,,Good Morning, Robbie,,

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jako pierwsza rano a w zasadzie bardzo późnym ranem obudziła się Nancy.
Ospale przetarała oczy prawą dłonią. Kiedy chciała się przeciągnąć uniemożliwiła jej to osoba która dosłownie na niej leżała. Była to blondynka leżącą na jej piersiach z nogą przełożoną przez jej bok. Brunetka na ten widok uśmiechnęła się mimowolnie. Wyglądała uroczo z lekko uchylonymi ustami oraz w rozczochranych włosach. Mruczała cicho co musiało znaczyć, że miała bardzo przyjemny sen. Dziewczyna zaczęła bawić się jej włosami, które były strasznie miękkie.
Nie zdążyła się nimi zbyt długo nacieszyć bo po około dziesięciu minutach blondynka zaczęła się rozbudzać. Robin się obudziła i prawie, że natychmiastowo się pozbierała z Nancy, mając na twarzy lekki odcień różu.

- dzień dobry, Robbie - powiedziała z uśmiechem brunetka, lecz gdy zdała sobie sprawę jak nazwała przyjaciółkę to szybko zszedł z jej ust, a jej mimika przybrała strachliwy wyraz.
- Witam, Nance - odpowiada i kladzie się na plecach.
Brunetka odetchnęła z ulgą i przymknęła oczy.
- Ej nie śpij mi tutaj, już tak dość po jedenastej - powiedziała blondynka lekko potrząsając dziewczyna obok.
Nie odpowiada chcąc zobaczyć reakcje wyższej.
- ach tak? Może jak zacznę cię łaskotać to się obudzisz - powiedziała I zaczęła akcje łaskotki.
Brunetka od razu otworzyła oczy i zaczęła się śmiać robiąc się cała czerwona na twarzy.
- przestań! Przestań bo użyję nóg - zagroziła przez śmiech, lecz blondynka nic nie odpowiedziała tylko sie śmiała razem z nią.
- sama tego chciałaś - powiedziała I przełożyła przez nią nogę, przez co spowodowała upadek dziewczyny, tylko nie tak jak chciała bo ona poleciała na nią. Dosłownie na nią.
Jej twarz leżała na twarzy brunetki.
Kiedy obie zdały sobie sprawę w jakiej sytuacji się znalazły ich twarze zalały rumieńce, ale ani jedna z nich nie odsunęła się. Patrzyły w swe oczy i po prostu tak leżały. Ręce Robin wciąż były na talii Nancy, a jej noga była w ciąż na Robin. Wystarczyłby jeden ruch, żeby ich usta złączyły się w pocałunku.
Obie tego chciały, ale obie się bały.
Bały się zrobić pierwszy krok.
Żadna z nich nie chciała go robić.
Obie chciały, żeby ta druga go zrobiła.

W końcu jedną z nich się poświęciła i to zrobiła. Blondynka lekko musnęła usta dziewczyny. Brunetka oddała.
Ale jednak po chwili to przerwała.
- przepraszam Robin, ale ja nie chce - powiedziała I lekko odsunęła dziewczynę od siebie.
- To czemu oddałaś pocałunek? - zapytała blondynka, odsuwając się od niej.
- taki impuls. Przepraszam, ale możemy co najwyżej się przyjaźnić. - odpowiada z bólem w oczach.
- taki impuls też miałaś, na imprezie Tiny? - pyta, ale nie daję jej czasu na odpowiedź.
- taki impuls miałaś w parku jak dosłownie nie chciałaś puścić mojej ręki? Jak w pokoju prawie zemdlałam jak zobaczyłam twój stanik? Taki jak kiedy mówiłaś o prysznicu i zaczęłaś się rumienić i jąkać, bo przypadkiem powiedziałaś żebyśmy poszły się razem kąpać? Jak wtedy gdy malowałyśmy paznokcie stresowałaś, bo na ciebie patrzyłam? Taki impuls miałaś jak się do ciebie w nocy przytuliłam? Słyszałam jak Twoje serce bije szybciej tak samo jak twój oddech był szybszy. Jak wtedy gdy rano powiedziałaś dzień dobry, Robbie? Poczułaś coś do mnie. Dlaczego teraz próbujesz się tego wyprzeć - zapytała i spojrzała głęboko w załzawione oczy brunetki tak jakby chciała z nich wyczytać całą prawdę.
Nancy siedziała w osłupieniu nie bardzo wiedziała co ma odpowiedzieć. To wszystko było prawdą. Teraz musiała składać nic więcej jej nie zostało.
- tak nie robią przyjaciółki? Byłam pewna, że tak właśnie robią. Chciałam się z tobą zaprzyjaźnić, a ty jak widać że mną nie. - odpowiedziała zakładając ręce na klatkę piersiową.
- a jak wytłumaczysz to co się stało u Tiny? - zapytała.
- To miał być już rozdział zamknięty - odpowiedziała.
- gówno prawda, Nancy. Ja wiem, że nas obie to cholernie boli. Powiedz mi dlaczego poszłaś, że mną do łóżka - powiedziała twardo, patrząc zaszklonymi oczami na jej zaszklone oczy.

- Jezu przepraszam byłam pijana. Sama nie wiem dlaczego to zrobiłam! - krzyczy  wymachując rękami.
- I to powód, żeby rano znikać i mnie tam samą zostawiać? Wiesz jak ja się czułam? Wykorzystałaś mnie. Wykorzystałaś mnie jakbym była pierwszą lepszą zabawką. Czemu nie zostałaś i nie wyjaśniłaś mi tego? Czemu kurwa tak mnie potraktowałaś? Ja wiem nigdy bardzo siebie nie lubiłyśmy, ale ty sobie chyba nie zdajesz sprawy z tego jak bardzo mnie spierdoliłaś. Przez ciebie do teraz czuję się jak tania dziwka. Wiesz, co? Kurwa żałuję, że cię poznałam. Jesteś zwykłą suką bez uczuć.
Idę się ubrać I wychodzę. - powiedziała zabierając swoje rzeczy i idzie się przebrać do łazienki.
Brunetkę aż zamurowało.
Nie jest suka bez uczuć, po prostu...
Jest suką bez uczuć.
Zepsuła wszystko co mogła.
Jakby Pomyślała teraz, może nadal mogłaby całować usta blondynki.
Czemu ona to powiedziała?
Spanikowała.
Przecież tego chciała.
Bała się tego chcieć, ale już się o to martwić nie musi, bo przecież Robin już nie chce jej znać.
Nie zostało już jej nic innego jak tylko płakać resztę życia w poduszkę w domu jej rodziców.

Blondynka gdy już się ubrała zbiegła szybko na dół i zaczęła zakładać buty. Spotkała tam brata Nancy.
- Hej, pokłociłyście się z Nancy? - zapytał i popatrzył na Robin.
- Nie wspominaj o niej - powiedziała łamliwym głosem i wyszła z domu Wheeler'ów.
Zaczęła biec by być ja najdalej tego pieprzonego domu.
Chciałaby wrócić do domu, ale jest tam jej matka, której nie chce psuć humoru, bo może to się skończyć źle.
Nie wiedziała gdzie pójść.
Nie chciała zostać sama.
Bała się zostać sama.
Bała się, że to coś złego co jest w niej znowu się uaktywni.
Bała się tego czegoś jeszcze bardziej.
To ją nigdy nie opuści.
Stwierdziła, że pójdzie do Steva.
Zawsze mogli na siebie liczyć.
Więc teraz też będzie mogła na niego liczyć.
Biegła w stronę jego domu ile sił w nogach.
Próbowała nie płakać.
Nie chciała zwracać na siebie uwagi ludzi wokół.
Chociaż widok, prawie płaczącej dziewczyny, która biegnie przez miasto juz przyciągał wzrok niektórych.
Minęło kilka naście minut, a ona całą zdyszana znalazła się przed drzwiami Harrington'a.
Zadzwoniła chyba z tysiąc razy dzwonkiem i czekała aż jej ktoś otworzy.
Po chwili w drzwiach stanął nie kto inny jak Steve.
Wyglądał na nie zadowolenego, ale gdy zobaczył stan dziewczyny szybko jego wyraz twarzy zmienił się na troskliwy i wpuścił ją do domu.

- Robbie co się stało? - zapytał przytulając przyjaciółkę do siebie.
- Nie mów do mnie tak - powiedziała I zaczęła się dusić płaczem. Naprawdę płakała tak mocno, że nie umiała złapać oddechu.
- Csii.. csii.. spokojnie - mówił głaszcząc dziewczynę po plecach i próbując ją uspokoić jakoś co słabo mu wychodziło.
Buckley pierwszy raz tak płakała.
Tak głośno i mocno.
Pierwszy raz została tak bardzo przez kogoś skrzywdzona.
Pierwszy raz zabolało tak mocno.
Czuła, że pokoik Nancy w jej sercu właśnie się wali, przez co chciało się jej jeszcze bardziej płakać, a przez ten płacz robiło jej się nie dobrze, więc próbowała się jakość uspokoić, żeby tam jeszcze nie zwymiotować.
- spokojnie. Wdech nosem, wydech ustami. Wdech nosem, wydech ustami - powtarzał Harrington.
Robin nareszcie zaczęła go jak kolwiek słuchać i stosować się do jego instrukcji.
Po jakiś pięciu minutach uspokoiła się do tego stopnia, że umiała normalnie oddychać.
- Nancy... nienawidzę jej - powiedziała i przytuliła się bardziej do przyjaciela.





------

Za błędy przepraszam.

Pozdrawiam💞

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro