Rozdział 19: Ogień, wiatr i woda

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Chris i Melissa podążyli do pobliskiej puszczy, która rozciągała się po horyzont jakąś milę od miasta. Nie inaczej zresztą zrobili inni studenci. Przynajmniej połowa z nich zmierzała do największego lasu w obrębie stolicy, licząc że tam będzie najwięcej magicznych stworzeń. Melissa stłumiła dłonią głębokie ziewnięcie. Wciąż panował ranek, a słońce dopiero było w połowie drogi ku najwyższemu punktowi na niebie. Poranne, jesienne mgły zdążyły już się przerzedzić, ale wciąż czuć było chłód. Te uczucie zresztą potęgowało się, gdy tylko wyszli poza miasto. Chris uśmiechnął się do dziewczyny i zagadał ją, by nieco pobudzić senną towarzyszkę.
- Co wiesz o feniksach ognistych? Poza tym, że oczywiście władają magią ognia.
Melissa zastanowiła się chwilę, odświeżając sobie pamięć z wykładów Magizoologii.
- No więc, jak wspomniałeś wcześniej, są bardzo skryte i niewiele ich zostało. Żyją przeważnie w głębinach puszczy lub ciemnych lasów, gdzie ze spokojem mogą budować swoje gniazda. Wbrew legendom, nie odradzają się z popiołów po kilku set latach, choć prawdą jest, że są dość długowieczne. Gdy umierają, pozostawiają po sobie jedynie kulki ognia, które znikają po krótkim czasie. Hm... Łączą się w pary na całe życie i składają od jednego do trzech jaj raz na sto lat.
Chris skinął głową z uznaniem.
- Dokładnie tak, wszystko się zgadza. Właśnie przez to, iż feniksy składają jaja raz na aż sto lat, sprawia, że są tak rzadkie. No i nie zawsze wszystkie młode ptaki dożywają dorosłości. Wielu ludzi poluje nie tylko na feniksy dla ich wspaniałych piór, ale też i na same jaja. Mówi się, że jajo feniksa również ma wielkie magiczne właściwości, dlatego magowie rozbijają je i wykorzystują do sporządzania mikstur lub rytuałów.
Melissa posmutniała lekko.
- To okropne. Powinien ktoś je chronić.
- No i chronią. Magowie z gildii zajmujących się badaniem magicznych istot i stworzeń. Ale wiesz, kłusowników nie brakuje.
- To w takim razie, czy nie złamiemy prawa zdobywając pióro feniksów?
- Nie. Dyrektor ma osobiste pozwolenie od królowej na te zadania. Nie chodzi w końcu o to, by zabić zwierzę, ale jedynie by zdobyć coś, co należy do niego. Zresztą wątpliwe, by te stworzenia dały się komukolwiek zabić.
Uśmiechnął się.
- Ale wciąż nie będzie łatwo do nich podejść – Dodała Melissa.
- To prawda – Przytaknął Chris – Feniksy potrafią wznieść pożar jednym podmuchem swoich skrzydeł, nie mówiąc o ich ostrych dziobach i pazurach. Będziemy mieć szczęście, jeśli wyjdziemy z tego bez nawet jednego przypalonego włoska.
Zaśmiał się, na co Melissa spięła się jeszcze bardziej.
- Trochę się boję...
Chłopak położył dłoń na jej ramieniu.
- Spokojnie. Jeśli zrobi się niebezpiecznie, to po prostu wycofamy się. Nie ma sensu szarżować narażając się dla jednego piórka.
Melissa uśmiechnęła się w końcu nieznacznie, ale i tak to nie pocieszyło jej nawet odrobinę. Jednakże nie mogła nie przyznać, że feniksy bardzo ją ciekawiły. Nigdy ich nie widziała, a podobno były bardzo piękne.
Gdy wkroczyli do puszczy, zewsząd otoczyła ich natychmiast cisza i gęstwina drzew, rosnących wszędzie ciasno obok siebie. Panował tu również półmrok, szczególnie, że słońce jeszcze nie uniosło się na tyle wysoko, by przebić się promieniami przez gęstwinę liściastych koron. Wszystkie drużyny rozdzieliły się w różne strony, by przeszukać jak największy obszar i nie natykając się na siebie wzajemnie, przez co Melissa znów poczuła napięcie wiedząc, że od teraz faktycznie będzie sama z Chrisem w obrębie przynajmniej kilku set metrów. Popatrzyła na niego. Młodzieniec z kolei był jak zawsze całkowicie wyluzowany, ale i skupiony. Jego niebiesko-fioletowe oczy pomału przesuwały się po lesie wypatrując jakiś odznak bytowania feniksów. Melissa zaczerpnęła głęboko oddech, również koncentrując się na zadaniu i jednocześnie starając się być w każdej chwili gotowa na odparcie ewentualnego ataku ze strony wrogo nastawionych zwierząt.
Szli tak już od przynajmniej godziny i dotychczas nie było nic poza niezmąconą wszędzie ciszą. Oboje wiedzieli, że mogą tak krążyć po puszczy nawet cały dzień, nie znajdując owych rzadkich stworzeń. Feniksy doskonale wiedziały, jak ukrywać się przed niepożądanymi spojrzeniami ludzi, a las był ogromny. Melissa kolejny raz westchnęła i w końcu przystanęła, by usiąść na zwalonym pieńku, aby odpocząć. Chris obejrzał się na nią i również się zatrzymał.
- Zmęczona?
- Troszkę.
Dziewczyna wyjęła z torby bukłak z wodą i upiła kilka łyków.
- To jak szukanie wiatru w polu – Przyznała.
Chris przesunął dłonią po włosach.
- Trudno nie przyznać. Sam nie mam pojęcia, gdzie właściwie szukać tych ptaków. Mało kto zna ich dokładne miejsce pobytu, a też feniksy lubią przemieszczać się z jednego na drugie. Byle tylko utrudnić ich odnalezienie. Jeden dzień poszukiwań to może być nawet za mało.
Melissa skinęła głową i pogrążyła się chwilę w myślach, ale kątem oka patrzyła na towarzysza. Chris stał podpierając się rękoma o biodra i również sprawiał wrażenie zamyślonego. Powiódł spojrzeniem po koronach drzew i zmarszczył głęboko brwi. W końcu wyciągnął rękę w bok i szepnął:
- Przybądź.
Nagle w powietrzu zawirowało i pojawiły się znajome białe pasma wiatru, przypominające delikatną mgiełkę. Ta uformowała się z kolei w ogromnego ptaka, który wpiął się pazurami w rękę chłopaka. Melissa poderwała się z pnia i przypatrywała się zachwycona duchowi wiatru.
Ptak zaskrzeczał lekko i spojrzał wyczekująco na zaklinacza. Chris znów szepnął do niego:
- Odnajdź ogniste feniksy. Jeśli trafisz na jakikolwiek ślad, wróć do nas i poprowadź do nich.
Duch skinął głową i natychmiast poderwał się w górę łomocząc skrzydłami utkanymi z magii. Odfrunął wysoko w górę przebijając się pomiędzy drzewa, po czym zniknął im z oczu.
- Łał, wciąż to robi oszałamiające wrażenie – Powiedziała Melissa, wciąż wpatrując się w miejsce, w którym zniknął duch.
Chris uśmiechnął się lekko.
- Wiem, sam uwielbiam te duszki. Są niezwykle pomocne. Może się uda, że odnajdzie feniksy.
- Jak daleko możesz go wysłać?
- Na jakieś sto metrów, jeśli mam wystarczająco dużo mocy. Jak to nie wystarczy, to będziemy skracać dystans idąc za duchem.
I z tymi słowami ruszył do przodu, a Melissa, wciąż zaintrygowana magią zaklinacza, podążyła za nim.
Przedzierali się przez jakieś dziesięć minut i wydawało się, że duch wiatru odfrunął gdzieś poza zasięg Chrisa, ale w końcu przyleciał z powrotem, cicho lawirując pomiędzy posępnymi drzewami. Zawisł w powietrzu i popatrzył uważnie na chłopaka. Chris uśmiechnął się szeroko.
- Znalazł je.
Melissa uradowała się.
- Naprawdę? To wspaniale!
- Prowadź – Rozkazał Chris i ptak ponownie wzbił się w górę, pomału lecąc przodem.
Po jakimś czasie dotarli na maleńką polankę wolną od gęstwiny zarośli, a na niej było jedno ogromne drzewo. Duch wiatru przysiadł na najbliższej gałęzi wpatrując się w stworzenia przed nimi. Chris i Melissa stanęli w cieniu i jednocześnie westchnęli z zachwytu. Na grubej gałęzi starego dębu znajdowało się wielkie gniazdo, a w nim siedział feniks. Oczy miał zamknięte, ale czasem poruszał łebkiem zachowując czujność.
- Ale piękny... - Szepnęła Melissa.
Feniks miał pomarańczowo-złote pióra, które mieniły się w świetle oraz bardzo długi, pawi ogon opatrzony fantazyjnym wzorkiem we złotych i czerwonych barwach. 
- Teraz musimy być szczególnie ostrożni. Pewnie to samica wysiadująca jaja. Jak nas zobaczy, przepuści atak bez chwili zawahania – Powiedział Chris.
- Jesteśmy prawdziwymi szczęściarzami, że udało nam się zobaczyć feniksy z jajami – Uśmiechnęła się Melissa. Chłopak również się uśmiechnął.
- Nie da się ukryć. Będziemy mieć co opowiadać wnukom.
Melissa zachichotała cicho.
- A więc co robimy? - Zapytała jeszcze.
Chris zmarszczył lekko czoło z namysłem.
- Istnieje cień szansy, że w gnieździe znajdziemy choć jedno, maleńkie piórko. Tylko trzeba jakoś wypłoszyć samicę.
Popatrzył na swojego ducha wiatru, który wciąż cierpliwie siedział na gałęzi czekając na polecenia swojego mistrza.
- Poślę na nią duszka. Jestem pewien, że od razu poleci za nim. Wtedy jedno z nas szybko wdrapie się do gniazda i weźmie pióro.
Melissa ogarnęła wzrokiem ogromny dąb szacując wysokość do gniazda. Wciągnęła głęboko oddech.
- Spróbuję się wdrapać. Ty się zajmij odciąganiem samicy od gniazda.
- Jesteś pewna? Mogę ja to zrobić.
Dziewczyna przytaknęła.
- Kiedyś właziłam na drzewa, więc chyba dam radę. Spróbujmy.
Chris znów się uśmiechnął i jeszcze raz skierował spojrzenie na duszka. Skinął na niego głową, na co bestia od razu zrozumiała niemy rozkaz i rozłożyła mgliste skrzydła cicho zlatując z gałęzi. Melissa obserwowała jak wietrzny jastrząb podlatuje do feniksa i zatrzymuje się tuż przed gniazdem. Feniks natychmiast zareagował. Uniósł łebek i zaskrzeczał donośnie, po czym poderwał się i zleciał z gałęzi, by odeprzeć intruza. Duch prędko odleciał w stronę drzew, raz po raz zataczając kręgi prowokując tym feniksa, na co ten jeszcze bardziej żarliwie poleciał za nim wciąż skrzecząc ostrzegawczo. Melissa od razu podbiegła do drzewa i wskoczyła na nie zapierając się rękami i stopami o pień. A wspinaczka łatwa nie była. Nie dość, że drzewo było bardzo grube, to jeszcze śliskie od mchu i żywicy. Dziewczyna początkowo miała spore problemy by wspiąć się choć na metr, ale w końcu sapiąc z wysiłku zrobiła parę kroków ku górze, chwytając się mocno kory drzewa.
Tymczasem Chris uważnie obserwował swojego duszka wiatru, który właśnie odpierał zaciekłe ataki rozzłoszczonego feniksa i oba ptaki biły się nawzajem skrzydłami i pazurami wysoko ponad drzewami. Jednocześnie młody zaklinasz czuł, że pomału traci już swoją moc. Od ponad dwudziestu minut utrzymuje duszka i poczuł, że kosztuje go to coraz więcej wysiłku. Otarł czoło z kropelek potu i skoncentrował się mocniej, przesyłając magię do wielkiego jastrzębia. Na szczęście feniks był tak skupiony na walce z intruzem, że nie zauważył jeszcze Melissy, która mozolnie wspinała się po drzewie do gniazda. Ją również obserwował Chris na wypadek, gdyby miała problemy, ale póki co stwierdził, że faktycznie radziła sobie całkiem nieźle.
Melissa robiła krok za krokiem, chwytając się po drodze gałęzi. Gniazdo znajdowało się ponad cztery metry nad ziemią, więc była to bardzo ciężka wspinaczka. Ale w końcu chwyciła ostatnią gałąź i podparła się ze wszystkich sił. Wychyliła się i zajrzała do gniazda. W środku rzeczywiście były dwa jaja. Nieco większe niż kurze i o bladożółtej skorupce. A pośród nich dostrzegła jedno długie i piękne pióro. Uśmiechnęła się szeroko i wyciągnęła rękę najdalej jak tylko potrafiła. W końcu chwyciła pióro i zaczęła pomału ześlizgiwać się z drzewa. Tuż nad ziemią zeskoczyła i podbiegła rozradowana do przyjaciela unosząc triumfalnie pióro.
- Mam!
Zaklinacz uśmiechnął się szeroko.
- Brawo!
W tym momencie oboje usłyszeli kolejny donośny wrzask feniksa i jednocześnie spojrzeli w górę. Magiczny ptak właśnie otoczył swoje skrzydła i część ciała iskrzącymi płomieniami. Wzbił się wyżej i machnął potężnie skrzydłami. Natychmiast wystrzelił wielki, płonący łuk, który powędrował prosto na ducha wiatru. Ten umknął przed atakiem, ale wyraźnie zaczął słabnąć. Jego skrzydła poruszały się coraz wolniej, a wietrzne pasma rozwiewały się przy każdym większym ruchu. Feniks zaskrzeczał gniewnie i ponowił atak. Płomienie wokół jego ciała buchnęły szaleńczo i ptak wyrzucił przed siebie wielką kulę ognia. W tym samym momencie Chris sapnął i zgiął się wpół tracąc już siły, na co duch wiatru ostatni raz zabił skrzydłami i, gdy ognista kula przecięła jego magiczne ciało, zniknął na dobre. Jednakże atak feniksa był skierowany w dół na ziemię i w efekcie kula poszybowała teraz prosto na dwójkę młodych ludzi. Chris uniósł głowę i próbował przywołać kolejnego ducha, ale bez skutku.
- Szlag, wyczerpałem całą moc – Zaklął i zawołał do Melissy – Uciekaj!
Ale Melissa zacisnęła pięści i prędko stanęła przed chłopakiem zasłaniając go sobą. Uniosła przed siebie obie dłonie i przywołała magię. Białe runy zawirowały wokół nadgarstków i magia zaczęła kształtować się w wielką, wodną tarczę. Dokładnie w tym samym momencie nadleciała ognista kula i uderzyła z wielką siłą w ścianę wody. Jeszcze nim się rozpadła, chwilę wirowała w miejscu napotykając opór w postaci tarczy, a Melissa zacisnęła zęby z wysiłku wzmacniając zaklęcie. W końcu kula rozleciała się, wyrzucając w powietrze kaskadę kropelek wody. Melissa odetchnęła z ulgą i oparła dłonie o kolana. Chris wyprostował się i popatrzył z podziwem na nią.
- Nie rozumiem, dlaczego twierdzisz, że nie radzisz sobie ze swoją mocą. Jak dla mnie te zaklęcie tarczy było świetne.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
- Ale to jedyne co umiem wyczarować bez żadnych problemów. Zaklęcia ofensywne wciąż są moją słabą stroną.
Chris również się uśmiechnął.
- Wszystko w swoim czasie.
Na chwilę oboje zapomnieli o feniksie, który dopiero teraz zorientował się w końcu z obecności aż dwójki nowych intruzów. Ponadto dostrzegł pióro w ręku Melissy i znów zaskrzeczał wściekle. Błyskawicznie zaczął lecieć w ich stronę, a jego ciało wciąż okryte było pomarańczowymi płomieniami.
- No to teraz jest naprawdę wkurzona – Zażartował Chris i spróbował rzucić w stronę ptaka proste zaklęcie. W powietrze powędrowała wodna kula, ale zupełnie nie zrobiła ona wrażenia na potężnym, ognistym stworzeniu. Feniks odparł zaklęcie swoimi płomieniami i zapikował z jeszcze większą prędkością. Chris i Melissa zaczęli biec, aż oboje padli na ziemię unikając w ostatniej chwili ataku feniksa. Ten poszybował dokładnie nad nimi i ponownie wzbił się w górę. Zaczął robić kółka w powietrzu ciągle donośnie krzycząc i nagle z drugiej strony nadleciał kolejny feniks.
- Oj, niedobrze – Stwierdził Chris podnosząc się na nogi.
I ledwo to powiedział, a teraz szarżę podjęły oba ptaki jednocześnie, wyraźnie nie odpuszczając dopóki nie przepędzą lub nie rozprawią się z intruzami.
- Mel, wiejemy! Szybko!
Zawołał zaklinacz i Melissa natychmiast podjęła znowu bieg, sama czując już panikę na myśl o spopieleniu przez dwójkę rozwścieczonych feniksów. A jej wodna tarcza zdecydowanie byłaby już za słaba. Oboje wpadli między drzewa i nie zwalniając uciekali przed parą ognistych ptaków. A gęsty las nie był dla nich żadną przeszkodą. Feniksy niestrudzenie goniły Chrisa i Melissę sprawnie lawirując pomiędzy pniami. Raz po raz wyrzucali w ich stronę kule ognia, na co ci ledwo uchylali się przed atakami.
Melissa sapnęła i oglądała się ciągle za siebie zdumiona zaciętością stworzeń.
- Tyle zamieszania o jedno pióro?! Czy to nie przesada?
Chris uśmiechnął się słabo, przeskakując dużymi susami nad korzeniami.
- Jak mówiłem, feniksy są szalenie drażliwe, a jeszcze mają spory uraz do ludzi. Pewnie myślą, że jesteśmy kłusownikami, którzy chcieli skraść jaja.
- Ale tego nie zrobiliśmy! To nie fair.
W trakcie tego szaleńczego biegu, Melissa odwróciła się lekko i przywołała znowu magię. Woda zawirowała i nie tracąc czasu na skomplikowane zaklęcia, dziewczyna po prostu zaczęła rzucać w ptaki kulkami wody. Znaczna większość pocisków trafiła w drzewa, ale jedna kulka gruchnęła w pierś feniksa i w efekcie ten z impetem uderzył o najbliższy pień. Drugi feniks widząc to zaskrzeczał z wściekłości i zatoczył pętlę w powietrzu wyrzucając w stronę Melissy ognisty łuk. Melissa krzyknęła i rzuciła się w bok unikając płomieni, które prawie musnęły jej włosy. Potykając się podjęła znowu paniczny bieg przed siebie doganiając Chrisa, który zwolnił widząc próby kontrataku towarzyszki.
W pewnym momencie oboje natrafili stopami na opadnięte, mokre od wilgoci liście i przejechali na nich parę kroków przewracając się na ziemię. Jednocześnie sturlali się z niewielkiego pagórka, aż w końcu zatrzymali się parę metrów niżej. Feniksy, które tylko zauważyły nagłe zniknięcie dwójki intruzów, gdy ci poślizgnęli się na liściach, przefrunęły tuż nad nimi i wzbiły się z powrotem w górę pomiędzy koronami drzew. Chris uniósł lekko głowę i zdążył tylko zobaczyć jak ptaki odlatują, a ich skrzekliwe głosy oddaliły się. Sapnął ciężko i powiedział:
- Chyba wreszcie odpuściły. Mam nadzieję. Były rzeczywiście nieźle zawzięte.
- Chris... - Rozległ się cichutki głos Melissy – Czy... czy mógłbyś się troszkę odsunąć? Chciałabym wstać...
Chłopak spojrzał na nią i dopiero teraz zorientował się, że klęczał dokładnie nad dziewczyną, a ich twarze były bardzo blisko siebie. Melissa była cała czerwona, szybko oddychała i wyraźnie widział jej jasnobłękitne oczy, które teraz były szeroko rozwarte. Prędko poderwał się na nogi i odsunął zakłopotany. Na jego policzkach również wykwitły gorące rumieńce.
- Przepraszam, to nie było celowe. Gdy się sturlaliśmy, przez chwilę byłem zamroczony i nie spostrzegłem, że... Wybacz.
Melissa pomału wstała z ziemi i uśmiechnęła się lekko, wciąż zarumieniona po same końcówki włosów.
- Nic się nie stało. Ja też się tego nie spodziewałam, no i...
Zacisnęła usta i nie patrząc na Chrisa otrzepała się prędko z liści i ziemi.
- Feniksy odleciały?
Chłopak rozluźnił się na tę zmianę tematu i odchrząknął nieznacznie patrząc w stronę drzew.
- Myślę, że tak. Dały nam niezły wycisk.
Zaśmiał się lekko, po czym jeszcze raz spojrzał na Melissę.
- Nic ci się nie stało?
Ta pokręciła głową i poprawiła sobie torbę.
- Chyba nie, tylko całe ciało mnie boli. Pewnie nabiłam sobie parę siniaków. Całe szczęście, że miękkie poszycie lasu nieco zamortyzowało upadek.
- Ja podobnie. To i tak lepiej niż być przysmażonym na skwarki. Masz pióro?
Melissa przytaknęła i uśmiechnęła się szerzej. Nim feniksy zaatakowały, prędko wepchnęła piórko do swojej torby i teraz otworzyła ją, by wyjąć cenne znalezisko. Pióro wciąż mieniło się złotymi iskierkami, niczym obsypane złotym pyłem, a czubek lekko zawijał się fantazyjnie. Chris popatrzył na nie z zachwytem.
- Wspaniałe. To z pewnością wystarczy, by ukończyć zawody. Poza tym te pióro jest bezcenne. Ciekaw jestem, czy pozwolą nam je sobie zostawić.
- Byłoby super – Przyznała Melissa – Ale nie liczę na to. Samo zobaczenie feniksów było dla mnie niesamowitym przeżyciem.
- Nie da się ukryć – Uśmiechnął się Chris – Wracajmy do Akademii.
I oboje pomału wrócili na ścieżkę wciąż czując nieco obolałe ciała po upadku.
- Jak myślisz? Ile minęło czasu od kąd weszliśmy do lasu? - Zagadnęła jeszcze Melissa.
- Nie wiem, dawno straciłem rachubę – Odparł zaklinacz – Ale sądzę, że nie więcej niż dwie godziny. A nawet mniej. Spodziewałem się, że dłużej nam zajmie odnalezienie feniksów.
- Ja też. Cieszę się, że udało się zdobyć pióro.
Odetchnęła z ulgą.
Przez jakiś czas szli w milczeniu, po czym Chris powiedział:
- Dobrze się spisałaś. Wciąż uważam, że nie radzisz sobie źle. Magia wody ma olbrzymi potencjał. Myślę, że prędko możesz osiągnąć naprawdę wysoki poziom.
Melissa uśmiechnęła się, lekko zakłopotana niespodziewanym komplementem.
- Przeceniasz mnie, serio. Twój duch wiatru jest sto razy lepszy. Gdyby nie on, to wciąż byśmy błądzili po puszczy.
- Ale gdyby nie twoja szybka reakcja i dość mocne zaklęcie tarczy, z pewnością nie wyszlibyśmy z tego cało.
Oboje popatrzyli na siebie i wciąż z radosnymi uśmiechami skupili się na drodze, by w końcu opuścić olbrzymi las. 

Byli jednymi z pierwszych drużyn, które wróciły w tak krótkim czasie. Na błoniach zgromadziło się jeszcze kilka osób i wszystko wskazywało na to, że pozostałe grupy jeszcze szukają swoich magicznych zwierząt. Melissa podeszła do profesor Serpens, która siedziała za niewielkim stołem oczekując powracających drużyn. Obok niej stało kolejne wielkie pudło, do którego należało włożyć swoje znalezisko. Gdy Melissa pokazała jej piórko, starsza kobieta uśmiechnęła się lekko i skinęła głową z uznaniem. Spisała wynik zadania na arkuszu pergaminu i wskazała dłonią, by dziewczyna wrzuciła pióro do pudła. Potem powiedziała jeszcze:
- Jeśli jesteście ranni lub doświadczyliście jakiś wewnętrznych urazów, to u panny Rossalin możecie się wyleczyć.
Dziewczyna skinęła głową i wróciła do Chrisa. Przekazała mu to, co powiedziała profesorka. Chłopak uniósł brwi z lekkim zaskoczeniem.
- O, nie wiedziałem, że Scarlett robi tu za znachorkę. Może podejdziemy do niej?
I oboje podążyli we wskazanym kierunku. Jak się przekonali, rzeczywiście niedaleko swoje małe stanowisko miała członkini Czwórki, która oczekiwała na potencjalnie rannych studentów. Ale że obecnie nikogo tam nie było, dziewczyna siedziała na malutkim krzesełku i pielęgnowała sobie długie, różowe paznokcie. Chris uśmiechnął się do niej.
- Hejka, słyszałem, że wzięli cię na medyczkę. Nauczyciele byli aż tak zdesperowani?
Scarlett przerwała manikiur i popatrzyła na niego urażonym wzrokiem.
- Ha, ha, bardzo śmieszne. Ja też na tym zyskam, gdy poćwiczę swoje umiejętności uzdrawiania na studentach. Uprzejmie przypomnę ci, że dostałam wysokie oceny od profesor Finigan za wybitne osiągnięcia w...
- Tak, tak wiem – Machnął ręką Chris – Wciąż to powtarzasz co najmniej raz dziennie. Zgrywam się tylko. Wiem, że jesteś świetną uzdrowicielką.
Półwróżka prychnęła lekko i zadarła nos. Z kolei Melissa wpatrywała się w nią onieśmielona. Jeszcze nie miała okazji poznać osobiście kolejnej członkini Czwórki i już wiedziała, że starsza dziewczyna jest silną czarodziejką. Jej moc emanowała silną aurą już z daleka, mimo że Scarlett szkoliła się jedynie na uzdrowicielkę. Przypuszczała, że jej zdolności są na równi z magią Chrisa i Liama.
Zaklinacz spojrzał na nią i wskazał dłonią znów się uśmiechając.
- Scarlett, to jest Melissa. Robiliśmy razem zadanie.
Scarlett skierowała na nią spojrzenie i uśmiechnęła się do niej uprzejmie.
- Hej, miło mi ciebie poznać. Współczuję, że musiałaś się męczyć z tym pedantycznym typem. Nie zalazł ci za mocno za skórę?
Chris przewrócił oczami lekko się rumieniąc, a Melissa zaśmiała się nieco.
- Skądże, było bardzo miło. Zdobyliśmy pióro feniksa!
Różowowłosa dziewczyna rozwarła oczy.
- Och! Szczęściarze z was. Widziałam tylko raz na własne oczy feniksy i to z daleka. Ale nie lubię chodzić po lesie. Okropnie tam brudno, wilgotno i ciemno.
Teraz to Chris parsknął lekko ze śmiechu.
- Jasne, w końcu jeszcze ubrudziłabyś sobie cenne pantofelki lub złamała paznokieć.
Scarlett znowu popatrzyła na niego spod łba i odgarnęła z czoła różowe warkoczyki.
- Ale z ciebie śmieszek, Chris. Widzę, że humor ci dopisuje. Liczysz, że wygrasz zawody?
Uśmiechnęła się kąśliwie. Zaklinacz wzdrygnął ramionami.
- Może. A czemu by nie? Nagrody są fajne.
- Bez wątpienia. Profesorowie z alchemii tym razem się postarali robiąc te rzadkie eliksiry. A wracając, chcecie się podleczyć?
Zapytała już bardziej rzeczowo i popatrzyła uważnie na dwójkę młodych ludzi. Chris od razu pokręcił głową.
- Nic mi nie jest. Zostaw siły na bardziej rannych studentów. Pewnie nie będzie ich brakować.
Melissa spojrzała na niego, a potem na swoje ręce. Widniały na nich liczne otarcia i zadrapania będące efektem wywalenia się na ziemię, a pod rękawem swetra czuła bolesne obicia. Zastanawiała się czy nie po prosić Scarlett o drobne leczenie, ale okropnie się wstydziła. To był w końcu drobiazg. Jednakże półwróżka jakby wyczuła jej myśli i od razu wstała z krzesła odkładając pilnik.
- Pokaż ręce, Melisso.
Dziewczyna lekko się zarumieniła na twarzy i po chwili wahania podciągnęła rękawy swetra. Scarlett ujęła jej dłonie niezwykle delikatnie i przypatrywała się im chwilę.
- Hm, nic poważnego. Widzę, że mieliście niemałą przygodę w tym lesie. Daj mi chwilkę.
Znieruchomiała koncentrując się i wciąż trzymając w obu dłoniach ręce Melissy. Po chwili na skórze pojawiła się lekka, zielona energia, która potoczyła się falą od rąk po łokcie dziewczyny. Melissa poczuła natychmiast kojące ciepło i subtelne mrowienie będące efektem  błyskawicznego leczenia. Po paru sekundach po otarciach nie było nawet śladu, a skóra znów wyglądała na zdrową i nienaruszoną. Scarlett puściła jej dłonie, a Melissa westchnęła cicho.
- Super. Nigdy jeszcze nie uleczyła mnie półwróżka. Dziękuję.
Scarlett uśmiechnęła się.
- Żaden problem. Nawet nie musiałam użyć zaklęcia. To na szczęście bardzo drobne obrażenia.
Chris również się uśmiechnął, już bez kpiny.
- Scarlett kiedyś wyleczyła złamaną nogę w dziesięć sekund, czym pobiła rekord wśród studentów drugiego roku.
Melissa spojrzała na nią z nieskrywanym podziwem.
- Niesamowite. Magia wróżek jest super.
Starsza dziewczyna zachichotała miło połechtana komplementem i tym samym natychmiast polubiła tą nieśmiałą towarzyszkę Chrisa.
Oboje chwilę jeszcze rozmawiali z członkinią Czwórki, po czym poszli usiąść na ławce w oczekiwaniu na koniec zawodów. Melissa nie przestawała myśleć o pięknym piórku feniksów. Sama była ciekawa, czy uda im się wygrać szkolne zawody. Ogromnie się niecierpliwiła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro