rozdział 9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Narrator: Przed Raimonem ciężkie wyzwanie. Każdy boryka się z problemem lub obawą. Shindou, bo jako kapitan drużyny nie może zawieść, ale ma obawy co do swego udziału w meczu. Tenma, który martwi się, że kapitan zrezygnuje z ukochanego sportu. I cała reszta zespołu mająca zdecydować: grać czy nie grać. Nic nie było pewne. Ale jedno było pewne. Wszystko się okaże. A raczej powinno okazać.
Pov. Yurika
W końcu ten upragniony dzień. Jako jedyna zachowywałam spokój. Nie przejmowałam się niczym. W końcu to nie ode mnie zależy. Co chwilę jednak spoglądałam, to na Tenmę to na Shindou. Oboje nie okazywali emocji. W przypadku Tenmy to mogło budzić podejrzenia. Fakt że nie ma pewności, czy Shindou będzie grał, stresowało go. Nawet podczas rozgrzewki był sztywny jak głaz. Nie mogłam mu pomóc. Ale ma swoją technikę w zanadrzu. I to musi mu wystarczyć. Ace striker- Tsurugi jest. Ciekawe dla mnie było, czy będzie stawiał bierny, czy raczej czynny opór. Ale takie gdybanie jeszcze rozwiązania nie przyniosło, więc zajęłam się czymś innym. Kto by pomyślał, że splatanie włosów w warkoczyki stanie się moim ulubionym zajęciem. Człowiek uczy się całe życie.
- Jak emocje, Yurika- spytała Aoi. Całkiem zapomniałam o jej obecności. Przez chwilę na nią patrzyłam, jakbym nie usłyszała co do mnie powiedziała. Dopiero po chwili odpowiedziałam:
- Jestem spokojna. Nikomu nie muszę tego życzyć. Sami dobrze sobie radzą.
W moim głosie było słychać taką obojętność, że Sky próbowała rozluźnić atmosferę śmiechem.
- Ah, Yurika. Czasami to potrafisz pożartować.
- Przecież mówię jak jest- czasami to ja jej nie rozumiem. Oczywiście zrobiła minę mówiącą: serio?, ale cóż. Nie był to odpowiedni moment na żarty. Jak tylko mogłam, to kibicowałam Tenmie. Gdy ustawiał się na swoją pozycję, kiedy przybił piątkę z Shinsuke, spojrzał na chwilę na mnie. Wtedy posłałam mu najoptymistyczniejszy uśmiech na jaki mnie było stać. Pokiwał mi tylko lekko głową. Może zrozumiał moją zachętę. Shindou stał, i wyglądał, jak gdyby nie miał zamiaru jej zmieniać. Czyli postawi na bierną grę. Ciekawe. Tenma będzie miał dwa zadania. Ale czy chociaż z jednym sobie poradzi? Zobaczymy. Powiedziałam cicho: powodzenia chłopaki.
Pov. Shindou
Nie wytrzymam. To napięcie mnie wykończy. Teraz mogę to skończyć. Lepiej by było gdybym zmusił trenera by mnie zdjął z boiska, a najlepiej wyrzucił z zespołu, ale tego nie zrobi. Nie pozwoliłby mi się poddać. Nie, kiedy jeszcze nie zaczęliśmy walki. Postanowiłem. Ja i Kirino doszliśmy do tych samych wniosków. Stawię opór. Będę stał w jakimś jednym miejscu, ale nie będę, ani podawał, ani tym bardziej strzelał goli. A skoro Tsurugi jest wilkiem w naszym stadzie, to tym bardziej napastnicy się nie wykarzą. Dodatkowo ciągle w głowie miałem te słowa: Raimon ma przegrać 0-3. Dobijało mnie to. Patrzyłem na Tenmę. Pomimo powagi sytuacji potrafił w jakiś sposób zachować swój optymizm. To było w nim niesamowite.
Pov. Tenma
Damy radę. Shinsuke podzielał moje chęci. Nawet Yurika okazała mi jakieś wsparcie. Nie zawiodę jej. Nie mogę nikogo zawieść.
Gdy usłyszeliśmy gwizdek ruszyliśmy. O dziwo nikt nie stał w miejscu na znak sprzeciwu. Coś jest nie tak. Ale nie chciałem być pesymistą. Zobaczymy co dalej się wydarzy. Shinsuke stał na obronie wraz z Kirino i Kuramą. Ten ostatni był najbardziej wycofany. W ogóle na mnie nie patrzył. Ani razu. Zawsze żywił do mnie nienawiść, ale żeby aż tak...
W czasie gdy Shindou biegł, kapitan Eito coś mu szeptał do ucha, ale co? Może groźbę? To wręcz pewne. Jak bardzo chciałbym wiedzieć co.
Pov. Shindou
Już od początku widać było słomiany zapał ze strony zespołu. Tylko Tenma okazywał jakąś chęć. Musieliśmy wzbudzić pozory. Ale niektórzy się z tym nie kryli. Kiedy " szykowałem się do odebrania strzału" ich kapitan przebiegał obok mnie szepnął: będziemy tak grać dopóki nie dam znaku. Zdenerwowało mnie to trochę. Rządzili nami jak chcieli. Gdybym mógł, to pokazałbym im, gdzie ich miejsce. Ale nie mogę. Inaczej możemy zapomnieć o wszystkim. Piłka powędrowała do Eito. Szykowali się do strzału. Nie musiałem nawet patrzeć. W końcu wynik jest i tak przesądzony.
Pov. Tenma
Widziałem w jak łatwy sposób napastnik z Eito przeszedł mnie, a później resztę obrońców. Ich strzał nie był aż tak mocny.
- Na pewno to zatrzymasz Sangoku. Dasz radę- pomyślałem.
Widziałem jak bezbłędnie stworzył swoją technikę obronną. Kiedy dotknął piłki, byłem pewien że ją ma. Prawie się zatrzymywała, gdy nasz bramkarz... ją puścił. Pozwolił jej wpaść. To nie może być przypadek. Zrobił to specjalnie?! To jest ich opór?! Tak zamierzają grać? W końcu nie podjęli się walki.
Pov. Yurika
Więc to tak ma wyglądać. Tak jak przeczuwałam. Inny rodzaj biernego oporu. Oto sposób jak grać, żeby grać, ale nie grać. Zaskoczenie i złość na twarzy Tenmy było dosyć dobrze widoczna. 1-0 dla Eito. Dobry początek. Teraz pozostaje liczyć, jak długo Tenma to wytrzyma, i kiedy się złamie. Zaczynamy liczenie.
Pov. Tenma
Po tym kiedy Sangoku spadł na ziemię, spojrzałem na Shindou. Czyli to tak. To gorsze niż w ogóle nie grać. I kapitan o tym wie. Nawet nie patrzy na to,do czego doprowadzają. Do czego on doprowadza. Nie mógłby patrzeć. Niszczy go to od środka. Ale nie widzi tego, że to może wyglądać inaczej. Ale jestem zmuszony czekać na jego reakcję. Trener Mark patrzył na nas z kamienną twarzą. Czeka. Na nasz ruch. Ale czy się go doczeka?
Gdy zagwizdał znów gwizdek, piłka poszybowała w górę. Shindou stanął zawodnikowi z piłką na drodze, ale ten gdy kopnął, zamiast jej przyjąć, Shindou tylko poczuł ją na brzuchu, a piłka poleciała na aut. Tak samo zrobili pozostali obrońcy. Grali po łepkach. Tak nie można! Gdy rzucono strzał z lini autu pomocnik nasz ją odebrał. Podał do Shindou, ale tak, że nie mógł jej przyjąć. Kolejnym razem kopnął ją wprost pod nogi przeciwników. W wyniku tego straciliśmy kolejną bramkę. Czułam jak moja dusza pęka. Powolutku, aby zadać jak najwięcej bólu. Shindou też miał na twarzy smutek, złość i gorycz na twarzy. Ale nie chciał przyjąć tego do wiadomości. Ile jeszcze musimy stracić bramek żeby się ocknął. Żeby uczynił dla piłki, i dla nas coś dobrego, i strzelił chociaż jednego gola? 2-0. Jest coraz gorszej. Teraz też Sangoku mógł to obronić. Obrońcy mogli pomóc. Shinsuke też jest zagubiony. Czuję ich wzrok. Yuriki, Aoi, Shinsuke. Wszystkich, którzy na mnie liczą. Gdzie twój optymizm, Tenma? Masz zamiar dalej pozwalać, aby działy się takie złe rzeczy? Czy to jesteś ty? Nie! Nigdy! Otrząsnąłem się. Muszę coś z tym zrobić. Nawet jeśli cała drużyna jest przeciw mnie, nie obchodzi mnie to. Wygram ten mecz. Choćbym miał zemdleć. Będę walczył. Z kapitanem czy bez. Kiedy piłka powędrowała do Shindou odebrałem mu ją i popędziłem na bramkę wroga. Mogło to niektórych zdezorientować, ale pędziłem dalej. Mój drybling działał idealnie. Przymierzyłem się do oddania strzału. Kopnąłem z całej siły. Ale bramkarz i tak poradził sobie z moim strzałem. Nawet nie liczyłem teraz na cud. Chciałem tylko pokazać mój opór. Niech zobaczą, że nie będę tylko biernie na to patrzył. Nie ma mowy! Nie pozwolę im! Spojrzałem ponownie na kapitana. Próbował ukryć zaskoczenie. Trwało to chwilę. Znowu się odwrócił. Kiedy wróciłem na pozycję krzyknąłem do niego: naprawdę tak to ma wyglądać? Właśnie tak to wszystko ma się skończyć? Tego właśnie chcesz? Powiedz mi, Shindou! Chciał mi coś powiedzieć, ale się powstrzymał. Muszę go przyprzeć do ściany. Pokorny Tenma zniknął, Shindou. Twoja pokorna strona też musi.
Pov. Yurika
W końcu. Długo wytrzymał, ale tak jak przewidziałam. Prawie koniec pierwszej połowy. Jeszcze chwilkę. Czekałam na to. Jeszcze trochę i go bym nie poznała. Ale na szczęście mnie nie zawiódł. Nie pozwoliła bym mu.
Pov. Tenma
Postanowiłem próbować tak długo, aż kapitan się podda. Kocha piłkę, więc długo nie wytrzyma. Czuję to. Ponownie byłem gotowy. Napastnicy ruszyli. Ja jak tylko mogłem, próbowałem ich powstrzymać. Niestety dwóch na jednego to niezbyt korzystny obrót spraw. Kiedy jeden z nich podał do drugiego w powietrzu, zobaczyłem Shinsuke. Przechwycił podanie. Uśmiechnąłem się. Krzyknął do mnie równie wesoło: też nie zamierzam się poddać. Wtedy podał mi piłkę. Ruszyłem. Shindou stał na drugiej połowie boiska. Prawdopodobnie tam ich dziwny kapitan coś mu powiedział. Stał idealnie żeby oddać strzał. Nie zamierzałem z tego zrezygnować. Podałem do niego, ale nie odebrał go. Zamiast tego ich obrońca przechwycił podanie, i strzelił daleko do pomocnika, który tylko na to czekał. Próbowałem wrócić, ale nie mogłem na to liczyć. Shinsuke nie był w stanie powstrzymać swoim ciałem strzału, padł więc na ziemię, a piłka leciała dalej. Strzał nie stracił na sile, ale Sangoku i tak ją przepuścił. Myślałem że chociaż trochę się zastanowić, czy warto. Czy chociaż nie spróbować? Najwyraźniej nie. I wtedy się stało. 3-0. Tego bałem się najbardziej. Nie odrobimy tego. Ale spróbuję. Kiedy piłka już była w locie, nagle sędzia zagwizdał. Koniec pierwszej połowy. Szlag! Dosyć wściekły czekałem tylko, aż zejdziemy z boiska. Czas przemówić im do słuchu.
Pov. Shindou
Zeszliśmy. Wynik jest taki jaki miał być. Przed zejściem kapitan powiedział: liczę na tak samo dobrą grę w drugiej połowie. To mnie jeszcze bardziej wściekło. Ale nie mam wyjścia. Kiedy tylko wzięliśmy wody, wtedy Tenma stanął dumnie przed nami. Wiedziałem co się zaraz stanie.
- Co to miało być kapitanie? Pytam was wszystkich. To jest wasza piłka? Przecież mówiłeś mi, że zamierzasz grać dla dobrej piłki. I teraz się poddajesz? I ty Sangoku? Oczywiście że mogłeś zatrzymać te strzały. Było widać jak pozwalasz im wpaść do bramki. Czy tak postępuje bramkarz? To jest wasza gra? Co jest z wami- ostatnie pytanie krzyknąłem ze złością i desperacją. Jak mam do nich dotrzeć?
- A co ty właściwie wiesz Tenma? Nic nie wiesz! Myślisz że jak się czujemy? Wiesz jakie to uczucie? Jak to jest, gdy Sangoku musi oddać strzały? Albo my, kiedy musimy im pozwolić wygrać?
- Pozwolić wygrać- spytałem zdziwiony. To pytanie mnie zbiło z tropu.
Wtedy Haruna-san spojrzała na nas.
- To jest ten moment, kiedy musimy powiedzieć wam prawdę. Otóż Tenma nie powiedziałam ci wszystkiego. Otóż Piąty Sektor nie zajmuje się tylko reżimem. Otóż m.in. jego zadaniem jest kontrolowanie meczy. Dotyczy to również tego dzisiejszego.
- Co?! Ale dlaczego?
- Dla porządku. Aby wszyscy mogli się cieszyć grą po równi.
- To absurd.
- Ale nie ma wyjścia.
- Jest wyjście- znowu krzyknąłem. Spojrzałem na Shindou.
- Rozumiem że czujecie się okropnie. Ale nie musi tak być. Możemy wszystko zmienić.
- Niby co? Nie wszystko jest czarno-białe. Nie ma dobrej i złej strony. Jeślibyśmy zrobili jak byś chciał, to nawet byśmy tu nie stali. Nasz zespół by nie istniał dużo wcześniej niż myślisz. Więc pomysł o tym. Chociaż raz myśl trochę szerzej. Wtedy gwizdek ogłosił drugą połowę. Nie powiem, dosyć podłamała mnie ta informacja. Ale nie powstrzyma mnie to. Teraz inaczej przekonam chłopaków. Jeśli ja będę walczył, oni wkrótce zrobią to samo. Próbowałem odebrać przeciwnikom piłkę. Wtedy podawałem ją Shindou. I tak cały czas. Za każdym razem krzyczałem. Chciałem by słyszał mój głos. Aby miał go w swojej głowie. Wtedy będzie się słabiej bronił. Nawet jeśli nie odbierał moich podań, to nie poddawałem się. Shinsuke pomagał jak mógł. Moja determinacja mu pomagała. Był w stanie przez ten czas bronić bramki jak mógł. Teraz byłem w stanie mu zaufać. Ja zająłem się kapitanem.
Pov. Shindou
Choć stałem w tym samym miejscu, to przez cały czas unikałem podań. Pozwalałem, aby je odebrano. Nie poddawał się. Tak jak mówił Kirino, poddam się albo ja albo on. Wiadomo było że ja, ale poczekam do końca meczu. Wtedy nie strzelą żadnej bramki, i wynik się nie zmieni. Może nawet się powiększy. Wtedy Tenma się mocniej podłamie. Ale ten scenariusz się nie spełni. Tenma wciąż mi podawał. Nawet na niego nie patrzyłem. Ignorowanie go na nic się zdało. Jego głos brzmiał jak prośba. Choć krzyczał, to przemawiała przez niego desperacja. Przez nas wszystkich. Im bardziej próbował, tym bardziej chciało mi się płakać. Łamał mi serce. Wiedział o tym, ale wciąż próbował. Czułem jakby ktoś bił mnie batem po plecach. Każde podanie jakie czułem było jak takie mocne uderzenie batem. Czułem je coraz bardziej. A w głowie jego głos brzmiał jak łkanie małego dziecka. Gdybym był ze szkła, rozpadłbym się na małe kawałeczki. Ale nagle coś we mnie pękło. To chyba mój opór. Nie. To zdecydowanie mój opór. Teraz wręcz słyszałem to. Kiedy piłka poleciała po raz kolejny w moją stronę słyszałem jak mówi: uratuj mnie, Shindou. To szaleństwo. Ale czułem to tak dotkliwie, że gdybym jej nie odebrał, to jakbym odebrał komuś życie. Zwłaszcza jakieś małej, bezbronnej istocie. Przyjąłem ją niemal natychmiast, i w tym samym czasie strzeliłem. Bramkarz próbował ją złapać, ale wpadła gładko do bramki. Wszyscy byli zaskoczeni. Tenma i Shinsuke skakali z radości. Wkrótce dołączyły menadżerki. Bałem się spojrzeć drużynie w twarz. Zrobiłem coś, czego nie powinienem robić. Nie przemawiał przeze mnie zdrowy rozsądek. Tylko...moja miłość do piłki. Oczywiście tak jak się spodziewałem od razu reszta zespołu do mnie podbiegła. Spytali: czemu oddałeś strzał? Ale sam nie do końca rozumiałem dlaczego. Zrobiłem to pod wpływem chwili i impulsu. Ale to było ode mnie silniejsze. I wszyscy o tym wiedzieli. Skończyliśmy więc z wynikiem 3-1 dla Eito.
...
Oczywiście że bałem się konsekwencji, ale co mi to teraz da. Teraz się jednak przeraziłem. A co jeśli trener Endou będzie musiał odejść jako trener? To byłby nasz koniec. Kto niby zająłby jego miejsce. Już jednego trenera straciliśmy. Gdyby nie on, już dawno bym zrezygnował z piłki. W sumie teraz też miałem taki pomysł, i to często, ale nie zrobiłem tego. Nie. Nie dopuści do tego. Jest silny, nie złamie się Piątemu Sektorowi. Nikt takich ludzi jak on nie powstrzyma. Nie zdołają tego uczynić. To mnie w jakiś sposób pocieszyło. Ale to też nie jest pewne. Starałem się o tym zapomnieć, i przez resztę dnia układałem sobie w głowie, co ja właściwie robię, i jak surową karę będziemy musieli za to ponieść. Teraz jednak jedno jest pewnie. Piąty Sektor będzie nad nami czuwał. Teraz to my będziemy na radarze, i my będziemy jego głównym celem. Nam pozostaje tylko czekać na kolejny przebieg zdarzeń zdani na łaskę i niełaskę Cesarza.
Edit 23.02 (2021)-*500 osób, które weszły do tej książki (OMG, pierwsze osiągnięcie, yay)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro