Rozdział 11: Trening magii raz jeszcze

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Następnego dnia cała Akademia już huczała od rozmów na temat pojedynku Chrisa i Liama. Wszyscy z wielkim entuzjazmem omawiali ową walkę, jak i też każdy był ciekaw jaką karę wymierzył dwójce członków Elitarnej Czwórki profesor Brandeburg. A pogłoski na ten temat były tak różne, jak różni ludzie przekazywali je sobie pocztą pantoflową. Jedni mówili, że młodzieńcy zostali wydaleni z zarządu akademickiego, a inni, że profesor zadał im tony prac domowych. W końcu Arinela, która ostatnio bardzo polubiła chodzić na ploteczki, pobiegła do innych półelfów ze starszych roczników, by zasięgnąć nieco informacji.
Gdy wróciła, opowiedziała czego się dowiedziała:
- No więc ludzie gadają, że dyrektor długo z nimi rozmawiał, ale nie dostali aż takiego lania, jak się wszyscy spodziewaliśmy. Obaj zostali zawieszeni na miesiąc w działaniach zarządu akademickiego oraz dostali pracę domową ze Sztuk Magicznych. Chris na sześć stron, a Liam na dziesięć, bo to on zaciągnął Chrisa na walkę.
Melissa odetchnęła cicho z ulgą. A więc rzeczywiście chłopcy nie zostali ani wydaleni ze szkoły, ani nawet z zarządu.
- Tak więc, nie musisz się martwić o swojego chłopaka, Mel. Dostali lekką karę - Mrugnęła okiem Arinela, na co Melissa poczerwieniała cała na twarzy, a Aranel opluł się wodą z manierki na te słowa.
- Przestań! To nie jest żaden mój chłopak, przecież prawie nawet nie rozmawialiśmy ze sobą! - Odparła gorączkowo dziewczyna.
Elfka zachichotała.
- To tylko kwestia czasu, zobaczysz! Podoba ci się on, co nie?
- Każdemu się on podoba. Jest po prostu sympatyczny i w ogóle - Odparła wciąż zarumieniona Melissa - A poza tym to nieistotne. Cieszę się, że dyrektor potraktował ich łagodnie.
- Aż dziwne, zważywszy jak bardzo był zły - Odezwał się Felan, który przysłuchiwał się nieco rozmowie - Zawieszenie na miesiąc w zarządzie to bardzo łagodna kara, skoro obaj nieźle przeholowali z tą bójką. Jestem pewien, że to dlatego, iż są członkami Czwórki. Zwykli studenci zapewne otrzymaliby znacznie surowszą karę.
- Masz rację, możliwe, że o to chodziło - Zgodziła się z nim Arinela - Całe szczęście, że niczego nie zniszczyli, ani też żaden student nie został zraniony rykoszetem. Wtedy już by było grubo.
Melissa również przytaknęła przypominając sobie, że jedynie Chris oberwał lekko w ramię zaklęciem Liama, a z kolei on sam wyszedł z walki praktycznie bez szwanku. Zapewne raną Chrisa szybko zajęła się szkolna medyczka. Niemniej obaj chłopcy na pewno mocno przeżyli tą karę. Była ciekawa jak Chris na nią zareagował. Za to szybko się przekonała, jak bardzo ugodziło to w osobistą dumę Liama. Młody wampir przez cały dzień chodził po szkole wściekły jak osa. Wystarczyło, że widziała go czasem z daleka. Podczas, gdy chłopak zwykle puszył się i zwyczajnie ignorował każdego dookoła, teraz był w tak paskudnym humorze, że wszyscy schodzili mu z drogi jeszcze bardziej niż dotąd. Często coś wykrzykiwał do innych ludzi, potrącał ich na korytarzu lub sypał obelgami na prawo i lewo. Melissa usłyszała, że nawet jego osobista wampirza świta trzyma się nieco dalej od niego, jakby się bali, że na nich też posypią się obelgi.
- Dobrze mu tak - Skwitowała Arinela podczas kolejnej przerwy w zajęciach - W końcu dostał po kuprze. Na pewno to na jakiś czas ostudziło jego szlacheckie ego.
- Otóż to. I może też się odczepi w końcu od ciebie, Mel - Dodał Aranel.
Dziewczyna tylko westchnęła cicho. Jakoś w to wątpiła, jednakże jej też nie było szkoda Liama. Może i miał wielki talent, ale jego charakterek pozostawiał wiele do życzenia.

Kolejne ćwiczenia praktyczne ze Sztuk Magicznych nie przyniosły Melissie właściwie niczego nowego. Udało jej się opanować standardowe zaklęcie defensywne polegające na wyczarowaniu niewielkiej ściany wody, jednakże zaklęcia ofensywne wciąż były jej słabą stroną. Porzuciła próby utrzymania wodnego węża i przeszła do zwykłych ataków wodnymi pociskami, ale i tak połowa z nich chybiała od celu i trafiała nie tam gdzie powinna. Melissa była sfrustrowana i rozgoryczona, a studenci z jej grupy coraz częściej podśmiewali się z jej prób kontroli. Wyjątkiem oczywiście byli najbliżsi przyjaciele dziewczyny i starali się jej pomóc podpowiadając różne sposoby na sprawniejsze rzucanie zaklęć. Z kolei profesor de Voux obserwowała poczynania dziewczyny z zatroskaną miną i w końcu rzekła:
- Możliwe, że za bardzo się denerwujesz, panno Evans. Magia jest bardzo czuła na emocje i uczucia użytkownika. Im bardziej ogarnia cię stres, tym trudniej zapanować nad mocą. Spróbuj wyciszyć wszystkie myśli i skupić się na wyczuwaniu swojej magii. Jak przepływa przez twoje ciało i dłonie, kreuje zaklęcie i wyobraź sobie, czego oczekujesz od swojej mocy.
Melissa skinęła głową i skupiając się jeszcze mocniej popatrzyła na swój cel, którym była słomiana kukła stojąca pośrodku placu treningowego. Wciągnęła głęboko oddech i uniosła kolejny raz dłoń. Gdy przywołała swoją magię, białe runy znów zatańczyły wokół jej nadgarstka błyszcząc delikatnie. Chwilę się koncentrowała, by uspokoić stres, po czym puściła zaklęcie. Z jej dłoni wystrzeliły wodne kule, które prędko poszybowały do kukły. Jedna z nich otarła się o nią sypiąc kilkoma wysuszonymi źdźbłami na ziemię, a pozostałe uderzyły w różnych miejscach w trawę. Melissa sapnęła, a profesor de Voux skinęła głową.
- Dobrze, prawie się udało. Ćwicz te zaklęcie i gdy ci się uda obalić kukłę, przejdziemy do kolejnego etapu.
Dziewczyna pokiwała głową ponuro, ale i tak doleciały do niej ściszone śmiechy kilku studentów. Zacisnęła dłonie z niemą goryczą. Nadal była najsłabsza w grupie i mocno to odczuwała za każdym razem, gdy były ćwiczenia praktyczne. Pozostali studenci dawno już opanowali zaklęcia ofensywne na podstawowym etapie i praktycznie od razu rozpoczęli treningi na średniozaawansowanym poziomie. To oczywiste, że normalnie powinna mieć takie rzeczy opanowane już w czasach liceum. Akademia miała za zadanie nauczać o wiele bardziej zaawansowanej magii, a nawet zaklęć przydatnych w razie wybuchu wojen. Melissa zaczęła się już bać, iż profesor de Voux każe jej zmienić specjalizację, jako że totalnie nie nadaje się na Sztuki Magiczne.
- Przestań, Mel, nawet tak nie myśl. Profesorka sama powiedziała, że nie ocenia nikogo po jego magii, tylko będzie się starała pomóc tym, którzy mają problemy. Nie może przecież cię wyrzucić z kierunku - Powiedziała Arinela, gdy Melissa podzieliła się z przyjaciółmi swoimi spostrzeżeniami.
- No może i nie, ale już sama nie wiem co robię źle - Odparła młoda półnimfa - Naprawdę się staram. Może faktycznie nie umiem zapanować nad stresem albo ja zwyczajnie nie mam do tego talentu. Albo moja moc jest zbyt słaba... w końcu jestem tylko mieszańcem. Wszyscy się spodziewają, że jestem tak potężna jak same nimfy, a to nie prawda. Ja...
Nagle elfka uderzyła ją lekko w głowę swoją pięścią, na co dziewczyna aż się skuliła z zaskoczenia, choć nie poczuła bólu. Spojrzała na przyjaciółkę z szerokimi oczami. Arinela patrzyła na nią z nieco srogą miną.
- Mel, nigdy nie mów, że jesteś zbyt słaba, bo jesteś mieszańcem. To nie ma żadnego znaczenia. To, czy potrafisz panować nad swoją mocą lub, czy masz do tego talent, nie ma nic wspólnego z tym, kim jesteś. Ćwicz, trenuj i nie poddawaj się. Może musisz lepiej poznać swoją moc.
Melissa chwilę patrzyła na nią zdumiona, po czym spuściła głowę czując łzy pod powiekami i odparła cicho:
- Masz rację. Przepraszam.
Arinela uśmiechnęła się i objęła jej ramię pokrzepiająco. W tym samym momencie Aranel pokiwał głową z aprobatą i również szerokim uśmiechem, a Felan zamyślił się patrząc w podłogę.

Pod wieczór Melissa poszła do miejscowego parku, na którym znajdował się mały placyk z kukłami treningowymi, specjalnie przeznaczonymi dla ludzi chcący trenować swoje umiejętności. Słońce właśnie zachodziło i nie było zbyt wielu spacerowiczów, tak więc dziewczyna miała spokój i ciszę, jak i też miała pewność, że nikt nie będzie przypatrywał się jej treningom. Stanęła przed żelazną, mocno już poobijaną kukłą i skoncentrowała się. Wokół jej dłoni zaświeciły się białe runy, po czym wypowiedziała cicho zaklęcie. Wodny strumień wystrzelił z jej dłoni i uderzył w kukłę rozbryzgując dookoła wodę. Melissa skinęła do siebie głową i wzmocniła lekko czar. W stronę celu poszybował nieco większy strumień i natychmiast zboczył z kursu uderzając w ziemię. Melissa zacisnęła zęby i wciągnęła oddech raz jeszcze koncentrując się.
Po jakiś trzydziestu minutach mozolnego wysiłku, Melissa niewiele posunęła się na przód. Odkryła jedynie, że gdy skupi magię w mniejszym punkcie, to zaklęcie zyskuje na celności. Jednakże każda silniejsza dawka mocy od razu sprawiała, iż dziewczyna nie umiała utrzymać czaru i znów on nie trafiał w kukłę. Aż dziewięć na dziesięć pocisków chybiało, obojętnie jakiej by nie użyła formy. Dziewczyna sapnęła i usiadła na ziemi zła na siebie. Uderzyła pięścią w piasek i korzystając z tego, iż nikogo nie było widać, krzyknęła głośno pod wpływem frustracji.
- Ja naprawdę nie nadaję się do magii. Babcia z pewnością byłaby mną rozczarowana, gdyby mnie teraz widziała... - Powiedziała cicho do siebie.
Nagle gdzieś z tyłu zaszeleściły krzaki i rozległ się głos:
- Mel??
Melissa drgnęła gwałtownie i poderwała się z ziemi. Chwilę się rozglądała za źródłem głosu i zobaczyła jak z krzaków wynurza się wielki, czarny wilk, który patrzył na nią uważnie. Dziewczyna rozwarła szeroko oczy i w pierwszym odruchu cofnęła się gwałtownie do tyłu czując jak strach spływa jej po plecach. Wilk zatrzymał się widząc jej reakcję i natychmiast zawołał:
- Spokojnie, nie bój się. To tylko ja, Felan.
Melissa zamrugała oczami i dopiero teraz dotarło do niej, że przed nią nie stoi prawdziwy wilk, tylko wilkołak. Wypuściła gwałtownie powietrze i aż ugięła się na kolana z ulgą.
- Na wszystkich bogów, ale mnie wystraszyłeś! W tych ciemnościach wyglądasz przerażająco!
Felan uśmiechnął się lekko z zakłopotaniem.
- Wybacz, nie wziąłem tego pod uwagę. Przyzwyczajenie.
Melissa przycisnęła dłoń do piersi i sapnęła znowu siedząc na trawie, podczas gdy Felan ostrożnie podszedł do niej bliżej. Popatrzyła na niego już nieco spokojniejsza. Wilcza forma wilkołaków była nieco większa od prawdziwych zwierząt, ale poza tym wyglądała identycznie i byłaby nie do odróżnienia, gdyby nie fakt, iż wilkołaki nadal są w stanie mówić. Ale ich głos rozbrzmiewał telepatycznie u drugiej osoby, co nadawało niezwykle mistyczny charakter owej zdolności. Ale też co za tym idzie, Melissa w pierwszej sekundzie miała trudności ze zlokalizowaniem głosu, który nagle usłyszała w swoich myślach. Po prawdziwe przywykła już do tego, ale początkowo robiło to silne wrażenie.
Felan położył się przed nią i pochylił łeb, na co Melissa uśmiechnęła się i pogłaskała go po gęstej, czarnej sierści.
- Ale masz mięciutkie futro - Powiedziała, na co Felan lekko się zarumienił w niewidoczny sposób.
- Co tu robisz? - Zapytała jeszcze.
- O to samo właśnie miałem sam zapytać - Uśmiechnął się wilkołak - Trenujesz o tak późnej porze?
Melissa westchnęła ciężko.
- Już nie. Chciałam poćwiczyć, ale kiepsko mi to idzie. Jedyne co osiągnęłam, to mnóstwo błotnistych kałuż. Nie rozumiem jak inni to robią, że potrafią zapanować nad magią w jednej chwili, bez wahania. Totalne beztalencie ze mnie.
Felan popatrzył na kukłę, która tylko lekko ociekała wodą i zmarszczył nieco czoło.
- Wiesz, sądzę, że problemem nie jest wcale brak talentu. Obserwowałem twoje ćwiczenia. Jak wiesz, mam bardzo wyczulone zmysły. Szczególnie potrafię wyczuć poziom mocy u drugiego człowieka. Znacznie bardziej niż zwykły mag. Wiąże się to z tym, iż w formie wilka mam z kolei doskonały wzrok, słuch i węch. W każdym razie, twoja moc jest silna. Bardzo silna. Powiedziałbym nawet, że bardzo zbliżona do siły jaką posiada, na przykład, Chris.
Melissa rozwarła oczy.
- Naprawdę? Potrafisz to stwierdzić? Ale w takim razie, dlaczego czary mi nie wychodzą?
Wilk wstał i podrapał się za karkiem, zupełnie jak prawdziwe zwierzę, na co Melissa odwróciła na chwilę głowę tłumiąc śmiech.
- Chodzi o to, że brakuje ci pewności siebie - Mówił dalej Felan - Narzucasz na siebie bardzo wysoką poprzeczkę przez wzgląd na swoje pochodzenie i w efekcie podświadomie blokujesz się. Dodając do tego podatność na stres, niska samoocena i przykre doświadczenia z przeszłości, wydaje mi się, że przestałaś wierzyć w samą siebie, w swoją magię. A jak mówiła profesor de Voux, magia jest bardzo wyczulona na emocje i uczucia użytkownika. Więc sądzę, iż tu może leżeć problem.
Melissa spoważniała i objęła rękami kolana wbijając wzrok w trawę. Chwilę milczała przetrawiając słowa przyjaciela i w końcu odparła cicho:
- Myślę, że masz rację. Już w liceum brakowało mi pewności siebie, a gdy ludzie jeszcze oskarżali mnie o to, że manipuluję mężczyznami, jak prawdziwe nimfy, mocno zamknęłam się w sobie.
Ścisnęła palcami kolana.
- Faktycznie. Od tamtej pory nauka magii szła mi coraz gorzej. I tak jest do dziś. To nie tak, że nie podoba mi się moja magia. Naprawdę chcę ją rozwijać i stać się silniejsza. Nie wiem tylko czy jestem w stanie sprostać oczekiwaniom innych...
- W tym właśnie sęk. Nie próbuj być taka, jak twoi przodkowie, bo nie o to chodzi - Powiedział od razu Felan - Jak mówiła Arinela, wystarczy jak będziesz sobą i twoja magia zrobi resztę. Jak mówiłem, masz naprawdę wielką moc. I chyba sama o tym nie wiesz. Jak kontrola przestanie sprawiać ci już tyle problemów, może nawet będziesz tak silna jak Elitarna Czwórka.
Dziewczyna zaśmiała się lekko.
- Nie, w to wątpię. Nawet jeśli jakiś tam talent jednak mam, to daleko mi do poziomu Czwórki. Oni są naprawdę niesamowici. Wyróżniają się nie tylko pod względem poziomu magii. Oni są dobrzy we wszystkim.
Chwilę się zamyśliła, po czym dodała:
- A właśnie. Nie powiedziałeś w końcu, co robisz w parku? Czy nie mówiłeś, że biegasz raczej po lesie?
- Wszędzie łażę. Po lesie najczęściej, ale czasem biegam po parku albo ulicach, jak nie ma ludzi - Odparł Felan.
- Dlatego jak z ciemności nocy wyłonisz się jako wilk, można dostać pietra - Uśmiechnęła się Melissa.
Felan lekko się zaśmiał.
- Pewnie masz rację. To przez moje czarne futro. Ale za to czasem pogonię jakieś bezpańskie psy, a nikt nie odważy się zaatakować wilkołaka.
Chwilę jeszcze siedzieli razem wsłuchując się w wieczorne odgłosy, po czym Melissa dźwignęła się w końcu na nogi.
- Pora się zbierać do domu. Pewnie mama się zastanawia, gdzie jestem. Dzięki za rady, Felanie.
Wilk skinął głową.
- Żaden problem, zawsze do usług. Odprowadzę cię. Nie powinnaś sama wracać o tej porze.
Melissa uśmiechnęła się czując lekkie rumieńce na policzkach i oboje skierowali się w stronę jej domu.
Przez całą drogę Felan szedł obok niej niczym wielki, wilczy ochroniarz, co niezmiernie rozbawiło Melissę przypominając sobie słowa Arineli, iż mianuje Felana tymże tytułem. Ale jednocześnie rzeczywiście czuła się raźniej, gdy szła ciemnymi uliczkami oświetlonymi jedynie latarniami ulicznymi, a obok szedł czujnie jej przyjaciel. Znów pomyślała sobie, że wilkołaki są niezwykłą rasą.
Gdy dotarli pod jej dom, Melissa rozchyliła furtkę, po czym odwróciła się. Na chwilę zastygła widząc, że zamiast kudłatego wilka stoi barczysty chłopak trzymający ręce w kieszeniach. Uśmiechnęła się.
- No to do jutra. Dobrej nocy.
Felan również się uśmiechnął lekko.
- Wzajemnie, Mel. Do jutra.
Dziewczyna podeszła do drzwi, ale nim weszła do środka, jeszcze obejrzała się. Felan właśnie rzedł już w swoją stronę i widziała tylko jego plecy i czarne, lekko dłuższe włosy oświetlone przez latarnie. Raz jeszcze uśmiechnęła się pod nosem i weszła do domu zamykając za sobą drzwi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro