Rozdział 3: Szlacheckie wampiry

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Następnego ranka Melissa dotarła już do szkoły bez żadnych spóźnień ani wypadków po drodze. Arinela i reszta paczki wesoło przywitali ją pod salą i z chęcią dziewczyna rozmawiała z nimi na różne błahe tematy, ośmielając się już coraz bardziej. Aranel nadal próbował zdobyć jej względy, ale za każdym razem gdy zapędzał się za daleko, jego siostra posyłała mu ostrzegawcze spojrzenie. Ale mimo wszystko Melissę coraz bardziej to bawiło i nie czuła się już taka spięta w ich towarzystwie. Nawet odważyła się zagadać umięśnionego wilkołaka, zaciekawiona jego wypadami do lasu.
Felan spojrzał na nią nieco sennie.
- Ano, biegam przeważnie w nocy, gdy nikogo w pobliżu nie ma. Czuję się wtedy swobodniej, a dobry wzrok i słuch nie przeszkadzają mi w ciemnościach.
Melissa uśmiechnęła się szerzej.
- A więc to dlatego ciągle ucinasz sobie drzemki pomiędzy zajęciami lub na przerwach?
- No w sumie to tak. Odsypiam te wypady w ciągu dnia.
- Podziwiam. Ja bym się bała w nocy iść do lasu.
Chłopak wzdrygnął ramionami.
- A czego tu się bać? Szczególnie, gdy jesteś w postaci wilka. Może jedynie stanowić problem, gdy natkniesz się na prawdziwe, dzikie wilki. Ale tylko raz mi się zdarzyło, by zrobiło się nieco... hm, niebezpiecznie. Zwykle one wiedzą od razu z kim mają do czynienia i dyplomatycznie schodzimy sobie z drogi.
Melissa kiwnęła głową.
- Rozumiem. Mimo wszystko to fajna zdolność. Przemiana nie tylko podczas pełni.
Felan uśmiechnął się lekko.
- Podczas pełni to zupełnie już inna sytuacja. Przemieniasz się nie tyle w wilka, co bardziej w wilczą bestię. Naprawdę bestię. Nie jest to już takie przyjemne jak poza pełnią.
Dziewczyna wzdrygnęła się nieco.
- Bestię... Nigdy jeszcze nie widziałam wilkołaka podczas pełni.
Felan uśmiechnął się szerzej.
- Nie powiem, aby to był interesujący widok. Ale na szczęście mamy pewne lekarstwo, które obniża moc pełni i przemiana albo jest tylko częściowa, lub nawet wcale do niej nie dochodzi.
- Och, naprawdę? - Zainteresowała się bardziej Melissa – To super.
- Ano, przydatna rzecz. Coś podobnego mają wampiry, aby tłumić swój głód krwi. Inaczej już dawno wszędzie walałyby się trupy z wyssaną do zera krwią – Odparł chłopak tłumiąc ziewnięcie – Zresztą i tak panuje w kraju zakaz ataków, podobnie jak w Akademii. Choć nie każdy to przestrzega.
Melissa znowu się lekko wzdrygnęła i od razu pomyślała, że całe szczęście, iż panuje ten zakaz. Również wojny pomiędzy rasami zostały zakazane w Lavernii jakieś dwieście lat temu. Jednakże miała dziwne przeczucie, że niektórym z pewnością ten zakaz jest bardzo w niesmak.
Podczas dłuższej przerwy pomiędzy zajęciami, Melissa postanowiła iść do biblioteki po pomocnicze książki do nauki. Szczególnie wykłady z Historii Powszechnej były tak zawiłe i pełne skomplikowanych dat, że zgubiła się pomiędzy nimi wszystkimi już po pięciu minutach. Tym samym w końcu miała okazję zwiedzić akademicką bibliotekę, w której jeszcze nie była. Z rozkładu sal wyczytała, że biblioteka znajduje się na końcu długiego korytarza na parterze, więc czekał ją spory spacer.
Gdy dotarła na miejsce, pchnęła drzwi oznaczone złotą plakietką i weszła do środka. Od razu uderzyła ją cisza jaka tu panowała. Biblioteka była ogromna. Pod lewą ścianą stało biurko bibliotekarek, za którym w tej chwili siedziała tylko jedna, posępnie wyglądająca kobieta, a na wprost rozciągała się przestrzeń pełna wysokich i długich regałów uginających się od książek. Przed nimi było też parę stoliczków i foteli, na których siedziało już paru studentów pogrążonych w lekturze ksiąg. Melissa, zachłyśnięta ogromem pomieszczenia, podeszła do regałów i zaczęła szukać wybranego działu. Od razu zorientowała się, że Akademia posiadała księgi na wszystkie możliwe tematy jakie przyjdą do głowy. Od całych stosów naukowych, ciężkich tomisk, z których wiele z nich miało przetarte już dawno okładki i grzbiety, po zwykłe książki popularnej prozy do czytania. Były też wielkie encyklopedie, czy też maleńkie książeczki wielkości pudełka od zapałek. Dziewczyna stwierdziła, że to prawdziwy raj dla każdego mola książkowego i obiecała sobie, że będzie częściej tu zaglądała. Gdy lawirowała pomiędzy półkami, dojrzała nawet księgi pozamykane w szklanych gablotach, co musiało znaczyć, że są niezwykle cenne lub rzadkie.
W końcu po długim szukaniu znalazła dział historyczny i uważnie przebiegała wzrokiem po grzbietach ksiąg. Nie mogąc się zdecydować, która książka okaże się najbardziej przydatna, wyjęła z półki aż trzy, każda dość gruba i opatrzona długimi, złotymi tytułami na okładkach. Obawiała się tylko, że jej torba szkolna może być za mała na tyle książek. Pomału wyszła zza regałów i skierowała się do biurka bibliotekarki. Jako że półka z księgami historycznymi była na samym końcu sali, Melissa była zmuszona znowu przejść przez całą salę. 
W pewnym momencie zamyśliła się, wpatrując w okładkę jednej z książek, która miała wyrysowane bardzo fantazyjne ornamenty i zderzyła się z jakimś studentem wpadając na jego plecy. Dziewczyna cicho krzyknęła, a książki wyleciały jej z rąk rozsypując się na podłodze. Od razu pomyślała sobie, że ostatnio stanowczo za często wpada na innych ludzi i cała czerwona ze skrępowania pośpiesznie bąknęła przeprosiny. Ale nim zdążyła schylić się, by pozbierać książki, student, na którego wpadła, odwrócił się i momentalnie Melissę zmroziło w miejscu. Spojrzała na nią para lodowatoszarych oczu, a na twarzy chłopaka od razu można było zauważyć gniew. Na sobie miał czarną kamizelę z wyszytą na niej czerwoną różą, z której kapała krew. Jasne włosy, mocno ulizane do tyłu oraz skóra blada jak papier. Melissa od razu wiedziała kto stoi przed nią. 
- Może byś tak patrzyła jak idziesz? To nie plac zabaw – Warknął do niej Liam von Drake.
Dziewczyna cofnęła się w tył i zakłopotała się jeszcze bardziej.
- Przepraszam, zamyśliłam się. Nie chciałam na ciebie wpaść. Już sobie idę.
Pochyliła się i chwyciła leżące książki, ale Liam wciąż wpatrywał się w nią uważnie, po czym dostrzegł na jej szyi wisiorek w kształcie koła z odwróconym trójkątem w środku.
- Ty jesteś tą półnimfą.
Melissa powoli wyprostowała się czując jak jej serce bije już jak oszalałe.
- Sporo się o tobie mówi w szkole – Ciągnął dalej wampir – Dawno nie mieliśmy w Akademii takich jak ty. Wydaje mi się, że jesteś nawet jedyną półnimfą.
Dziewczyna spojrzała mu w oczy starając się ukryć rosnący stres.
- No i co z tego? Czy to jakiś problem?
Liam zmrużył oczy.
- Fakt, dla profesora Brandeburga nie jest to żaden problem. Z wielką chęcią przyjmuje wszystkie istoty i ludzi do swojej szkoły. A ty jesteś tylko jedną z nich. Kolejnym mieszańcem z brudną krwią.
Jego głos aż nazbyt wyraźnie ociekał pogardą i skrzywił nos, jakby dostrzegł coś wyjątkowo paskudnego.
Melissa zacisnęła dłonie na książkach.
- Skoro, jak słusznie zauważyłeś, dyrektor nie ma nic przeciwko ludziom półkrwi, to mogę sobie być mieszańcem. Wolę nim niż krwiopijcą.
Liam rozwarł lekko oczy i zrobił krok do przodu.
- Uważaj na słowa. Chyba nie wiesz kim jestem. Mówisz do członka Elitarnej Czwórki i w dodatku, dziedzica szlacheckiego rodu von Drake. Jeśli tylko zechcę, mogę sprawić, że do końca jeszcze tego tygodnia będziesz żałować, że zapisałaś się do tej szkoły, brudasie.
Obnażył lekko zęby spod których widoczne były wampirze kły i chwilowa pewność siebie Melissy uleciała jak z przebitego balonu. Cofnęła się jeszcze bardziej czując jak dłonie, zaciskające się mocno na książkach, zaczęły drżeć. Otworzyła usta, by odparować mu nie zbyt dobrą ripostą, gdy nagle na jej ramieniu wylądowała jakaś kobieca dłoń, na której błysnęły pomalowane na czarno paznokcie.
- Odwal się od niej, Liam. Dziewczyna nic ci nie zrobiła. Powściągnij czasem te swoje wydumane ego – Powiedziała Vivienne, patrząc hardo na chłopaka.
Melissa rozwarła oczy na jej widok, ale jednocześnie poczuła cichą ulgę.
- Vivienne...
Wampirzyca spojrzała na nią, na chwilę uśmiechając się pokrzepiająco, po czym znów skierowała spojrzenie na pobratymca. Liam cały aż kipiał z wściekłości i przenosił wzrok to z jednej dziewczyny, to na drugą.
- Nie wtrącaj się, Blake. Rozmawiam z mieszańcem, a nie z tobą. Sama powinnaś rozsądniej dobierać sobie przyjaciółki skoro też jesteś wampirem.
Dziewczyna uniosła głowę i oparła dłoń o biodro.
- Nie ty decydujesz o tym kto jest lepszy, a kto gorszy. Mieszańce, jak ich nazywasz, to takie same istoty i ludzie jak wszyscy. Pewnego dnia któryś z nich może skopać ci tyłek.
Liam znów zmrużył z gniewem oczy i warknął lekko.
- A ty zniżasz się do ich poziomu, Blake. No tak, zapomniałem, że sama jesteś tylko wampirem niskim. Chętnie bym zobaczył jak mieszaniec pokonuje w walce wampira ze szlacheckiego rodu.
Popatrzył jeszcze raz na Melissę, która schowała się teraz za wampirzycą.
- Lepiej uważaj, półnimfo, bo następnym razem nie będę już tak miły.
I energicznie odwrócił się zmierzając do wyjścia z biblioteki. Melissa zacisnęła usta i spuściła głowę czując mrowienie pod oczami. Vivienne znów oparła delikatnie dłoń o jej ramię.
- Młoda, chyba nie przejęłaś się słowami jakiegoś dupka? Olej go. Mocny jest tylko w gębie. Nie tknie cię pod nosem Brandeburga. Hej, głowa do góry! – Dodała widząc jak Melissa ociera oczy próbując ukryć krępującą słabość przed wampirzycą.
- Dziękuję – Zdołała tylko cicho wykrztusić.
Vivienne uśmiechnęła się.
- Nie ma sprawy. Naprawdę nie zwracaj na niego uwagi. Jest popularny tylko dlatego, że jest, jak się przechwala ciągle, ze szlacheckiego rodu. Dość spora grupa takich wampirów jest w Akademii i zawsze trzymają się razem. Wystarczy je omijać i tyle.
Melissa kiwnęła lekko głową, choć nie do końca te słowa ją uspokoiły. Podeszła do biurka bibliotekarki, a ta sprawdziła książki i postemplowała kartę z nazwiskiem dziewczyny. Gdy Melissa wyszła z biblioteki, zwróciła się jeszcze do koleżanki:
- Właściwie to skąd wiedziałaś, że tutaj jestem?
- Nie wiedziałam – Odparła wesoło – Też przyszłam z zamiarem wypożyczenia jakiejś książki do czytania i usłyszałam podniesione głosy. Gdy podeszłam bliżej, zobaczyłam ciebie i Liama jak skacze na ciebie cały rozeźlony. Więc stwierdziłam, że trochę się wtrącę. Wyglądałaś na przerażoną.
Melissa spuściła wzrok i znów ścisnęła książki palcami. Vivienne spoważniała lekko przypatrując się jej.
- Melisso, czy ty się boisz wampirów?
Dziewczyna stanęła w miejscu i wciąż nie patrząc na nią odparła cicho:
- W moim miasteczku, gdzie wcześniej żyłam, nie było żadnych wampirów, więc od lat wierzyłam, że to tylko krwiożercze potwory i należy omijać je jak najdalej. Te przeświadczenie miał w sumie każdy i ja nie byłam wyjątkiem. Wiedziałam, że idąc do tej szkoły będę musiała zmierzyć się z tą rasą i staram się pozbyć tych uprzedzeń, ale lęk jednak został – Uniosła w końcu głowę i spojrzała na wampirzycę – Ale ciebie się nie boję. Naprawdę. Jesteś miła i uprzejma. Pomogłaś mi podczas rozpoczęcia roku, a teraz jeszcze obroniłaś mnie przez Liamem. Jesteś inna niż oni. Naprawdę ciebie lubię.
Vivienne chwilę jeszcze patrzyła na nią, po czym znowu się uśmiechnęła.
- Rozumiem. Bardzo jest mi miło, że tak mówisz. Pochlebiasz mi. Wiesz, doskonale rozumiem twoje uprzedzenia. Bądźmy szczerzy, kto ich nie ma? Wampiry nie są lubianą rasą. Ale to wszystko przez te szlacheckie dupki. Dla nich tradycja polowań dla krwi to świętość, więc są mocno wkurzeni od kąd powstał zakaz ataków. Dawniej sytuacja w kraju, no nie była za ciekawa. Więc dlatego ludzie boją się wampirów. Choć nie wszystkie są złe.
Melissa skinęła głową czując się trochę zawstydzona tym, że przyznała się przed nową koleżanką do swojego lęku. Ale dziewczyna cały czas uśmiechała się pogodnie i Melissa wiedziała, że w żaden sposób jej nie uraziła. Naprawdę była zupełnie inna niż reszta jej rasy.
W końcu obie pożegnały się na korytarzu i rozeszły się do swoich zajęć. Gdy Melissa wróciła pod salę, gdzie czekali już na nią jej przyjaciele, Arinela od razu do niej podeszła.
- Mel! Gdzie byłaś? Za chwilę się zacznie Numerologia!
Dziewczyna lekko się zakłopotała.
- Byłam w bibliotece – Uniosła ciężką, obładowaną książkami torbę (do której zresztą ciężkie woluminy wcisnęła z niemałym wysiłkiem) – Ale miałam też ciekawe spotkanie po drodze. Z kolejnym członkiem Elitarnej Czwórki.
Arinela uniosła brwi zaciekawiona.
- Z kim? Czyżby z Edmundem? To też niezły przystojniak. Prawie na równi z Chrisem. Ale ponoć ma już swoją wybrankę – Dodała z cichym rozczarowaniem w głosie.
Melissa spoważniała nieco.
- Nie, to był Liam.
I opowiedziała przyjaciółce o niefortunnym spotkaniu z młodym wampirem, jak i o tym, że sytuację uratowała inna wampirzyca, z którą się zaprzyjaźniła. Arinela również spoważniała, a na jej twarzy pojawiło się oburzenie.
- Co za palant. Mel, nie przejmuj się nim. Fajnie, że nawiązałaś przyjazną relację z tą wampirzycą, więc jak ona mówi, by olać tego idiotę, to tak właśnie zrób. Sama się przekonałaś, że nie każdy członek Elitarnej Czwórki jest taki jak on, więc nie myśl o tym, kochana.
Mrugnęła do niej okiem już weselej. Melissa uśmiechnęła się czując się lżej na sercu.
- Zresztą pamiętaj co ci mówiłam wczoraj – Dodała elfka – Gdybyś miała jakieś kłopoty, wal od razu do nas. Co nie, Aranel?
Blondyn odgarnął grzywkę z czoła.
- Oczywiście, że tak. Wampiry nie są warte twojego stresu, Mel. W razie czego poszczujemy Liama naszym małym wilczkiem.
Uśmiechnął się szerzej obejmując ramieniem Felana, który jak zwykle stał przy parapecie z przymkniętymi oczami, ale na wzmiankę o nim, otworzył jedno oko i spojrzał leniwie na kumpla.
- O co chodzi?
Wszyscy roześmiali się, a Aranel szybko mu streścił przebieg rozmowy.
Melissa znów uświadomiła sobie, że choć zawsze się znajdą ludzie, którzy są zmorą szkoły, są też i tacy u których zawsze znajdzie wsparcie. Nie miała zamiaru żałować zapisania się do Akademii. Dziewczyna obiecała sobie uporać się z tym wstydliwym lękiem przed wampirami. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro