Rozdział 31: Trening z Chrisem

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gdy zbliżał się już pomału termin egzaminacyjnej sesji na Akademii, Melissa podjęła decyzję, iż skorzysta z pomocy Chrisa, aby przygotować się do egzaminu ze Sztuk Magicznych. Owe sprawdziany umiejętności studentów były rozłożone na dwa tygodnie. Pierwszy tydzień obejmował egzaminy pisemne z większości przedmiotów, a więc wystarczyła teoria z wykładów. Drugiego tygodnia odbywały się egzaminy praktyczne. Ich było znacznie mniej, obejmujące jedynie najważniejsze przedmioty typu właśnie Sztuki Magiczne, Tropicielstwo, Sztuki Walki czy kreślenie mapy nocnego nieba z Astronomii, ale za to były bardziej wymagające, jako że profesorowie kładli nacisk na umiejętności niezbędne w potencjalnych bitwach lub gildiach zrzeszających tylko najlepszych absolwentów. Tak więc Melissa postanowiła na trening wybrać piątek wieczór, przed rozpoczęciem pierwszej tury sesji, gdy zajęć było najmniej, a weekend musiała już poświęcić na ślęczeniu nad książkami.
Powędrowała do pokoju Czwórki z nadzieją, iż zastanie tam Chrisa. Zbliżało się popołudnie, a z tego co wyczytała na rozkładzie zajęć, drugi rocznik kończył nieco później zajęcia niż pierwszy. A więc istniała szansa, że Chris siedział w pokoju i odpoczywał, a z tego co jej mówił podczas niektórych wspólnych pogawędek, raczej dość często tam przesiaduje, gdy tylko ma jakąś dłuższą przerwę. Oprócz momentów, gdy woli pójść do stołówki lub na plac treningowy. A więc w razie czego wiedziała gdzie go szukać. Zapukała do drzwi i chwilę odczekała. Niemal od razu drzwi otworzyły się i ku jej zdumieniu wyjrzała twarz Liama. Melissa spięła się nieco, a uśmiech zszedł jej z twarzy. Wampir zmrużył ponuro oczy.
- Potrzebujesz czegoś?
- Tak. Czy jest Chris? - Odparła, nie spuszczając z niego wzroku.
- A czego od niego chcesz? - Odpowiedział pytaniem na pytanie, patrząc na dziewczynę podejrzliwie.
- Nie twój interes - Odparowała Melissa niecierpliwie i zrobiła krok do przodu - Muszę się z nim zobaczyć.
Już miała wepchnąć się do środka, ale Liam zatarasował jej drogę dłonią, opierając ją ścianę.
- Dokąd to? Tu mogą wchodzić jedynie członkowie Czwórki oraz nauczyciele. A jakoś nie zauważyłem, byś należała do jednego z nich, Evans.
Melissa zacisnęła usta z goryczą, podczas gdy Liam wpatrywał się w nią ze zwyczajową pogardą. Już miała znów coś odparować, gdy w końcu podszedł Chris i dotknął lekko ramię kolegi.
- Liam, daj już spokój. Melissa ma moje pozwolenie, aby tu przychodzić. Umówiliśmy się ze sobą.
Wampir znów zmrużył oczy.
- Ach tak...
Przesunął się nieco na bok i Chris wyszedł na korytarz uśmiechając się do przyjaciółki. Gestem dał znak, by odejść na parę kroków i tak też zrobili. Melissa obejrzała się jeszcze na Liama, który nie spuszczał z nich wzroku, ale w końcu wycofał się do pokoju zamykając drzwi.
Zaklinacz westchnął lekko.
- Przepraszam cię za niego. Tak się złożyło, że on też ma przerwę, więc siedzieliśmy we dwóch w pokoju. Ja byłem akurat zajęty pisaniem pracy, więc podszedł do drzwi. Ale od razu domyśliłem się, że to ty.
Melissa uśmiechnęła się szczerze.
- Nic nie szkodzi. Chyba już się zaczynam w końcu przyzwyczajać do niego. Naprawdę byłam już gotowa wepchnąć się trochę chamsko do pokoju bez względu na to czy mu się to podoba, czy nie.
Chłopak zaśmiał się lekko.
- Cieszy mnie, że nabrałaś takiej odwagi. I tak by cię już nie tknął. W swoim czasie przetłumaczyłem mu to i owo, więc gdyby tamta sytuacja się powtórzyła, to wysłałbym go na „randkę" z moim jastrzębiem.
Melissa roześmiała się, czując się jakoś lżej na duchu na te słowa.
- W każdym razie, chciałam zapytać czy masz dziś chwilę, aby potrenować. Kończę zajęcia o czwartej po południu, ale wiem, że ty nieco później, więc mogę zaczekać. Chyba, że masz inne plany...
Chris od razu się uśmiechnął.
- Oczywiście, że chętnie potrenuję z tobą. Dobrze się składa nawet, bo w weekend muszę się już uczyć. Choć w sumie robię to już od tygodnia.
- Ja też będę się uczyć, a potem nie będzie czasu, aby się umówić na trening, więc pomyślałam, że piątek będzie idealny - Przytaknęła wesoło.
- Dobrze, a więc o czwartej na tylnych błoniach?
- Tak. Dzięki wielkie.
- Żaden problem.
Uśmiechnęli się jeszcze do siebie i każde z nich wróciło do swoich zajęć.

I tak jak postanowili, tuż przed umówioną godziną Melissa poszła na błonia, gdzie mieli ze spokojem poćwiczyć walkę. Chris uprzednio zdobył pozwolenie profesora, który był odpowiedzialny za tego typu treningi, by mieć pewność, iż nikt się nie przyczepi widząc dwóch walczących studentów. A że Chris był członkiem Czwórki, obecność Mistrza Walk nie była potrzebna. Również przyjaciele dziewczyny zgodnie stwierdzili, że nie będą patrzeć na trening, aby nie stresować dodatkowo przyjaciółki. W końcu to była dla niej ważna chwila. Czego zresztą nie omieszkała podkreślić Arinela, chichocząc bez przerwy, wprawiając tym w zawstydzenie Melissę.
Gdy stanęła na trawiastym terenie skąpanym w promieniach popołudniowego słońca, stwierdziła, że nawet pogoda dopisywała. Choć trwała zima, dziś nie było przenikliwie zimno, a jedynie dość chłodno, co jest typowe dla zim w Lavernii. Ciepły klimat sprawiał, że naprawdę lodowatozimne okresy występowały rzadko, ale to nie zmieniało faktu, iż Melissa ubrała się mimo wszystko w gruby ciepły sweter, aby nie przemarznąć. Chrisa jeszcze nie było, więc dziewczyna dla rozgrzewki zaczęła bawić się kulkami wody, puszczając je byle gdzie po trawie. Była jednak ciekawa, co rzeczywiście będzie musiała wyczarować na egzaminie u profesor de Voux. I miała cichą nadzieję, że nie będzie to super zaawansowane zaklęcie ofensywne, które obleje zanim pewnie zacznie. Melissa westchnęła ciężko do siebie i starała się nie myśleć o egzaminach.
Tymczasem przez błonia w końcu nadszedł Chris i na widok czekającej Melissy uśmiechnął się szeroko.
- Hej. Tak myślałem, że już będziesz. Mam nadzieję, że nie czekałaś za długo?
Dziewczyna odwzajemniła radośnie uśmiech.
- Skądże. Raptem kilka minut. Cieszę się, że znalazłeś dla mnie czas.
- I ja się cieszę. Milej będzie trenować we dwójkę - Odparł wesoło.
Chris zaczął odpinać swoją marynarkę, po czym ściągnął ją i pieczołowicie złożył kładąc na trawie kilka kroków od siebie. Następnie podwinął rękawy koszuli i porozciągał się krótko dla rozgrzewki. Melissa obserwowała go uważnie, czując jak jej policzki zaczynają płonąć. Machinalnie uświadomiła sobie, że Chris naprawdę był jednym z najprzystojniejszych młodzieńców w Akademii. Mimo, że nie był umięśniony na miarę Felana, czy tym bardziej Edmunda, szczupłe ciało chłopaka i tak było atrakcyjne. Zresztą na odsłoniętych rękach odznaczały się delikatne mięśnie wypracowane intensywnymi treningami. Nie mówiąc już o jego oczach, które miały jedyny taki niezwykły kolor. Tak, Chris z pewnością był atrakcyjnym chłopakiem.
Melissa potrząsnęła szybko głową chcąc wyrzucić z niej natrętne, kudłate myśli i prędko skupiła się na swoim towarzyszu. Ten uniósł lekko brwi.
- Czy coś się stało?
- Nic, nic - Odparła z zakłopotaniem Melissa - Nie będzie ci za zimno?
- Zaraz się rozgrzeję. Bez marynarki będzie mi lżej. Trenowałem już w znacznie gorszym zimnie. To co, zaczynamy?
Melissa skinęła głową i nabrała powietrza koncentrując się. Zaczęła zastanawiać się od jakiego zaklęcia zacząć, a tymczasem Chris wyciągnął przed siebie rękę i szepnął:
- Przybądź.
Natychmiast na jego rozkaz zmaterializował się ognisty kot, przywodzący na myśl lamparta, i bestia mruknęła cicho stając przed zaklinaczem. Melissa uśmiechnęła się szeroko, patrząc z zachwytem na kota.
- Pomyślałem, że duch ognia będzie najlepszy na początek, jako że woda stanowi dla niego kontrę - Powiedział Chris - Spróbuj doprowadzić do tego, że duch rozpadnie się albo nie będzie mógł atakować. Ładuj w niego wszystkim co masz, ale postaraj się celować dokładnie w kota.
Melissa kiwnęła znowu głową.
- A ty będziesz posyłać ducha na mnie?
- Na początek tak, ale spokojnie, nie zrobi ci krzywdy dopóki tak mu nie rozkażę - Uśmiechnął się Chris - To nie ma być walka w końcu na poważnie. Chcę zobaczyć jak sobie radzisz z typowymi zaklęciami bitewnymi. Zacznij, jak już będziesz gotowa.
Dziewczyna skupiła się jeszcze bardziej, ale czuła już rosnący stres. Wpatrywała się w lamparta, który cierpliwie czekał na jej ruch i choć kot był szalenie uroczy, wiedziała też, że w rzeczywistości to potężny duch jednego z czterech atrybutów magii. By go pokonać, trzeba dysponować sporymi umiejętnościami. Wątpiła, aby jej się to udało. Ale w końcu głównie miała się nauczyć kontroli, a nie poważnej walki.
Uniosła obie dłonie i przywołała magię wody. Białe runy błysnęły wokół nadgarstków i poczuła jak moc wibruje delikatnie w jej ciele. Tradycyjnie postanowiła zacząć od najprostszej formy, czyli kuli wody. Magia znów zawirowała i ukształtowała się w cztery kulki, które poszybowały prędko do ognistej bestii. Chris tylko skinął nieznacznie głową i lampart poderwał się z ziemi. Machnął łapą i bez najmniejszego wysiłku odparował atak Melissy. Kule rozleciały się pryskając kropelkami wody po trawie. Dziewczyna skinęła do siebie wiedząc, iż nie było to zbyt wielkie wyzwanie dla ducha ognia i kontynuowała zaklęcie. Starała się posyłać jak najwięcej kul i stopniowo ładować w nie więcej mocy. Lampart z łatwością niszczył kule i pomału zaczął podbiegać do Melissy. Ta skoncentrowała się jeszcze bardziej, wciągając oddech i wyczarowała jedną, ale znacznie większą kulę wody. Niezgrabnie rzuciła ją w kota, ale chybiła. Tymczasem duch biegł do niej z cichym warkotem i Melissa zaczęła wpadać w panikę. Porzuciła pomysł z kulami i przywołała wodną spiralę. Ta potoczyła się po trawie i w końcu trafiła w kota, ale nie zatrzymała go nawet o cal, jako że woda natychmiast wyparowała w zetknięciu z ognistym ciałem bestii. I gdy ta była już kilka kroków przed dziewczyną, Melissa wystraszyła się i skuliła zasłaniając się rękami. Zacisnęła mocno powieki oczekując, iż zaraz poczuje ból od ognia, ale nic takiego się nie wydarzyło. Otworzyła oczy i spojrzała prosto w pomarańczowe źrenice ducha ognia. Lampart mruknął lekko do niej i położył się niczym oswojony, domowy kociak. Melissa sapnęła z ulgą i opadła na jedno kolano. W tym czasie podszedł do niej Chris, uśmiechając się wesoło.
- Mel, mówiłem, że nie zrobi ci krzywdy. Nie musisz się go bać. Dobrze ci szło.
Dziewczyna zawstydziła się i uśmiechnęła nieśmiało.
- Przepraszam, to był odruch. Gdy zaczął biec w moją stronę, spanikowałam i od razu przypomniały mi się feniksy, które omal nie zamieniły nas w grzanki. Nie wiedziałam, czego się spodziewać.
Westchnęła głęboko. Chris uklęknął przed nią i wyciągnął dłoń.
- Podaj mi rękę.
Melissa spojrzała na niego zdziwiona i podała mu swoją dłoń. Chłopak chwycił ją delikatnie, po czym zbliżył do leżącego wciąż lamparta. Przytknął jej rękę do ognistego ciała i w pierwszym odruchu Melissa chciała cofnąć dłoń przerażona, że zaraz się poparzy, ale ku jej zdumieniu, nic nie poczuła. A właściwie zamiast oczekiwanego żaru, czuła jedynie leciutkie łaskotanie i ciepło, które było bardzo przyjemne. Uśmiechnęła się szeroko.
- Ojej, jakie to fajne.
Chris uśmiechnął się szerzej.
- Widzisz? Jego ogień nie jest niebezpieczny. A przynajmniej dopóki kontroluję ducha. W prawdziwej walce jego płomienie zachowują się tak jak normalny ogień. Mogą spopielić niemal wszystko, a na mój rozkaz, duch potrafi wywołać pożar prawie tak wielki jak pożary feniksów. Ale jednocześnie mogę rozkazać mu, by płomienie były zupełnie nieszkodliwe i nie wyrządziły nikomu krzywdy.
- To wspaniale. Dobrze wiedzieć - Rozpromieniła się Melissa i pogłaskała ognistego lamparta, na co ten zaczął głośno mruczeć, jeszcze bardziej upodabniając się tym do prawdziwych kotów.
Chris również pogłaskał ducha i dodał jeszcze:
- W każdym razie, widzę, że faktycznie u ciebie sporym problemem jest stres i szybka utrata koncentracji. Musimy nad tym popracować.
Melissa westchnęła lekko.
- Tak, wiem. Wciąż nad tym pracuję, naprawdę. Ale to nie łatwe. Moi przyjaciele też starali się mi pomóc, abym tak się nie stresowała, ale to silniejsze ode mnie.
Zaklinacz wyprostował się i spojrzał na nią pogodnie.
- Spokojnie, coś wymyślimy. Spróbuj raz jeszcze zaatakować ducha, ale tym razem nie cofaj się przed nim. Obserwuj jego ruchy i koncentruj bardziej zaklęcia.
Dziewczyna pokiwała głową i przygotowała się do ponownej próby. Z kolei Chris, wraz ze swoim duszkiem, wrócił na poprzednie miejsce i cierpliwie czekał na ruch Melissy. Ta wyciągnęła ponownie przed siebie dłonie, odetchnęła kilka razy i znów przywołała wodne kule. Zaklęcie poszybowało prędko w stronę bestii, która i tym razem odparła kule bez wysiłku. Melissa od razu zwiększyła lekko moc i kule zaczęły fruwać szybciej oraz w większych ilościach. Ognisty kot uderzał w nie łapą, kłapał szczękami, a woda tryskała po placu na wszystkie strony. W końcu Melissa postanowiła zaryzykować i wyszeptała formułkę na wodnego węża. Sporo trenowała z tym właśnie zaklęciem. Zarówno sama, jak i z przyjaciółmi, więc czar wychodził jej już nieco lepiej.
Woda zawirowała przed nią i uformowała się w żądany kształt. Wąż poszybował serpentyną w stronę ducha, który niestrudzenie biegł do przodu. Chris skinął głową, na co lampart skoczył i pochwycił pyskiem wodnego węża. Melissa, będąca już na to przygotowana, zacisnęła dłoń w pięść i wąż nagle zwiększył swoje rozmiary. Teraz duch ognia miał nieco trudności z utrzymaniem zaklęcia dziewczyny i zaczął biegać dookoła kręcąc głową, by zdusić węża płomieniami. W końcu wodny stwór rozpadł się, ale tylko na chwilę. Woda zawirowała w powietrzu i wąż utworzył się na nowo. Rozwarł swoją niewielką szczękę i ponownie poszybował na lamparta. Melissa od razu rozpromieniła się na ten widok i kierowała dłonią zaklęcie chcąc powalić ognistego kota. Ale ten i tak był znacznie silniejszy. Bestia stanęła w miejscu i wyrzuciła z grzbietu kaskadę płomieni. Oba żywioły zderzyły się z hukiem ze sobą i przez kilka sekund wąż próbował odeprzeć płomienie, które stale zwiększały się za sprawą duszka. Melissa zacisnęła mocno zęby i w akcie desperacji zwiększyła jeszcze moc. I ten ruch natychmiast sprawił, iż straciła kontrolę. Wąż powiększył się i wystrzelił jak pocisk w górę unikając płomieni. Zawirował w powietrzu i nagle poszybował prosto na dziewczynę. Ta przeraziła się i osłoniła kurtyną wody, ale potężnie naładowany mocą wąż przebił się i uderzył w Melissę. Krzyknęła, gdy woda oblała ją od stóp do głów. Duch ognia zatrzymał się i tylko otrząsnął się po walce, a Melissa stała przemoknięta czując jak gorycz porażki ściska jej gardło.
- Nie, nie, było tak blisko, przecież już prawie się udało...
Szepnęła i w końcu osunęła się na kolana z rozpaczą, przytykając dłonie do twarzy.
- To na nic, wszystko na nic. Wyrzucą mnie, wyrzucą jak nic... Nigdy nie zdam tego egzaminu, nie potrafię...
Po czym rozpłakała się siedząc na trawie. W tym samym momencie podbiegł do niej Chris i uklęknął.
- Mel, nie płacz. Naprawdę dobrze ci szło. Ten wąż był świetny. Jeszcze odrobinkę i z pewnością duch nie byłby już w stanie tego odparować. Było dobrze. Mel...
Ale dziewczyna pokręciła głową i powtórzyła cicho:
- Wyrzucą mnie ze szkoły. To beznadziejne. Nawet małe dzieci są lepsze od mnie w czarach. Nie wiem już co robić...
Chris posmutniał, ale jednocześnie popatrzył na nią poważnie i w końcu chwycił jej dłonie odciągając je od twarzy. Ścisnął delikatnie i powiedział:
- Mel, nie wyrzucą cię. Nie pozwolę na to. Jesteś silna, uwierz mi. Po prostu potrzebujesz nieco więcej czasu niż inni, by opanować magię wody. Nie poddawaj się i przestań mówić, że jesteś beznadziejna.
Melissa otworzyła pomału zapłakane oczy i spojrzała na Chrisa. Ten uśmiechał się ciepło bez cienia złości i wciąż trzymał pokrzepiająco jej dłonie. Jego dotyk sprawił, że przestała płakać i sama zacisnęła palce czując kojącą bliskość chłopaka.
- Ale... co mam zrobić? Jak to opanować? Nie stresowałam się już, a mimo tego zaklęcie wymknęło mi się z rąk - Szepnęła - Zwiększę moc i natychmiast wszystko się sypie.
- Pamiętasz, że magia jest bardzo czuła na emocje, prawda? Jak mówiłem, odnoszę wrażenie, że zbyt szybko tracisz koncentrację. Coś najwyraźniej przeszkadza ci w pełnym odczuwaniu swojej mocy. Tak mi się przynajmniej wydaje. Ale mam pewien pomysł.
- Jaki?
Chris uśmiechnął się szerzej.
- Przed rzuceniem zaklęcia spróbuj pomyśleć o czymś miłym. Na przykład, co cię uszczęśliwia lub przywołaj jakieś miłe wspomnienie. Skoncentruj się na tym i wtedy rzuć zaklęcie.
Melissa zastanowiła się chwilę.
- W sumie mogę spróbować. Nie pomyślałam o tym.
W końcu wstała z ziemi, a Chris podał jej jeszcze czystą chusteczkę z kieszeni, by choć troszkę mogła osuszyć się z wody. Kiwnęła do niego głową i Chris oddalił się ponownie, przywołując do siebie duszka ognia.
Melissa wciągnęła oddech i popatrzyła w skupieniu na ognistego kota. Sugestia Chrisa nie była taka zła. Może faktycznie miał rację, iż za bardzo zadręcza się tym, że coś nie wyjdzie lub zbyt szybko się dekoncentruje. Jeśli skupi się na jakiejś miłej myśli, to czy faktycznie to pomoże? Jakieś miłe wspomnienie... Zapisanie się do Akademii, poznanie Arineli i reszty paczki, świąteczny bal, fajerwerki... W końcu uśmiechnęła się wiedząc już, jakie ma najpiękniejsze wspomnienie.
Chris tymczasem cierpliwie czekał obserwując uważnie dziewczynę i dostrzegając jej uśmiech, już wiedział, że Melissa była gotowa. Ta wyciągnęła dłoń przed siebie i znów przywołała magię. Od razu postanowiła zacząć od wodnego węża. Woda zawirowała i zaczęła formować się w kształt. W tym momencie Melissa zamknęła na chwilę powieki i w umyśle stanął jej obraz pamiętnego wieczoru podczas balu. Wąż zakręcił się w powietrzu, a jego ciało wydłużyło się w serpentynę.
Rozmowa z Chrisem, fajerwerki, które nagle wystrzeliły w niebo...
Zaklęcie przybrało na sile i wąż zwiększył swoje rozmiary, a woda zawirowała jeszcze mocniej.
Melissa zacisnęła bardziej powieki, trzymając wciąż uniesioną dłoń.
Chris ze wspomnień zbliżył się i widziała wyraźnie jego niesamowite oczy. Pochylił się lekko ku niej.
Wodny wąż wystrzelił jak pocisk w górę i zaczął się kręcić dookoła siebie.
Fajerwerki, on coraz bliżej i jego ciepłe, miękkie wargi...
Melissa otworzyła powieki, a zaklęcie natychmiast zareagowało. Wąż powiększył się jeszcze bardziej i z ogromną prędkością poszybował prosto na ducha ognia. Chris oniemiał ze zdumienia i prędko wydał rozkaz duchowi. Ten zerwał się błyskawicznie z ziemi i pognał na przeciwnika. Wąż nawet się nie zachybotał, tylko cały czas wirował szaleńczo, a woda furkotała w powietrzu. Stwór rozdziawił paszczę i wydawało się, że na chwilę rozległ się nawet cichy ryk. Oba zaklęcia starły się z hukiem i jednocześnie eksplodowały. Po błoniach potoczył się podmuch od rozszalałej mocy, na co Chris osłonił się nawet rękami. Po chwili stanął z szerokimi oczami i tylko szepnął do siebie:
- Niesamowite...
Duch ognia zniknął, a z kolei Melissa wciąż stała z wyciągniętą dłonią i napiętą od skupienia twarzą, jednocześnie szybko oddychając. Dopiero po sekundzie sapnęła i zgięła się w pół, sama ledwo orientując się, co się właściwie wydarzyło. Popatrzyła zdumiona na swoje dłonie, które lekko drżały.
- Mel! To było... fantastyczne! - Usłyszała głos Chrisa, który biegł do niej - Teraz jestem pewien, że zaklęcie było kompletne. Wąż był wielki i bardzo silny. Nawet mój duch nie był przygotowany na takie zderzenie!
Melissa zamrugała oczami i uśmiechnęła się szeroko czując rozpierającą dumę.
- Normalnie na tym etapie zaklęcie rozpadało mi się i nie trafiało w cel. To pierwszy raz, gdy mi się udało to opanować. Ja... nie mogę w to uwierzyć...
Chris stanął przed nią rozpromieniony.
- Widzisz? Wystarczyło, że wczułaś się w swoją moc i zapanowałaś nad emocjami. Pomyślałaś o czymś miłym?
- Tak.
- O czym?
Melissa zarumieniła się na policzkach.
- Gdy mnie pocałowałeś w dniu balu.
Chris popatrzył na nią czując jak mu również wykwitają rumieńce, po czym uśmiechnął się wesoło.
- Cieszę się, że to dla ciebie szczęśliwe wspomnienie.

Po chwili oboje siedzieli na tarasie odpoczywając i omawiali wzajemnie trening.
- A więc już wiemy, co ci pomaga - Uśmiechnął się ponownie zaklinacz - Tracisz kontrolę, gdy zwiększasz moc w trakcie, prawda? A więc dobrą strategią jest tu najpierw przywołanie zaklęcia, nasycanie go mocą, a dopiero potem rzucenie go w przeciwnika. A skoro wizualizacja pomaga ci na stres i lęk, że coś pójdzie nie tak, to się tego trzymaj. Gdy już opanujesz pełną kontrolę nad mocą, ten motywator nie będzie ci już potrzebny.
Melissa pokiwała głową.
- Dokładnie tak. Ale wciąż muszę pracować nad pewnością siebie. Kocham swoją magię wody, ale może jestem rzeczywiście zbyt lękliwa, by nauczyć się walczyć na poważnie.
- Wiesz, ostatecznie nie musisz zajmować się walką - Dodał Chris - Jeśli nie czujesz, że to jest twoje powołanie, są jeszcze inne profesje. Tylko Akademia jedynie narzuca, byś miała opanowane umiejętności walki, choćby na podstawowym poziomie.
- No w sumie to prawda. Jeszcze dokładnie nie wiem, co chcę robić po Akademii. Na razie skupię się na opanowaniu swojej mocy, a potem się zobaczy.
Wstała ze schodków i zwróciła się jeszcze do przyjaciela.
- Bardzo ci dziękuję za pomoc. Gdyby nie ty, dalej bym była na etapie rzucania wodą byle gdzie, nie mogąc trafić w cel. Podsunąłeś mi pomysł z tym wspomnieniem i za to jestem ci wdzięczna. Teraz muszę to jeszcze kilka razy przećwiczyć.
Chris również się poderwał.
- Nie ma sprawy. Cieszę się, że pomogłem. Pamiętaj, nie zakładaj już na przód, że czary ci nie wyjdą. To jest błąd. I nie bój się atakować swojego przeciwnika.
- Wiem, postaram się. Mam tylko nadzieję, że egzamin nie będzie zbyt wymagający - Odparła Melissa.
- Dasz radę, Mel. Wierzę w ciebie. Po tym, co dziś zobaczyłem, nie mam wątpliwości, że to zdasz - Uśmiechnął się jeszcze Chris, na co dziewczyna poczuła falę ciepła na sercu.
Gdy wracała do domu, wciąż była myślami przy treningu. Tak, przywoływanie miłego wspomnienia to zawsze jakiś sposób. Może na razie to wystarczy, by się tak bardzo nie stresowała. Wiedziała, że ta moc jest potężna i właśnie tym bardziej opanowanie jej w pełni nie było łatwe. No i pozostał jeszcze jeden drobiazg: półprzemiany, podczas których moc zwiększa się niemal trzykrotnie. Jak dotąd unikała tego jak tylko mogła, wypierając z siebie tą „wadliwą" część jej pochodzenia. Jednakże nimfy poradziły jej, by w końcu zaakceptowała ją i nauczyła się kontroli również tej formy mocy. I Melissa wiedziała w głębi serca, iż nimfy miały rację. Musi w końcu zdobyć się na odwagę i poznać lepiej tą zdolność. Kto wie, czy kiedyś nie uratuje jej to życia...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro