,,Meeting with freak Munson and last Kiss ,,

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Już następnego dnia z samego rana Nancy udała się do przyczepy Munson'ów.
Nie było nawet w jednym procencie przekonana co do tego spotkania ale cóż raz się żyje, a żeby mogła żyć z Robin musi poświęcić się.
W polu widzenia miała już małą przyczepe z której już z daleka było słychać ciężką muzykę za którą brunetka nie przepadała.
Kiedy stała już pod drzwiami ostatni raz karcąc siebie w myślach zapukała w nie.
Nikt nie odpowiadał, co ją nie zdziwila w końcu było tak głośno w środku, że pewnie Eddie na starość skończy z aparatem słuchowym.
Zapukała, a zasadzie uderzyła w drzwi jeszcze kilka razy, ale to że po drugiej stronie nie było żadnego odzewu, skłoniło ja do tego, żeby sobie tam po prostu wejść.
Lekko nacisnęła na klamkę, a drzwi się otworzyły.
Weszła powoli do środka, a muzyka była jeszcze głośniejsza, przez co uszy ja aż bolały.
Zaczęła się rozglądać za znajomym, którego nigdzie znaleźć nie mogła.
Zaczęła kierować się w stronę pokoju chłopaka z którego wydobywał się rock.
Uchyliła lekko drzwi i ujrzała Munsona leżącego na łóżku z papierosem w ustach.
W rękach trzymał jakieś czasopismo, które zrzucił na podłogę gdy zobaczył Nancy w drzwiach.
- cholera Wheeler, co ty tu robisz? - szybko podniósł się do siadu.
- przepraszam, że sobie tak weszlam ale pukałam i nikt nie otwierał, a potrzebuje pomocy - powiedziała zawstydzona.
- no nie wierzę Nancy Wheeler, perfekcyjna panienka prosi o pomoc takiego dziwaka jak ja? - zaśmiał się złośliwie.
- jedyny mi zostałeś. Starsznie spieprzyłam - odpowiedziała I podeszła do odtwarzacza wyłączając piosenkę która starsnzie ją rozpraszała.
- siadaj i opowiadaj ksieżniczko - wskazał na miejsce obok niego.

Dziewczyna słuchając polecenia usiadła i wzięła głęboki wdech.
- No a więc ja i Robin... pomiędzy mną i Robin coś zaszło, zaiskrzyło i już wtedy zepsułam, ale Robin mi wybaczyła, dlatego zaprosiłam ja do siebie żeby naprawić relacje i kiedy już było idealnie, byłam szczęśliwa znowu ja odepchnęłam i jestem pewna, że jest na mnie cholernie wściekła i mnie nienawidzi całym sercem, a ja... a ja tak bardzo jej potrzebuję - zaczęła, a łzy momentalnie wpłynęły do jej oczu.
- Ja myślę, że się zakochałam, ale... - dodała
- Ale się boisz tego. Rozumiem całe życie byłaś grzeczna dziewczynką, a tu nagle pojawią się taka Robin I wszystko rujnuje w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Szczerze ostatnim czego się spodziewałem, to to że nasza Nancy okaże się lesbijką - powiedział brunet.
- Nie jestem lesbijką, jestem kimś pomiędzy. Jezus Chryste nie wiem to wstztsko takie nowe i dziwne - jęknęła z bezradności.
- dobra, a teraz powiedz mi co ja mam z tym faktem zrobić? - zapytał zakładając ręce na klatkę piersiową.
- nie wiem, myślałam, że ty bedziesz wiedział - odparła załamana.
- porozmawiaj z nią - powiedział szukając wzrokiem po podłodze swojego czasopisma.
- przecież ona mnie nienawidzi - odpowiedziała.
- to nie znaczy że nie pogada z tobą - stwierdził I schylił się po papier.
- udajmy że już z nią rozmawiam, to co ja jej powiem? - powiedziała poddenerwowana obojetnością znajomego.
-  powiesz jej prawdę, powiesz jej wreszcie pieprzoną prawdę. Jeśli wreszcie powiesz coś zgodnego z prawdą to możesz to odkręcić, cholera jasna, Nancy myśl - uniósł się Munson.
W pokoju zaplanowała cisza, starszna, nieprzyjemna cisza.
- masz rację, masz racje muszę szczerze porozmawiać z Robin - wstała energicznie i ruszyła w kierunku drzwi.
- dzięki Eddie, i przepraszam za wtargnięcie do twojego domu - rzuciła na odchodne i promiennie się uśmiechnęła do chłopaka.
- spoko Wheeler, włamuj się częściej - odparł i się zaśmiał na co brunetka zrobiła to samo.
- pa - powiedziała I pobiegła do sklepu, bo zapewne właśnie tma przebywa blondynka.

***

Biegła tak szybko jak tylko umiała i po dwudziestu minutach była już pod sklepem.
Odczekała chwilę, żeby mogła unormował swój oddech.
Nie chciała tam wchodzić zdyszana, nie przy dziewczynie.
Wzięła jeszcze głęboki wdech I wydech i weszła.
Pierwsze co ujrzała to była blondynkq za ladą, której od zobaczenia Nancy zszedł uśmiech.
- zabijcie mnie - szepłnęła i zaczęła kierować się do wejścia na zaplecze.
- Robin czekaj, proszę - zaczęła się kierować za nią.
- Robin! - krzyknęła na co blondynka się odwróciła, z mimiką której Nancy nie umiała odczytać.
Widnial tak i smutku jak i wielka złość, ale było tam co z szcześcia?
- Robin proszę daj mi to wszystko wytłumaczyć, nie proszę eo nic więcej po prostu daj mi wytłumaczyć moje okropne zachowanie - zaczęła ja błagać, na co ta tylko prychnęła.
- Nie musisz nic tłumaczyć ja wszystko rozumiem. Po prostu nie czujesz tego co ja. Zrozumiałam za pierwszym razem i za drugim i serio więcej razy nie musisz mi tego udowadniać już rozumiem wszystko. Byłam głupia myśląc, że heteryczka mogłaby się we mnie zakochać - zaśmiała się ale było słychać ból w jej głosie.
- Nie Robin, nie. Nie jestem hetero i czuję to samo. Proszę daj mi wytłumaczyć to, błagam - spojrzała jej głęboko w oczy i pobłagała ją.
Blondynka chwilę się zastanawiala po czym powiedziała.
- okay, chodź - odpowiedziała niechętnie i zaczęła ja prowadzić na zaplecze.

- Steve, pójdziesz na chwilę na kasę? - zapytała chłopaka wchodząc do pomieszczenia z brunetka.
- dobra.... co ona tu robi? - zapytał ostro patrząc na dziewczynę.
- Steve, nie przejmuj się. Zostawisz nas same? - poprosiła Robin.
- co jeśli ona znowu... - nie danr było mu dokończyć bo blondynka mu przerwała.
- spokojnie, zaraz wrócę - westchnął wiedząc, że nic już nie zrobi, więc zaczął kierować się do wyjścia.
- przysięgam jeśli kolejny raz ją zranisz to wyrwę Ci kudły - szepnał do ucha brunetki i wyszedł.
Dziewczyny zostały same z niekomfortowa ciszą.
- bałam się - palnęła Nancy.
- czego? Mnie? - zapytała.
- Nie, bałam się tego, że nie będę już perfekcyjną Nancy z perfekcyjnego domu, z perfekcyjnym chłopakiem.
Odpychnęłam, przez to uczucia i pogrążyłam się w starchu, tak starsznie mi głupio, przepraszam. Ja tak naprawdę cie lubię, lubię i tak strasznie przepraszam. Gdybym tylko mogla cofnąć czas. - powiedziała a w jej oczach zaczęły się tworzyć zły.
- Ale nie możesz. Wiesz, że nigdy tego nie zapomnę, nie ważne jak bardzo bym cię nie kochała, nie zapomnę ci tego - odpowiedziała również ze łzami w oczach I zaczęła zbliżać się do Wheeler.
- tak starsznie cię przepraszam, proszę pozwól mi coś zrobić co może to naprawić - zaczęła błagać, a z jej oczu wypływało coraz więcej łez.
- Kochanie, nie naprawisz już tego.
Nie wiesz ile płakałam, nie wiesz jak bardzo nie umiałam spać po nocach, nie wiesz jak bardzo zaczęłam nienawidzić swojego ciała, nie wiesz jak bardzo zaczęłam nienawidzić całą siebie, jak bardzo zaczęłam nienawidzić to że dałam się wyrolować tobie.
Kurwa kocham cię, ale mam ochotę wydłubać ci oczy - ciagneła dalej a z jej oczu wylewało się morze łez. Podeszła do brunetki na tele blisko że ta musiała podejść do ściany żeby ich ciała się nie stykały.

Nancy tak bardzo płakała, tak cholernie była zła na siebie przez to jak wielkim potworem jest.
Sprawiła, że promienna blondynka teraz   ledwo wysila się na najmniejszy uśmiech czy żart.
- Robin ja nie chciałam żeby tak naprawdę nie wiedziałam że moje słowa aż tak bardzo ciebie zranią, nie chciałam tak cholernie jest mi przykro, błagam pozwól mi wsyztsko zmienić na pewno się da, pozwól mi pokazać jak bardzo jesteś niezwykła, Robin błagam cię - łkała tak mocno, że dziewczyna ledwo rozumiała jej słowa.
- Nancy, nie wiem czy mogę ci kolejny raz zaufać, dwa razy mnie już zraniłaś nie wiem czy dam radę - powiedziała uspokajając się i przejeżdżając palcem po żuchwie brunetki, przez co jej ciało przeszły dreszcze.
- proszę daj mi ostatnia szanse obiecam Ci, że jej nie zmarnuje i naprawie wszystko co spieprzyłam - błagała jednocześnie rozkoszując się jej dotykiem.
Nagle usta blondynki znalazły się nie bezpiecznie blisko warg brunetki.
Niższą nie wiedziała co ma robić więc czekała na ruch drugiej dziewczyny.
Robin nie zwlekając dłużej złączyła ich usta w jedność, w krotki lecz słodki pocałunek.
Rozczyła ich usta.
Brunetka od razu pragnęła dotknąć ich jeszcze raz, ale bała się to zrobić więc stała i czekała na kolejne ruchy blondynki. Jej policzki płonęły i była już pewna, że jej się udało, więc w jej sercu zagościła radość.
- przykro mi, ale odmawiam - oznajmiła blondynka, na co na twarzy Nancy malowało się nie małe zaskoczenie.
- co? - zapytała niedowierzając,  jednakże Robin nic nie odpowiedziała, jedynie otarła łzy i zaczęła kierować się do wyjścia.
Brunetka szybko popędziła za nią czekając na jakiekolwiek wyjaśnienie.
Jednka go nie dostała.
Wyszły już do głównej części sklepu gdzie Steve przygladywał im ise podejrzliwie.
- Robin nie rozumiem - powiedziała spokojnym tonem.
‐ nie jestem zła, ale nie mogę ci zaufać - odpowiedziała z uśmiechem.
Nancy nie była wstanie zrozumieć jakim cudem Blondynka jest tak spokojna.
- a teraz muszę cię przeprosić bo idą klienci - powiedziała I pokazała ruchem głowy żeby dziewczyna wyewakułowala się z tamtąd.
- oh, dobrze, pa Robin - powiedziała łamiącym misę głosem próbując nie płakać.
- Pa Nancy - odpowiedziała I nawet jej pomachała co brunetka odwzajemniła.

To były ostatnie słowa, które padły, po czym brunetka udała się do wyjścia już się nie odwracając.
Słyszała za sobą szepty Steve'a ale nie interesowało ją to teraz.
Teraz jedynie obchodziło ją to, że straciła jakiekolwiek szanse u Robin, ale to nie bolało najbardziej bolało ją to, że przez nią blondynka tak bardzo siebie nienawidzi, przez co brunetka nienawidziła też siebie.
Tak starsznie pragnęła warg blondynki na tych swoich, lecz wiedziała, że już nigdy ich nie zazna.
Tak starsznie spieprzyła.
Pogoda odebrała jej złe emocje i z nieba zaczęło padać.
Nie zatrzymało ją to szła dalej i dalej aż doszła do domu.
Cała mokra, zapłakana ze złamanym sercem i waniliowym błyszczykiem Robin na ustach.
Miała wszystko gdzieś, nie kryła teraz łez.
Płakała na tyle głośno przy ściąganiu butów, że jej mama przybiegła razem z ciocia Railey.
Wiedziała, że coś poszło nie tak jak miało. Było jej przykro bo znała ten ból, który przyzwala teraz Nancy.
- skarbie co się stało? - zapytała zatroskana Karen, lecz brunetka nic nie odpowiedziała, tylko wtuliła się w kobietę i płakała w jej ramię.

The end

-----------
Witam Witam, tak tak wiem że miał dużo dużo dużo wcześniej, ale jakoś nie miałam weny jednak, ale przynajmniej spory rozdział (tak dla mnie 1650 słów to dużo bo zazwyczaj pisałam po 1000 bo to taki minimum jak dla mnie i nom)
Mam nadzieję że się spodoba u przepraszam za bledyyyy

Tak tak ja wiem, że spodziewaliście się czegoś lepszego i w ogóle i na okładce jest jeszzce scena wannie i w ogóle ale serio lepiej jak zakończę ją teraz niż będę ja pisała jeszcze 400lat a poza tym od początku to miała być short story w sensie myślałam że z 15 rozdziałów będzie ale do wytrzymania.

Miłego dnia/wieczora/ranka lub Miłej nocy 💞💞💞💞

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro