Rozdział 15: W księżycową, jasną noc

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Melissa sapnęła ze zmęczenia i podeszła do bufetu, aby napić się miodowego piwa. Nieustanne kręcenie się po sali sprawiło, że stopy już ją bolały i marzyła tylko o tym, by gdzieś usiąść. Arinela za to skakała wokoło niej z niegasnącą energią i wciąż powtarzała, że muzyka jest za wolna.
- Elfy naprawdę mają nieograniczone pokłady energii - Uśmiechnęła się Melissa ściągając z głowy kapelusz, by otrzeć ręką czoło - Daj mi odsapnąć trochę!
Arinela zachichotała i wsparła dłonie o biodra.
- Mel, nie masz totalnie kondycji. Mówiłam ci, że powinnaś więcej ćwiczyć na torze przeszkód, a za każdym razem jak tam idziemy, to tylko siadasz na trawie i patrzysz!
- Obiecuję, że w końcu potrenuję z wami, później.
Elfka pokręciła głową rozbawiona.
- Leniuszek z ciebie. Ale widziałam jak niektórzy chłopcy na ciebie patrzyli. Jeszcze trochę i na pewno poderwiesz jakiegoś faceta!
Melissa zakrztusiła się piwem na te słowa i zarumieniła się na twarzy.
- Wcale mi nie zależy na tym, aby faceci na mnie patrzyli. Zresztą nie znam się na flirtowaniu. Nie jestem taka jak Scarlett lub Aranel.
Arinela uśmiechnęła się szerzej.
- No i dobrze. Ci najfajniejsi wcale nie lecą na gwiazdeczki parkietu. O, a propo flirtowania - Dodała i popatrzyła na coś za ramieniem Melissy - Hej, braciszku! Jak tam łowy?
Aranel podszedł do nich ze zdegustowaną miną i odgarnął grzywkę błyszczących włosów.
- Phi, nie wiem o co chodzi tym wszystkim dziewczynom. Zastosowałem wszystkie moje najlepsze komplementy i uruchomiłem cały swój urok, a żadna nie chciała nawet ze mną zatańczyć! Nie rozumiem dlaczego.
Arinela spojrzała na niego rozbawiona.
- Taa, no ciekawe dlaczego?
Melissa zdusiła znowu śmiech pod nosem, na co Aranel popatrzył to na nią, to na siostrę i prychnął wymownie jeszcze bardziej.
- Bardzo śmieszne. Może powinien był się przebrać za wampira. Liam od razu zwraca na siebie uwagę. Teraz tego typu stroje są w modzie.
Zaczął się zastanawiać na głos. Arinela uniosła spojrzenie w sufit.
- Wyglądałbyś jeszcze gorzej. Półelf paradujący jako wampir? Wszystkie laski prędzej by się zwijały ze śmiechu.
Aranel zmrużył oczy nieco urażony i odgarnął cekinową pelerynkę.
- Jakby wiedźma chodząca w pasiastych rajtuzach była lepsza. Ten kostium nie jest modny od jakiś dwustu lat.
Teraz to elfka parsknęła rozbawiona.
- Znawca mody się znalazł. To tylko zwykłe przebranie. Skoro nie idzie ci z dziewczynami, to zacznij zarywać do facetów. I tak wyglądasz jak baba.
Aranel poczerwieniał cały na twarzy i chwycił ciasteczko w kształcie głowy diabełka, wkładając je sobie do ust obrażony na siostrę. W końcu Melissa uśmiechnęła się do niego i zbliżyła się nieco.
- Ja z tobą zatańczę, jeśli chcesz.
Aranel spojrzał na nią tak zaskoczony, że aż ciastko wyleciało mu z dłoni.
- Naprawdę? Znaczy, nie musisz specjalnie tego dla mnie robić, Mel, serio.
Dziewczyna pokręciła głową.
- Nic nie szkodzi. Chcę z tobą zatańczyć. Tylko muszę cię ostrzec, że mogę trochę deptać po stopach.
- To nic. Jestem pewien, że nawet tego nie zauważę. Dziękuję, piękna - Skłonił się Aranel uśmiechając się szeroko.
Podał jej dłoń, a Melissa wręczyła swój kapelusz Arineli, aby nie przeszkadzał jej w tańcu. Gdy oboje szli na środek sali, Arinela patrzyła za nimi z uśmiechem, w którym nie było już nawet mgnienia wcześniejszej kpiny. Jako że zespół muzyczny grał spokojniejsze melodie, wielu studentów postanowiło tak też i tańczyć, sunąc po sali w dobranych parach. Aranel chwycił delikatnie Melissę w pasie, a z kolei dziewczyna oparła ręce o jego ramiona. Zarumieniła się cała na policzkach, a elf uśmiechał się cały czas do niej przyjacielsko.
- A tak w ogóle - Zaczęła Melissa - To nie przejmuj się Arinelą. Pewnie tylko tak się zgrywała.
Aranel odparł ze spokojem:
- Wiem. Dawno już nie obraziliśmy się na siebie na poważnie. Arinela zawsze była tą najsilniejszą i najtwardszą. Już, gdy byliśmy małymi dziećmi, niejednokrotnie stawała w mojej obronie, kiedy inne dzieci dokuczały nam z powodu naszego pochodzenia. Nie zdarzało się to jakoś często, ale Arinela nigdy nie była dziewczyną, która uciekałaby z podkulonym ogonem. Przeciwnie. Nawet wdawała się w bójki.
Melissa zdumiała się szczerze.
- Serio? Ciekawa odwrotność ról. Choć rzeczywiście sprawia wrażenie bardzo twardej.
Aranel uśmiechnął się szerzej.
- Prawda? Jej zadziorny charakter powodował, że nikt nie ośmielał się powiedzieć czegoś złego o półelfach. W głębi duszy zawsze jej zazdrościłem.
- A więc, mimo że często się przekomarzacie, chyba zawsze jeden będzie chronił drugiego. Jak prawdziwe rodzeństwo.
Chłopak zaśmiał się lekko.
- Coś w tym jest. Sam byłbym gotów ją ochronić, gdyby było trzeba.
Melissa uśmiechnęła się znowu i przez głowę przeleciała jej myśl, że czasem żałowała, iż nie ma rodzeństwa. Jednakże przyjaźń z półelfami i Felanem i tak powodowała, że traktowała ich wszystkich jak braci i siostrę. Skupiła się na tańcu, a Aranel stale obracał się dookoła furkocząc swoją wspaniałą peleryną, przez co Melissa wciąż się śmiała wesoło.
Po dłuższym czasie dziewczyna przeprosiła młodego elfa, chcąc odpocząć już od tańców i stwierdziła, że koniecznie musi znaleźć coś do siedzenia. Aranel skłonił jej się głęboko i podziękował za towarzystwo. Gdy Melissa została sama, odetchnęła z ulgą i skierowała się na tyły sali, gdzie było drugie wyjście prosto na błonia szkoły. Drzwi były lekko uchylone i przysłonięte jedną z grubych zasłon. Melissa wyszła na zewnątrz i czując na twarzy chłodny powiew rozpoczynającej się nocy, raz jeszcze odetchnęła głęboko. Błonia skąpane były w ciemnościach, choć widać było księżyc, który rzucał jasne promienie na otoczenie. Oprócz niego jedynym światłem były kolejne dynie ustawione po obu stronach drzwi. Poza tym przed budynkiem był mały, kamienny taras, od którego odchodziły cztery stopnie schodków. Dopiero wtedy rozpoczynał się trawnik rozciągający się aż do placu treningowego. Melissa, sądząc iż jest sama, zeszła po schodach i stanęła wpatrując się w gwieździste niebo. Lekki wiatr powiewał jej sukienką i włosami, a gwiazdy mrugały niczym malutkie diamenciki przyklejone do granatowego płótna. Za plecami słyszała tylko głośne, ale nieco przytłumione odgłosy imprezy, a dookoła z kolei panowała niezmącona cisza.
- Ale cudownie. Gwiazdy i księżyc są takie piękne - Powiedziała do siebie.
Nagle rozległ się niedaleko głos, na który podskoczyła zaskoczona.
- Masz rację. Księżyc w pełni wygląda jak wielka kula białego sera.
Melissa rozejrzała się na boki i dostrzegła, że w cieniu na ostatnim stopniu tarasu siedzi Chris. Zamrugała szybko lekko zawstydzona, stwierdzając, że zupełnie go nie zauważyła. Nic w sumie dziwnego. Młodzian siedział w pewnym oddaleniu od wejścia na salę, gdzie taras właściwie już się kończył. Opierał dłonie o zimny kamień i uśmiechał się w stronę Melissy. Ta znów poczuła jak jej policzki pokrywają się gorącym rumieńcem.
- Och, przepraszam, myślałam, że jestem sama. Jeśli ci przeszkadzam...
- No co ty, w żadnym razie - Odparł od razu Chris - Tak tylko na chwilę wyszedłem na dwór, by odetchnąć świeżym powietrzem. W końcu ile można tańczyć. Nogi domagają się w końcu, by zrobić przerwę.
Melissa uśmiechnęła się nieśmiało, po czym również usiadła na schodach, niedaleko chłopaka.
- To prawda, ja też musiałam odpocząć. Przyjaciele zmęczyli mnie tymi tańcami. Nie mam już siły.
Chris zaśmiał się nieco.
- Nie zliczę ile dziewczyn już mnie zapraszało do tańca. Z grzeczności nie odmawiałem, ale tylko czekałem na okazję, by szybko stamtąd uciec.
Melissa zachichotała lekko.
- Jak ci się podoba impreza? - Zapytał jeszcze - Jest lepiej niż poprzednio?
Dziewczyna pokiwała głową.
- Och tak, bardzo! Jest super. Naprawdę się postaraliście. Te dekoracje, przekąski, no i muzyka. To wszystko jest cudowne. Nawet w moim liceum imprezy tak nie wyglądały.
Chris uśmiechnął się szerzej.
- Cieszę się. Poprzednia zabawa to była... porażka. Zastanawiam się czy jest sens wyprawiać ją co roku. Zawsze przez to znajdą się idioci, którzy wszystko zepsują - Dodał poważniej.
Melissa zacisnęła palce i odparła cicho:
- Nie podziękowałam ci jeszcze za tamto. Że no, powstrzymałeś Liama i jego bandę. Tak więc... dzięki.
Chris spojrzał na nią pogodnie.
- Nie ma o czym mówić. To mój obowiązek, aby interweniować w takich sytuacjach. To ja powinienem przeprosić ciebie za niego. Liama często ponosi na takich spotkaniach. Nie masz pojęcia ile razy musieliśmy się wtrącać. Ale dziś na pewno będzie spokojny. Kara od dyrektora ostudziła go jak zimny prysznic.
Melissa uśmiechnęła się do niego.
- Rozumiem. To dobrze. Pewnie jest ci ciężko przez te zawieszenie w zarządzie.
Zaklinacz wzdrygnął ramionami i spojrzał w niebo.
- Już nie tak bardzo. Trochę frustruje ta bezczynność i przypomniałem sobie, jak to jest być zwykłym studentem takim jak wszyscy - Zaśmiał się cicho - Zabawne. Rzeczywiście od kąd jestem członkiem Czwórki, zapomniałem już jak to jest.
Melissa skinęła tylko głową i również skierowała spojrzenie na niebo. Przez chwilę panowało między nimi milczenie, ale dziewczyna kątem oka obserwowała Chrisa, który przypatrywał się migoczącym gwiazdom z jakąś skrytą nostalgią. Znów stwierdziła w myślach, że szata, którą miał na sobie, wspaniale na nim wyglądała. Nadawała mu jeszcze większej mistyczności niż zazwyczaj. Nie dziwiła się, że chłopak zawsze jest otoczony wianuszkiem wzdychających do niego kobiet. Choć w przeciwieństwie do Liama, był o wiele sympatyczniejszy. Szybko odwróciła wzrok orientując się, że znowu zaczęła się czerwienić i spojrzała na księżyc świecący w oddali.
Przekrzywiła głowę mrużąc oczy.
- Rzeczywiście wygląda jak ser. Pewnie stąd wzięły się bajki dla dzieci o księżycowych królikach robiących ciasteczka z księżycowego sera.
Chris roześmiał się głośno.
- Faktycznie. Moja mama opowiadała mi te bajki jak byłem mały. Najśmieszniejsze, że wierzyłem, iż tak jest naprawdę.
Melissa również się zaśmiała przytakując mu.
- Też tak miałam. Ciekawe, moje włosy też tak się mienią jak księżyc podczas pełni. Srebrzysto lub lekko perłowo. Zawsze mnie to krępowało, przez co omijam wszelkie źródła wody.
Chris spojrzał na nią z lekkim zaciekawieniem. Dobrze pamiętał jak dziewczyna po wyjściu z basenu, nagle zmieniła swój kolor włosów na olśniewającą biel, która zdawała się iskrzyć. Uznał, że był to efekt jakiejś magii. Słyszał, że niektórzy czarodzieje potrafią na zawołanie metamorfować swój wygląd lub ich kolor włosów zmienia się od nastroju. Zwykle są to skutki uboczne własnej mocy. Ale odnosił wrażenie, że ta dziewczyna nie jest tylko zwykłym magiem.
- Jesteś półwróżką, prawda? - Zaryzykował pytanie.
Ku jego zaskoczeniu pokręciła szybko głową.
- Nie. Każdy tak myśli, a tak naprawdę jestem... - Zawahała się na chwilę i zaczerpnęła lekko oddech - Jestem półnimfą.
Chris rozwarł szeroko oczy i wyprostował się patrząc na nią z niedowierzaniem.
- Ty jesteś tą półnimfą, o której wszyscy gadają w szkole?? Jakoś sobie wyobrażałem ciebie inaczej...
Melissa spoważniała i zacisnęła usta, na co chłopak prędko sprostował.
- Wybacz, chodziło mi o to, że sporo się o tobie mówi w Akademii, więc spodziewałem się kogoś w stylu Scarlett, której obchodzi tylko to, co założy na siebie następnego dnia. Po prostu nigdy nie spotkałem jeszcze półnimfy i... Mam nadzieję, że cię nie uraziłem.
Melissa uśmiechnęła się znowu.
- Nic się nie stało. Wiem, że wywołałam niemałą sensację w tej szkole. Ale ja wcale nie chcę być sławna, tylko ze spokojem uczyć się magii. Tak naprawdę bycie półnimfą ani trochę nie napawa mnie dumą i nie lubię przyznawać się do swojego pochodzenia. To dość skomplikowane.
Dodała ciszej. Chris skinął głową.
- Rozumiem, nie będę wnikał. Jednakże, jeśli mogę być szczery, twoja przemiana robiła naprawdę wrażenie. Nigdy nie spotkałem się z czymś takim, więc no... sądzę, że nie masz się czego wstydzić. To wyjątkowa moc.
Dziewczyna popatrzyła na niego onieśmielona w duchu tymi słowami.
- Dziękuję ci. Ale ty masz znacznie lepszą. Obserwowałam twój pojedynek z Liamem. To było naprawdę niesamowite. Te zaklęcia, duszki żywiołów... Zaklinacze są niesamowitą klasą. Chyba najlepsza pośród wszystkich klas magów. Też bym chciała umieć przyzywać ognistego kota albo tego wielkiego jastrzębia.
Chris lekko się zaśmiał i tym razem on poczuł nieznaczne rumieńce na twarzy.
- Czy ja wiem, czy to najlepsza klasa? Są o wiele lepsi ode mnie, a wcale nie dysponują magią duchów. Wszystko zależy od siły czarodzieja. Nawet taki, który ma magię metalu, która jest powszechnie uważana za najsłabszy atrybut, bo nadaje się prawie tylko do zaklęć defensywnych, wyćwiczona przez odpowiedniego maga potrafi być zadziwiająco potężna - Spojrzał na swoje dłonie - Dużo jeszcze pracy przede mną. Ale miło mi, że uważasz, iż to najlepsza klasa.
Melissa uśmiechnęła się.
- Ja też muszę dużo trenować, aby opanować swoją magię wody. Nie chcę ciągle na każdych praktycznych zajęciach z magii oblewać wszystkich wodą.
Oboje zaśmiali się wesoło, po czym znów zapadło między nimi krótkie milczenie, podczas którego każde z nich biło się ze swoimi myślami.
Chris uświadomił sobie w tym momencie, że się mylił. Nie wszystkie dziewczyny były takie same. Ona taka nie była. Ta młoda półnimfa zupełnie się różniła od nich wszystkich. Spodziewał się zapatrzonej w siebie kolejnej księżniczki, a tymczasem dziewczyna była zupełnie normalna. Nie. Powinien powiedzieć raczej: niezwykła. Czasem widział ją na korytarzach i kilka razy wymienili ze sobą parę słów, a jednocześnie kryła taki sekret. Zdecydowanie była inna.
Spojrzał jeszcze raz na siedzącą obok dziewczynę, która chyba się zawstydziła tą niezręczną ciszą, bo wlepiła oczy w swoje kolana okryte pomarańczową sukienką. Otworzył usta i już miał coś powiedzieć, gdy nagle załomotała zasłona w drzwiach wyjściowych i z sali wyszedł Liam. Krótko się rozejrzał i dojrzał siedzących wciąż na schodkach Melissę i Chrisa. Skrzywił się ukradkiem i powiedział do chłopaka chłodnym głosem:
- Tu jesteś. Paru ludzi pyta o ciebie. Może byś tak wrócił na salę zamiast uprawiać schadzki pod szkołą?
Oboje jednocześnie zaczerwienili się na twarzy i gwałtowanie poderwali z miejsca. Melissa zacisnęła usta i odsunęła się na bok, a Chris odchrząknął i spojrzał nieco krytycznie na Liama.
- Po pierwsze: to nie żadna schadzka, tylko zwyczajnie rozmawialiśmy, a po drugie: sam mógłbyś w końcu więcej rozmawiać z ludźmi, zamiast wszystkich dookoła ignorować i traktować jak powietrze.
Liam zmrużył oczy i prychnął lekko.
- Tak się składa, że ty tu jesteś najbardziej popularny, Lawrence, więc to z tobą wszyscy chcą gadać. Szczególnie, że Humphrey zajmuje się swoją laską, a Rossalin gdzieś zniknęła z paroma chłopakami. Rusz tyłek i skończ te pogaduszki z mieszańcem.
Melissa zacisnęła dłoń na sukience i zmusiła się, by spojrzeć nieco buntowniczo w oczy młodego wampira. Ten odwzajemnił jej spojrzenie z jeszcze większą pogardą. Chris westchnął i widząc, że dalsza dyskusja nie ma sensu, szczególnie, że nie chciał, by Liam znowu się rzucał na dziewczynę, zrobił parę kroków w stronę drzwi. Ale nim wszedł do sali, obejrzał się jeszcze.
- No to do zobaczenia, może później - Uśmiechnął się - Mogę poznać twoje imię?
Melissa odwzajemniła uśmiech.
- Melissa, ale przyjaciele mówią mi Mel.
Chris skinął głową i odwrócił się odgarniając zasłonę. Gdy zniknął, Liam jeszcze przez chwilę stał i taksował uważnie wzrokiem dziewczynę, która też nie ruszyła się z miejsca.
- Dobrze się bawisz? - Zapytał nagle, ale nie czekał na jej odpowiedź, tylko dodał - Domyślam się, że tak. Korzystaj póki możesz, nimfo.
Po czym i on się odwrócił w stronę sali. Melissa poczuła dziwny dreszcz na karku i zmarszczyła brwi. „Co to, u licha, miało znaczyć??", pomyślała sobie i po chwili sama wróciła na zabawę czując mieszaninę różnych myśli.

Impreza trwała w najlepsze, choć noc dawno już zasnuła całe miasto. Ledwie garstka studentów postanowiła wracać już do domu, a w sali wciąż przewijał się spory tłum imprezowiczów. Połowa z nich była już upojona piwem i paru chłopaków zaczęło rzucać do siebie balonami dla rozrywki, zaśmiewając się przy tym głośno. Muzyka zmieniła się w spokojne, ale wciąż groteskowe tony, przy których studenci tańczyli lub gonili się po sali. Gdzieniegdzie były też pary, które odeszły na bok pod ścianę, by spleść się ze sobą w namiętnych uściskach.
Melissa wychyliła drugi kubek piwa i odetchnęła czując przyjemne, acz dziwne mrowienie w głowie. Przez kolejną godzinę ona i Arinela wesoło ze sobą rozmawiały lub śmiały się z wygłupów innych ludzi, a z kolei Aranel, zrezygnowany nieudanymi zalotami, siedział na krześle przygnębiony i jadł wielki kawał dyniowego tortu. Arinela patrzyła na niego zdegustowana.
- Obraz nędzy i żałosności. A mówiłam, że ten strój tylko zniechęca do niego laski.
Melissa uśmiechnęła się lekko, choć było jej nieco żal przyjaciela.
- Po imprezie mu przejdzie i dalej będzie zarywał do każdej panienki - Mrugnęła okiem elfka.
- Ciekawe co porabia Felan - Zastanawiała się Melissa - Mimo wszystko szkoda mi go. Powinien być tu razem z nami.
Arinela wzdrygnęła ramionami.
- Możliwe, że jak mówił Aranel, po prostu poszedł spać. Choć podczas pełni wilkołaki są znacznie bardziej aktywne niż normalnie.
Melissa zamyśliła się chwilę, po czym gwałtownie postawiła kubek na stole.
- Ari, idziemy tam.
Elfka spojrzała na nią zaskoczona.
- Gdzie??
- Do Felana!
Dziewczyna jeszcze przez chwilę stała zdumiona i w końcu uśmiechnęła się szeroko.
- Mel, to świetny pomysł! Zaskoczymy naszego wilczka. Aranel!
Zawołała do brata, który uniósł na nią głowę z pytającym wzrokiem. Na gest Arineli dźwignął się z krzesła i podszedł bliżej.
- Co jest?
- Wbijamy do domu Felana. Idziesz?
Chłopak popatrzył na nie zdziwiony.
- Po co? Mówiłem, że na pewno zabawa go nie obchodzi. Może już dawno śpi.
- A co jeśli jest inaczej? A może siedzi zastanawiając się, co my robimy, nie mogąc wyjść, nie mając z kim pogadać, ani nawet co zjeść?? - Powiedziała Melissa, a jej oczy błyszczały żywo. Podskoczyła do Aranela i złapała go za ramiona.
- Musimy tam iść i go pocieszyć!
Czknęła lekko, na co Arinela roześmiała się.
- Mel, czy ty nie wypiłaś za dużo?
Dziewczyna spojrzała na nią.
- Tylko dwa kubki! I to niecałe! Przecież od tylu nie można się upić! - I znowu czknęła, po czym zarumieniła się na twarzy - Prawda?
Elfy popatrzyły na siebie rozbawione.
- Nie, skąd, Mel. Może ty masz po prostu słabą głowę - Zachichotała Arinela - To jak będzie, Aranel? Myślisz, że Felan ucieszy się na nasz widok?
Aranel westchnął lekko.
- Cóż, sam nie wiem. Możemy spróbować. Ale nie wińcie mnie jak nie będzie zadowolony z tej wizyty.
Melissa pokiwała głową z entuzjazmem i od razu pognała szybkim krokiem przed siebie. Arinela uśmiechnęła się szeroko i prędko zgarnęła jeszcze ze stołu dwie, nietknięte butelki miodowego piwa.
Gdy tylko wyszli na zewnątrz, od razu poczuli chłód nocy, ale wszyscy troje byli rozgrzani zarówno od piwa, jak i jeszcze dzięki emocjom, które towarzyszyły im podczas zabawy. Melissa i Arinela miały na głowach swoje kapelusze, a peleryna Aranela łomotała rzucając iskierki od licznych cekin w świetle ulicznych latarni. Felan mieszkał niedaleko rodzeństwa półelfów, w małym domku skleconym w starym stylu z wielkich drewnianych bali. Było do niego nieco dalej niż do domu Melissy, ale i tak przyjaciele przebiegli całą trasę w krótkim czasie. Arinela taszczyła ostrożnie szklane butelki raz po raz się potykając, przez co piwo niebezpiecznie pieniło się pod szkłem.
W końcu wszyscy stanęli pod drzwiami i Aranel zapukał. Przez chwilę panowała głucha cisza, po czym rozległy się pomału kroki wewnątrz chaty. Drzwi uchyliły się i wyjrzała zza nich twarz skryta w cieniu.
- To wy? Co wy tu robicie?? - Zdumiał się Felan.
- A jak myślisz, stary? Przyszliśmy cię pocieszyć - Odparł z szerokim uśmiechem Aranel, na co dziewczyny parsknęły ze śmiechu.
Felan wpatrywał się w nich jeszcze bardziej zdziwiony.
- Co?? Chyba nie rozumiem...
- Nie przejmuj się, ja też nie. To był ich pomysł - Powiedział elf wskazując głową na Arinelę i Melissę. Ta wysunęła się nieco do przodu.
- Felanie, wiemy, że nie mogłeś przyjść na zabawę, więc postanowiliśmy, że my przyjdziemy do ciebie. Nie możesz całą noc siedzieć sam w domu.
Chłopak zakłopotał się nieco.
- Ale wiecie, że dziś pełnia, a poza tym naprawdę nie trzeba było, nie przepadam za imprezami...
- Mówiłem? - Zawołał od razu Aranel, ale uśmiechając się przy tym z rozbawieniem.
- Dobra, dobra, to my udamy, że wbijamy ci na chatę i przynosimy nawet piwo, które wcale nie jest prawdziwe. Przesuń się - Powiedziała Arinela i wepchnęła się do środka nie zwracając uwagi na niemrawe protesty Felana. Melissa podążyła za nią chichocząc lekko, a Aranel poklepał po ramieniu kumpla z jeszcze szerszym uśmiechem. Felan westchnął do siebie i zamknął drzwi.
Wewnątrz domu panował półmrok, a wszystkie okna były zaciągnięte zasłonami, więc Arinela i Aranel zapalili lampy olejne, żeby rozświetlić wnętrze. Melissa rozglądała się z ciekawością dookoła, ale domek Felana był dość skromny. Wszędzie mocno pachniało drewnem, było niewiele mebli, a na ścianach wisiało tylko parę obrazków przedstawiających głównie las. Odwróciła się i zastygła na moment widząc Felana teraz w lepszym świetle. Chłopak był bardzo blady i wydawało się, jakby jego mięśnie dziwnie nabrzmiały. Z kolei z głowy wyrastały mu czarne, wilcze uszy, a z tyłu kołysał się gruby, czarny ogon.
- Ojej... - Szepnęła, na co Felan odchrząknął znowu zakłopotany.
- Nie powinniście przychodzić. Może i nie przemieniłem się do końca, ale nie chciałbym aby coś wam się stało...
Aranel objął go ramieniem.
- Daj spokój, przecież nieraz widzieliśmy cię takiego. No może poza Melissą, ale ona widziała cię już w formie wilka. Nadal jesteś naszym Felanem i to wystarczy, co nie dziewczyny?
Melissa i Arinela pokiwały głowami.
- Nie udawaj, że nie nudziłeś się siedząc sam w domu - Mrugnęła okiem elfka - Pogadamy trochę, wypijemy kubek, dwa i zostawimy cię w spokoju. Może być?
Felan patrzył na nich nieco ogłupiały i przeciągnął ręką po włosach z westchnięciem.
- No dobra, niech będzie.
I dodał jeszcze nieco zawstydzony.
- Powiedzmy, że trochę się nudziłem.
Wszyscy uśmiechnęli się wesoło i Arinela podreptała do kuchni po kubki. Felan spojrzał jeszcze na kumpla.
- A w ogóle, co ty masz na sobie??
Elf wyszczerzył się do niego.
- A miał to być kostium księcia, ale skończyło się na tym, że to bardziej kostium błazna, któremu nie udał się wieczór.
Felan uniósł brwi nierozumiejąc, na co Aranel poklepał go żartobliwie po ramieniu.
- Nie ważne, stary, zupełnie nie ważne.
I dołączyli do dziewczyn szykujących przekąski do piwa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro