Epilog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Prawie cała Akademia zmierzała energicznym krokiem ku auli, ogromnej sali szkolnej, w której jeszcze kilka miesięcy temu było rozpoczęcie roku akademickiego. Teraz, gdy Melissa wchodziła do sali, uśmiechnęła się szeroko nie czując nawet najmniejszego stresu. Bo tym razem zmierzała na uroczystość zakończenia. A była tradycyjnie bardzo oficjalna. Już dwa dni temu odbyły się ostatnie zajęcia, by potem studenci mogli odetchnąć i przyjść na zakończenie roku. Melissa znów ubrała się w bardziej elegancką sukienkę i weszła do sali wraz z przyjaciółmi. Od razu jej uwagę przykuły wielobarwne chorągwie, wiszące wszędzie na ścianach. Na każdej z nich wyszyto srebrną nicią wzór przedstawiający rasy, które uczęszczały do Akademii: głowa wyjącego wilka symbolizująca wilkołaki, róża, z której skapywały krople krwi, co niewątpliwie miało symbolizować wampiry, wizerunek liścia – półelfy, jakiś fantazyjny kwiat - półwróżki oraz otwarta księga, z której ulatywały drobne iskierki. Wzór oznaczający klasę czarodziejów. Jednakże pomiędzy tymi wszystkimi chorągwiami, Melissa dojrzała jeszcze jedną, i gdy przyjrzała jej się z namysłem, wciągnęła cicho powietrze. Na aksamitnym, niebieskim materiale wyszyto wzór do złudzenia przypominający wodną lilię. Dziewczyna uśmiechnęła się jeszcze szerzej czując rumieńce na policzkach. Choć była jedyną w szkole półnimfą, profesor Brandeburg najwyraźniej stwierdził, że nawet jedna osoba zasługuje już na własną chorągiew. Dla Melissy był to niemal wzruszający gest.
Dogoniła Arinelę i chłopków, którzy usiedli w drugim rzędzie, tuż za krzesłami zajętymi przez zwykle Elitarną Czwórkę oraz nauczycieli. Melissa celowo chciała usiąść tak blisko, by jednocześnie być bliżej Chrisa. Z kolei on już zajął swoje miejsce wraz z pozostałymi kolegami i na widok Melissy uśmiechnął się szeroko. Ta pochyliła się ku niemu i oboje wymienili się krótko buziakami, po czym dziewczyna usiadła na krześle. Arinela wyszczerzyła się do niej.
- Nie rozumiem, dlaczego nie dali ci miejsca w Elitarnej Czwórce. Po tym, co zrobiłaś podczas bitwy, zasłużyłaś na to!
Melissa zarumieniła się lekko.
- Daj spokój, przecież wiesz, że to była jedynie jednorazowa akcja. Wciąż moje wyniki w nauce są fatalne i cudem zdałam egzaminy, a jeszcze za trzy tygodnie są kolejne, wieńczące nasz pierwszy rok. Mam nadzieję, że ich nie zawalę, inaczej nie przejdę na drugi rok.
Westchnęła głęboko.
- Mel, stałaś się silniejsza. Sama to przyznałaś, więc nie martw się. Jestem pewna, że teraz będzie wszystko inaczej. Twoja kontrola magii jest tysiąc razy lepsza niż jeszcze na początku szkoły – Uśmiechnęła się Arinela.
- Fakt, to prawda. W końcu uporałam się ze wszystkimi podstawowymi zaklęciami ofensywnymi. To wielki postęp jak na mnie. Tylko gdy wyzwalam praktycznie całą swoją moc, jestem w stanie nauczyć się prawidłowo nad nią panować. Jeszcze muszę poćwiczyć kontrolę podczas półprzemian. Chyba rzeczywiście powinnam była od tego właśnie zacząć.
- Nigdy nie jest za późno – Mrugnęła okiem elfka.
Chris odwrócił do nich głowę, przysłuchując się jednym uchem ich rozmowie.
- Mel, pamiętaj, że zawsze chętnie ci pomogę w treningach. Moje duszki aż się rwą, aby pobiegać po placu.
Melissa uśmiechnęła się do niego.
- Chyba raczej po to, by się popisać. Jeszcze nie zapomniałam jak twój golem rozniósł mojego wodnego węża w pył, a potem odprawił jakiś cudaczny taniec zwycięstwa. Phi.
Chris zachichotał wesoło wiedząc, że Melissa tylko się drażniła.
W końcu na aulę wkroczył raźno profesor Brandeburg i jak zawsze uśmiechnął się wesoło do zgromadzonych studentów. Znów wyczarował małą, żółtą kulkę pełną maleńkich otworków, która wzmacniała magicznie jego głos, po czym zaczął mówić:
- A więc dziś zakończył się kolejny, cudowny rok w naszej Akademii! Jestem pewien, że czujecie się o wiele lżej niż na początku, aczkolwiek jeszcze przed nami egzaminy letnie. Ale nie obawiajcie się. Nie tylko wy z niecierpliwością czekacie na przerwę semestralną, by powylegiwać się na plaży z orzeźwiającym drinkiem w ręku – Mrugnął okiem, na co po auli potoczyły się głośne śmiechy.
- Jak wszyscy wiedzą, dwa miesiące temu rozegrała się tu bitwa, która zaważyła na dalszej przyszłości Królewskiej Akademii – Mówił dalej, lekko poważniejszym tonem – Wiem od naszych nauczycieli, że wielu z was stoczyło bardzo ciężki bój i tylko prawdziwy cud sprawił, iż nikt ze studentów nie stracił życia. Ale to nie zmienia faktu, że wszyscy się wtedy przekonaliśmy, iż pokój w Lavernii, który utrzymywał się od prawie już dwustu lat, w każdej godzinie i sekundzie może rozpaść się jak pieczołowicie ułożony domek z kart. Był to jedynie pozorny spokój, a zło nigdy nie śpi. Zawsze czekające na dogodny moment, aby przypomnieć o swoim istnieniu. Tego dnia przekonaliśmy się, że nigdy nie można stracić czujności, bo nie wiemy, co przyniesie jutro.
Wszyscy spoważniali równie mocno co sam dyrektor i na auli zaległa gęsta cisza. Brandeburg uśmiechnął się lekko, a jego jasne oczy błysnęły spomiędzy okularów.
- Ale tego dnia przekonałem się również o tym jak wiele odwagi i męstwa posiadają adepci Królewskiej Akademii. Był to zaiste prawdziwy sprawdzian waszych talentów, pomysłowości czy test charakteru. Jestem naprawdę dumny z tego, iż ta szkoła kształci tak wspaniałych młodych ludzi. Każdy z was przyczynił się do zakończenia tej bitwy. Nawet ci, którzy w niej nie uczestniczyli. Ponieważ wasze oddane serca mówią same za siebie.
Studenci uśmiechnęli się szeroko na te słowa.
- Z tego miejsca pragnę raz jeszcze podziękować wszystkim za całe zaangażowanie. Udowodniliście, że wszystkie rasy mogą się ze sobą zjednoczyć i walczyć ramię w ramię, a to stanowi największą siłę. Smuci mnie, że byli i tacy, którzy odwrócili się od Akademii i jej wieloletnich zwyczajów, ale niestety, choćbym nie wiem jak bardzo stawał na głowie, aby szkoła była przyjaznym i wspaniałym miejscem, niektórzy wolą siłą wprowadzić swoje własne zasady, nie wahając się przelać krew. Zapomnijmy już o tym. Sprawcy zostali ukarani, a zwycięzcy nagrodzeni. Dziś jest wasze święto i możecie w końcu odetchnąć. Dziękuję w imieniu całego grona profesorów.
Skłonił lekko głowę, na co połowa auli wybuchnęła gromkimi gwizdami i okrzykami, oklaskując żarliwie dyrektora. Również Melissa uśmiechnęła się szeroko, a Arinela, siedząca obok niej, wyszczerzyła się wesoło.
Gdy wrzawa nieco ucichła, profesor Brandeburg podjął jeszcze:
- A więc wracając do wcześniejszego, kolejny rok mamy za sobą i żegnamy dziś na dobre ostatni rocznik Akademii. Dotyczy to również dwójki przewspaniałych członków Elitarnej Czwórki, którzy piastowali te stanowisko ponad dwa lata. Jestem pewien, że i oni opuszczają nas z bólem w sercach, ale być może jeszcze nieraz spotkamy się z nimi, gdy rozpoczną swoją świetlaną karierę. Pożegnajmy ich zatem z uśmiechami i brawami!
W tym momencie w pierwszym rzędzie powstali Scarlett i Edmund i przy donośnym akompaniamencie rozentuzjazmowanych okrzyków, gwizdów i kolejnych oklasków, skłonili się nisko, machając do wszystkich studentów. Melissa pomyślała sobie, że faktycznie chyba trochę będzie jej brakować tej dwójki. Polubiła ich, a jeszcze to głównie dzięki nim bitwa obyła się bez większych ofiar. Edmund poprowadził do walki wszystkie wilkołaki, które były obecne w szkole, a Scarlett niestrudzenie leczyła magią każdego, poważnie rannego ucznia, nawet gdy sama już ledwo trzymała się na nogach. Byli wspaniałymi ludźmi i było oczywistym, że zajmowali w tej szkole szczególne miejsce. Nie tylko jako członkowie Elitarnej Czwórki.
Wrzawa pożegnalnych okrzyków trwała długo i nawet nauczyciele oklaskali Scarlett i Edmunda. A gdy w końcu ci usiedli z powrotem na krzesłach, a studenci na auli nieco ucichli, profesor Brandeburg znów zabrał głos:
- A więc już nie przedłużając, życzę wam zarówno owocnie zdanych egzaminów letnich, jak i cudownej przerwy semestralnej. Mam nadzieję, że ujrzę wszystkie wasze twarze ponownie za trzy miesiące i nie mogę się już doczekać kolejnego, nowego rocznika. Do zobaczenia!
Ostatni raz wszyscy nagrodzili go brawami i uroczystość zakończyła się. Studenci wstali z miejsca i niektórzy jeszcze podeszli do członków Czwórki lub do nauczycieli. Melissa i jej paczka wyszli z sali i odetchnęli głęboko z ulgą.
- No to teraz trzeba zakuwać na kolejne egzaminy – Uśmiechnęła się Arinela – Ale to będzie łatwiejsza robota. Brak już zajęć da więcej czasu, a też są to jedynie egzaminy pisemne. Szybko zlecą.
Melissa uśmiechnęła się do niej.
- Chciałabym podzielać twój entuzjazm. Choć w sumie masz rację. Zaskoczyło mnie, że nie będzie egzaminów praktycznych, a ich bałam się najbardziej. Może w takim razie będzie rzeczywiście łatwiej.
- Coś czuję, że do sprawka Brandeburga – Uśmiechnął się Aranel – Może w ten sposób postanowił nagrodzić nas za walkę ze szlacheckimi.
- Jak sam powiedział, ta bitwa była sprawdzianem naszych umiejętności. I to bardzo dosłownie – Dodał Felan – Myślę, że to pokazuje znacznie więcej niż jakieś egzaminy. W końcu Akademia szkoli przede wszystkim w kierunku posiadania umiejętności bojowych. Choć trwa pokój, w każdej chwili mają być gotowi adepci umiejący walczyć.
- Bez wątpienia tak jest – Przytaknęła Arinela – Każdy ostatecznie sam wybiera kierunek, w jakim chce się rozwijać po szkole, ale to oczywiste, że ludzie doskonale wyszkoleni w magii, czy klasach fizycznych, są cenną siłą.
Melissa zastanowiła się nad tymi słowami i popatrzyła na swoje dłonie. Wciąż sama nie wiedziała, co chciałaby robić po zakończeniu Akademii. Pierwotnie planowała się po prostu zatrudnić w jakiejś gildii, ale po tym wszystkim, co się wydarzyło, miała znów mnóstwo dylematów. Nie była pewna, czy nadaje się na maga-wojownika. Ale w końcu miała jeszcze sporo czasu, aby to przemyśleć, a interesujących profesji w stolicy nie brakowało.
Przyjaciele wyszli z budynku i Melissa zatrzymała się, oglądając za siebie. Arinela również przystanęła.
- Mel, czekasz na Chrisa?
- Tak. Nie wiem jakie ma plany, więc chcę z nim jeszcze pogadać. Idźcie beze mnie – Uśmiechnęła się.
- Dobra, to poczekamy na was na końcu ulicy – Odwzajemniła uśmiech elfka i wraz z chłopakami podążyła do otwartej bramy.
Melissa skinęła głową i skierowała spojrzenie na drzwi czekając niecierpliwie. Ale już po chwili z budynku wyszedł i Chris w towarzystwie Edmunda i Scarlett, wyraźnie pochłonięty rozmową z nimi. W efekcie nie zauważył jeszcze czekającej dziewczyny, więc Melissa tylko spoglądała na nich w oddaleniu. Edmund zaśmiał się na coś, co powiedział jego przyjaciel i przybili sobie „żółwika" pięściami. Natomiast Scarlett wyglądała, jakby miała zaraz zalać się łzami i rzuciła się na szyję Chrisowi ściskając go serdecznie. Zaklinacz uśmiechnął się lekko zakłopotany, ale skinął do ich obojga. W końcu zauważył stojącą nieopodal Melissę i posłał do niej szeroki uśmiech. Powiedział parę słów jeszcze do przyjaciół, po czym ci odłączyli się od niego żegnając się jeszcze. Gdy mijali Melissę, Edmund zawołał do niej przyjaźnie:
- Hej, Melissa! Do zobaczenia może kiedyś!
Ta odwzajemniła uśmiech.
- Jasne, miło było was poznać!
- Ciebie również, kochana. Daj znać, jak będziesz mieć już dość tego pedanta! - Mrugnęła żartobliwie okiem Scarlett i Melissa roześmiała się nieco.
Poszli dalej, a tymczasem zbliżył się Chris.
- Co powiedziała do ciebie Scarlett?
- A, nic takiego. Lubi sobie pożartować – Zachichotała.
Chris przewrócił oczami.
- No tak, pewnie znowu coś o mnie.
I oboje roześmiali się. Gdy zmierzali do bramy, chłopak zagadnął jeszcze:
- A więc w końcu przerwa od szkoły. Cieszysz się?
- No jasne, kto by się nie cieszył – Odparła szczerze Melissa – Ale to nie znaczy, że nie mam ochoty wracać już do tej szkoły. Jest naprawdę niesamowita.
Obróciła głowę spoglądając na lśniący gmach, który po bitwie został odnowiony w ciągu ledwie kilku dni.
- Tak, warto było. Nigdy bym nie żałowała, że się zapisałam.
Chris uśmiechnął się szeroko.
- Cieszę się, że tak mówisz. Też tak sądzę. To wspaniała szkoła.
- No i poznałam równie wspaniałych jej studentów. To dla mnie najbardziej wyjątkowe – Dodała Melissa patrząc na Chrisa. Ten rozpromienił się jeszcze bardziej.
- A propo, gdzie twoi przyjaciele?
- Czekają na nas na końcu ulicy. Arinela zaprasza do karczmy na ciasto. Chcesz z nami iść?
- Czemu nie? Bardzo dziękuję za zaproszenie – Uradował się.
Oboje uśmiechnęli się do siebie, po czym Chris chwycił za rękę Melissę i niespiesznie podążyli do trójki czekających kolegów. Dziewczyna ostatni raz obejrzała się na Akademię i z całego serca nie mogła się już doczekać rozpoczęcia się drugiego roku. Roku pełnego nowych wyzwań i nowych wspomnień. 


                                              ✿⊱•═•⊰✿⊱•═•⊰✿⊱•═•⊰✿

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro