...

— Ja jestem malarką, choć jak na razie się uczę — rzekłam, przypominając sobie swoją akademię. — Parę dni temu zaczęłam chodzić do „Gold Dream" i właśnie tam się kieruję.

Nataniel przekręcił głowę w moją stronę i krzyknął uradowany:

— O! To chodzisz na tę samą uczelnię, co ja! — Mrugnął. Zachichotałam. Co za zbieg okoliczności! — Jeśli malujesz tak jak wyglądasz to twoje obrazy muszą być przepiękne.

Zarumieniłam się. Dlaczego on musi mnie tak chwalić? To jest takie dziwne... Kiedy to robi mam ochotę gdzieś się schować.

— Dziękuje... — wyszeptałam zawstydzona. — Robione przez ciebie zdjęcia też muszą być dobre... — rzekłam jąkając się.

Nataniel posłał mi uśmiech. Przekręciłam głowę, wpatrując się w widok przede mną. Jeszcze dziesięć minut i powinniśmy dojść. Na moją twarz wstąpił grymas. Ciekawe czy zdążę? Mam nadzieję, że tak, ale jak to mówią, "nadzieja jest matką głupich". Prychnęłam w myślach. Te słowa są bezsensu. Bez nadziei ludzie od razu by się załamywali. Moim zdaniem to właśnie ona sprawia, że mamy — ludzie — siłę by walczyć o swoją przyszłość i marzenia. Wiem, że mój tok myślenia jest naiwny, lecz wolę być "głupia" niż nie mieć wiary w to co robię. Może jestem pesymistą i mam mało pewności siebie, lecz będę wierzyć, że uda mi się naprawić moje życie. Jestem pewna, że jeśli będę tego chcieć wystarczająco mocno to moje życie się spełni.

Nagle poczułam czyjś dotyk na swoim ramieniu. Obróciłam się w kierunku Nataniela z pytaniem wypisanym na twarzy.

— Coś się stało? — zapytałam, a on ruchem wskazał na prawą stronę. Odruchowo spojrzałam w tamtym kierunku. Zamrugałam parę razy, dostrzegając budynek akademii.

— Doszliśmy właśnie — powiadomił.

Nie spojrzałam na niego. Mój wzrok cały czas pozostawał utkwiony w dziedzińcu przed budynkiem. Prześledziłam cały parking wzrokiem i z ulgą stwierdziłam, że jeszcze nie ma tego człowieka. Mój humor gwałtownie się poprawił. Byłam szczęśliwa, że Ethan nie dowie się o mojej małej wycieczce.

— Dziękuję, za odprowadzenie mnie — powiedziałam, posyłając mu delikatny uśmiech.

Nataniel odwzajemnił mój gest i wyciągnął z kieszeni kawałek papieru.

— To ja dziękuje, za to, że mogłem cię spotkać — wyszeptał, wystawiając w moim kierunku papier. — To mój numer. Wiem, że spotkamy się — zapewne — w szkole, ale chcę byś to wzięła. Może kiedyś gdzieś razem wyskoczymy — zaproponował.

Przełknęłam z trudem ślinę. Czy mi się wydaje, ale on proponuje mi randkę? Nie, to nie jest dobry pomysł. On nie powinien proponować mi randki po pierwszym spotkaniu! Nie wiem dlaczego ale każdy facet, którego w ostatnim czasie poznałam, od razu chce bym poszła z nim na randkę! To jest dziwne i nienormalne — przynajmniej dla mnie. Nie potrafię, — tak jak oni — zakochać się w kimś od pierwszego wejrzenia, albo określić po pierwszym spotkaniu, że się mi podoba! Potrzebuje czasu by takie uczucia się we mnie obudziły.

— Wybacz, ale nie mogę tego wziąć. — Odsunęłam od siebie jego dłoń.

Nataniel jednak nie miał zamiaru odpuścić.

— Ale to tylko numer! — przekonywał. — Przecież nic się nie stanie jeśli go weźmiesz!

Westchnęłam, kręcąc głową. No i co mam zrobić? Nie chcę by się na mnie obraził, lecz nie mam także ochoty dawać mu jakiś nadziei — a jeśli wezmę ten numer może źle to zrozumieć. Do mojej głowy nagle wpadł pewien pomysł. Przegryzłam wargę. Najwyraźniej nawet te moje nieszczęsne zaręczyny mogą się na coś przydać.

— Wybacz, Nataniel, ale jestem już z kimś zaręczona — powiedziałam z spokojem.

Z twarzy chłopaka zniknął uśmiech. Zrobiło mi się trochę przykro, lecz wiedziałam, że to jedyne wyjście. Fotograf zacisnął jedną dłoń w pięść, a drugą wystawił w moim kierunku.

— Nie wiem, czy to, co powiedziałaś jest prawdą, ale chcę byś to wzięła — rzekł z przekonaniem.

Cofnęłam się o krok.

— Wydaję mi się, że nie jest to najlepszy pomysł... — mruknęłam, błądząc wzrokiem po otoczeniu.

Nagle na parking wjechał czarny samochód. Moje serce przyśpieszyło. To on. Ten mężczyzna po mnie przyjechał! Szlag! Muszę już iść. Jeśli dobrze pamiętam, to Ethan chcę mnie gdzieś dzisiaj zabrać... Uf... Przynajmniej nie ma go tu — nie wiem jak by zareagował widząc mnie z jakimś innym facetem. Pojazd zaparkował na jednym z wolnych miejsc i zatrąbił. Chciałam ominąć Nataniela i do niego podejść, lecz chłopak nie pozwolił mi na to.

— Nie pozwolę ci nigdzie pójść do póki nie tego nie weźmiesz.

Popatrzyłam na niego skołowana. Dlaczego on musi być taki uparty?! Nie mając innego wyboru zabrałam mu kawałek kartki. Chciałam już iść, lecz po raz kolejny mnie zatrzymał. Zazgrzytałam zębami, spoglądając na niego zniecierpliwiona.

— Sabino, pójdziesz...

— Nie, nie ma zamiaru z tobą wychodzić — przerwałam, wiedząc, co chce powiedzieć.

Drzwi czarnego samochodu otworzyły się, a po chwili z pojazdu wyłonił się on, mój nieszczęsny narzeczony. Po moim ciele przeszedł dreszcz. Ethan zaczął iść w kierunku naszej dwójki. Oddech mi przyśpieszył i odruchowo wyrwałam dłoń z uścisku Nataniela. Cholera! Dlaczego on po mnie przyjechał?!

— Ale dlaczego? — zapytał zirytowany, wyrywając mnie z zamyślenia. — Przecież możemy wyjść, jako przyjaciele!

Spojrzałam na niego jak na wariata. Przyjaciele?! Przecież my się nawet nie znamy! Już chciałam skomentować jego słowa, ale coś mnie powstrzymałam. Ktoś objął mnie ramieniem wokół tali i pocałował w skroń. Po moim ciele przeszedł dreszcz. Nie musiałam się obracać by wiedzieć, że to on.

— Witaj, kochanie... — szepnął zmysłowym głosem do mojego ucha.

Zaczerwieniłam się. On jest tak blisko mnie... Nataniel zmarszczył brwi.

— Kim jesteś? — spytał niemiło.

Ethan odchrząknął. Spojrzała na niego. Na twarzy mężczyzny widniał złośliwy uśmiech.

— Jestem jej narzeczonym — oświadczył z dumą i po raz kolejny tego dnia złożył na mojej skroni pocałunek.

CDN

No i jest! Co sądzicie o Natanielu? Oho! Sabina doigrałaś się! Ethan przybył i ciekawe co zrobi?! Kolejny rozdział już w czwartek!

(Data opublikowania tego rozdziału: 09.05.17r)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro