EPILOG

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Ziewnęłam, ciągnąc psa, gdy chciał podbiec do jakiegoś kota czy innego małego zwierzaka. Spojrzałam na niego sceptycznie, zastanawiając się po jaką cholerę go wzięliśmy, ale gdy spojrzał na mnie swoimi ślicznymi, dwukolorowymi oczkami wszystko stało się jasne... Jest po prostu przesłodkim psem. Przewróciłam oczami, gdy zauważyłam stare baby, które jak zwykle plotkowały, najgorsze jest to, że muszę je minąć... Owinęłam szyję szczelniej szalikiem, mijając je i licząc na to, że do mnie nie zagadają. Tym razem się udało... Podeszłam do windy, przykładając kartę do czytnika, dzięki czemu mogę dostać się bezpośrednio do swojego apartamentu. Odpięłam psa, który od razu zaczął kręcić się po windzie, wodziłam za nim wzrokiem, aż do momentu, w którym rozbrzmiał mój telefon. Wyciągnęłam go, widząc na wyświetlaczu imię córki. 

-Tak? 

Mruknęłam, poprawiając uchwyt na siatkach, które niosłam. 

-Pamiętacie, że jutro wracamy, prawda? 

Przewróciłam oczami. Czy moje dziecko myśli, że mam demencję czy jak? 

-I co mam zrobić z tym faktem słońce? Wysłać ci kartkę z gratulacjami? 

Usłyszałam cichy śmiech. Męski śmiech... Więc zapewne Aria i Roe są w trakcie pojedynku. Uśmiechnęłam się pod nosem, bo dostrzegam w tym podobieństwo do mojej osoby. 

-Nie, po prostu chce się upewnić, że nie będziemy znowu na was czekali. 

Odpyskowała. Spojrzałam na windę, która zatrzymała się na odpowiednim piętrze. Zanim w ogóle zrobiłam krok, Arlo już wbiegł do domu, a następnie skierował się do kuchni, gdzie zapewne był Eishi. Musiał tam być bo pachniało wspaniale... 

-Nic nie obiecuję. -Mruknęła, ściągając buty- Spróbuję być przed wami. 

Aria wypuściła powietrze i zapewne szykował się, by pogrozić mi w swoim stylu, co później zakończyłoby się jej klęską, ale przed tym doszło do szamotaniny, którą wyraźnie słyszałam. 

-Mamo! -Och... To bardziej podobne do mnie dziecko, dorwało się do telefonu- Jestem w elitarnej dziesiątce! -Zaśmiałam się gardłowo, kładąc jedną z dłoni na swoje biodro- Ale to strasznie nudne i... 

Przerwał, widocznie znowu zaczęli się kłócić. Po kim oni mają tą pasję do konfliktów? 

-Mamo kończę! Papa! 

Aria krzyknęła, a jej głos, był tak niewyraźny, że musiała stać co najmniej dwa metry od telefonu. Sama zakończyłam połączenie, nie chcąc słyszeć ich kłótni. Poczułam duże dłonie na ramionach, a moja kurtka szybko zastała z nich zdjęta. 

-Dzięki... -Mruknęłam, składając krótki pocałunek na jego karku- Od jutra będzie tu głośniej. -Jęknęłam, łapiąc uszka siatek, które szybko zostały mi zabrane, uśmiechnęłam się dziękująco w stronę męża- Odbieram ich około 18:00. Jedziesz ze mną? 

-Pracuje. -Zmarszczyłam brwi, byłam pewna, że miał wolne. Coś mi się ubzdurało?- Będę najpóźniej o 20:30. -Powiedział, kładąc dłoń na moim biodrze, a brodę opierając na ramieniu- Jesteś zła? 

Kiwnęłam przecząco głowa, wplatając palce w jego włosy. 

-Trochę zawiedziona. -Złożyłam kilka pocałunków na tych śnieżnobiałych kosmykach- Skończyłeś kolację? 

Kiwnął głową, odwracając mnie w swoją stronę. 

-Masz ochotę na kąpiel przed posiłkiem? 

Spytał, zostawiając mokry ślad na mojej szyi. Więc kąpiel dla dwojga, co? Złapałam jego dłoń, prowadząc go prosto do naszego pokoju, skąd przekierowałam nas do łazienki. Posłałam krótki uśmiech, w stronę mojego mężczyzny. 

-Doskonale wiedziałeś, że się zgodzę, prawda? 

Wanna była już napełniona ciepłą wodą i masą piany. Kilka świeczek paliło się na niewielkiej półce, ale w sumie ona zawsze tam stały i odpalaliśmy je za każdym razem, gdy braliśmy wspólną kąpiel. Przyjemny półmrok, dodawał namiętności. Obserwowałam mężczyznę, który rozbierał się przede mną, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Nie był przykładnym samcem alfa, ale miał całkiem ładne mięśnie... Niezbyt duże, ale wystarczające by imponować sąsiadką, które często nawijały mi o tym jaki skarb upolowałam, a to on upolował mnie. Uśmiechnęłam się, gdy jego spodnie wylądowały w koszu na pranie. Nie mogę być gorsza... Stanęłam bezpośrednio przed nim, zrzucając swoją bluzkę, później spodnie. Zostałam przed nim w sportowym staniku i stringach. Nawet jeśli Aria uważa, że jestem na nie za stara i wstydzi się chodź by na nie patrzyć, lubię je nosić. Są wygodne. Swoją drogę jej ojciec reagował dokładnie tak samo, gdy zaczynałam je nosić. Zakrywał twarz za każdym razem, gdy wyciągałam je z szafki. Podniecały go i do tej pory niewiele się zmieniło, może poza tym, że nie wygląda jak burak, gdy je nosze. Kilka dobrych minut składaliśmy czułe pocałunki na swoich ciałach, zanim w końcu weszliśmy do tej wanny. 

-Dzisiaj mamy ostatni dzień tylko dla siebie. -Szepnął, wodząc dłońmi po mojej talii, a ustami po całej szyi i ramionach- Jakieś plany? 

Uśmiechnęłam się pod nosem, obracając się w jego stronę. Położyłam jedną dłoń na jego piersi, by mieć więcej stabilności, gdy wbijałam się w jego ciepłe wargi. 

-Dużo seksu, brzmi dobrze? -Mruknęłam między pocałunkami, wpatrując się w jego piękne oczy. Dłonie Eishiego znalazły się na moich biodrach, odwracaj mnie całkowicie w jego stronę- Rozumiem, że tak... 

Kolejny przyjemny wieczór, z moim mężem. Zaskakujące jest to ile musieliśmy popełnić błędów, by znaleźć się właśnie tutaj. Razem. Ostatecznie poradziliśmy sobie nie najgorzej. Mamy mieszkanie ze świetną lokalizacją, stabilne źródło finansowe i Henrego za plecami, który traktuje nas jak rodzinę. Dorobiliśmy się również dwójki dzieci, które nie sprawiają większych problemów. Aria mimo swojego charakterku jest bardzo podobna do Eishiego, wygląda zupełnie jak on... Na szczęście nie ma skłonności do zbędnego zamartwiania się detalami jak jej ojciec. Roe natomiast to wykapana mamusia. Wygląda zupełnie jak ja, ma nawet look małego rozbójnika jak ja w jego wieku. Lubi robić głupie żarty, ale nie są one krzywdzące, więc wszyscy mu pobłażają. Szczwana bestia wie jak wykorzystać swój urok osobisty... 

-Rinuś... -Spojrzałam w jego jasne oczy, uśmiechając się pod nosem. Taki podniecony i niewinny... Jak nastolatek- Kocham cię. 

W odpowiedzi złożyłam na jego wargach czuły pocałunek. 

-Z wzajemnością skarbie... 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro