rozdział 7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dni były długie i nudne. Jak zawsze w szkole. Choć wszyscy się zmobilizowali, i regularnie trenują, nawet kapitan Shindou, to wciąż jedna osoba nie dołącza. Tsurugi. Oczywiście, że nie dołącza. W końcu to nie jego zadanie. Ale gdzieś tam, z tyłu głowy miałam taką myśl. Skoro kiedyś drużyna Marka była bez Axela i Juda, a jednak po pewnym czasie przyłączyli się, to może z Tsurugim będzie tak samo. Nie mogłam być tego pewna, ale miałam gdzieś to w pamięci. Na wszelki wypadek. Moje piłkarskie treningi (jeśli można to tak nazwać) przebiegały podobnie. Dobra rozgrzewka, wielokrotnie obejrzane powtórki meczy, i próba zrobienia jakieś techniki. Niby to nie mój poziom, bo nawet nie mogę powiedzieć, że znam wszystkie zasady, ale uznałam że ambicje mogą na razie wystarczyć. W końcu na tym oparła się siła, i potęga Marka. Niektórzy by pomyśleli: Czemu go nie poprosisz o pomoc? Nawet jeśli to bramkarz, no czasem pomoc przy ataku, to jednak doświadczony zawodnik. Może dać ci rady i wskazówki. Czemu z tego nie skorzystasz? Szczerze mówiąc, nie jestem aż tak śmiała jak większość myśli. Przecież nie jestem duszą towarzystwa, dlatego często siedzę sama, i obserwuje grupki dobranych przyjaciół. Więc jestem zdania tylko na to, czy np. Tenma do mnie podejdzie czy nie. Ale łaski bez. Nie potrzebuję tych ludzi. Poradzę sobie bez nich. A nawet jeśli, to gdybym chciała, mogłabym mieć własną grupę, ale to zbędne. Wystarczyłaby mi jedna prawdziwa przyjaciółka. I tyle. A co do pomocy. Trochę się wstydzę. Nie umiem tak podejść, i wprost się przyznać. To może wydawać się głupie, ale taka prawda. Dlatego działam na własną rękę. Nie jestem i nie będę profesjonalną zawodniczką, więc traktuję to jako rozrywkę. Nic więcej.
Z Aoi prawie wogóle nie rozmawiam. Nawet jeśli próbuje nawiązać jakiś kontakt, to całkiem szybko ją zbywam. Nawet jak nie chcę. Czasami chcę z nią porozmawiać, tak cały dzień, ale często tematy są zbyt zwyczajne, i nie klejące się. Więc dochodzi do niezręcznej ciszy. Obserwuję treningi chłopaków, i sama próbuje je wykonać później. Ale mają doświadczenie. Mają techniki hissatsu, a Shindou nawet avatara. Musiałby się zdarzyć cud, żebym taki wywołała. Gdybym była Tenmą wierzyłabym w taki cud. Tiaa, za dużo myślę. W takiej sytuacji biorę książkę, chcąc odgonić myśli. Dużo ich wypożyczyłam na zapas. Jedna mi przypadła specjalnie do gustu. Była to "Fatalna lista" ( polecam przeczytać. Bardzo mi się spodobała, jeśli ktoś chciałby coś przeczytać, a nie ma co, to zachęcam, może wam też się spodoba-dop.aut.).
Zanim trening się skończył przeczytałam prawie połowę. Że względu na moje szybkie czytanie, stronnice przewracały się co chwilę. Aoi patrzyła czasem z niedowierzaniem. Raz mnie nawet zagadała i oznajmiła:
Naprawdę czytasz książkę z takim drukiem? Myślałam że obrazki oglądasz. Oczywiście wybuchnęłam szczerym  śmiechem. Nie spodziewałam się takiej reakcji. To chyba pierwszy raz, gdy otwarcie na coś zareagowałam.
- Jeśli będziesz chciała, to mogę ci później dać tą książkę.
- Naprawdę? Dzięki.
Wkrótce ich pierwszy mecz. Wzięli to bardzo na poważnie. Ze względu na nieobecność Tsurugiego Tenma został drugim napastnikiem tuż obok Shindou. Trochę tego nie czułam. Byłam pewna, że gdyby się szkolił pod tym względem, byłby genialny. Ale jak tak go obserwowałam, to lepiej czuł się na obronie. Ale może mi się to wydawało.
Pov. Tenma
Cieszę się, że kapitan do nas dołączył. W takim składzie możemy sobie poradzić. Ale w sumie, ta pustka, którą zostawił Tsurugi jest minimalnie wyczuwalna. Nie chciałem tego przyznać, ale jest doskonałym napastnikiem. Ja specjalizuję się w czymś odwrotnym. Ale nie zawiodę swojej drużyny. Nawet jeśli nie ma do mnie pełnego zaufania. Jeszcze pokażę, że mogę być ważny, stworzę swoją technikę, i będę najlepszy. Nieważne na jakiej pozycji. Tylko pozostawało pytanie: jak mam ją zrobić? Nie mam na nią pomysłu. Może Nishizono mi pomoże. Sam też będzie ćwiczył nad swoją techniką. Moglibyśmy razem trenować. Albo zapytać trenera Endou. Ale fakt że dołączył do nas Shindou, to wystarczająca zachęta. Gdy trening się skończył, kapitan zaprosił mnie na stronę. Oznajmił, że pomoże mi stworzyć mój własny strzał. Uznał że trzeba wykorzystać mój drybling. Nie do końca wiedziałem jak. Tak niemało czasu do meczu z Eito.
- Damy radę. Tylko spróbuj. Próbuj tak długo aż w końcu ją poczujesz.
Uwierzyłem mu. Próbowałem. Tak bardzo, że zaczęło mi się kręcić w głowie. Może nie o to mi chodziło. Jako że nadchodził piątek, to całe dnie będę ćwiczył, i ją zdobędę. Następnego dnia wstałem wcześniej. Strasznie chciałem mieć więcej na to czasu. Nawet nie dostrzegłem jak Yurika mnie obserwowała. Zorientowałem się dopiero, gdy się obracałem. Tak się na nią zapatrzyłem, że prawie się przewróciłem. Wtedy spokojnie do mnie podeszła i powiedziała swoim tonem: niedługo twój pierwszy mecz, i już chcesz grzać ławę? I podała mi rękę.
- nie, tylko bardzo chcę wydobyć z siebie tą technikę. Którą użyję w naszym meczu.
- Mhmm. A ja myślałam, że postanowiłeś zapisać się na balet, i ćwiczyłeś piruety.
- Nie musiałaś tego mówić takim sarkastycznym tonem.
Wtedy nagle zabrała mi torbę. Chciałem ją jej odebrać, ale wzięła ją za siebie. Ja gwałtownie skręciłem, prawie wykonując piruet, i kiedy chciałem odebrać jej torbę, znowu upadłem.
- Czemu mi to zrobiłaś? I wtedy do mnie dotarło. Dała mi wskazówkę. Próbując zabrać moją własność, wykonałem drybling i obrót. I na tym będzie opierać się moja technika. Yurika, jesteś genialna.
Dzięki ci- rzuciłem na co ona odpowiedziała: naprawdę tyle zajęło ci zrozumienie tego?
- Jesteś trochę nieprzewidywalna. Spodziewałem się wszystkiego.
- Oj już przestań tyle gadać. Już sięgałem po torbę, ale mi jej nie oddała. Jakby wiedząc o co chcę zapytać odrzekła: nie oddam ci jej, dopóki nie opanujesz tej kiwki. Myślałem że żartuje, ale jej pewny uśmiech wyprowadził mnie z błędu. No to będziemy mieli ciężki dzień. Gdy tylko dostrzegłem Shindou od razu zademonstrowałem mu moją zagrywkę.
- Oczywiście jeszcze nie jest dopracowana. Ale będę się starał.
- W to nie wątpię. Liczę tylko na jak najszybsze rezultaty.
- Masz to jak w banku, kapitanie.
Po czym wróciłem na boisko.
Pov. Shindou
Kiedy odbiegł już zamierzałem iść dalej, ale coś mnie zatrzymało. To Tsurugi. Kiedy się tam znalazł?
- Raimon ma przegrać z Eito 3:0. I wtedy mnie puścił. Ton z jakim to powiedział trochę mnie przeraził. Mówił to tak, jakby podał mi datę mojej śmierci. Wzdrygnąłem się. To mnie trochę przejęło. Wręcz odebrało mi to chęci. Liczyłem na to, że jakoś wytrwam. W końcu Tenma mnie przekonał do zmiany podejścia. Jeszcze ostatecznie nie podjąłem decyzji, ale muszę to przemyśleć. Na moich barkach teraz spoczywają trudne decyzje. Wystarczy że ja się wycofam, a wkrótce zrobi to reszta. Ale teraz nie dam tego po sobie poznać. Nie chcę tak brutalnie Tenmy złamać. Tak się napalił na ten mecz. Nie zrobię mu tego. Nie teraz. Ale muszę mieć wszystko na uwadze.
Pov. Tenma
Gdy nadszedł prawie wieczór, myślałem że się przewrócę że zmęczenia. Ale Yurika pokazywała mi moją torbę. Był to dla mnie jasny sygnał. I wtem ćwiczyłem dalej. Choć dobrze się przyjmowała, to nie czułem tej mocy, jaka powinna z niej bić. Nie była taka jak wtedy, gdy chciałem odebrać swoją własność. Yurika, widzisz to? Chyba nic z tego nie będzie. Gdy nadal stałem nieruchomo, zawołała:
- Co jest Tenma? Czyżbyś się poddał?
Zanim odpowiedziałem podeszła do mnie z kamienną twarzą. Czy dane mi będzie kiedyś zobaczyć jakąś inną emocję. Wydawało mi się, że jej bardziej na tym zależy niż mi. Ale dlaczego?
- Nie znoszę lenistwa. Rusz się w końcu.
- Zwłaszcza że to nie ty jesteś zawodnikiem, to nie powinnaś tak mnie męczyć.
- To tym bardziej powinieneś się starać. To tobie trener Travis dał wtedy szansę. To ciebie wybrał. Chcesz to zaprzepaszczyć przez poddanie się?
- Nie- odpowiedziałem z determinacją.
- I to rozumiem.
- Yurika, mam prośbę.
- Jaką?
Wtedy jej wyjaśniłem. Nic nie powiedziała, tylko przyjęła pozycję. Zacząłem biec, a ona wkrótce biegła na mnie. Czując jej energię, i bliskość, od razu skręciłem. To działa. I tak jeszcze trochę próbowaliśmy. Aż w końcu, gdy prawie chciałem się zatrzymać, Yurika nacierała na mnie jak rozpędzony pociąg. Wtedy wykręciłem piruet, który prawie wywołał huragan. Poczułem to, czego mi brakowało. Wtedy właśnie oficjalnie technika mi wyszła. Ucieszyłem się. Nareszcie.
- Dzięki za pomoc, Yurika.
- Weź mi nie dziękuj. To był twój pomysł.
- Ale bez ciebie, nie poczułbym tej siły.
Po chwili nieśmiało spytałem: mogę już odzyskać torbę? Ale i tak znałem już odpowiedź: jedna jaskółka wiosny nie czyni. Jutro będziemy tu o tej samej porze. Jak ta technika ci wyjdzie beze mnie, to ci ją zwrócę. Widząc moje zasmucenie dodała: i zabiorę cię na lody. Wtedy wrócił mi uśmiech. Zgoda- rzuciłem, i pędem pobiegłem do domu. Żeby jak najszybciej nadeszło jutro.
........................................................................
To już jest koniec. Mógł to być nudny rozdział, domyślam się. Ale chciałam jak najlepiej przejść do akcji. Bayo-

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro